"Bezrukij Major" - część 6
Nasz przyjazd do ministerstwa wywołał wyraźną konsternację. Udostępniono nam kopię pisma, którego przecież „nie dostaliśmy”, i zdecydowanie chłodno zaproszono do stołu rozmów. Okazano teczkę pełną autentycznych zbiorowych protestów przeciwko upamiętnianiu „polskich bandytów i morderców” . Zapytałem, czy są jakieś protesty spoza wsi, których nazwy wymieniłem. Jak przypuszczałem - nie było. Z kolei oni zapytali, czy w związku z pobytem tam w czasie wojny „polskich legionierów” były jakieś wypadki śmierci wśród mieszkańców tych wsi.
- Nie było - wykrzyknął odruchowo konsul Kalinowski.
- Niestety, były - skorygowałem z obłudnym zasmuceniem, wywołując konsternację u mego towarzysza i wyraźne ożywienie białoruskich rozmówców.
A ja mówiłem prawdę. Kilkanaście lat wcześniej, w czasie pierwszego stypendialnego pobytu w USA, spędziłem kilka dni pod Nowym Jorkiem u przeuroczego gawędziarza Stanisława Szabuni - por. „Licho”, byłego dowódcy 2 kompanii w V batalionie kpt. Stanisława Truszkowskiego „Sztremera” z 77 pułku piechoty AK. Usłyszałem wtedy po raz pierwszy złowieszczą prawdę o wsi Pielasa.
Obecny widok cmentarza żołnierzy Armii Krajowej w Surkontach.
Pod koniec marca 1944 r., późnym wieczorem w Wielką Sobotę, „Licho” przyprowadził do Pielasy ciężko zgonioną przemokniętą i zmarzniętą kompanię. Na polach leżał jeszcze śnieg. Mimo iż wśród mieszkańców Pielasy była znaczna przewaga nacjonalistycznych rodzin litewskich, znanych z tego, że pochodzący z nich młodzi ludzie służyli u szaulisów, „Licho” zdecydował się zająć kwatery właśnie tu. Powody były dwa: pierwszy - skrajne zmęczenie żołnierzy, drugi - bogata Pielasa dawała nadzieję na odkarmienie partyzantów świątecznymi wiktuałami. Na wszelki wypadek jednak wystawiono podwójne warty. Przed północą przyprowadziły one do porucznika dwóch młodych Litwinów, złapanych przy próbie opuszczenia wsi. Przyciśnięci do muru zeznali, że do niemieckiej żandarmerii w Lidzie wysłał ich wójt Pielasy z wiadomością o kwaterujących tu polskich „gościach”. Niepokojąca jednak w ich zeznaniach była wiadomość, że ze wsi wysłano trzech gońców, a ujęto tylko dwóch.
„Licho” poderwał więc cichym alarmem rozespaną i złorzeczącą kompanię i tuż po północy wymaszerowali, aby kilka kilometrów dalej przygotować zasadzkę na lidzkiej szosie. Czekali bardzo długo, ale się nie doczekali. Niemcy bowiem nie przyjechali, lecz przylecieli. Przed południem nadleciały dwa bombowce z lotniska w Lidzie, gdzie stacjonował cały pułk lotniczy. Najpierw z cekaemów ostrzelały wychodzących z kościoła ludzi, a potem zrzuciły na Pielasę serię bomb. W efekcie zginęło i rannych zostało prawie 20 osób, spłonęło także kilkanaście zagród.
Opowiedziałem o tym wydarzeniu białoruskim rozmówcom, kończąc, że choć miało ono miejsce na pięć miesięcy przed bojem w Surkontach z pocztem „Kotwicza” i że w grę wchodziły dwa absolutnie różne oddziały, tu leży źródło całej nienawiści. Zamiast się rozprawić ze swoim wójtem, kolaborantem niemieckim, tamtejsi Litwini po dziesiątkach lat szukają odwetu na Polakach.
Stwierdziłem z ulgą, że atmosfera przy stole wyraźnie się poprawiła. Zapytano, jakie są nasze życzenia w sprawie Surkont. Sprowadziłem je do czterech punktów:
1. Doprowadzenie do zamknięcia wrót fermy krowiej z obecnie używanej strony i uruchomienie ich ze strony przeciwnej,
2. Zgoda na zbudowanie przez stronę polską cmentarzyka żołnierskiego, ogrodzonego i składającego się z pojedynczych grobów,
3. Uroczyste poświęcenie go z zachowaniem polskiego ceremoniału wojskowego,
4. Zgoda na umieszczenie na kurhanie odpowiedniej tablicy z napisem zgodnym z polską tradycją.
Zauważyłem, że ten ostatni punkt zaniepokoił ich najbardziej. Aby więc dobrze ich usposobić do rozmowy na ten temat, przekazałem im podarunek od naszej Rady - tekę zawierającą kilkanaście fotogramów przedstawiających wyjątkowo zadbane cmentarze sowieckich żołnierzy w Polsce. Do tego dołączyłem jedno ze zdjęć wykonanych przez Marka Gołkowskiego w Surkontach. Zestawienie było szokujące.
Nasza propozycja tekstu tablicy brzmiała: „Żołnierzom Armii Krajowej Okręgów «Nów» i «Wiano» poległym za Polskę pod Surkontami 21 VIII i w Poddubiczach 19 VIII 1944 r.”
- Pod Surkontami? Z naszymi bojcami? Za Polskę? - zaperzył się jeden z rozmówców.
Na szczęście przewidziałem taką reakcję i miałem pod ręką kilka zdjęć z zagranicy, gdzie na cmentarzach polskich żołnierzy widniał zwrot „Za Polskę”. Było to: Monte Cassino, Tobruk, Narwik, Bolonia, Teheran i inne. To go uspokoiło. Zgarnęli złożone im materiały i zapewnili, że to rozważą. Ja zaś uznałem sprawę za definitywnie załatwioną. [...] Po przyjeździe do Warszawy od razu zdecydowaliśmy w Radzie o skierowaniu do realizacji budowy cmentarzyka w Surkontach. Podjęła się tego PAX-owska Fundacja Ochrony Zabytków. Jej dyrektor, obecny prezes Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, ppłk Stanisław Karolkiewicz, przed 60 laty dowodził 1 kompanią w III batalionie 77 pułku piechoty AK na Nowogródczyźnie, dawał więc gwarancję najlepszego z możliwych wykonania tej pracy.
Na realizację naszych zamierzeń w Surkontach czekaliśmy 15 miesięcy. Wreszcie w niedzielę 8 września 1991 r. na zadeszczonej polanie surkonckiej zgromadziło się prawie 2 tys. ludzi. Połowa przyjechała z kraju, reszta przybyła stąd, z całej ziemi lidzkiej i z Wilna, mimo iż nikt żadnych zawiadomień nie dawał. Były poczty sztandarowe AK z Okręgów Białostockiego, Wileńskiego i Nowogródzkiego, parę autobusów kombatantów, wojskowi werbliści i fanfarzyści oraz proboszcz katedry polowej Wojska Polskiego z Warszawy, dziś już śp. ks. mjr Tadeusz Dłubacz, celebrans uroczystości religijnych. Przyjechały rodziny poległych z żoną i córkami ppłk. dypl. Macieja Kalenkiewicza. Cmentarzyk okolony niskim murkiem kamiennym gromadził wyciągnięte w szeregi mogiły z krzyżami. Po raz pierwszy od pół wieku był uporządkowany, uznany i uczczony.
Uroczystości w Surkontach 8 września 1991 r.
W obszernym sprawozdaniu opublikowanym w „Polsce Zbrojnej” Andrzej Wernic napisał:
„Dopiero obecnie, dzięki staraniom i inicjatywie Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i jej wiceprzewodniczącego dr. Cezarego Chlebowskiego można było przystąpić do uporządkowania tego miejsca. Na polu walki, wśród ugorów i łąk, nieopodal wielkiej obory kołchozu, stanął wojenny cmentarzyk: groby i symboliczny kamienny pomnik z krzyżem i napisem: Żołnierzom Armii Krajowej Okręgów «Nów» i «Wiano» poległym za Polskę pod Surkontami 21 VIII 1944 i w Poddubiczach 19 VIII 1944”.
Surkonty. Obelisk z krzyżem i tablicą pamiątkową następującej treści: ŻOŁNIERZOM ARMII KRAJOWEJ/ OKRĘGÓW „NÓW" I „ WIANO "/ POLEGŁYM ZA POLSKĘ/ POD SURKONTAMI 21 VIII 1944 R. I W PODDUBICZACH 19 VIII 1944 R.
Wygraliśmy więc walkę o wszystko, łącznie z treścią tablicy. Po mszy polowej przemawiałem w imieniu Rady Pamięci przy Premierze RP. Mówić z tej pozycji, w takim miejscu i czasie oraz z takiej okazji było niezmiernie trudno. Zbyt mało tu jeszcze wtedy można było powiedzieć, za to zbyt wiele się chciało, ale rozsądek nakazywał powściągliwość. Powiedziałem więc tylko:
„Czas i miejsce naszego modlitewnego spotkania mają wymiar historyczny. Trafi ono bowiem nie tylko do historii rodzin przybyłych tutaj poległych żołnierzy AK, do historii ziemi lidzkiej. Stanie się początkiem zapisu nowego historycznego rozdziału niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej i stojących na progu niepodległości Białorusi i Litwy. 47 lat temu na tej polanie rozegrał się jeden z największych dramatów wojennych. Siły bezpieczeństwa ZSRR uderzyły na tkwiący w obronie poczet ppłk. «Kotwicza». Bój był nierówny, oddział polski został pokonany. Do 13 poległych w walce akowców doszło ponad 20 dobitych bagnetami i kolbami. Rzucono ich w to miejsce. Trzykrotnie przyjeżdżały różne komisje. Wydobywano trupy, aby sprawdzić, czy jest wśród nich «bezrukij major». Niestety był. 47 lat w tej niepoświęconej ziemi czekali na katolicki pochówek. Mówię to dlatego, iż przed nami nowy rozdział historii, nowe zapisywanie naszych przyjaźni z narodami Litwy i Białorusi. Przyjechaliśmy z ziemi polskiej, na której znajduje się 475 cmentarzy wojennych żołnierzy radzieckich. Pochowaliśmy ich godnie i pięknie. Postąpiliśmy tak, gdyż śmierć łagodzi urazy i nakazuje tak nasza wiara. Ten cmentarz pozostanie pod opieką ludności zawsze wiernej Polsce i, miejmy nadzieję, także obecnych gospodarzy tej ziemi. Proszę was, gospodarze, bądźcie ludzcy dla tych, których powierzamy waszej opiece. Niech odpoczywają w spokoju”.
8 IX 1991 r. Rodziny poległych żołnierzy AK składają wieńce na grobach swoich bliskich, poległych w bitwie pod Surkontami.
Kiedy odchodziłem od ołtarza, złapała mnie za rękę starowinka - babuleńka, niespodziewanie pocałowała w dłoń i zapytała:
- Panie, kiedy tu wrócicie?
Jeszcze dziś, po ładnych parunastu latach, wspomnienie to wywołuje u mnie dławienie w gardle. Od czasu do czasu mam z Surkont sygnały, że cmentarzyk stoi nienaruszony.
"Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie".
Opracowano na podstawie:
Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956, red. Rafał Wnuk, Sławomir Poleszak, Agnieszka Jaczyńska, Magdalena Śladecka, Warszawa - Lublin 2007,
Banasikowski Edmund, Na zew Ziemi Wileńskiej, Warszawa - Paryż 1990,
Chlebowski Cezary, W armii Państwa Podziemnego, Warszawa 2005,
Erdman Jan, Droga do Ostrej Bramy, Warszawa 1990,
Korab-Żebryk Roman, Operacja wileńska AK, Warszawa 1988,
Krajewski Kazimierz, Na Ziemi Nowogródzkiej. "Nów" – Nowogródzki Okręg Armii Krajowej, Warszawa 1997,
Krajewski Kazimierz, Ziemia Nowogródzka i Grodzieńska. Polskie cmentarze i groby wojenne oraz miejsca pamięci narodowej z okresu walk o niepodległość XVIII – XX w., Toruń 2004,
NKWD o polskim podziemiu 1944-1948. Konspiracja polska na Nowogródczyźnie i Grodzieńszczyźnie, oprac.: Andrzej Chmielarz, Warszawa 1997,
Sierchuła Rafał, Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza” droga do Surkont, [w:] „Nasz Dziennik”, Nr 51 (3068), 29.02.2008,
Teczka specjalna J. W. Stalina. Raporty NKWD z Polski 1944-1946, wybór i oprac. Tatiana Cariewskaja [i in.], Warszawa 1998,
Urbankowski Bohdan, Czerwona msza czyli uśmiech Stalina, Warszawa 1998.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1269 odsłon
Komentarze
Dziękuje za ten wpis.
22 Sierpnia, 2008 - 00:36
Takie tematy powinny być poruszane na lekcjach historii. Niestety "polska" szkoła kształci młodych "europejczyków", a nie Polaków.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Ja też dziękuję.
22 Sierpnia, 2008 - 01:32
Jak dobrze być Polakiem.
Dziękuję.
[*]