"Pilecki" mógłby być lepszy (RECENZJA)

Obrazek użytkownika Dominik Cwikła
Kultura
plakat filmu "Pilecki"

Pod względem technicznym film po prostu jest słaby. Przede wszystkim fatalnie zmontowany dźwięk psuje odbiór całości. Poza odtwórcą roli głównego bohatera, aktorstwo jest raczej słabe. Dzieło ratują jednak dobre kadry oraz zaskakująca (sic!) treść. Oglądając “Pileckiego” można poznać kilka dobrych myśli słynnego teologa Kościoła, a ponadto zobaczyć coś, czego brakuje w dzisiejszej Polsce – przykładu codziennego patriotyzmu.

Film w reżyserii Mirosława Krzyszkowskiego to fabularyzowany dokument. Część dzieła jest rekonstrukcją scen z życia rotmistrza, w którego rolę wcielił się Marcin Kwaśny. Wiele jest także wspomnień syna rotmistrza, pana Andrzeja, oraz Adama Cyry, historyka. Totalnym niewypałem, który w moich oczach rzutuje najbardziej na wykonanie całości, jest to, co podczas filmu słyszymy.

Dźwięk sprawia ból                            

I to dosłownie. Najwyraźniej podczas montażu ktoś przesadził i muzykę w tle (która jest całkiem dobra, jeśli chodzi o budowanie odpowiedniego nastroju) oraz odgłosy otoczenia, np. śpiew ptaków, podkręcił za bardzo. Momentami dźwięki te uniemożliwiały zrozumienie, co mówią bohaterowie.

To jednak jeszcze nic – pierwszy raz zdarzyło się, bym podczas filmu w kinie odczuł ból. Poważnie. Wysokie tony dźwiękowe, m.in. klawisze czy wspomniane odgłosy ptaków były tak głośne, że miałem ochotę zatkać sobie uszy.

Gdyby dźwięk z takim efektem wydobywał się podczas sceny przesłuchania, można byłoby doszukiwać się zamiaru twórców. Niestety, drażniące tony pojawiały się, gdy pokazywano przedwojenną sielankę państwa Pileckich. Moim zdaniem spartaczona robota.

Dobry obraz

Rodzinna miejscowość rotmistrza została przedstawiona tak, jak zamierzał zapewne reżyser, czyli cudownie. Był to „mały raj” Pileckich. Piękna okolica, spokojny żywot, szacunek sąsiadów, kochająca żona i posłuszne dzieci. Czego chcieć więcej?

Wyruszenie na wojnę oraz działania partyzanckie ukazują oddział rotmistrza jako grupę zaprawionych w boju żołnierzy, którzy znają swoją wartość i godność, zaś walka nie jest im straszna. Scena z Powstania Warszawskiego pozbawia natomiast człowieka wszelkich wątpliwości, czy Powstańcy byli bohaterami, czy nie.

Uwięzienie w niemieckim obozie Auschwitz-Birkenau jest pokazane w iście teatralnym stylu – genialna gra świateł oraz bardzo dobra charakteryzacja pomogły przedstawić bardzo realistycznie przerażenie i beznadzieję więźniów miejsca zagłady. Tutaj szczególne brawa należą się Marcinowi Kwaśnemu, odtwórcy roli Witolda Pileckiego. Jeśli chodzi o okazywanie emocji w sztuce, jestem bardzo wymagający wobec aktorów. Pan Kwaśny przekonał mnie, że rotmistrz faktycznie był śmiertelnie przerażony.

W ogóle ilość symboli w filmie mnie poruszyła. Odpowiednie ustawienie obrazu w kadrze, wspomniane światła czy inne szczegóły – jest to kawał świetnej roboty.

Lecz aktorstwo słabe

Niestety, poza Marcinem Kwaśnym, reszta odtwórców wypadła bardzo słabo. Żona rotmistrza, w rolę której wcieliła się Małgorzata Kowalska, została przeze mnie odebrana jako patriotyczna i rodzinna, ale jednak głupiutka i pusta kobieta. Chyba nie o to twórcom filmu chodziło.

Role dzieci Witolda były w ogóle nieprzekonujące: czy to jako jeszcze malutkie dzieciaczki, czy już jako nastoletni uczniowie. Oprawcy z UB również mnie nie przekonali. Ten, który bił rotmistrza, szczególnie, choć to raczej nie jego wina, a dwóch kwestii, które musiał powtarzać: „Dogadamy się” oraz „spójrz mi w oczy”. Jednorazowo mogłoby wypaść świetnie. Powtarzanie jednak odebrało tym scenom realizm.

Za to role niemieckich oprawców w niemieckim obozie Auschwitz wypadły bardzo dobrze. Szczególnie ten stereotypowy, niemiecki krzyk przy wypowiadaniu prawie każdego słowa. W połączeniu z mrocznym oświetleniem, które tworzyło cień zakrywający twarz, wychodził efekt prawdziwie upiornego miejsca śmierci i terroru.

Kapitalna treść

Gdy przebrnie się przez kwestie techniczne, dociera się do tego, co w filmie najlepsze: treść. Po pierwsze, jest to całkiem pozytywnie i w stylu „godnym do naśladowania” przedstawiona historia jednego z najodważniejszych ludzi II wojny światowej.

Druga sprawa to możliwość dowiedzenia się wielu ciekawych rzeczy, do których dotychczas nie dotarłem. W życiu nie wpadłbym na to, że rotmistrz Witold Pilecki był zafascynowany Tomaszem Kempisem. Gdyby nie film, pewnie bym się tego nigdy nie dowiedział. Poza tym było też kilka innych rzeczy, których się dowiedziałem a których wymieniać tutaj nie ma sensu.

Bohater filmu, który przecież żył naprawdę, pokazuje nam, jak w czasach pokoju można działać dla społeczeństwa i ojczyzny. W dobie zatracenia autorytetów – czy to przez władzę, która zawodzi czy też przez tzw. niepokornych polityków, którzy w pewnym momencie sprzedają się – jest to niezwykle potrzebny kierunkowskaz dla młodych ludzi.

Co mnie bardzo poruszyło, widz ma okazję spotkać się z myślą wspomnianego teologa, którego przesłanie jest mocne, niepopularne, ale motywujące, jeśli ktoś zechce je przyjąć: „Marnością jest pragnąć długiego życia, a nie dbać o życie dobre”. Nieznana szeroko myśl może, dzięki temu filmowi oraz rosnącej popularności tematyki patriotycznej, dotrzeć do wielu odbiorców.

Warto obejrzeć

Polecam ten film z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest świetna treść. Mimo tragicznego montażu dźwiękowego oraz wyraźnie dostrzeganej niskobudżetowości, to, co można z filmu wychwycić, pozostanie i ubogaci widza.

Drugą rzeczą jest danie kolejnego impulsu dla władz czy polityków, że chcemy, by państwo na takie produkcje finanse znajdowało. Skoro za milion złotych tworzy się minutową propagandówkę o Unii Europejskiej, to dlaczego nie można znaleźć pieniędzy na coś, co przedstawia prawdziwą wartość?

Film wchodzi do kin 25 września. Może pod względem kinematograficznym nie jest to arcydzieło, ale to, co z filmu widz wyniesie, warte jest poświęcenia półtorej godziny. Pozostanie w nas bowiem na zawsze.

Recenzja ukazała się na Kontrrewolucja.net

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (11 głosów)

Komentarze

teraz wiem, że warto ten film zobaczyć.

Vote up!
4
Vote down!
0

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1492283

co przedstawia prawdziwą wartość? To proste, nie ma woli politycznej ani artystycznej, by promować patriotyczne postawy polskich bohaterów narodowych! Coraz bardziej, jak śpiewa L. Makowiecki, roztapiamy się w tyglu Europy i nikt nie chce już słuchać o ranach i bliznach! Ba, brak polskiej polityki historycznej też dzielnie wpisuje się w odpowiedź na zadane przez p. Ćwikłę pytanie. Za recenzję filmu " Pilecki " serdecznie dziękuję, mam zamiar zorganizować zbiorowe wyjście młodzieży na jego projekcję, a zwykle lubię ja i mój podmiot kształcenia wiedzieć, na co idziemy.

Vote up!
3
Vote down!
0

mika54

#1492304

"Dlaczego nie można znaleźć pieniędzy na coś, co przedstawia prawdziwą wartość?"

Podczas konferencji reżyser bodajże mówił, że pewna pani poseł (nie powiedział nazwiska) nie chciała dać pieniędzy (jak każda osoba pełniąca funkcje publiczne, dostała prośbe o - dosłownie - 100zł), bo "są niewiarygodni". Ale ta sama osoba dorzuciła się do propagandowego spotu za milion złotych o "cudowności Unii Europejskiej", który był potężnym kiczem tak swoją drogą.

Za recenzję proszę bardzo

Vote up!
6
Vote down!
0

Dominik Cwikła

fb.com/dominik.cwikla

twitter.com/Dominik_Cwikla

#1492306

Ja nie mam "ć" w nazwisku ;)

Vote up!
4
Vote down!
0

Dominik Cwikła

fb.com/dominik.cwikla

twitter.com/Dominik_Cwikla

#1492307

Zanim dotrze tu do nas to minie pewnie wiele lat, czy moze ktos ma jakis link by sciagnac ten flim ( na lewo) :-))))))

Dzieki za wspaniala recenzje

Vote up!
2
Vote down!
-2
#1492399