Klimatyczno-energetyczny problem Donalda Tuska

Obrazek użytkownika seaman
Gospodarka

W czerwcu 2011 roku Donald Tusk zawetował unijny plan obniżenia emisji CO2, co było jednocześnie zablokowaniem wprowadzenia w życie jego własnego, z wielką pompą ogłoszonego sukcesu z grudnia 2008 roku. Bowiem to w owym roku premier Tusk podpisał pakiet klimatyczno-energetyczny, a minister Sikorski z właściwą sobie egzaltacją ogłosił ten akt „olbrzymim osobistym sukcesem premiera, a Polska zyskała zrozumienie dla swojej argumentacji”. No i dzisiaj mamy konsekwencje tego zrozumienia, które skutkują między innymi tym właśnie, że Tusk usiłuje zrzucić winę za swój „sukces” na kogoś innego, a wiadomo, że w takich wypadkach najlepiej pasują poprzednicy.

Cała agenda pakietu, jego terminarz i sekwencje, poszczególne ustalenia oraz ich konsekwencje zebrane razem przypominają dzisiaj trudne do rozeznania bagno, a to za sprawą Donalda Tuska, który z całych sił wypiera się „sukcesu”. Właśnie na kongresie PO po raz kolejny nasz szczery przywódca usiłował zepchnąć z siebie ciężar dzisiejszej kompromitacji, która w roku 2008 była właśnie owym olbrzymim sukcesem. „Ekipa Kaczyńskiego zgodziła się na pakiet w najgorszej dla Polski wersji” - ogłosił Tusk wczoraj na wspomnianym kongresie, zapewne licząc na niemoc intelektualną elektoratu PO i trzeba przyznać, że akurat to domniemanie ma solidne podstawy merytoryczne.

Warto więc przynajmniej w ogólnych zarysach uporządkować temat, gdyż bez tego nie da rady obnażyć przekrętu rządu Tuska, który usiłuje swoją ignorancję i nieudolność przekuć w winę śp. Lecha Kaczyńskiego. Otóż wszystko zaczęło się dla nas w marcu 2007 roku, kiedy to prezydent Kaczyński podpisał tak zwane Konkluzje Rady Europejskiej”, które zawierały cele(tzw. Cele 3x20) oraz postanowienia ogólne pakietu, czyli coś w rodzaju wytycznych do późniejszych negocjacji i ostatecznych ustaleń. To właśnie podpisał prezydent Kaczyński.

Jedną z tych konkluzji było oparcie się przyszłego pakietu o rok bazowy 1990, od którego liczono redukcje emisji gazów, co było niezwykle korzystne dla Polski i co potwierdzono w owych Konkluzjach Rady Europejskiej. A było to dla nas korzystne z tego prostego powodu, że wyznaczona przez Komisję redukcja o 20 procent była dla naszego kraju bezpieczna, gdyż od roku 1990 w Polsce upadło wiele zakładów i gałęzi gospodarki, co powodowało, że liczona od tegoż roku redukcja gazów cieplarnianych wynosiła u nas w roku 2007 ponad 30 procent. Zatem z nadwyżką spełnialiśmy założone kryterium 20 procent, czyli żyć nie umierać, nie groziły nam żadne koszty redukcji CO2. Tak to właśnie było.

Ale, jak to w życiu bywa, pod koniec 2007 roku z wiadomych przyczyn odszedł rząd Jarosława Kaczyńskiego i negocjować konkretne postanowienia pakietu przyszło następnemu rządowi, czyli Donaldowi Tuskowi i jego wesołej kompanii. Jedyne, co zdążył wynegocjować rząd PiS w 2007 roku, to było zmniejszenie polskiego celu energii odnawialnej z 20 do 15 procent. I wtedy stało się najgorsze, czyli do akcji wkraczyła olsenowska ekipa naszego szczerego przywódcy.

Otóż dzisiaj skrzętnie to przemilcza Tusk i jego medialni sponsorzy, a tymczasem w ostatecznym kształcie pakietu klimatyczno-energetycznego, który Tusk podpisał w grudniu 2008 roku, zmieniono rok bazowy do obliczeń redukcji gazów. Został ustalony nowy rok bazowy, a mianowicie 2005, co było dla Polski katastrofalne nawet przy zmniejszonym do 14 procent celu redukcyjnym. I tu właśnie leży pies pogrzebany, czyli premier Tusk zakopany po uszy w swoich politykierskich kombinacjach. Bo zmiana roku bazowego, czyli kluczowego terminu została podpisana przez Tuska i na nikogo już za to winy nie zrzuci. To jego wyłączny osobisty wkład w katastrofę zwaną pakietem energetyczno-klimatycznym.

Co ciekawe, po podpisaniu pakietu w ogóle nie poinformowano o tej zmianie ani opinii publicznej, ani prezydenta. Bańka z kłamstwem pękła dopiero właśnie w 2011 roku, kiedy to nasz szczery przywódca zmuszony był zawetować swój własny, olbrzymi, gigantyczny, historyczny, niepowtarzalny i monumentalny sukces z roku 2008. Jeśli mówimy o złośliwym chichocie historii lub oliwie, która zawsze na wierzch wypływa, to ten „sukces” Tuska jest dobitnym przykładem prawdziwości owych twierdzeń.

W każdym razie wtedy zaczęło się intensywne wmawianie opinii publicznej, że polskie kłopoty z pakietem klimatyczno-energetycznym są konsekwencją podpisu prezydenta Lecha Kaczyńskiego pod Konkluzjami Rady Europejskiej. Tymczasem choćby z tych przedstawionych przeze mnie faktów wynika, że zmiany były możliwe, skoro potem zmieniono rok bazowy i wartości celów energii odnawialnej oraz redukcji CO2. Nie da się więc ukryć, że koszmarnym błędem politycznym było podpisanie przez Tuska pakietu w takim kształcie w jakim go podpisał. I to jest powód jego bólu głowy dzisiaj, a nie podpis prezydenta z roku 2007.

Dzisiaj Tusk rzuca kompletnie pozbawione jakichkolwiek dowodów pomówienie, że śp. Lech Kaczyński podpisał założenia pakietu mniej korzystne dla Polski w zamian za kompromis w sprawie liczenia głosów, czyli tak zwaną Joanninę. Są to klasyczne insynuacje i to dokładnie w takim samym stylu, jak te, że w grudniu 2008 Tusk podpisał pakiet jako efekt handlu politycznego z prezydentem Sarkozym – kupimy francuskie elektrownie atomowe, a Francuzi w zamian poprą kandydaturę Tuska na szefa Komisji Europejskiej. Tusk posługuje się kalumniami dokładnie takimi, jaki na niego rzucają inni.

Warto też rzucić snop światła (pasjami lubię to określenie!) na zarzuty, jakie są stawiane przez obecną ekipę prezydentowi Kaczyńskiemu, pomijając oczywiście tę bzdurę o Joanninie. Bo co jest zastanawiające, zarówno Tusk, jak i Sikorski wiele razy powtarzali, jak to się natrudzili, żeby naprawić błędy poprzedniej ekipy, ale nigdy nie pokwapili się sprecyzować, jakie to były konkretnie błędy.

Przynajmniej ja nie znalazłem konkretów na ten temat i dopiero po usilnych poszukiwaniach dotarłem do pewnej interpelacji sejmowej, która rzuca właśnie mój ulubiony snop światła na tę kwestię. Otóż kilka tygodni po podpisaniu przez Tuska pakietu w 2008 roku, sekretarz stanu w MSZ Jan Borkowski odpowiadał na interpelację opozycji (prof. Jan Szyszko) w sprawie deprecjonowania przez rząd Tuska poprzedniej ekipy – dlaczego to robią, skoro wcześniej przedstawiciele rządu wielokrotnie twierdzili, że w pełni akceptują sam pakiet, natomiast nie zgadzają się na proponowaną przez Unię ścieżkę dochodzenia do celów?

Minister Borkowski odpowiedział, że w owych pretensjach do prezydenta Kaczyńskiego chodziło o to, iż skutkiem jego podpisu było także przyjęcie pewnej procedury głosowania większościowego nad pakietem, co rzekomo stawiało Polskę na straconej pozycji. Zatem, według ministra Borkowskiego, strategicznym celem dla rządu Tuska stało się zmodyfikowanie tej procedury i wprowadzenie jednomyślności w podejmowaniu decyzji, co pozwoliłoby Polsce na utrzymanie kontroli nad całym procesem.

I tu dochodzimy do naprawdę rewelacyjnej ciekawostki, która rzuca (znowu!) snop światła na matactwa Tuska. Otóż minister Borkowski w dalszej części odpowiedzi stwierdza czarno na białym, że ten rządowy „cel został osiągnięty podczas Rady Europejskiej w październiku 2008 r. przez zapis w konkluzjach Rady z dni 15-16 października 2008 r”. I dalej minister mówi, że to oznacza, iż usunięto rzekomy mankament decyzji prezydenta Kaczyńskiego, który mu zarzucał minister Sikorski, a usunięcie tego mankamentu pozwoliło zakończyć z sukcesem negocjacje i podpisać pakiet premierowi Tuskowi właśnie w grudniu 2008.

Mamy tu zatem dowód, że nawet jeśli przyjmiemy zarzut stawiany prezydentowi Kaczyńskiemu za zasadny, to minister rządu Donalda Tuska potwierdził w Sejmie, że rzekomy błąd poprzedniej ekipy został poprawiony jeszcze przed podpisaniem pakietu przez szefa rządu. A to oznacza ni mniej ni więcej, że dzisiejsze dzikie pretensje Tuska do poprzedniej ekipy rządowej, iż jest winna kłopotów obecnego rządu z pakietem energetyczno-klimatycznym są wyssane z brudnego palca naszego szczerego przywódcy. Ale czemu mnie to wcale nie dziwi?

http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/332EDC79
http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/1DC9B444

Brak głosów

Komentarze

premier na śląskiej konwencji świadczy tylko o tym, że nie ma bladego pojęcia o całym tym pakiecie klimatycznym i miele językiem to, co mu podrzucą jego, pożal się Boże, eksperci. A jacy eksperci są w tym rządzie, każdy widzi. Ale skoro sam chce się ośmieszać, to chyba nic nie stoi na przeszkodzie.

Vote up!
0
Vote down!
0

Szpilka

#367065

Opowiadał o Sześciopaku -

http://www.mg.gov.pl/node/16965

Stąd te zmiany w elytach (Pawlak aut).

Panie Ministrze:

Na jakim etapie prac legislacyjnych jest trójpak energetyczny?

Jakie działania podejmuje ministerstwo w sprawie nadrobienia i wyjaśnienia ww. opóźnień?

Kiedy trójpak energetyczny zostanie skierowany do Sejmu?

Z poważaniem

Poseł Edward Czesak

Warszawa, dnia 7 grudnia 2012 r.
http://www.sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/InterpelacjaTresc.xsp?key=1DF2F98F&view=2

Tak czy owak zawsze Gaz-srom.

Vote up!
0
Vote down!
0
#367066