Kornik drukarz i wyjące zastępy ubeków i zdrajców…

Na naszych oczach wali się Unia Europejska i jej system „wartości”. To wszystko dzieje się po okiem ślepców z Brukseli, Berlina i Paryża, którzy z uporem maniaka czepiają się Polski i Węgier, dostrzegając prawdziwe zagrożenie dla Europy w zagładzie kornika drukarza. Kornik drukarz z Puszczy Białowieskiej stał się więc dla biurokratów z Brukseli ostatnim symbolem walki o demokrację „europejską”, której trzeba dzisiaj tak samo bronić, jak kremlowscy sekretarze bronili demokracji „socjalistycznej”.

Bo powiedzmy sobie szczerze: nie udało się biurokratom brukselskim – wspieranym przez Berlin i Paryż – zrobić z arabskiego emigranta symbolu walki o demokrację „europejską”. Nie udało się także ze sparaliżowanego prezesa Rzeplińskiego zrobić symbolu tej walki – bliskiemu sercu każdego europejczyka. Ślepcom, ze zdrowego jądra Europy pozostał już tylko kornik drukarz, za którego eksterminację będzie można nałożyć na Polskę jakieś sankcje…

Obrona kornika drukarza z Puszczy Białowieskiej przez UE ma pokazać innym krajom, do czego są zdolni unijni komisarze, gdy się ich zdenerwuje. Oni nie panują nad sobą.... 

Ci kompletnie wyalienowani i zaślepieni w swej otrzymanej od Angeli Merkel władzy biurokraci jak Juncker, Timmermans, Tusk i Verhofstadt i Elżunia Bieńkowska nie dostrzegli bowiem do dziś, że Unia się wali, a krew leje na ulicach Barcelony. Oni nie widzą krwi europejczyków, przelewanej przez islamistów na ulicach europejskich miast!  Ci ślepcy nie dostrzegli jeszcze, że Unia straciła największego jej płatnika, czyli Wielką Brytanię. Oni bredzą o demokracji „europejskiej” dokładnie tak samo, jak bredził Breżniew o demokracji "socjalistycznej" – przerażony wizją odłączenia  od obozu socjalistycznego Węgier, Polski i Czechosłowacji.

Po słowach komisarza Junckera na temat „wypadków” w Katalonii można być pewnym, że gdy kolejny kraj będzie się chciał odłączyć od obozu krajów miłujących demokrację „europejską” – biurokraci spokojnie użyją siły przeciwko obywatelom dzisiejszej Hiszpanii. Oni zastosują "doktrynę Breżniewa". Próba wyrwania się z tyranii demokracji „europejskiej” już jest podobnie poskramiana, jak to robił Związek Sowiecki. Ślepcy z Brukseli, Paryża i Berlina doszli bowiem do wniosku, że nie może się powtórzyć manewr z wolnymi wyborami, który przesądził o wyborach w Polsce i na Węgrzech. Wolne wybory przesądziły o Brexicie i mogły także przesądzić o losie Hiszpanii...

Dlatego jedną z podstawowych zasad demokracji „europejskiej” będzie zatwierdzanie wszystkich wyborów, odbywających się w krajach UE przez biurokratów z Brukseli – czyli wierne kopie ich poprzedników z Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. W sytuacji, gdy ta zasada nie stała się jeszcze oficjalnym prawem UE – kornik drukarz z Puszczy Białowieskiej jest jak wybawienie. Tym kornikiem – niczym pejczem – będzie można chłostać każdego europejczyka, za podważanie demokracji „europejskiej”.

Jeśli chodzi o Katalończyków, to wystarczy wysłać na nich siły specjalne. Te same siły, które bezradnie obserwują akty terroru islamistów na ulicach hiszpańskich miast…

Po latach władzy lewaków i wdrażania „wartości europejskich” i relokacji uchodźców – dzisiejsza Hiszpania znalazła się na krawędzi wojny domowej. Wojny akceptowanej przez Brukselę, Paryż i Berlin. Ten sam manewr hiszpański próbowano zrobić i w Polsce, poklepując po plecach zdrajców Polski, którzy przez 8 lat swoich rządów okradli Polaków na 400 mld zł i zadłużyli Polskę o kolejne 400 mld zł – wdrażając demokrację „europejską”. Na szczęście Polacy ocknęli się z europejskiego snu o takiej demokracji i o takich europejskich wartościach...

Stąd też władcom Unii został już tylko kornik drukarz i wyjące zastępy pozbawionych apanaży ubeków i odciętych od koryta zdrajców Polski, organizujących groteskowe pucze i "spontaniczny" ruch oporu.