Hipokryzja lekarzy-liberałów.

Obrazek użytkownika DoktorNo
Notka

Nie zgadzam się we wszystkim z PPSowcami z "Obywatela", ale jeden fragment mi się tu podoba: 

 

Szczególnie przeze mnie lubiany, bo wyjątkowo bezczelny przykład takich postaw to postulaty tzw. środowiska lekarzy. Jest o nich głośno średnio raz na pół roku, gdy straszą „odejściem od łóżek pacjentów”, gdyż zarobki w służbie zdrowia nie pozwalają im „żyć godnie”. Na czele tego towarzystwa stoi niejaki Krzysztof Bukiel, związany ze skrajnie liberalnym środowiskiem Unii Polityki Realnej. Postulaty tej części lekarzy są chyba najbardziej jaskrawym przypadkiem liberalnej hipokryzji. Z jednej strony, narzekają na niskie pensje w państwowej służbie zdrowia, które znacząco odbiegają podobno od „stawek rynkowych”. Krytykują również to, że państwo w znacznym stopniu kontroluje służbę zdrowia w wymiarze własnościowym, zamiast sprywatyzować sporą część usług leczniczych.

Myliłby się jednak ktoś, kto sądzi, że „środowisko lekarskie” chciałoby zwolnić się z państwowych etatów i rozpocząć prywatną praktykę w nowo zbudowanych, równie prywatnych klinikach, gdzie mogliby ze sobą do woli konkurować o pacjentów. Wręcz przeciwnie. Ideał wygląda wedle nich tak: najpierw państwo funduje przyszłemu lekarzowi 6-letnie darmowe studia, które są znacznie bardziej kosztowne niż np. studia historyka czy botanika. Później zatrudnia absolwenta owych studiów w państwowym szpitalu za „stawkę rynkową”, czyli od 6 do 12 tysięcy złotych miesięcznie, bo takie kwoty zdaniem protestujących lekarzy pozwalają „żyć godnie”. To nie koniec zabawy. Oprócz tego państwo nie powinno się zbytnio wtrącać w realia etatu lekarza, gdyż on samodzielnie powinien określać, kiedy w pracy jest, kiedy zaś go nie ma. A nie ma go wtedy, gdy prowadzi „praktykę prywatną”. Polega ona na tym, że państwo za grosze sprzedaje lub dzierżawi część szpitala, przychodni lub drogiego publicznego sprzętu prywatnej spółce lekarskiej. I bynajmniej nie po to, żeby na wolnym rynku konkurowała ona o klientów. Skądże – państwo ma podpisać z tą spółką kontrakt gwarantujący wykonanie w skali roku odpowiedniej, tzn. opłacalnej dla jej właścicieli, liczby porad i zabiegów, finansowanych w całości z funduszy publicznych.

To jest właśnie esencja "liberalizmu" gospodarczego w IIIRP.

"Obywatel": "Nie ma darmowych obiadów" 

Brak głosów

Komentarze

A obiło się o uszy koledze - że duża część lekarzy teraz pracuje na kontraktach ? A do tego - muszą prowadzić normalną działalność gospodarczą..
Znam kilkunastu lekarzy którzy zrezygnowali z etatów - są na kontraktach..
To coraz powszechniejsze..

Kolejna bzdura - to sprawa z kosztami kształcenia..
Kolego - koszty kształcenia ponoszą rodzice lekarzy... Oni też płacą podatki.. A prócz tego - na studia lekarze biorą kredyty..
Wiesz ile kosztuje literatura medyczna ?
I ile jej muszą zakupić podczas studiów ?

Prawda jest taka że pracując przez obowiązkowy staż - lekarze spłacają koszty które państwo poniosło na ich kształcenie..

Ciekawe że nie mówi się o kosztach kształcenia np.informatyków - którzy emigrują.. Jakoś nie słyszałem żeby ktoś od nich żądał zwrotu kasy..

Ogólnie - wiesz że dzwonią, ale nie wiesz w którym kościele...

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#402762