Nowe zęby przewodniczącego - powieść oparta na faktach (prasowych) - odc. 2

Obrazek użytkownika payssauvage
Kultura

II.

 

- Jeszcze po kropelce, jeszcze po kropelce, póóóki wóóódka jest bu-tel-ce!

 

Śpiew wydobywający się z niemal trzydziestu gardeł był już nieco ochrypły, ale mimo to grzmiał tak donośnie, że wprawiał w drżenie szyby w oknach wystawnej sali jadalnej, mieszczącej się w luksusowej, podwarszawskiej restauracji "Puchacz i kumple". Odbywało się tutaj właśnie wyjazdowe posiedzenie zarządu Płaszczyzny Postępowej.

 

Stoliki, przy których zasiedli działacze Płaszczyzny uginały się pod ciężarem najdroższych i najbardziej wyszukanych potraw, jakie tylko można sobie wyobrazić. Ośmiorniczki w oliwie z czosnkiem, wołowe policzki na ostro, świńskie podogonia w sosie słodko-kwaśnym... Te i inne frykasy (wśród których nie mogło oczywiście zabraknąć słynnego postnego pasztetu wigilijnego) syciły wilczy głód czołowych polityków „opozycji totalnej”.

 

No i do tego wóda! Morze wódy…

 

Nic więc dziwnego, że po około dwóch godzinach takiego „posiedzenia” opozycjoniści totalni mieli nieźle w czubie i wszczęły się chóralne śpiewy.

 

Śpiewali wszyscy. I dostojna, posągowa niemal Adelajda Kichawa-Jabłońska - wicemarszalica Sejmu, i roztrzepana Mańka Kłapacz, pseudonim „Łopata” - była premier z wiecznie przetłuszczonymi włosami, i przypominająca zasuszoną mumię, prawie osiemdziesięcioletnia Gryzelda Halibutowska-Katamaranowska, która pono samego jeszcze znała Stalina (a Chruszczowa to już na pewno).

 

Wokalnie udzielał się Bogumił Borsukowicz - "legendarny opozycjonista” z czasów PRL; głosu nie szczędziła Anita Winogronowicz-Szmelc - prezydent Warszawy, występująca w duecie z byłym ministrem obrony, Tobiaszem Ziemniakiem; coś tam skrzeczał (bo śpiewem w żadnym razie nazwać tego nie było można) nawet malutki, chudziutki i łysy Borysław Kupka - swego czasu minister sprawiedliwości. Kupka zupełnie nie kojarzył się ze sprawiedliwością, ani z ministerstwem, za to do złudzenia przypominał gipsowego skrzata z niemieckiego przydomowego ogródka, którego ktoś ogolił i ubrał w garnitur.

 

- Pijmy wódkę duszkiem, pijmy wódkę duszkiem, tyyym garnuuuszkiem, co pod łóż-kiem!...

 

Kichawa, Borsukowicz, Kłapacz, Halibutowska, Ziemniak, Winogronowicz, Kupka oraz inni działacze Płaszczyzny zgromadzeni w „Puchaczu” - w sumie dwadzieścia siedem osób - pili tęgo i bawili się wesoło. Bo też były powody do radości.

 

Oto bowiem przed dwoma dniami, na szczycie państw Unii Europejskiej w Brukseli Ronald Tasak, były premier i niegdysiejszy szef Płaszczyzny Postępowej, został wybrany na drugą kadencję na przewodniczącego Konsylium Europejskiego, czyli „prezydenta Unii Europejskiej”. Dzięki temu nie ziściły się plany Jaromira Kaczorowskiego, przewodniczącego rządzącej partii Sprawiedliwe Prawo, który chciał, żeby to stanowisko objął Wacław Syriusz-Opolski.

 

Dla wszystkich działaczy Płaszczyzny było całkowicie jasne, że reelekcja Tasaka był to największy triumf w historii "tego kraju" od czasów wiktorii wiedeńskiej. A nawet większy, bo wtedy zwyciężył gruby, wąsaty islamofob Sobieski, który pobił biednych tureckich uchodźców, pragnących jedynie ubogacić kulturowo Europę, zaś teraz zwycięzcą okazał się postępowy i tolerancyjny Ronald Tasak, który islamistom na pewno nie będzie robił żadnych przeszkód w ubogacaniu.

 

Mało tego - wszyscy działacze Płaszczyzny byli święcie przekonani, że niewybranie Syriusza-Opolskiego na szefa Konsylium oznacza nie tylko bezprzykładną klęskę Kaczorowskiego, ale również niechybny kres rządów jego partii, Sprawiedliwe Prawo.

 

Partia ta półtora roku wcześniej z niewiadomych przyczyn wygrała wybory parlamentarne i rządziła „tym krajem”, jak gdyby nigdy nic, mimo że dla każdego człowieka na pewnym poziomie było oczywiste że „tym krajem” rządzić może tylko Płaszczyzna Postępowa. No, w najgorszym razie w koalicji w Krajowym Stowarzyszeniem Wiejskim, któremu aktualnie przewodniczył dwumetrowy, chudy jak szczapa anemik Wieńczysław Koszycznik-Tamysz.

 

Niestety, podczas ostatnich wyborów coś poszło nie tak (działacze Płaszczyzny do dzisiaj zastanawiali się co konkretnie; niestety bez efektów), skutkiem czego "te barany wzięły kartkę do głosowania i zaznaczyły nie tych, co trzeba”. Tak właśnie w przypływie irytacji stwierdził nadworny propagandysta Płaszczyzny Postępowej, Janusz Lisienko, który jednocześnie był naczelnym redaktorem "The Weekend" - niemieckiego tygodnika, który dla niepoznaki nazywał się po angielsku i uchodził za straszliwie opiniotwórczy.

 

No, ale to już przeszłość - działacze Płaszczyzny byli tego całkowicie pewni. Teraz już będzie z górki: ludność tego kraju odsunie od rządów Kaczorowskiego, wyniesie do władzy Płaszczyznę, a na dodatek, w ramach przeprosin, wypłaci jej członkom zaległe ministerialne pensje za półtora roku wstecz – pensje, których działacze tej partii nie pobierali dlatego, że do gabinetów wdarli się (bezprawnie!, bezprawnie!) przedstawiciele Sprawiedliwego Prawa.

 

Tak w każdym razie rozwój wypadków wyobrażali sobie pijący właśnie na umór członkowie zarządu Płaszczyzny Postępowej, z których większość była jednocześnie "ministrami" w tzw. "gabinecie cieni" tej partii. Liczyli oni, że po niechybnym zwycięstwie staną na czele resortów, które obecnie piastowali wirtualnie, jako „cienie” (złośliwi mówili „cieniasy”).

 

Zwiększająca się z minuty na minutę ilość pochłoniętego alkoholu sprawiała, że plany polityczne "ministrów" nie tylko stawały się coraz bardziej śmiałe, ale również były komunikowane kolegom coraz głośniej i coraz bardziej bełkotliwie.

 

Najbardziej wylewna z całego towarzystwa Mańka Kłapacz, w przyszłym rządzie przewidziana na wicepremiera i ministra do spraw uchodźców, w pewnym momencie chwiejąc się wyszła na sam środek sali i ochrypłym głosem opowiadała jak to przychyli nieba przybyszom z Afryki i Bliskiego Wschodu, których sprowadzi do Polski.

 

I właśnie wtedy, gdy Mańka chwaliła się, jakie piękne i luksusowe ośrodki dla imigrantów pobuduje w każdym polskim mieście powiatowym, drzwi sali, na której odbywało się "posiedzenie" otwarły się z hukiem i stanął w nich Juliusz Witryna.

 

Biesiadnicy zamarli z przerażenia. Zapadła grobowa cisza…

 

 

Ciąg dalszy nastąpi…

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.6 (12 głosów)

Komentarze

Impreza się rozkręca... a ja nie mogę przestać się śmiać!

Pozdrawiam 

Vote up!
5
Vote down!
0

jan patmo

#1536410

Miło mi, bo śmiech to zdrowie, a śmiech z opozycji totalnej jest najzdrowszy :)

Pozdrawiam.

Vote up!
2
Vote down!
-1

payssauvage

#1536470

ten się śmieje!. kto ...ma zęby,

Vote up!
4
Vote down!
0

antysalon

#1536417

PO to ma niefart. Tuż przed wotum nieufności zewsząd spływają świetne dla PL dane. Dziś jeszcze nadwyżka ZUS i rekordowo niskie bezrobocie

Vote up!
3
Vote down!
0
#1536418

 

Vote up!
2
Vote down!
0

To ya.

#1536696