Smoleńsk, 10 miesięcy później

Obrazek użytkownika box2008
Kraj

Pod ostatnią notką zamieszczoną na s24, rozgorzała dość burzliwa dyskusja, w której nie brałem udziału z dwu zasadniczo powodów. Pierwszym, jest zupełnie inny temat poruszony przez komentujących, niż ten w tekście, drugim zaś moje przekonanie, oparte na doświadczeniu z wielu takich rozmów, o niemożności prowadzenia merytorycznej dyskusji na poziomie przepychanki słownej, gdzie jako argumentów używa się wyrwanych z kontekstu faktów, fałszywych informacji bądź opartych na błędnym rozumowaniu wniosków.

Nie zamierzam jednak pozostawić samych sobie ww. komentarzy, z szacunku dla komentujących, jak również z powodu potrzeby skorygowania powtarzanych, przez niektórych, ewidentnie fałszywych i nieaktualnych już informacji oraz błędnych wniosków, które to razem zebrane prowadzą do chaosu uniemożliwiającego mniej dociekliwym czytelnikom dostrzec istotne fakty.

Przed wszystkim, chciał bym nawiązać do notki (http://box2008.salon24.pl/171253,pytania-o-katyn-10-04-2010) z 15.04.2010 r. w której usystematyzowałem, posiadaną wówczas, wiedzę dot. katastrofy, jaka wydarzyła się pod Smoleńskiem pięć dni wcześniej. Od tamtego czasu uzyskaliśmy szereg nowych, istotnych niekiedy, informacji, które poszerzają nam pole widzenia, jednak, trzeba to od razu zaznaczyć, w stopniu uniemożliwiającym udzielenie odpowiedzi na kluczowe dla całej sprawy pytanie: dlaczego samolot Tu 154 M znalazł się w odległości ok. 1,5 km od progu pasa na wysokości kilku metrów nad ziemią i uległ zagładzie.

W tekście nie będę powtarzał informacji znanych wcześniej (patrz notka ww.) chyba że zostały poczynione istotne ustalania, pominę też informacje , moim zdaniem, mało ważne dla odpowiedzi na kluczowe pytanie.

Lotnisko.

Nasza wiedza na temat lotniska Sewiernyj nie poszerzyła się znacznie w ciągu ostatnich 10 miesięcy. Przyczyną jest tu odmowa ze strony Rosyjskiej udzielenia kluczowych informacji dotyczących obowiązujących tam procedur, wyposażenia technicznego i jego stanu na dzień 10.04.2010 r. a nawet rzeczy tak fundamentalnych jak tzw. minima. Jedynie na podstawie relacji prasowych (słynne zdjęcia „systemu” świateł ścieżki podejścia, funkcjonariuszy wkręcających żarówki czy obdrapanego baraczku, „wieży”, kontroli lotów) możemy mówić o ogólnie złym stanie lotniska. Pewnym potwierdzeniem jest tu informacja (uzyskana dzięki odmowie strony Rosyjskiej) dotycząca np. stanu lotniskowych urządzeń rejestrujących (magnetofony, aparaty foto, kamera video) służących dokumentacji pracy lotniska i jego obsługi. Otóż z ww. na dzień 10.04.2010 r. niesprawne były środki zapisu obrazu jak również szwankowały urządzenia zapisu audio, skutkiem czego nie zostały zarejestrowane krytyczne wydarzenia jak i działania obsługi lotniska (!!!). Te zaś, które zostały zarejestrowane, nie są udostępnione stronie Polskiej (pomijam „prywatne” nagrania o jakich informuje p, Miller, bowiem wiarygodność takowych trudna jest do oszacowania a ich wartość dowodowa łatwa do podważenia). W najlepszym, dla Rosjan, przypadku jest to potwierdzenie ogólnego bałaganu i złego stanu technicznego urządzeń lotniska.

Dwie istotne rzeczy udało się jednak ustalić.

Pierwsza, dotyczy wojskowego charakteru lotniska (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80625,8436260,Rosja__Rozporzadzenie_z_2007__Siewiernyj_ma_status.html) na którym od , od 2007 r., mogły bazować również cywilne i doświadczalne statki powietrzne co jednak nie ma żadnego znaczenia dla lotu rządowego Tu 154 M nr 101, który był państwowym statkiem powietrznym (czyli samolotem wojskowym). Druga zaś, procedur (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80625,8436260,Rosja__Rozporzadzenie_z_2007__Siewiernyj_ma_status.html

), w postaci instrukcji FR (z 1999 i 2004 r.) obowiązujących dla lotnisk, jak Sewiernyje, oraz zasad ruchu powietrznego w obszarze FR, które to jednoznacznie wskazują na obowiązki i odpowiedzialności kontrolera lotów, przy podejmowaniu decyzji odnośnie lądowania. Ta kwestia jest kluczowa dla zrozumienia i oceny zdarzeń, jakie miały miejsce podczas naprowadzania Tu 154 nr 101. Z ww. wynika bowiem jednoznacznie obowiązek (!) zamknięcia lotniska (przez kontrolera) w przypadku warunków atmosferycznych uniemożliwiających lądowanie, bądź zagrażających jego bezpieczeństwu. Jak również wymóg, wobec kapitana statku powietrznego, wykonywania poleceń (!) jakie otrzymywał z ziemi.

Pogoda.

Meldunek ze stacji meteo z godziny 10.00 mówił o widzialności (pozioma) 800 m i 80 m (pionowa).

I znów, niestety, napotykamy na problemy z ustaleniem stanu faktycznego. Zawarte w raporcie MAK jedyne oficjalne na ten temat informacje, dot. np. sposobu ustalania widzialności, nie zostały potwierdzone żadną dokumentacją w postaci procedury oraz analizy stanu jej przeprowadzania, wszystkie podane informacje mamy przyjąć na wiarę, co w świetle podejrzeń o fałszowanie zapisów dziennika obserwacji z punktu meto lotniska (wyrwana strona – o czym doniosła prsa) jak również braku zapisów rozmów kierownika lotów z meteo (brak zapisu na ścieżce nr 7 z dnia 10.04.2010 r. patrz s. 82 raportu MAK) pozbawia nas wiarygodnych informacji.

Z zeznań kontrolerów (potwierdzonych w raporcie MAK na s. 55) wiemy zaś o podawaniu, i to dwukrotnie, nieprawdziwych danych załodze Tu 154 M celem, jak to ujął kontroler, „zniechęcenia ich” do lądowania. Inni świadkowie (załoga polskiego Jaka, mieszkańcy Smoleńska) potwierdzają mgłę i niski pułap chmur, jednak nie daje nam to podstawy do precyzyjnego określenia warunków widoczności.

Maszyna.

W kwestii stanu technicznego maszyny, na chwilę katastrofy, dowiedzieliśmy się, przez ostatnie 10 miesięcy, najmniej. Próżno szukać by wykazu przeprowadzonych, będących w trakcie czy planowanych ekspertyz technicznych systemów pokładowych i wyposażenia samolotu. Badanie miejsca katastrofy i samego wraku zakończyło się już w dwa tygodnie po zdarzeniu (!), zaś z informacji prasowych (http://www.tvp.pl/publicystyka/magazyny-reporterskie/misja-specjalna/wideo/21092010/2632524) wiemy o podejściu Rosjan do materiału dowodowego, jakim są szczątki i teren katastrofy, które trudno zinterpretować inaczej jak brak zainteresowania ustaleniem faktów.

Co istotne, w świetle innych ustaleń, o czym później, brak rzetelnej informacji na temat stanu samolotu nie pozwala na ustalenie przyczyn i przebiegu katastrofy, tym samym pozostawiają je w sferze domysłów. Biorąc pod uwagę czas jaki upłyną od zdarzenia, jest to stan zdecydowanie niezadowalający.

Ludzie.

Na temat załogi polskiego Tu 154, pod dowództwem Śwp. kpt Protasiuka, napisano już chyba wszystko. Nie będę więc powtarzał tu rzeczy oczywistych, chcę tylko zwrócić uwagę na kampanię, jaką od pierwszych chwil po tragedii rozpoczęła strona Rosyjska, celem obarczenia winą nieżyjącą już, więc nie mogącą się bronić, załogę. Najsmutniejsze jest przyłączenie się do tej haniebnej akcji mediów w naszym kraju, jak również uporczywe podtrzymywanie przez nie ewidentnych, wielokroć prostowanych, kłamstw, jak to o braku znajomości (przez pilotów) języka rosyjskiego czy też poddaniu się rzekomym naciskom.

Zupełnie inaczej ma się sprawa obsługi lotniska. Strona Rosyjska niezwykle konsekwentnie utrudnia dostęp do informacji na temat tego kto feralnego dnia znajdował się na wieży lotniska, jak również co działo się pomiędzy poszczególnymi osobami. Brak zapisów, o którym wspominałem wyżej, lub odmowa udostępnienia tych które się zachowały, utrudnia odtworzenie tego co działo się na lotnisku w podczas naprowadzania polskiego Tu 154 M jak też w chwili samej katastrofy. To co udało się ustalić to obecność czwartej osoby (płk Krasnokutski), która wg informacji prasowych wpływała, bezprawnie, na proces naprowadzania samolotu będą w porozumieniu z kimś z zewnątrz (w Moskwie?). Znając przebieg zdarzeń, o czym dalej, trop ten wydaje się niezwykle istotny, dla ustalenia przyczyn i przebiegu katastrofy, jednak o dziwo nie stanowi obiektu szczególnego zainteresowania ani mediów ani czynników oficjalnych.

Przebieg zdarzeń.

Na wstępie należy stwierdzić rzecz następującą, w 10 miesięcy od tragedii jaka wydarzyła się 10.04.2010 r. pod Smoleńskiem, ciągle nie znamy odpowiedzi na pytanie o to, co właściwie wydarzyło się w ostatnich sekundach feralnego lotu. Po mimo czterech postępowań (piszę o głównych), z których jedno, zasadnicze, zakończono już oficjalnym raportem, wciąż nie wiemy jaka była przyczyna i przebieg katastrofy. Dlaczego, sprawny, jak zapewnia nas strona Rosyjska a czemu nie przeczą czynniki oficjalne III RP, samolot z doświadczoną załogą, naprowadzany przez sprawne systemy, na lotnisku Sewiernyj (o czym znów zapewniają nas Rosjanie), obsługiwane przez kompetentnych i dobrze przygotowanych specjalistów z załogi naziemnej w odległości 1,5 m od progu pasa znalazł się na wysokości paru metrów nad ziemią a następnie uległ całkowitej zagładzie?

Z braku opublikowania zapisu parametrów technicznych lotu (zwłaszcza skrzynki ATM) jedyną podstawą, jaką mamy, do analizy, są tu informacje zawarte w udostępnionych nam, przez Rosjan, kopiach nagrań i stenogramach, na ich podstawie sporządzonych, mowa oczywiście o zapisie rozmów członków załogi Tu 154 M nr 101 prowadzonych między sobą jak również z ziemią (obsługa lotniska i załoga Jaka 40). Wszelkie zeznania, dość skąpe, stanowią materiał ważny lecz dodatkowy. Nie muszę chyba przypominać z jakimi problemami wiązało się uzyskanie ww. trzykrotnie przegrywane, zaszumione, z których strona Rosyjska odczytała zaledwie 75% (co wcale nie dziwi biorąc pod uwagę brak zaplecza logistycznego na najwyższym poziomie, dziwi jedynie nie skierowanie skrzynek do polskiej placówki w Krakowie, która w szerokiej opinii jest jedną z najlepiej przygotowanych do takich prac) jak również niemożność podjęcia ostatecznych rozstrzygnięć na podstawie tak spreparowanego materiału.

Zanim przejdziemy do samego lotu, trzeba koniecznie zwrócić uwagę na zdarzenia jakie miały miejsce wcześniej a które odbiły się, lub w sposób zasadniczy mogły zmienić, bezpośredni jego przebieg. Pomijając już sprawę podziału polskiej delegacji na dwie (z 7 i 10.04.) która ewidentnie stała się przedmiotem rozgrywki FR i współpracującego z nią rządu III RP (http://www.youtube.com/watch?v=Dl8m1CxnO40), bez wątpienia, do takich należy kwestia rosyjskiego lidera (nawigatora), który nie znalazł się na pokładzie samolotu, tego feralnego dnia. Po mimo występowania (zgodnie z przepisami procedury rosyjskiej, lądowania na lotnisku wojskowym) o ww. strona rosyjska nie odpowiedziała na prośbę dowództwa 36 SPLT (http://rekontra.salon24.pl/191906,smolensk-informacja-czy-dezinformacja) tym samym na pokładzie zabrakło osoby o znaczeniu kluczowym, która z całą

pewnością zmieniła by bieg wypadków. To samo dotyczy nieaktualnych (sfałszowanych?) kart podejść jakie otrzymała załoga lotu z dnia 10.04.2010 r. (http://wpolityce.pl/view/3898/_Wspolrzedne_lotniska_nie_wskazywaly_srodka_drogi_startowej___Bardzo_ciekawe_ustalenia__Gazety_Polskiej__w_sprawie_Smolenska.html) dane w nich zawarte, dotyczące współrzędnych (czyli położenia) pasa oraz lokalizacji bliższej NDB, okazały się nieprawdziwe. Wątpliwości budzą również lotniska zapasowe, co najmniej w przypadku Witebska (drugim miał być Mińsk) okazało się ono zwykłą fikcją (http://www.fakt.pl/Zapasowe-lotnisko-bylo-zamkniete,artykuly,93183,1.html).

A już za zupełnie skandaliczne należy uznać uniemożliwienie sprawdzenia urzędnikom z Kancelarii Prezydenta, przez Rosjan i polskie MSZ (i to parokrotne!!!), lotniska w Smoleńsku. Oto cytat z Niezależnego Serwisu Informacyjnego:

„Z zebranych jawnych dokumentów dot. przygotowania wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 roku wynika, że trzykrotnie odwoływano wyjazd grupy przygotowawczej do Smoleńska, które miało na celu sprawdzenie, czy lotnisko jest bezpieczne. Ostatecznie grupa do lotniska nie dociera, a MSZ zostaje poinformowane przez ambasadora rosyjskiego Grinina, że nie ma pewności czy lotnisko będzie na czas gotowe. Ale Kancelaria Prezydenta zostaje o tym poinformowana dopiero... 12 kwietnia! Rosyjski MSZ w marcu także poinformowało polskiego ambasadora w Moskwie Jerzego Bahra o fatalnym stanie lotniska smoleńskiego i niemożności przyjmowania samolotów. Powtórzę Kancelaria Prezydenta otrzymuje informację dopiero 12 kwietnia br. (czyli w pierwszy dzień roboczy po katastrofie).”

http://iskry.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=9003&Itemid=116

Przytoczone wyżej fakty nie wyczerpują listy zaniedbań ze strony rządu RP, organizatora lotu, jak również Rosjan. Mają jedynie pokazać skalę ww. jak też ich kluczowe znaczenia dla przebiegu tragedii.

Sam lot, a w zasadzie jego ostatnie, krytyczne, minuty odtworzony na podstawie stenogramów i nagrań udostępnionych przez stronę Rosyjską (przypominam ciągle nie mamy oryginalnych nagrań, czarne skrzynki nadal, po mimo zakończenia przez MAK prac, przetrzymywane się w Moskwie) wyglądał prawdopodobnie tak:

http://www.youtube.com/watch?v=JCTmhMTynMs

W skrócie rzecz ujmując, pilot polskiego Tu 154 M nr 101, szykował się do przeprowadzenia manewru podejścia do lądowania wykonując, zgodnie z obowiązującą procedurą (patrz wyżej), polecenia naprowadzającego go kontrolera. Ten zaś nie dopełnił obowiązku zamknięcia lotniska (jeżeli warunki atmosferyczne uniemożliwiały lądowanie lub stwarzały zagrożenie) na co, być może, wpływ miały osoby znajdujące się po za lotniskiem, jednocześnie zaś, na końcowym, krytycznym, odcinku lotu, czterokrotnie (!!!) udzielił, pilotowi, fałszywej informacji o położeniu samolotu względem progu pasa startowego. Jak pokazano, na wyżej linkowanej prezentacji, przesunięcie to było bardzo prawdopodobną przyczyną, dla której samolot ostatecznie nie trafił na próg pasa, lecz znajdujący się wcześniej lasek. Pytaniem otwartym pozostaje, dlaczego samolot znalazł się na wysokości kolizyjnej, nad ziemią? Analiza nagrań, pierwotna i dokonana przez polskich specjalistów, ujawnia podjęcie, przez załogę, manewru odejścia na drugi krąg, gdy samolot znajduje się na wysokości 80 m (czyli wg raportu meteo widoczności z ziemią). Jednak z niewiadomych przyczyn po ww. (komenda „odchodzimy”) nie dzieje się nic. Warto tu zaznaczyć że komendę taką, wg przepisów rosyjskich powinien był wydać kontroler lotu, czego jednak nie uczynił, do chwili gdy było już za późno na cokolwiek.

Podsumowując, po mimo upływu 10 miesięcy od tragedii, zamknięcia postępowania, które w największym stopniu powinno przyczynić się do wyjaśnienia bezpośrednich przyczyn i przebiegu zdarzenia, nadal nie wiemy, co tak naprawdę zdarzyło się nad Smoleńskiem 10.04.2010 z samolotem Tu 154 nr 101 na wysokości 80-100 m..

Warto zadać więc sobie pytanie, dlaczego.

Dlaczego, ta największa po 1945 r. tragedia narodowa nie może zostać wyświetlona? Dlaczego szef rządu RP zamiast podjąć kroki w celu odzyskania materiału dowodowego, w postaci wraku maszyny i czarnych skrzynek (stanowiących własność państwa polskiego!), który umożliwił by zbadanie sprawy i dojście do prawdy, mówi z trybuny sejmowej o jakiejś grze prowadzonej z Rosją?

Dlaczego nie są wykorzystywane wszelkie możliwe narzędzia, w tym pomoc międzynarodowa, jakie od 20 lat z nakładem wielu środków i trudów podejmowały kolejne rządy, wprowadzając nas do UE i NATO?

Być może pytania te są retoryczne, jednak należy je postawić, nawet samemu przed sobą.

I jeszcze jedna uwaga, między bajki proszę włożyć opowieści o naciskach, pomylonych przyciskach czy innych takich rewelacjach, na które nie ma żadnego, powtórzę, żadnego dowodu.
PS

Notka ma charakter porządkujący, nie ma w niej nic o czym by publicznie, co nie znaczy wystarczająco głośny, już nie pisano i nie mówiono.

Brak głosów

Komentarze

należałoby jeszcze dodać ostatnią rewelację o konieczności przesłuchania załogi JAKa, która lądując ZŁAMAŁA PROCEDURY WOJSKOWE.

Czyli - jedna delegacja, dwa samoloty, jeden (z dziennikarzami na pokładzie) to samolot wojskowy (skoro łamie procedury wojskowe), a drugi (z głową państwa na pokładzie) to samolot cywilny. Ot, logika!

Vote up!
0
Vote down!
0

kasianna

#131622

Przyznam że sporo rzeczy pominąłem, z braku czasu.
Właściwie to można by się pokusić o wyczerpujące opracowanie, coś na kształt raportu, porządkujący wszystkie znane fakty. Tyle, że to praca przerastająca moje możliwości.
Ale, gdyby zebrać kilku blogerów???

Vote up!
0
Vote down!
0
#131685