Kombinacja operacyjna "TNT"

Obrazek użytkownika Marek Dąbrowski
Kraj

 

GRA SŁUŻB?

Jeśli uważnie przeanalizujemy ciąg wydarzeń związany z publikacją „Rzeczpospolitej” pt. „Katastrofa smoleńska: trotyl na wraku tupolewa” zauważymy, że mogą one stanowić fragment gry operacyjnej, której autorzy częściowo wykorzystali sprawdzony już wcześniej przy okazji Katastrofy Smoleńskiej schemat działań i mieli zamiar powtórzyć i rozwinąć sukces swojej poprzedniej akcji- ale tym razem w znacznie większej skali. Także cele, które chciano osiągnąć, miały o wiele większy kaliber.

WZORZEC

8 października 2010 roku Zespół Parlamentarny ds. zbadania Katastrofy Smoleńskiej ujawnił dane dotyczące wycieku ze środkowego silnika Tupolewa rankiem 10 kwietnia 2010 roku. Stanowiły one fragment zeznań jednego z techników 36.SPLT. Wprawdzie przewodniczący Zespołu, Antoni Macierewicz, nie postawił wtedy kropki nad „i” i nie wyciągnął publicznie z faktu zaistnienia wycieku jednoznacznych wniosków, już kilka godzin po konferencji prasowej na której Zespół ujawnił tę informację nastąpiła błyskawiczna kontra: prokurator Zbigniew Rzepa „zapytany przez tygodnik Wprost” szybko doszczegółowił, że chodzi o wodę po myciu płatowca. Pamiętajmy, że zarówno zadanie pytania, jak i przygotowanie odpowiedzi w sytuacji posiadania przez prokuraturę kilkudziesięciu tomów akt, które należy przejrzeć aby odpowiedzialnie zająć stanowisko, wymagało czasu. Mimo to, sprawnie udzielona odpowiedź stała się początkiem kampanii medialnej której celem miało być ośmieszenie Zespołu Parlamentarnego i jego przewodniczącego. Cel ten częściowo osiągnięto, tam, gdzie Antoni Macierewicz nie wyciągnął jednoznacznych wniosków- wymyślając je za niego. Współpraca prokuratury z mainstreamowymi mediami została z sukcesem przetestowana.

Dodatkowo, obserwowane przez nas ostatnio wydarzenia wydają się mieć dość dużo wspólnego z kombinacją operacyjną, w której chciano skompromitować dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego oraz Antoniego Macierewicza.

GENEZA

Gdy Prokurator Generalny Andrzej Seremet kilka tygodni przed publikacją „Rzeczpospolitej” pojawił się u koordynatora służb specjalnych, premiera Donalda Tuska, z pewnością nie miał zamiaru referować znalezienia na wraku i w okolicach lotniska Siewiernyj śladów folii, namiotów i perfum. Detektory IMS, których używali w Rosji polscy biegli, są w stanie ustalić obecność trotylu i nitrogliceryny w badanej próbce z prawdopodobieństwem bliskim 98%, a próbek które dały pozytywny wynik w czasie badania przez prokuratorów było kilkadziesiąt. Premier stanął przed najpoważniejszym od momentu smoleńskiej tragedii pytaniem: jak rozbroić tę informację, jednoznacznie wskazującą że na polską delegację dokonano zamachu. Sytuację komplikował fakt, że opinia publiczna była już świadoma zaniechań i matactw, jakich dopuścili się podlegli premierowi funkcjonariusze państwa, które „zdało egzamin”- od braku możliwości odwołania do ICAO od kłamliwego raportu MAK zaczynając, a na skandalach związanych z pochówkami i bezczeszczeniem przez Rosjan ciał polskiej elity państwowej kończąc. Te fakty, wraz z brakiem sukcesów rządu, przełożyły się na wzrost popularności PiS i spadek sondażowy partii władzy. Niezbędny zatem wydawał się ruch, który odwróci niekorzystne dla premiera trendy i ponownie wykreuje go na męża stanu.
Przy obecnym stanie wiedzy nie możemy na 100% udowodnić, że „Rzeczpospolita” padła ofiarą prowokacji, ale jest wystarczająca ilość poszlak, aby na ich podstawie z dużym prawdopodobieństwem odtworzyć, co zrobiono, aby zbliżającą się katastrofę przekuć w zwycięstwo.

CELE

Aby odnieść sukces, należało skompromitować samo skojarzenie Katastrofy Smoleńskiej z wybuchem trotylu, podobnie jak miało to miejsce z „teorią helu”. Opublikowanie, a następnie jednoznaczne obalenie informacji, której nie udałoby się udowodnić, powinno na przyszłość „zaszczepić” jej odbiorców przed kolejnymi, analogicznymi, dobrze udokumentowanymi wiadomościami, które mogłyby się pojawić w toku śledztwa.

Należało także sprowokować Jarosława Kaczyńskiego do nieprzemyślanych publicznych wystąpień, aby ponownie z sukcesem wskazać go jako pierwszego szkodnika III RP. Nie udało się to nawet po publikacji przez Rosjan zdjęć ciała Prezydenta RP, profesora Lecha Kaczyńskiego, leżącego na sekcyjnym stole. Należało zatem dążyć do ujawnienia takiej informacji, obok której lider opozycji nie przejdzie obojętnie i w końcu zachowa się tak, jak chcą władze. Odpowiednio profesjonalne, mocne i jednoznaczne zaprzeczenie temu, co powie prezes PiS- to blamaż Kaczyńskiego. Ponieważ lider opozycji jest osobą nieufną, informacja powinna pochodzić z pewnego i sprawdzonego źródła.

Dziennikarz śledczy Cezary Gmyz znany jest ze staranności, jakości informacji i częstego podejmowania niewygodnych dla władzy tematów. To dzięki jego pracy wiemy, kim był i jakie miał kontakty oczekujący w smoleńskiej mgle na przylot tupolewa były nielegał, Tomasz Turowski. Już ten jeden powód wydaje się wystarczający, aby służby specjalne spróbowały przy okazji przygotowywanej kombinacji zemścić się na dziennikarzu i zniszczyć go zawodowo.

GRA

Nie mamy informacji, kim są cztery źródła, na których oparł się Cezary Gmyz w swoim artykule. Jednak o tym, że wokół sprawy dzieje się coś dziwnego, świadczy spotkanie byłego już redaktora Naczelnego „Rzeczpospolitej”, Tomasza Wróblewskiego, z prokuratorem generalnym, Andrzejem Seremetem, odbyte tuż przed publikacją artykułu. Co ciekawe, sam Gmyz nie wiedział o tym spotkaniu. Czyżby Wróblewski już wtedy prowadził podwójną grę?

Można się domyślać, że prokuratura próbowała zablokować publikację i- jak wynika z medialnych przekazów- kupić sobie trochę czasu. Jeśli tak rzeczywiście było, nie udało się. Tekst ukazał się 30 października w internetowym wydaniu „Rzeczpospolitej”, widnieje na nim godzina 6:30. Od początku wzbudził sensację, a jego autor pojawił się w TVP Info. Sprawiał wrażenie absolutnie pewnego swoich racji, zapytany co zrobi, jeśli jego informacje okażą się nieprawdziwe, odparł: „wykluczam to”.

Już wcześniej wiedziano, że 30 pażdziernika odbędzie się posiedzenie Zespołu Parlamentarnego poświęcone zagadkowej śmierci technika pokładowego z jaka-40, śp. chorążego Remigiusza Musia. Nie sposób jednoznacznie stwierdzić, kto odpowiada za wybranie daty publikacji tekstu Gmyza, i czy prokurator Seremet rzeczywiście próbował zyskać na czasie, sugerując przesunięcie terminu publikacji, czy też w rzeczywistości prosił o to w taki sposób, aby mu odmówiono. Jest jednak oczywiste, że Zespół musiałby „na gorąco” odnieść się do rewelacji „Rzeczpospolitej”, i w najlepiej pojętym interesie prowadzących grę było ich ujawnienie w dniu posiedzenia- ani wcześniej (aby wywołać maksymalne emocje), ani później.

Jeśli prześledzimy godzina po godzinie wydarzenia 30 października 2012 roku, zauważymy jak rozwijała się narracja strony rządowej. Po publikacji Gmyza jako pierwsi do boju ruszyli internauci: profesor Paweł Artymowicz, czyli bloger You-know-who, prawdopodobnie zbudzony w środku nocy (mieszka w Kanadzie), o godzinie 08:41 czasu warszawskiego opublikował w portalu Salon24 Igora Janke tekst, w którym stwierdził: „Nie było wybuchu”. Artymowicz, w typowy dla siebie bezrefleksyjny sposób naiwnie wyjawił, że wcześniej wiedział, iż będzie musiał dać odpór informacjom „Rzeczpospolitej”. Jak napisał później na blogu: „wiedziony jakims szostym zmyslem czytalem pare dni temu o materialach wybuchowych... „.

Bloger Rolex, uważany przez niektórych za związanego z przeciwnym obozem politycznym niż Artymowicz,  we wpisie z godziny 13:28 także przekonywał, że nie było wybuchu: „96 pasażerów Tu-154 nie zeszło z tego świata w wyniku wypadku lotniczego, cały świat o tym wie. Jak zeszło nie wiem, ale nie wyniku działania trotylu i nitrogliceryny na pokładzie lecącego samolotu”.

Rankiem pozbawieni przekazów dnia blogerzy strony rządowej zgodnie ruszyli do boju. Próbowali różnych, rozpaczliwych sposobów obrony oficjalnej narracji: używano argumentu o ciężkich walkach w okolicach Smoleńska w II wojnie światowej, których efektem z pewnością byłyby niewybuchy zawierające trotyl i nitroglicerynę akurat w miejscu rozbicia się tupolewa, czy też pomysłu, że przed progiem pasa lotniska Smoleńsk Siewiernyj znajdował się poligon na którym strzelano z ostrej broni (sic!). Tego typu absurdalnych narracji używano do popołudniowej konferencji prasowej Prokuratury Wojskowej. Zanim jednak prokuratorzy zabrali głos, zaczekali na koniec posiedzenia Zespołu Parlamentarnego, na którym zabrał głos Jarosław Kaczyński, mówiąc w kontekście ostatnich informacji: "zamordowanie 96 osób, w tym prezydenta RP, innych wybitnych przedstawicieli życia publicznego, to niesłychana zbrodnia". Stwierdził także, iż "każdy, kto choćby tylko poprzez matactwo, czy poplecznictwo miał z nią cokolwiek wspólnego musi ponieść tego konsekwencje".

Wydaje się, iż prowadzący grę ocenili, że można już zamknąć pułapkę, ponieważ padły wystarczająco mocne słowa. Jest przy tym bardzo mało prawdopodobne, że prokuratorzy wojskowi zostali zaskoczeni przez bieg wydarzeń i dlatego przez całe przedpołudnie przygotowywali swoje stanowisko, organizując konferencję prasową już zamknięciu obrad Zespołu Parlamentarnego. Wiedzieli przecież wcześniej, że będą musieli odnieść się do informacji Gmyza, i że jedynym wyjściem jest tak dwuznaczne zaprzeczenie, aby z jednej strony uwierzyła im opinia publiczna, a z drugiej- aby nie palić za sobą mostów, używając określeń, których nie będzie można odwołać w przyszłości. Tak też zrobiono.  Prokurator Szeląg, nie uważając za stosowne rozwinąć tematu dokładności badań metodą IMS, stwierdził że z powodu nadmiernej czułości urządzeń na wraku nie znaleziono śladów materiałów wybuchowych, ale wyznaczono próbki do dalszych badań. Prokuratura bezwzględnie wykorzystała fakt, że nie jest gotowa opinia biegłych z badań, w związku z czym nie ma formalnej podstawy do 100-procentowego stwierdzenia śladów TNT i nitrogliceryny (gdyż, jak pamiętamy, zastosowane detektory mają dokładność „tylko” 98 procent). Szybko i bez wysłuchiwania zbędnych, trudnych pytań zakończono konferencję, z której przekaz poszedł do wszystkich mainstramowych mediów. Te zaś, upraszczając, szybko napisały że „prokuratura zdementowała informacje „Rzeczpospolitej””.

Według nieoficjalnych informacji już post factum do redakcji „Rzeczpospolitej” dzwoniono „z samej góry” aby zrobić coś z publikacją Gmyza. Jej pracownikom miano zabronić zabierania głosu w tej sprawie. Naczelny gazety, Tomasz Wróblewski  jest bezpośrednio odpowiedzialny za zamieszczenie w mediach rodzaju dementi do tekstu Gmyza, w którym w najważniejszym miejscu stwierdzono: „pomyliliśmy się”. Redakcja odcięła się zatem jednoznacznie od swojego dziennikarza, co samo z siebie jest postępowaniem nagannym, tym bardziej, że Wróblewski wcześniej znał treść artykułu, od którego się później odciął. Po rozmowie z Cezarym Gmyzem wyrażenie o pomyłce znikło z opublikowanego materiału, ale wcześniej zostało z lubością rozpropagowane przez mainstreamowe media i pozostało w świadomości społecznej, wyrządzając „Rzeczpospolitej” straty wizerunkowe które będzie bardzo trudno odrobić. Cezary Gmyz znalazł się w pułapce, ponieważ- aby skutecznie obalić dementi prokuratury, musiałby ujawnić swoje źródła informacji, łamiąc zasady etyki zawodowej.  Brak reakcji oznacza zaś utratę wiarygodności. Dziennikarz wydał jedynie oświadczenie, w którym podtrzymał swoje tezy i jednoznacznie dał do zrozumienia, że będzie chronił swoich informatorów.
Od tego momentu nie ujawnił dodatkowych szczegółowych informacji, mogących potwierdzić i uszczegółowić jego tekst. Osobiście uważam, że jeszcze to zrobi, w tym także odniesie się do zastosowanej przez prokuraturę metody IMS, która, wbrew słowom prokuratora Szeląga, daje prawie pewne wyniki badania, a co prokurator skrzętnie pominął w swoim medialnym występie.

Serwilizm Wróblewskiego na nic mu się nie zdał: dzień po publikacji Gmyza media doniosły, że  oddał się do dyspozycji rady nadzorczej wydawnictwa Presspublica, przekazując obowiązki redaktora naczelnego Andrzejowi Taladze, który, jeśli wierzyć Twitterowi, stał za oświadczeniem o pomyłce gazety. Przy okazji, próbując skompromitować Kaczyńskiego i Gmyza, najwyraźniej zrobiono personalny porządek w „Rzeczpospolitej”.

Słowa Jarosława Kaczyńskiego natychmiast podchwyciły media, rozpętując kolejną kampanię o „fałszywej masce prezesa”. Premier Donald Tusk miał okazję znów zagrzmieć i poskarżyć się, z jakim to nienawistnikiem musi mieszkać w jednym kraju. Mogłoby się wydawać, że zwycięstwo strony rządowej jest pełne.

KONTRATAK

Uwadze animatorów gry uszło najwidoczniej to, co w wypowiedziach dla mediów ujawnił Antoni Macierewicz, a mianowicie, że tekst Cezarego Gmyza nie jest jedynym źródłem wiedzy o materiałach wybuchowych w samolocie, jakim dysponuje Zespół. Prawdopodobnie potraktowano to jako bluff, co miało się prawie natychmiast zemścić.

Dzień po publikacji Cezarego Gmyza odbyła się bowiem konferencja prasowa, na której kuzyn poległej w Katastrofie Smoleńskiej śp. Ewy Bąkowskiej, Stanisław Zagrodzki, i sam Macierewicz, zaprezentowali wyniki wstępnych, przeprowadzonych w USA badań fragmentu pasa bezpieczeństwa, który Zagrodzki otrzymał wraz z innymi rzeczami kuzynki w Moskwie, a które nie wzbudziły żadnego zainteresowania polskiej prokuratury. Oddano je zatem do analizy za oceanem. Wynik był jednoznaczny: fragment pasa zawierał pozostałości TNT (trójnitrotoluenu)- tego samego materiału wybuchowego, o którym pisał w swoim niesłusznym artykule Gmyz. O ile trwają jeszcze ekspertyzy innych fragmentów, można z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością przyjąć, że jednak TNT znajdował się na pokładzie tupolewa. Jest to prawdziwy przełom w sprawie Smoleńska.

CO DALEJ?

Wcześniej czy później, Zespół Parlamentarny stanąłby przed koniecznością poinformowania opinii publicznej o znalezieniu trotylu na częściach samolotu. Fakt, że stało się to w miejscu i czasie, którego ani sam Zespół, ani dysponent próbek- Stanisław Zagrodzki- nie wybrali, lecz musieli dynamicznie zareagować na zmieniającą się sytuację, nie wydaje się mieć rozstrzygającego znaczenia dla zmian w sondażach które czekają nas w najbliższym czasie. Zatem należy ze spokojem odnosić się do najbliższych zmian poparcia dla partii- pamiętajmy, że nawet jeśli Jarosław Kaczyński nie zabrałby głosu 30 października, mainstramowe media przy okazji prezentacji wyników badań np. przez Antoniego Macierewicza w innym terminie i tak zrobiłyby z PiS „czarnego luda”, nie odnosząc się do meritum, ale podkreślając tradycyjną nienawiść w oczach ministra.

Należy spodziewać się spadku notowań PiS- także dlatego, że partia władzy w swojej propagandzie już dawno zrównała prawdę o Smoleńsku z „wojną z Rosją”. Jest zatem oczywiste, że niezależnie od sposobu zakomunikowania społeczeństwu o obecności TNT w samolocie, jego część nie przyjęłaby tego do wiadomości wyłącznie ze strachu przed implikacjami tego faktu. Jedyne co można w tej sytuacji robić, to cierpliwie powtarzać, że niezależnie od tego kto w Rosji i w Polsce stoi za zamachem na polską delegację- w grę nie wchodzi próba wciągnięcia naszych sojuszników z NATO w awanturę i konflikt zbrojny, ale długotrwałe, acz konsekwentne działania na drodze prawnej, których celem będzie znalezienie sprawców zbrodni smoleńskiej i postawienie ich przed sądem. Należy także wystrzegać się narracji w które zrównano by zwykłych Rosjan z organizatorami zamachu. Tego typu uogólnienia służą bowiem jedynie ośrodkom propagandy- tak w Polsce, jak i Rosji.

 

 

Brak głosów

Komentarze

Ciekawostką w całej sprawie jest fakt nagłego odwołania przez red. Gmyza konferencji prasowej jaka miała się odbyć dzisiaj o 16.

Vote up!
0
Vote down!
0
#302996

Niestety, nic mi o tej konferencji nie wiadomo. Co ciekawe, sam redaktor Gmyz o innej konferencji, którą miał sam organizować wczoraj wieczorem - dowiedział się post factum...

Dziwne rzeczy z tymi konferencjami. Tak jakby ktoś cały czas ciężko pracował nad pozbawieniem go wiarygodności.

Vote up!
0
Vote down!
0

Marek Dąbrowski

#302997

Pamiętając fakt gdy służby wykończyły psychicznie Wojciecha Sumlińskiego, doprowadzając nieomal do jego śmierci samobójczej. Mam nadzieję, że pan Gnyz jest znacznie odporniejszy psychicznie. A z tymi konferencjami to rzeczywiście ciekawa sprawa. Trzeba się uważnie przyglądać rozwojowi wypadków. Jedno jest pewne: wkrótce nastąpi podmiana na szczycie władzy i widać, że służby robią wszystko aby jakiś "swój" zajął miejsce Tuska. Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#303013

Swietny opis manipulacji.
Rozdzieliłabym intncje Artymowicza i Rolexa: piewrszy dizała na zlecenie, drugi moz ebrnić swojej książki, ale zawsze stanie w końcu po stronie prawdy
Pozdrawiam serdecznie

Vote up!
0
Vote down!
0
#303140

Niestety nie ufam ludziom którzy swoją książkę stawiają przed faktami. Przy okazji mam ten komfort, że Pan Rolex nie jest MOIM synem marnotrawnym ;-)

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Marek Dąbrowski

#303191

Rząd Donalda Tuska może tylko tyle zrobić, ile mu na to naród polski pozwoli. Zatem, jeśli robi to co robi, to tylko dlatego, że naród mu na to pozwala.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

kassandra

#303012

Martwię się o p. Gmyza...
Mam pewne przypuszczenia, co do źródła tych informacji, ale publicznie tego nie napiszę...
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Marie

#303022

Seryjny "samobójca" nie uderza na oślep. No ale może Pan Bóg da że go wreszcie złapiemy i ...osądzimy.

Vote up!
0
Vote down!
0
#303035

dla p. redaktora Cezarego Gmyza za ODWAGĘ, której tak man teraz potrzeba. Niestety wojna polsko-polska trwa. Trzeba się opowiedzieć po stronie WYJAŚNIENIA PRAWDY. Jakkolwiek straszna by była.

Vote up!
0
Vote down!
0
#303031

Bardzo ciekawa jest ta chronologia wydarzeń 30 października i bardzo dobrze, że Pan ją przedstawił bo zawiera kilka ważnych elementów, np. że Seremet lata do Tuska po instrukcje. O tym się przypuszczało, teraz już się wie.

A'propos przypomnianej reakcji prokuratury na plamę wycieku pod tupolewem i jej tłumaczenie, że to woda pochodząca z mycia samolotu czyli - pozbawianie wiarygodności p.Macierewicza i ZP,  przypomnę reakcję bodajże tuby Parulskiego odnośnie zgłoszenia prokuraturze "znikniętych" sms-ów z telefonów kilku osób przebywających na Siewiernym zaraz po tzw. katastrofie, m.in. z telefonu Jacka Sasina - otóż rzecznik prokuratury powiedział wtedy coś takiego (cyt.z pamięci) - prokuratura nie zajmuje się tym co działo się - uwaga !!! - PO katastrofie. Czyli wg prokuratury - to, co PO traci automatycznie wszelki związek z wydarzeniami na Siewiernym i nie będzie przedmiotem uwagi prokuratury.

To był bardzo wyraźny sygnał prokuratury, że nie ma zamiaru prowadzenia normalnego śledztwa.

Potem powróciły do Polski przedmioty należące do Ofiar - ich prokuratura nie raczyła oddać do badania, natomiast robiła wszystko by zostały jak najprędzej zutylizowane. Czyli znów postępowanie w myśl  prokuratura nie ma zamiaru prowadzenia normalnego śledztwa. Jej późniejsze oświadczenie, że oddała do badania kilka przedmiotów jest śmiesznie śmieszne bo zbadane powinny być wszystkie.

Takich "epizodów" w wykonaniu prokuratur było wiele ale celowo przypomniałam te z samego początku tzw.śledztwa bo  jeśli już wtedy na dużej części opinii publicznej nie zrobiły wrażenia, nie zapaliły czerwonej lampki, to nie zapalą już nigdy. Nawet teraz po intrydze z "Rzepą".

Apeluję do Niepoprawnych i ich Czytelników by rozprzestrzeniali artykuł p.Marka Dąbrowskiego. Jest zbyt ważny by został przeoczony !

Pozdrawiam.

contessa

_______________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". Lech Kaczyński

_______________

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten aldd meg a Magyart

"Urodziłem się w Polsce" - Złe Psy : http://www.youtube.com

Vote up!
0
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#303149

Wydaje się pewne, że po rozmowie z Wróblewskim Seremet kontaktował się z Tuskiem i przekazał mu, co wiedzą w "Rzepie". Trudno przypuszczać, aby to Seremet sam wymyślił całą kombinację. Do tego byli potrzebni podlegli Tuskowi profesjonaliści.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Marek Dąbrowski

#303192