Białoruś: kołchoz buduje obory obok grobów żołnierzy Armii Krajowej

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Notka

W Surkontach na Białorusi, tuż przy cmentarzu żołnierzy Armii Krajowej, powstają kołchozowe obory, gdzie będą hodowane krowy. Fakt ten oburza mieszkańców, ale dyrekcja zakładu nie widzi nic niestosownego w sąsiadowaniu zabudowań gospodarczych z nekropolią.

Niedawno cmentarz znajdował się wśród pól, a od sąsiedniego niewielkiego gospodarstwa z jedną oborą dzieliło go 150 m. Jednak w ubiegłym roku kołchoz Boltiszki, do którego ono należy, postanowił stworzyć tam duży ośrodek hodowli krów. Rozkopaną ziemię dzieli obecnie od cmentarza zaledwie 30 m.

Warto przypomnieć, że władze białoruskie negatywnie odnoszą się do żołnierzy AK. Według obowiązującej wersji historii, są oni uważani za bandytów. Sądy nigdy nie zrehabilitowały żadnego ze skazanych za przynależność do Armii Krajowej. Na cmentarzu w Surokontach pochowanych jest m.in. 35 żołnierzy AK i ich dowódca, 38-letni podpułkownik Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”.

Nekropolia powstała w 1993 roku. Gdy na Białorusi rządził Stanisłau Szuszkiewicz, udało się uzyskać zgodę na odtworzenie cmentarza. Zapewne stało się to dzięki pomocy ówczesnego przewodniczącego kołchozu, który był Polakiem.

Read more: http://www.pch24.pl/bialorus--kolchoz-buduje-obory-obok-grobow-zolnierzy-armii-krajowej,14706,i.html#ixzz2Sp0U6yoz

Brak głosów

Komentarze

Kiedyś napisałam taki tekścik o Grodnie. Chyba może posłużyć za komentarz.
Waszym zdaniem » Dziennikarstwo obywatelskie » Wydarzenia

Pani! Tu Polska była !
elzbieta23, 17 Września 2009, 10:23

Grodno odwiedziłam . Było to w końcu lat dziewięćdziesiątych. Chociaż leży tak blisko polskiej granicy to zawsze wydawało mi się odległe i co tu mówić… obce …ruskie.
Co prawda słyszałam nieraz, że w Grodnie kończył gimnazjum mój wuj, ale on zginął w 1945 i nie zdążyłam go nawet poznać. Zastanawiałam się tylko jako dziecko, dlaczego w Grodnie? Przecież to zagranica!
Pojechałam do Grodna po dzieci, którym fundacja gdzie działałam, chciała urządzić wakacje w Polsce. To były biedne, polskie dzieci z Białorusi.
Nocleg mieliśmy na terenie plebanii przy polskim kościele. Był piękny letni wieczór i po kolacji wyszłam na zewnątrz na papierosa. Towarzyszył mi grodnianin, starszy człowiek, który pełnił funkcję dozorcy.
Zwróciłam uwagę na bardzo polski wygląd miasta, na taką typową naszą „swojskość” otoczenia.
Mój towarzysz zaczął opowiadać jak trudno było przez te powojenne lata utrzymać taki charakter miasta. Jakim ogromnym cierpieniom poddani byli Polacy – mieszkańcy miasta. Za swoją polskość płacili szykanami, więzieniem, wywózkami na Wschód, a nawet śmiercią.
Trochę prowokacyjnie zadałam mu pytanie – Skoro było tu tak ciężko, to dlaczego nie wyjechał pan do Polski?
Reakcję pamiętam do dziś. Szeroko rozwarte oczy i ogromne zaskoczenie na twarzy –
- Do Polski? – Pani! Tu Polska była! - Krzyknął i ciszej już dodał -Tu nadal jest Polska.
Uśmiechnęłam się do niego serdecznie i podziękowałam za te słowa. Poczułam się wtedy tak… u siebie?

Vote up!
0
Vote down!
-1
#414034