Wchodzimy w czas amoku

Obrazek użytkownika Jacek Mruk
Kraj
]]>https://www.magnapolonia.org/wchodzimy-w-czas-amoku/]]> Okres amoku, w jaki za sprawą partii politycznych głównego nurtu popada spora część społeczeństwa, właśnie się w naszym nieszczęśliwym kraju rozpoczął w związku z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Ten cały Parlament jest takim demokratycznym kwiatkiem do kooptacyjnego kożucha – bo w Unii Europejskiej, która stręczy oduraczonym i bez tego europejskim narodom demokrację – demokracja jest dozowana nader oszczędnie. Ponieważ jednak cynicy, nawet jeśli nie wierzą we własną propagandę, to jednak taką wiarę udają, to właśnie dlatego w Unii Europejskiej mamy Parlament. Nawiasem mówiąc, przykładem osoby, która absolutnie nie wierząc we własną propagandę, robiła wszystko, by stworzyć wrażenie, że nie tyolko w nia wierzy, ale się nią przejmuje, była rosyjska imperatorowa Katarzyna II. Z pochodzenia Niemka ze Szczecina, w którym jej ojciec był dowódcą jakiegoś zakazanego pułku, została sprowadzona do Petersburga w charakterze narzeczonej cesarzewicza Piotra III, wariata w sensie medycznym, którego znosiła gwoli objęcia rosyjskiego tronu – oczywiscie do czasu. Mimo, że jako „wolterianka” w żadnego Boga nie wierzyła, to natychmiast przeszła na prawosławie, ostentacyjnie wypełniając wszystkie przepisy swojej nowej religii, dzięki czemu prawosławne duchowieństwo stało się jej najwierniejszą agenturą. Potem kazała swego męża-półgłówka zamordować i odtąd już dla zdrowia i rozrywki korzystała z kochanków, rozmaitego zresztą sortu, co dało pruskiemu królowi Fryderykowi II okazję do sarkastycznej uwagi. Kiedy Katarzyna zapragnęła rozciągnąć swoją władzę również na Zatokę Złotego Rogu, by w ten sposób kontrolować Bosfor, powiedział podobno, że „już jej rogi huzarskie nie wystarczają”. Czy nasi Umiłowani Przywódcy wierzą we własną propagandę? Mam nadzieję, że nie, że aż tacy głupi nie są, chociaż energicznie zachecają do takiej wiary innych. Na przykład były minister obrony, spuszczony przez Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego z wodą w ramach „głębokiej rekonstrukcji rządu”, apelował do mojej uczciwości, w imię której powinienem uwierzyć, że interes Prawa i Sprawiedliwości jest identyczny z interesem Polski. Mam nadzieję, że Antoni Macierewicz – bo o nim mowa – sam w takie brednie nie wierzy, ale rozumiem, że zachęcanie do takiej wiary innych jest całkiem racjonalne, jako rodzaj moralnego szantażu. Wracając do Parlamentu Europejskiego, to Polsce przydzielono tam około 50 mandatów, które są niezwykle lukratywnymi synekurami. Wbrew bowiem swojej nazwie, Parlament Europejski nie jest parlamentem w tradycyjnym sensie tego słowa, bo tylko przyklepuje decyzje Rady Unii Europejskiej, która jest głównym ośrodkiem władzy ustawodawczej UE oraz dyrektywy Komisji Europejskiej, która jest organem władzy wykonawczej UE. Nie muszę dodawać, że ani jeden, ani drugi organ posiadający rzeczywistą władzę nie pochodzi z powszechnego głosowania, tylko rekrytowany jest metodą kooptacji. Parlament Europejski zaś, ma legitymację demokratyczną, ale nie ma żadnej realnej władzy – uważam, że właśnie dlatego. Jeszcze tego brakowało, żeby IV Rzeszą rządziła ulica, albo jacyś prowincjusze, z dajmy na to, Psiej Wólki. Toteż parlamentarzyści europejscy mają prawo do wygłaszania dwuminutowych gniewnych przemówień. Mogą gromko zawołać: „Precz!” i „Niech żyje! – a w środku wyjaśnić własnymi słowami, o co chodzi. Oprócz tego mogą uchwalać rezolucje, na przykład przeciwko trzęsieniom ziemi lub lodowcom, z czego podobnież chętnie korzystają. Najzabawniejsze zaś jest to, że parlamentarzyści europejscy mogą się łączyć w grupki („najpierw jest tak: tworzą się grupki, tutaj Tuwimy, tam Kadłubki, tu nacje te, tu te”) nie według przynależnosci państwowej, a więc nie według „nacji”, tylko według pogladów. Nie byłoby to może dziwne, gdyby nie okoliczność, że większość członków Parlamentu Europejskiego żadnych poglądów nie ma – bo gdyby było inaczej, to nigdy by się tam nie dostali. Owszem, są nieliczne wyjątki, ale one tylko potwierdzają regułę, że w demokracji politycznej poglądy raczej przeszkadzają. Zresztą, do tego, żeby mieć poglądy, potrzeba pewnego poziomu umysłowego, a z tym nie jest u naszych Umiłowanych Przywódców najlepiej. Jeśli nawet są inteligentni, a nie tylko sprytni, to starannie to ukrywają, zgodnie z dyrektywą rosyjskiego imperatora Piotra Wielkiego, który zalecał, by podwładny w obliczu przełożonego przybierał wygląd „lichy i durnowaty”, żeby swoją inteligencją przełożonego nie „peszył”. Za te wszystkie – co tu ukrywać – upokorzenia i gimnastyki – parlamentarzyści europejscy są hojnie wynagradzani. Z tego powodu partie establishmentu, czyli – jak się teraz mówi – „systemowe”, co to rozparły się w centrum politycznej sceny – traktują PE jako rodzaj politycznej emerytury – o czym świadczą listy wysuniętych przez nie kandydatów. Na tych listach są tzw. „byli ludzie”, którzy albo już się opatrzyli opinii publicznej, albo udowodnili swoją nieprzydatność do niczego innego, albo wreszcie – którzy pragną schronić się za murami immunitetu poselskiego przed kryminałem. Inaczej jest w przypadku ugrupowań, które na tę scenę próbuj się wedrzeć. Dla nich jest to ważny test popularności i dlatego starają się wysuwać na pierwsze miejsca list wyborczych najlepszych ludzi, jakich mają. Z tego powodu wydaje mi się, że właśnie oni zasługują na poparcie, a nie ci, którzy za wielkie pieniądze puszczaliby w europejskie fotele swoje „złote myśli”. Tedy wchodzimy w etap amoku, czego ilustacją były przedwyborcze konwencje partyjne. Zacznę od partii rządzącej, której lider, Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński podał ton, do którego trzeba się dostroić, nawijając o Unii Europejskiej i w ogóle – Europie. Dał mianowicie wyraz swojej miłości, a nawet zapamiętałości do „Europy” wmawiając swoim wyznawcom, że „przynależność do Unii Europejskiej jest wymogiem polskiego patriotyzmu”. Znaczy – kto ma wątpliwości, ten jest ruskim agentem – bo kto jest agentem niemieckim, ten żadnych watpliwości co do przynależności Polski do Unii Europejskiej mieć nie może, to chyba jasne? Oczywiście pan prezes Kaczyński, który jest wirtuozem intrygi, co prawda z reguły potykającym się na końcu o własne nogi, niemniej jednak – opatrzył tę zasadę całym szeregiem uwarunkowań, że w Unii wszyscy muszą być „wolni”, „równi” i tak dalej. Niestety z traktatów, które tworzą Unię Europejską wynika coś całkiem innego. Po pierwsze, traktat z Maastricht, który wszedł w życie w 1993 roku, a więc na 10 lat przed referendum akcesyjnym w Polsce, zmienił formułę integracji europejskiej z konfederacji, to jest – związku państw, czyli sławnej „Europy Ojczyzn” – na federację, czyli państwo związkowe, w którym „ojczyzny” są już tylko częściami składowymi Eurokołchozu. Zatem głosując w referendum akcesyjnym w roku 2003 za Anschlussem, prezes Kaczyński doskonale wiedział, do czego Polskę wciąga i nawet – jako wirtuoz intrygi – chyba nawet przewidywał, czym to się musi skończyć. Podobnie musiał też wiedzieć, że traktat lizboński, który – zresztą do spółki z obozem zdrady i zaprzaństwa – w roku 2008 Polsce stręczył – amputuje naszemu krajowi ogromny kawał suwerennosci, a może nawet całą suwerenność, a to m.in. z uwagi na ustanowioną tam tzw. „zasadę lojalnej współpracy” Stanowi ona, że państwa czonkowskie muszą powstrzymać się przed każdym działaniem, które „mogłoby zaszkodzić urzeczywistnieniu celów Unii Europejskiej”. Przed każdym działaniem, które władze UE – a więc np. Komisja Europejska – uzna za sprzeczne z celami UE. Kiedy zatem Komisja Europejska zaczeła Polskę przywracac do pionu zaprojektowanego w Berlinie, prezes Kaczyński zaczął przebąkiwać, że traktat lizboński „zagraża niepodleglości” Polski. Ale to przecież on wisiał na telefonie, doradzając swemu mniej rozgarniętemu bratu, który w Brukseli, do spółki z „Pulardą”, czyli panią minister spraw zagranicznych Anna Fotygą ten trakta „negpcjował”, co ma tam nawijać swoim partnerom. W rezultacie pani Anna przyjechała do Polski z radosna wieścią, że wszystkie nasze interesy zostały zabezpieczone, bo ktoś na korytarzu, między toaletą a schodami, takich gwarancji naszemu nieszczęśliwemu krajowi udzielił. W tej sytuacji pan prezydent Lech Kaczyński już z całkowitym spokojem mógł ten „zagrażający niepodległości Polski” – jak się potem okazało – traktat ratyfikować. Domyślam się jednak, że na użytek konwencji, której celem jest wprowadzenie nie tyle może działaczy – bo ci mają własne rachuby i widoki – ale wyznawców PiS, a prezesa Kaczyńsakiego w szczegłlnosci – w stan amoku, o tamtych sprawach nie można wspominać, podobnie, jak nie można wspominać o zagrożeniu Polski żydowską okupacją w następstwie zadośćuczynienia „roszczeniom” odnoszącym się do tzw. „własności bezdziedzicznej”. Z kolei konwencja wyborcza Koalicji Europejskiej pod batutą pana Grzegorza Schetyny, przechwalała się, że to ta koalicja, skupiająca również weteranów „nierozerwalnego sojuszu ze Związkiem Radzieckim”, zapewni Polsce w Europie „godne miejsce”. Obiecał to osobiście poseł Andrzej Grzyb, więc właściwie mamy to jak w banku. Toteż w tej sytuacji pragnienie by do konstytucji wpisać nierozerwalną przynależność Polski do UE, jest hasłem Polskiego Stronnictwa Ludowego pod przewodnictem pana Kosiniaka-Kamysza. Ten przypadek powinni dokładnie przebadać weterynarze, bo można nabrać podejrzeń, że łajdactwo może być dziedziczne. Generalnie konwencja Koalicji Europejskiej koncentrowała się jednak na konkurencyjnym Prawie i Sprawiedliwości, podkreslając, że „PiS” jest „silny w gębie, zwarty przy żłobie i gotowy do ucieczki”. Widać wyraźnie, że Koalicja Europejska może się spierać z PiS-em już tylko o różnicę łajdactwa i że w tym sporze raczej przegrywa, bo lider tej formacji, pan Grzegorz Schetyna, wcale nie musi przybierać wyglądu „lichego i durnowatego”, tylko zachowywać się normalnie. Na konwencji „Wiosny”, którą podejrzewam, że jest kolejnym wynalazkiem starych kiejkutów po „Ruchu Palikota” i „Nowoczesnej”, kokietował swoich zwolenników pan Robert Biedroń, ostentacyjny sodomita. Pan Biedroń przypominał rozwrzeszczanego lokaja, który zrobił wrażenie na bohatersko zmagającej się z upływem czasu pani Barbarze Labudzie, co to w swoim czasie związała się z sektą „Antrovis”, podobno w nadziei, że dzięki niej przeteleportuje się na Wenus i tam dopiero będzie dokazywać z kosmitami. Myślę, że w bliskości pana Biedronia też może doznać rozmaitych dreszczyków, bez konieczności kłopotliwej teleportacji. Tyle przeżyć, tyle wrażeń – a przecież to dopiero początek amoku. Stanisław Michalkiewicz
Twoja ocena: Brak Średnia: 2.1 (4 głosy)

Komentarze

Pisałem to dzisiaj  już, ale napiszę jeszcze raz. Nie będę głosował na PiS-owską antychrześcijańską partie. Co Prawa Boga nie szanuje i pozwala na zabijanie dzieci nienarodzonych, nie chcąc uchwalić ustawy antyaborcyjnej. Bo dla mnie Bóg Jezus Chrystus jest najważniejszy i Jego Prawa, które do nas ludzi kieruje.

I mam grzeszyć przeciw Bogu, bo tak chce PiS, bo słupki poparcia ważniejsze niż ochrona życia nienarodzonych.

Mogą się zemnie śmiać i mówić ze sfiksowałem, jak to próbuje zrobić ten burak koszerny z dyni.

Ale przyjdzie czas dla każdego i stanie przed Panem i jak pisze Św Biblia, będzie płacz i zgrzytanie zębami, ale będzie już za późno.

Pozdrawiam Cię serdecznie.

Vote up!
5
Vote down!
-1

Jestem jakim jestem

-------------------------

"Polska zawsze z Bogiem, nigdy przeciw Bogu".
-------------------------

Jestem przeciw ustawie JUST 447

#1587887

Rozliczenie będzie szybciej niż wielu się spodziewa

Chociaż płaszcze judasza dla wygody przyodziewa

Smutne, bo Bóg kocha wszystkich ludzi jednakowo

Jednak Sprawiedliwość znaczy więcej niż puste słowo

My z Bogiem i Modlitwą możemy być Polakami

A zaczadzeni zbudzą się na dnie piekła splątani

Pozdrawiam Serdecznie

Szczęść Boże

Vote up!
4
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#1588029

Trzeba znać i cenić autora by się do tego przymusić.

Dla mnie najważniejsze w tym było to...

(...)Przykładem osoby, która absolutnie nie wierząc we własną propagandę, robiła wszystko, by stworzyć wrażenie, że nie tylko w nia wierzy, ale się nią przejmuje, była rosyjska imperatorowa Katarzyna II. Z pochodzenia Niemka ze Szczecina, w którym jej ojciec był dowódcą jakiegoś zakazanego pułku, została sprowadzona do Petersburga w charakterze narzeczonej cesarzewicza Piotra III, wariata w sensie medycznym, którego znosiła gwoli objęcia rosyjskiego tronu – oczywiscie do czasu.(...)

Na przykład były minister obrony, spuszczony przez Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego z wodą w ramach „głębokiej rekonstrukcji rządu”, apelował do mojej uczciwości, w imię której powinienem uwierzyć, że interes Prawa i Sprawiedliwości jest identyczny z interesem Polski.

Mam nadzieję, że Antoni Macierewicz – bo o nim mowa – sam w takie brednie nie wierzy, ale rozumiem, że zachęcanie do takiej wiary innych jest całkiem racjonalne, jako rodzaj moralnego szantażu.

Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński podał ton, do którego trzeba się dostroić, nawijając o Unii Europejskiej i w ogóle – Europie. Dał mianowicie wyraz swojej miłości, a nawet zapamiętałości do „Europy” wmawiając swoim wyznawcom, że „przynależność do Unii Europejskiej jest wymogiem polskiego patriotyzmu”. Znaczy – kto ma wątpliwości, ten jest ruskim agentem – bo kto jest agentem niemieckim, ten żadnych watpliwości co do przynależności Polski do Unii Europejskiej mieć nie może, to chyba jasne? (...)

Kiedy zatem Komisja Europejska zaczeła Polskę przywracac do pionu zaprojektowanego w Berlinie, prezes Kaczyński zaczął przebąkiwać, że traktat lizboński „zagraża niepodleglości” Polski. Ale to przecież on wisiał na telefonie, doradzając swemu mniej rozgarniętemu bratu, który w Brukseli, do spółki z „Pulardą”, czyli panią minister spraw zagranicznych Anna Fotygą ten traktat „negocjował”, co ma tam nawijać swoim partnerom. W rezultacie pani Anna przyjechała do Polski z radosna wieścią, że wszystkie nasze interesy zostały zabezpieczone, bo ktoś na korytarzu, między toaletą a schodami, takich gwarancji naszemu nieszczęśliwemu krajowi udzielił. W tej sytuacji pan prezydent Lech Kaczyński już z całkowitym spokojem mógł ten „zagrażający niepodległości Polski” – jak się potem okazało – traktat ratyfikować.

Vote up!
4
Vote down!
-4

Verita

#1587891

Kaczyński był zmuszony do negocjacji traktatu przystąpienia do Unii. Polacy w Referendum, w roku 2003, zadecydowali, że chcą aby Polska była członkiem Unii. Jeśli spojrzy Pani na mapę, aby ocenić jak wyglądało głosowanie, to natychmiast Pani zauważy, że była to bezwzględna i przytłaczająca większość głosów województw zachodnich, Ślaska i Pomorza (ziemie odzyskane, wolne miasto Gdańsk, "Korytarz"). Większość wielkich miasta była za przyłączeniem do EU, a położone na wschodzie województwo lubelskie okazało się najbardziej patriotyczne i Unii nieprzychylne. Antoni Macierewicz na forum Radia Maryja ostrzegał i tłumaczył Polakom aby na Unię nie głosować. Cóż, najwyraźniej nikt go nie słuchał, a dzisiaj wiele osób publikuje kłamstwa na temat tych wydarzeń.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Referendum_w_Polsce_w_2003_roku

Vote up!
5
Vote down!
-4

AgnieszkaS

#1587909

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Verita nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

Czy zrozumiał ,że podpisuje ograniczenie suwerenności Polski?

Czy wyjaśnił to Polakom  przed przystąpieniem do referendum?

 Czy wybitny AM wyjaśnił w RM dlaczego nie wchodzić do Unii ?

Do dziś Polacy nie wiedzą co to jest Unia...bo idą głosować  na  UE....więc argumenty co najmniej śmieszne.

https://www.youtube.com/watch?v=fP42RMoaPac&feature=youtu.be

 

 

Vote up!
3
Vote down!
-4

Verita

#1587919

Żadne tłumaczenie tu nic nie zmieni

Gdy się pozbywa Polaków korzeni

Pozdrawiam

Szczęść Boże

Vote up!
3
Vote down!
-1

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#1588032

Czy wybitny AM wyjaśnił w RM dlaczego nie wchodzić do Unii ?

----------------------------------------------

Antoni Macierewicz był zapraszany przez Radio Maryja i tam wyjaśniał słuchaczom, dlaczego wstąpienie do Unii Europejskiej to nie najlepszy pomysł i konsekwencją tego posunięcia jest właśnie utrata suwerenności. Nie tylko on z resztą występował z takimi apelami. Był tam również pewien komentator, z pochodzenia Niemiec ale ożeniony z Polką, nazwiska nie pamiętam, który również ostrzegał i tłumaczył. Ale polski naród był pogrążony w zachodniej euforii i nic to nie pomogło.

Najłatwiej jest rzucać oskarżeniami w Kaczyńskiego i PiS, bo to nie wymaga żadnych przemyśleń i idealnie wpasowuje się w anty-PiS demagogię. Poza tym, ludzie nierozgarnięci natychmiast biorą tego rodzaju pomówienia za prawdę. Tymczasem tak wyglądała historia przyłączenia Polski do EU:

1). 22 grudnia 1990 – rozpoczęły się oficjalnych rokowań z EU, po których podpisano umowę 16 grudnia, 1991 roku, ustanawiającą stowarzyszenie pomiędzy EU i Polską. Tak się złożyło, że dzień rozpoczęcia rozmów, czyli 22 grudnia 1990, był również pierwszym dniem rządów prezydenta Lecha Wałęsy. Podpisanie umowy nastąpiło w okresie czasu, kiedy premier Tadeusz Mazowiecki już się podał do dymisji, a następny premier, Krzysztof Bielecki, jeszcze nie objął rządów. 

2).  1 marca 1992 roku - Polska podpisuje z EU cześć handlową umowy o integracji. Jak podaje Wikipedia, "Układ europejski z Polską zaczął obowiązywać 1 lutego 1994 roku, trzy miesiące po wejściu w życie Traktatu o Unii Europejskiej." W momencie podpisania umowy handlowej w Polsce premierem był  Jan Olszewski, a prezydentem oczywiście Wałęsa.

3). 8 kwietnia 1994  - Polska złożyła  w Atenach oficjalny wniosek o członkostwo w Unii Europejskiej, który Podczas szczytu Rady Europejskiej w Essen od 9-10 grudnia 1994 został przyjęty. W Polsce nadal prezydentem jest Lech Wałęsa, a premierem Waldemar Pawlak.

4).3 października 1996 roku - na mocą uchwały Rady Ministrów z 26 stycznia 1991 roku rozpoczął działalność Urząd Komitetu Integracji Europejskiej. Funkcję premiera sprawuje wtedy Włodzimierz Cimosiewicz, a  funkcje prezydenta Aleksander Kwaśniewski.

5). Styczeń 1997 roku - przyjęta została  Narodową Strategię Integracji (NSI) z EU, przegłosowana przez Sejm w maju 1997 roku. Odbyło się to za kadencji Kwaśniewskiego i Cimosiewicza.

6).7-8 czerwca 2003 - odbyło się referendum, w czasie którego Polacy odpowiedzieli na następujące pytanie:

„Czy wyraża Pan/Pani zgodę na przystąpienie Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej?”

Prezydentem był wtedy w Polsce Aleksander Kwaśniewski, a premierem Leszek Miller.

itd.

Czy tylko Kaczyński jest winny? A może winnych jest wielu. Nikt nie ma wątpliwości, że EU, a w szczególności Niemcy, zrobiły na podporządkowaniu Polski wielkie interesy.

 

Vote up!
5
Vote down!
-4

AgnieszkaS

#1588055

... to dalsze ogłupianie już i tak ciemnego narodu...który do dziś nie wie w co dał się wplątać.

NP mają nadal w tym swój udział popierając PiS.... Pytanie tylko czy należą do ogłupionych ...czy do ogłupiających?

Vote up!
5
Vote down!
-5

Verita

#1588060

Te wszystkie punkty...wyglądają mądrze...ale

... to dalsze ogłupianie już i tak ciemnego narodu(…)Pytanie tylko czy należą do ogłupionych ...czy do  ogłupiających?"

___________________________

Pani Verito,

Suche fakty nigdy jeszcze nikogo nie ogłupiły, tylko ich fałszywe interpretacje.

Ja czytając Pani komentarze odnoszę wrażenie, że ich autorka należy do grupy ogłupionych i ogłupiających jednocześnie. A więc incydent czyjejś  przynależność do grupy A nie wyklucza przynależności do grupy B. Być może nawet przynależność do grupy B jest naturalną konsekwencją przynależności do grupy A.

 

Vote up!
4
Vote down!
-3

AgnieszkaS

#1588064

Tchórze zawsze się czegoś boją

Bo przed bramą piekła stoją

Te tłumaczenie nie zmieni

Stanu, pędzenia do ciemni

Pozdrawiam

Szczęść Boże

 

Vote up!
3
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#1588030

Unia to samo dobro! Konwencje znaczy imprezy za nasze pieniądze w Poznaniu:

Schetyna i Kaczyński mówią jednym głosem: Unia Europejska to dobrobyt /.../

Żaden z polityków nie odniósł się do kryzysu tożsamościowego a co za tym idzie: także politycznego, z jakim zmaga się Unia Europejska. Obydwaj liderzy konkurencyjnych ugrupowań pozostają zgodni w jednym: Unia Europejska to źródło wszelkiego dobra.  

http://www.pch24.pl/schetyna-i-kaczynski-mowia-jednym-glosem--unia-europejska-to-dobrobyt-,67851,i.html#ixzz5mVUzIxBf

Vote up!
3
Vote down!
-1

CISZA

#1588043

POPIS to zmowa antyNarodowa

Zmierzająca do odcięcia korzeni

Każda z nich to jest  partia fasadowa

Bo są koryta jak wody spragnieni

Pozdrawiam

Szczęść Boże

Vote up!
1
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#1588136

Ja również serdecznie pozdrawiam!

Vote up!
3
Vote down!
-2

AgnieszkaS

#1588056