WP -bez -Polaków

Obrazek użytkownika wilre
Blog


My się ekscytujemy Jarkiem i Komorem, a za Oceanem już się przygotowują do wyborów w 2012 r. Dużo się obecnie spekuluje, czy kontrkandydatem Baracka Barakowicza Obamy będzie gen. David Petraeus - gostek aspirujący obecnie do stania się nowym amerykańskim Bogiem Wojny. Osobiście nie sądzę, że tak się stanie, chociaż Petraeus byłby zbawcą dla Republikanów. "Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu." Petraeus ma realną kontrolę nad wojskiem i nie pozbędzie się jej rzucając w niepewny wir kampanii. Ale... Może zamiast niego kandydowac jego kumpel gen. Stanley McChrystal, człowiek, który nie ma nic do stracenia.
Czy rządy wojskowego byłyby dobre dla Ameryki? Warto przypomniec, że ani Petraeus ani McChrystal nie są tępymi trepami. Obaj to ludzie bardzo dobrze wykształceni - "inteligenci w armii". Obaj mają ogromne doświadczenie w polityce zagranicznej. Do tego McChrystal był kiedyś pisarzem-amatorem. Gostek jest inteligentny, odważny, bezpośredni, sympatyczny... Chłopak z ludu i wymarzony prezydent w jednym.
Poza tym USA już wielokrotnie rządzili generałowie. Niektórzy z nich byli wybitni - np. Washington czy Andrew Jackson, inni słabi - Grant czy Eisenhower. W 1952 r. starał się o republikańską nominację Bóg Wojny gen. Douglas MacArthur. Nieco wcześniej prezydent Truman, dyletant w sprawach zagranicznych, nie pozwolił mu wygrac wojny w Korei (tak jak Obama przeszkodził McChrystalowi). MacArthur, podobnie jak Petraeus, był intelektualistą. Miał też ogromne doświadczenie w rządzeniu państwami. W latach 30-tych był de facto panem Filipin, po 1945 r. Japonii. Filipiny przygotował do niepodległości. W Japonii zbudował nowoczesne społeczeństwo, demokrację i potęgę gospodarczą. Gdyby wygrał wybory w 1952 r. USA wygrałyby Zimną Wojnę już w latach 50-tych. Niestety, uwalono go w wewnątrzpartyjnych gierkach...
++++++++++
http://foxmulder.blox.pl/html

Brak głosów

Komentarze

Parę słów o innym wojskowym, który zrobił karierę polityczną. Dwight Einsenhower - przypadła mu chwała zwycięzcy jako dowódcy sił alianckich i Amerykanie wybrali go na prezydenta. Ale dobry dowódca, to niekoniecznie dobry przywódca. Pod koniec II Wojny, gdy alianci dotarli już do Renu, Einsenhower postanowił wstrzymać się z forsowaniem rzeki do maja –„aż wody opadną”.
Na rozpaczliwe ponaglenia Churchilla odpowiedział, że nie interesuje go sytuacja polityczna powojennej Europy. Dba jedynie o powierzonych mu żołnierzy chcąc ich cało doprowadzić do domu. W sytuacji, gdy Niemcy na zachodnim froncie nie stawiali już większego oporu, Amerykanie mieli szansę na zdobycie Berlina.
Stalin oczywiście zdawał sobie sprawę, że Zachodem rządzi banda idiotów, którym wszelkie racjonalne działanie utrudnia zespół dziwacznych zasad zwanych „Wartościami Zachodu”. Wiedział też, że tamtejsi przywódcy muszą liczyć się z opinią publiczną („co ludzie powiedzą”), i opinią tą można łatwo sterować za małe pieniądze.
Nigdy nie przypuszczał on jednak, że Amerykanie – jako jedyni dysponujący bronią jądrową – tak łatwo „odpuszczą” pół Europy.
Tak więc dzięki krótkowzroczności i – nie bójmy się tego słowa- głupocie wojennych prezydentów USA, sowiecka Rosja stała się potęgą a ludzkość przez niemal pół wieku balansowała na krawędzi atomowej zagłady.
Leopold

Vote up!
0
Vote down!
0

Leopold

#68289

Czyżby juz przestała balansować?

Co do Einsenhowera, to przypuszczam, że nie bylo to jego własna decyzja. Europa już była podzielona. Churchill zresztą też był niezłym hipokrytą.

Pozdrawiam

cui bono

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#68294

O ile mi wiadomo to już w 1940 lub 1941 w gazetach Amerykanskich była pokazana mapa powojennej Europy. Śmiem twierdzic że to nie przyczyny wojny sprawiły podzialy Europy. Tylko dość precyzyny plan opracowany przed wojną , dany do wykonania ;Hitlerowi, Stalinowi itd.Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#68500