Ks. Adam Skwarczyński: Poczwórna wizja Tomasza z 23 grudnia 2018 r. – Różaniec to ostatnia deska ratunku

Obrazek użytkownika Jacek Mruk
Idee
]]>https://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/2019/01/11/ks-adam-skwarczy...]]> Ks. Adam Skwarczyński: Poczwórna wizja Tomasza z 23 grudnia 2018 r. – Różaniec to ostatnia deska ratunku Opublikowano 11 stycznia 2019 by wobroniewiary Ks. Adam Skwarczyński: Nie należę do „zwalczających Sobór”! Wspomnę jednak, że te posunięcia zaowocowały (sterowaną przez masonerię) protestantyzacją Kościoła, trwającą aż do dzisiaj. Jej rozmiary i zasięg trudno by było ocenić. Między innymi nasze świątynie opustoszały: wyrzucono na śmietnik figury i obrazy świętych, a nawet relikwie, obecne wtedy w każdym ołtarzu. Upodobniły się one do „kirchy” protestanckiej ze stołem i mównicą pośrodku, a kapłani wyrugowali Pana Jezusa (dobrze, jeśli tylko na pobocze!), a sami zasiedli za stołem, zasłaniając Jego tron eucharystyczny. Wkrótce potem dziesiątkami tysięcy opuścili Kościół, a ci co zostali… no cóż, sąd nad nimi nie do nas należy. Wystarczy wspomnieć, że co czwarty z nich we Francji przyznaje się dziś do tego, że nie wierzy w obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie, chociaż staje przy Jego ołtarzu. Zresztą tych „stających” jest tak mało, że kościoły są sprzedawane albo zarosły trawą. Coraz liczniejsi (np. w Niemczech, w Argentynie) nie mają problemu z udzielaniem Komunii Świętej ludziom niegodnym, zresztą liczni wśród nich sami stają się niegodnymi przez swój styl życia! I tak ze wspaniałego okrętu Kościół stał się zniszczoną łódką, nie dającą już ani schronienia, ani ratunku ginącym w odmętach grzechu! Gdzie jest jej kapitan, gdzie sternik, gdzie żagle tej łódki, która stała się igraszką fal? Gdzie są ludzie, zdolni nieść ratunek ginącym wśród rozpaczliwych błagań? Ponieważ ich nie ma, albo są zbyt nieliczni, zbliża się moment, w którym Głowa Kościoła sama obejmie dowództwo nad tą biedną łódką: przyjdzie „w wielkiej chwale, z mocą i majestatem, ze swoimi aniołami”, i wystąpi w roli sędziego wszystkich „żywych i umarłych”. Pierwszych powita jako swoich – tych żyjących w łasce uświęcającej, zaś „umarłym” da jeszcze ostatnią szansę ratunku przez uświadomienie im konieczności nawrócenia. Nie pozwoli, by czarny ocean grzechu pochłonął wszystkich na zawsze. To jedyne w historii pokolenie otrzyma wyjątkową łaskę, chociaż najmniej ze wszystkich na nią sobie zasłużyło: przejdzie przez pośmiertny sąd szczegółowy, jednak bez śmierci! Różaniec jako „ostatnia deska ratunku” występuje także w wizji z 19.08.2018. (…) Niech mężczyźni, różańcowi „rycerze i wojownicy” Maryi, czerpią z tych wizji umocnienie! POCZWÓRNA WIZJA TOMASZA 23 GRUDNIA 2018 komentuje na prośbę Tomasza ks. Adam Skwarczyński W dniu dzisiejszym zobaczyłem cztery odrębne obrazy. Były mi one pokazane jeden po drugim. 1. Zobaczyłem ziemię, było to z bardzo wysoka, ponieważ widziałem jej okrąg. Po lewej stronie zobaczyłem Matkę Bożą Fatimską. Była w koronie, z różańcem w ręku, z Jej oczu płynęły łzy. Popatrzyłem przed siebie i zobaczyłem, że nad okręgiem ziemi zachodzi słońce, było czerwono‑poma­rańczowe. Wydawało by się, że jest to jakiś zachód słońca, bo nadciągała jakaś ciemność, jednak ciemność ta nadchodziła od strony słońca. Odebrałem to tak: gdy zajdzie to słońce, które jeszcze świeci, nadejdzie jakaś ciemność. To nie był widok ziemskiego zjawiska, bo zmrok zawsze pojawia się po przeciwnej stronie zachodu słońca. Ta ciemność była bardzo zła, jej mrok miał jakby okryć całą ziemię. Gdy tylko zakończyło się to widzenie, zaraz pojawiło się następne. Komentarz. 101 lat temu Maryja stała na tle słońca, w nie obleczona i nim zarządzająca w ramach „cudu”. Teraz stoi zlekceważona, na uboczu, i płacze nad losem ziemi. Słońce dogasa i ma być wkrótce pochłonięte przez mrok jako mieszaninę ciemności piekielnych i ziemskich – przez grzech. Zbliża się więc potop ciemności, mający z dnia na dzień pochłaniać ziemię, stającą się polem decydującej bitwy między Michałem i jego aniołami oraz Smokiem. Będzie ona trwała aż do „trzech dni ciemności”, gdy nad oczyszczoną ziemią wzejdzie słońce i zacznie się Nowy Świat Bożego Królestwa. Jednak Niewiasta z Apokalipsy, trzymając się na uboczu, daje nam do zrozumienia, że nie będzie w tej bitwie brać udziału jako nasza Orędowniczka, gdyż jako „porwana na pustynię” będzie musiała pozostawić nas naszemu losowi na czas wylania się na ziemię Bożej sprawiedliwości. Święty Jan pisze, że „stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, ażeby skoro porodzi, pożreć Jej Dziecię”. Czy wobec tego data wizji (23 grudnia, przed samą uroczystością Bożego Narodzenia) nie jest tu znamienna i nie nawiązuje do Apokalipsy…? 2. Zawisłem w powietrzu. Scena mi pokazana była nadzwyczaj wyraźna, nigdy wcześniej nie widziałem tylu szczegółów. Był to wielki ocean o wodzie tak czarnej, jakiej nie ma na ziemi. Nad tym oceanem kłębiły się ogromne czarno‑granatowe chmury – przelewały się i kłębiły w sposób nienaturalny, bardzo szybko i groźnie. Woda szalała, a wielkie fale unosiły się i opadały. Panowała straszliwa ciemność. Gdyby nie jakieś światło, które oświetlało mi tę scenę, zapewne prawie niczego bym nie widział. Był to niezwykły sztorm budzący wielki lęk. Na środku tego oceanu dostrzegłem ludzi którzy tonęli. Była ich ogromna liczba, widziałem ich ręce wystające znad wody, było ich całe morze. Po chwili spostrzegłem, że pośrodku tego strasznego sztormu jest jakaś łódź. Gdy zostałem przysunięty, zobaczyłem coś jakby okręt, łódź… Dano mi odczuć, że kiedyś był to piękny okręt płynący do jakiegoś portu, a teraz stał się zniszczoną, obdartą, miotaną falami łodzią, która jednak unosiła się na wodzie i była jedynym źródłem nadziei dla tych tonących. Zobaczyłem też, że choć jest teraz tylko małą łódką do jakiegoś celu, miała kiedyś maszty, na których były piękne białe żagle, w które dął wiatr niosąc ją, gdy była jeszcze pięknym wielkim okrętem. Teraz jednak z wielu masztów został tylko jeden połamany maszt, na dodatek bez żagla, przez co łódka ta była zdana na igraszkę fal. Zobaczyłem wtedy, że ci wszyscy ludzie tak naprawdę chcieli dostać się do tej łodzi, mimo iż była tak zniszczona i nie przypominała okrętu. Ci, którym udało się choć złapać za jej burtę, zaraz zaczynali wzywać Boga, prosząc o ratunek. Wielu jednak odpadało i znikało w odmętach. Ci, którzy jednak dostali się do łodzi, wołali błagalnie Boga o pomoc jeszcze mocniej. Wielu chciało uchwycić się tego masztu, żeby wstać choć na chwilę – myśleli, że Bóg usłyszy lepiej ich wołanie widząc, jak trzymają za ten maszt. Jeden z ludzi wołał tak rozpaczliwie, z taką wiarą wyciągając jedną dłoń, że nagle na tym czarnym niebie pojawiło się światło. Odebrałem to tak, że to światło pojawiło się, gdyż taka była wola Boga. On to światło wysłał ze swojej woli, a nie od tych wołań. Nagle światło rozpędziło chmury i zobaczyłem blask ogromny i wielką chwałę. To nie było tylko światło, to był blask chwały Pana Jezusa. Widok Pana Jezusa zaskoczył mnie strasznie, bo wyglądał jak na Wielkanoc, miał też w ręku proporczyk, na którym dominował kolor czerwony. Blask był tak wielki, że rozświetlił ogromną część tej strasznej kipieli. Komentarz. Pamiętamy słynną wizję świętego Jana Bosko, zmarłego w 1888 roku. Ujrzał on Kościół w postaci majestatycznego okrętu, dowodzonego przez dwóch papieży, przy czym drugi z nich zastąpił pierwszego, zabitego przez masonerię, wściekle atakującą okręt ze wszystkich stron. Straszliwa bitwa kończy się przywiązaniem okrętu do dwóch kolumn, na których widnieje Najświętszy Sakrament oraz figura Maryi, jak też zatopieniem statków i łodzi masońskich, zwalczających się wtedy nawzajem. Zdawało się, że wtedy, w tej bitwie, zwycięski Kościół jest blisko dwóch kolumn, gdyż zakony cieszyły się wielką obfitością powołań, pobożność eucharystyczna kwitła, seminaria duchowne były przepełnione, a kult Maryi osiągnął swój szczyt: za życia ks. Bosko – w 1854 roku – został ogłoszony dogmat o Jej Niepokalanym Poczęciu. Jednak Pani Fatimska wiedziała co nadchodzi, skoro przez siostrę Łucję tak mocno naciskała na papieża, by ogłosił światu treść „III tajemnicy fatimskiej” do roku 1960. Miało to być naglące ostrzeżenie, jednak Jan XXIII nie posłuchał Jej, gdyż miał własne plany: chciał zwołać sobór „ekumeniczny”, sadzając w ławach obok siebie katolików, prawosławnych i protestantów na równych prawach. Zemściło się to okrutnie na Kościele: prawosławni i protestanci wystąpili w roli „obserwatorów” (nie chcieli pozwolić katolikom dyktować sobie czegokolwiek i ustąpić nam choćby na milimetr), jednak pozwolono im przemawiać na równi z ojcami Soboru i wpływać na jego decyzje i dokumenty! Nie należę do „zwalczających Sobór”! Wspomnę jednak, że te posunięcia zaowocowały (sterowaną przez masonerię) protestantyzacją Kościoła, trwającą aż do dzisiaj. Jej rozmiary i zasięg trudno by było ocenić. Między innymi nasze świątynie opustoszały: wyrzucono na śmietnik figury i obrazy świętych, a nawet relikwie, obecne wtedy w każdym ołtarzu. Upodobniły się one do „kirchy” protestanckiej ze stołem i mównicą pośrodku, a kapłani wyrugowali Pana Jezusa (dobrze, jeśli tylko na pobocze!), a sami zasiedli za stołem, zasłaniając Jego tron eucharystyczny. Wkrótce potem dziesiątkami tysięcy opuścili Kościół, a ci co zostali… no cóż, sąd nad nimi nie do nas należy. Wystarczy wspomnieć, że co czwarty z nich we Francji przyznaje się dziś do tego, że nie wierzy w obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie, chociaż staje przy Jego ołtarzu. Zresztą tych „stających” jest tak mało, że kościoły są sprzedawane albo zarosły trawą. Coraz liczniejsi (np. w Niemczech, w Argentynie) nie mają problemu z udzielaniem Komunii Świętej ludziom niegodnym, zresztą liczni wśród nich sami stają się niegodnymi przez swój styl życia! I tak ze wspaniałego okrętu Kościół stał się zniszczoną łódką, nie dającą już ani schronienia, ani ratunku ginącym w odmętach grzechu! Gdzie jest jej kapitan, gdzie sternik, gdzie żagle tej łódki, która stała się igraszką fal? Gdzie są ludzie, zdolni nieść ratunek ginącym wśród rozpaczliwych błagań? Ponieważ ich nie ma, albo są zbyt nieliczni, zbliża się moment, w którym Głowa Kościoła sama obejmie dowództwo nad tą biedną łódką: przyjdzie „w wielkiej chwale, z mocą i majestatem, ze swoimi aniołami”, i wystąpi w roli sędziego wszystkich „żywych i umarłych”. Pierwszych powita jako swoich – tych żyjących w łasce uświęcającej, zaś „umarłym” da jeszcze ostatnią szansę ratunku przez uświadomienie im konieczności nawrócenia. Nie pozwoli, by czarny ocean grzechu pochłonął wszystkich na zawsze. To jedyne w historii pokolenie otrzyma wyjątkową łaskę, chociaż najmniej ze wszystkich na nią sobie zasłużyło: przejdzie przez pośmiertny sąd szczegółowy, jednak bez śmierci! A ponieważ na końcu świata wszyscy zmarli będą już osądzeni „na prawicę” lub „na lewicę” Jezusa, małej garstce żyjących będzie już potrzebny tylko sąd osobisty, szczegółowy, w chwili zabrania ich z ziemi. Dlatego też sąd, przygotowany dla naszego pokolenia, będzie już ostateczny (!), a mając charakter poprawczy, stanie się tą łaską wyjątkową. Wydawałoby się, że nikt nie powinien nią pogardzić, a jednak nie! Miliony ludzi wybiorą wtedy, w pełni świadomie i dobrowolnie, piekło. W czasie „trzech dni ciemności” demony zbiorą z ziemi swoje straszliwe żniwo. 3. Gdy zakończył się tamten obraz, zaczął się następny. Stałem przed jakimś placem lub dziedzińcem, który był wielki, po prawej stronie była jakby bazylika lub potężna katedra. Wszystko to jednak było o zmroku – była to ta sama ciemność, która nadciągnęła w widzeniu pierwszym. Z boku stali niby dobrzy, odebrałem ich jako kapłanów, ale nie wiem do końca, bo byli poza moim polem widzenia. Z lewej zobaczyłem niezwykłą rzecz: jacyś ludzie pchali coś w kierunku tej katedry czy bazyliki. Kiedy podepchnęli to bliżej, spostrzegłem że jest to tron, wielki kamienny tron. Ci co go pchali, składali się z istot dwóch typów: jedni to byli ludzie, ale drudzy nie byli ludźmi, lecz wyraźnie pomagali pchać ten tron ludziom. Kiedy ten tron był już na wysokości moich oczu, zapytałem ich: co to za tron? Odpowiedzieli, że to tron dla Pana Boga, dla Pana Jezusa. Wtedy usłyszałem: „Spójrz!” i zobaczyłem, że ten tron jest kamienny. Wyglądał raczej jak jakiś tron azteckich bogów zła, miał wyryte na samym szczycie oparcia „oko Horusa”. Ci co go pchali bardzo się namęczyli, chcąc go dopchać tak blisko tej katedry. Zdziwiło mnie, że niektórzy z nich są jakby pokraczni, jacyś diaboliczni, i śmieją się dziwnie szyderczo. Pomyślałem: kto może tak się zachowywać, przygotowując tron dla Boga? I usłyszałem głos: „Spójrz na znaki!”. Zrozumiałem, że to wcale nie jest tron dla Boga, tylko dla kogoś innego, ale nie wiem dla kogo. Poprosiłem o pomoc tych „dobrych”, ale oni nic nie odpowiedzieli, machnęli jakby rękami i zaczęli iść w kierunku tej katedry. Wtedy zacząłem krzyczeć: czy nie widzicie, że to nie jest tron dla Boga?! Czy nie widzicie?! Pomóżcie mi, gdzie idziecie?! Oni jednak nie odpowiadali. Wtedy usłyszałem głos z Nieba, odpowiedział on zamiast tych niby-kapłanów: „To nie jest tron dla Boga. Ten nie będzie z kamienia. Będzie potężny i świetlisty, będzie on chwałą!”. Gdy to usłyszałem, zrozumiałem że to jakiś podstęp. Wtedy też zobaczyłem że ci, którzy podepchnęli ten kamienny tron, zaczęli uciekać. Krzyczałem, że tron jest podstępem, że tak blisko został dopchany, żeby mi pomogli! Nikt jednak mnie nie słuchał. Komentarz. My, Polacy, możemy kojarzyć sobie tę wizję z „Narodową Intronizacją”, która do dzisiaj budzi u wielu i pytania, i kontrowersje. 12 września 2018 roku Tomasz usłyszał od samego Pana Jezusa komentarz do niej, którego fragmenty tu przytoczę. «Jakiż to król, w którego królestwie nikt nie przestrzega jego prawa ani nie słucha słowa? Daliście Mi berło jako symbol władzy, ale nie daliście Mi zapanować w waszych sercach. Na Moją głowę założyliście ozdobną koronę, lecz czym jest korona na głowie króla w królestwie, k którego nie ma? […] Wprowadźcie Moje prawo do waszych rodzin i do waszego państwa, a Ja was uchronię przed tym co nadchodzi». A tron kamienny…? Na pewno w sercu człowieka na takim Bóg nie zasiądzie! Wprost przeciwnie, można go potraktować jako symbol buntu przeciwko Bogu, Jego władzy i miłości, a więc jako obiekt godny unicestwienia. Prorok Ezechiel (36,26) pisze w imieniu Boga, wzywającego Żydów do nawrócenia: „Zabiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała”. Także dzisiaj takie nawrócenie jest warunkiem królowania Boga i w sercach, i w świecie. Wizja Tomasza dotyczy dzisiejszego świata, który sterowany jest przez masonerię (wyraźnym jej symbolem okultystycznym jest „oko Horusa” na oparciu tronu, przygotowanego dla jej Antychrysta). Możliwe, że w tle widnieje olbrzymia Bazylika Hagia Sofia (Świętej Mądrości Bożej), będąca swego rodzaju wizytówką Konstantynopola, dawnej stolicy wschodniego chrześcijaństwa, a dzisiejszego Stambułu. Pod drzwi tego już tylko muzeum, przez wieki rozbrzmiewającego głosem modlitw, demony z wyraźną kpiną i zadowoleniem pomagają pchać tron przedstawicielom tych narodów (z Polską włącznie), które podpisały tzw. „Konwencję Stambulską”. Jest ona kpiną i ze Stwórcy, i z Jego stworzeń, które już nie potrafią uszanować nikogo ani niczego, z własną naturą włącznie. Na przykład zgodnie z artykułem 12 ust. 1 „strony podejmą działania niezbędne do promowania zmian wzorców społecznych i kulturowych, dotyczących zachowania kobiet i mężczyzn, w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”. Konwencja ta to jakby dekalog genderystów, w oparciu o który zaleca się sygnatariuszom rozmontowywanie tego, co przez wieki było dobre, mądre, naturalne i święte. Bazują na nim np. dewianci, wchodzący coraz natarczywiej do polskich szkół i podpierający się nim w razie odmowy ich wpuszczenia. Opierać się na nim mogą wszyscy, którzy chcą rozprawić się z Kościołem i z głoszonymi przezeń zasadami moralności. Także aborcjoniści wraz z ogromnym przemysłem, czerpiącym zyski z ich krwawego procederu – wszak wg statystyk (nikt nie liczy skutków używania pigułek wczesnoporonnych!) rocznie świat morduje 42 miliony nienarodzonych dzieci, dwoje na sekundę! Jaki może być powód nagłej ucieczki ludzi, a nawet demonów? Znany włoski egzorcysta, ks. Giuseppe Tomaselli, opublikował swój dialog z Melidem, „oficerem” duchów nieczystości, p.t. „Twarzą w twarz z demonem”. Melid stwierdza, że wprawdzie do grzechów nieczystych sprzecznych z naturą szatani kuszą ludzi z zadowoleniem, gdy jednak już do takiego grzechu dochodzi, uciekają w popłochu! Nawet one, nawykłe do piekielnego smrodu, nie mogą znieść ohydnego fetoru grzechu sodomitów… Czy ten fetor, już teraz zwielokrotniony, nie rozszedł się po Stambule? Demony wykonały tam swoje zadanie, ale nie są w stanie czekać na „wybuch swojej bomby”! 4. Czwarta wizja dotyczyła tego co było później: zobaczyłem Pana Jezusa w Jego blasku. Było to jakieś zwycięstwo, coś bardzo dobrego, niestety reszta została zasłonięta. Dostałem wskazówkę, że gdy przyjdzie czas, Bóg odsłoni mi to co przed chwilą widziałem i będę mógł to przekazać. W chwilę później Matka Boża przemówiła słowami: „Pomóżcie Mi ratować Moje kochane ziemskie dzieci!”. To skierowała jako szczególne przesłanie do mężczyzn. Odebrałem, że mężczyźni muszą koniecznie jak najszybciej zacząć być Jej armią, której bronią ma być Różaniec święty. Stać się jakby Jej rycerzami, wojownikami… Nie umiem tego lepiej wyrazić. Komentarz. „Zwycięstwo Jezusa przychodzącego w blasku” czy nie staje się zrozumiałe w świetle otrzymanego przez Tomasza (7 grudnia 2018) „Olśnienia”? Oto jego fragmenty: «„Teraz przyjdzie czas, w którym wszystko zostanie zmienione, a ziemia będzie przywrócona do takiego stanu jak kiedyś. Chciałbym, żeby jak najwięcej ludzi poznało taką ziemię. […] Przygotowałem dla tych, którzy wybiorą życie ze Mną, tak niezwykłe rzeczy, że ten stary świat wyda się im ohydny, brzydki, że zapragną o nim zapomnieć, nie będą chcieli nawet go wspominać. Mów o tym wszystkim”. […] Nowy świat będzie przeczysty, przepiękny, pełen jakiegoś blasku, radości i wielu rzeczy, których teraz mi nie pokaże. I tak mam o tym mówić». Co do Różańca – najpierw powyżej, w wizji pierwszej, zauważmy obecność Pani Fatimskiej z różańcem w ręku, płaczącej nad światem. Ponadto przypomnijmy sobie pouczenie w tej kwestii, otrzymane przez Tomasza: «Nie wiem czemu, ale wyraźnie mam podany Różaniec. Nie znam się na tym, ale Różańcem trzeba się modlić najwięcej. […] Najlepiej rano jedną tajemnicę za nawrócenie grzeszników (obok codziennej modlitwy), także ofiarować za nich krzyż dnia codziennego. […] Wieczorem obok modlitwy codziennej jedną tajemnicę za dusze czyśćcowe, za nawrócenie grzeszników lub za księży (dusze w Czyśćcu połączą się w modlitwie za nas, a my im pomożemy w cierpieniu). Powinno modlić się dużo mężczyzn (tak mało ich się modli!). I w ogóle niech ludzie nie wstydzą się [modlitwy], bo kiedy przyjdzie godzina Pańska, zamiast strachu będą czuli wielką radość». Różaniec jako „ostatnia deska ratunku” występuje także w wizji z 19.08.2018, oto jej fragment: «Zobaczyłem potężnego anioła, stojącego na krawędzi Nieba i ziemi […] Na plecach jego peleryny naniesiony był obraz, który nazywał się „Sprawiedliwość”. […] W prawym ręku anioł trzymał włócznię, na jej końcu był proporczyk z napisem „Kara”. Nagle włócznia zaczęła opadać, ale nie dotknęła ziemi (chyba jej ostrze wskazywało Skandynawię). Zawołałem: „Panie, czy można to zatrzymać?!” […] Wtedy nad ziemią pokazała się Matka Boża ubrana w niebieski płaszcz. W prawym ręku trzymała różaniec, a lewą pokazywała na Swoje Serce, to Serce poprzebijane było jakby ostrzami. Zapytałem, co mam z tym widzeniem zrobić? „Przekaż je, twój czas nadchodzi”». Niech mężczyźni, różańcowi „rycerze i wojownicy” Maryi, czerpią z tych wizji umocnienie!
5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)