Koniec świata post(t)ępaków?

Obrazek użytkownika Uparty
Blog

Obserwuję debatę publiczną w naszych mediach, bo co innego można robić siedząc w domu i nie mając jasnej perspektywy, kiedy to siedzenie w domu się skończy. Moje wnioski są w sumie pozytywne. Owszem, mogę się martwić ile to pieniędzy tracę codziennie, bo z powodu epidemii musiałem zamknąć firmę i nie wiem kiedy będę mógł ją otworzyć, czy starczy mi pieniędzy na jej utrzymanie mimo braku jakichkolwiek wpływów ale wychodząc z założenia, że każdy dzień ma swoje troski raczej o tym nie myślę.

 

Natomiast to co widzę to zaczyna budzić mój optymizm, co prawda na dość odległą przyszłość ale zawsze. W sferze propagandy postępaki poniosły olbrzymie straty, dały nam do ręki argumenty, których nie mogliśmy zdobyć dziesiątkami lat. Jednocześnie bowiem dotarło do nas kilka komunikatów. Bodnar stwierdził, że ograniczenia w poruszaniu się po miejscach publicznych są niezgodne z konstytucją, Rzepliński i Zoll stwierdzili, że rozszerzenie kategorii osób mogących głosować korespondencyjnie może przesądzić o nieważności wyborów, Budka i reszta towarzystwa stwierdziła, że mimo obecnej sytuacji nie można zagłosować korespondencyjnie za zmianą regulaminu Sejmu i posłowie muszą się spotkać mimo ryzyka rozprzestrzenienia się wirusa. Tu jest sprawa ciekawa o tyle, że w sumie zgodzili się na głosowanie korespondencyjne, bo jeżeli poseł może głosować nie będą osobiście na sali plenarnej to de facto głosuje korespondencyjnie. Czyli zgodzili się na propozycje PiS`u ale pod warunkiem, że zjazd posłów jednak się odbędzie i wszyscy to widzieli.

Do tego kwestia odwołania wyborów prezydenckich. Z wyborami jest tak, że odwołać je można nawet na godzinę przed terminem głosowania, natomiast by je zorganizować to trzeba wielu tygodni. Po co więc teraz o tym mówić?

I jeszcze podsumowanie ich postawy, czyli wypowiedź Kidawy – Błońskiej, że zapisy konstytucji są ważniejsze od życia ludzkiego. To jest ciekawe, bo dopiero co Pani Gersdorf stwierdziła publicznie, że jest jakiś „konstytucjodawca” i jego intencje muszą być brane pod uwagę. Nie wyjaśniła, kto konkretnie dla niej nim jest ale tak naprawdę nie musiała, bo Pani Kidawa-Błońska swoją wypowiedzią potwierdziła, że taka osoba jest i jest dla niej ważniejsza od najważniejszego interesu Polaków, czyli prawa do życia. Razem to układa się w jeden dość czytelny wzór , który teraz trzeba tylko upublicznić.

 

Po drugie kwestia ekonomii. Okazało się, że system ekonomiczny w Europie dopuszczał istnienie duże grupy osób w zasadzie wykluczonych ekonomicznie i tylko warunkowo mogących funkcjonować w systemie społecznym. Okazał się, że jest duża grupa ludzi u nas samozatrudnionych i na umowach śmieciowych, którzy de facto są poza systemem ekonomicznym ale jak długo są potrzebni, tak długo mają z czego żyć. Okazało się też, że nie jest to grupa charakterystyczna tylko dla nas ale i dla Włoch, bo ci ludzie zaczęli teraz odmawiać płatności za zakupy, bo nie mają pieniędzy. Okazało się też, że wszystkie małe i większość średnich przedsiębiorstw prywatnych tak na prawdę jest poza systemem i kilkutygodniowa przerwa ich funkcjonowania powoduje ich likwidację. W tej chwili organizowane są „nadzwyczajne pakiety pomocowe” dla tych firm, ale jak sądzę tylko dla tego, że nagle wszystkie stanęły i nie ma jak skompensować ich funkcjonowania. Ponieważ w Polsce to może być nawet 10 mln wyborców, to zaczęto się zastanawiać nad ich ratowaniem. Skąd ta liczba ok. 10 mln wyborców. Rachunek jest prosty w Polsce takich wykluczonych ekonomicznie prywaciarzy jest wg oficjalnych danych 2,8 mln. Jeżeli dodamy do tego pracowników, to na pewno będzie tych ludzi ponad 5 mln a jeśli dodamy jeszcze najbliższe rodzin to spokojnie można tę ilość pomnożyć na dwa.

Te firmy od dłuższego czasu miały problemy i pewnie w zamyśle „konstytucjodawcy” miały być zlikwidowane ale pojedynczo. Gdyby likwidacja odbywała się pojedynczo można było by twierdzić, ze wina za likwidacje leży w złym zarządzie firmy albo innych jednostkowych błędach. Patrząc bowiem wstecz i znając przyszłość bez trudu można wskazać rzekomo błędne decyzje. Teraz jednak okazało się, że „konstytucjodawca” świetnie wie dlaczego te firmy ledwo zipią. Bo za wysoki ZUS, bo za duże czynsze bo za duże obciążenia formalne i biurokratyczne. Wynika z tego jednak wniosek, że utrzymywanie takiej sytuacji w przeszłości było w pełni świadome. Trzeba bowiem zważyć, że tzw. koszty stałe, czyli te które są powodem upadku firm gdy tylko spadną obroty o przynajmniej 15% są w gruncie rzeczy w 80% kosztami podatkowymi. Bo są to podatki gruntowe i pochodne, opłaty podatkowe od ogrzewania, czyli akcyza na węgiel i inne paliwa (w sumie ponad 50% ceny) opłata od powietrza oraz od tego wszystkiego 23% vat. Z tym, że te kwoty trzeba zwiększyć o analogiczne podatki, które płacą pracownicy i na które muszą mieć pieniądze z pracy. Gdyby te podatki były mniejsze, to i koszty działania firm albo byłyby mniejsze albo pracownicy mieli by więcej pieniędzy. Wygląda na to „konstytcjodawca” świetnie to wie i godzi się na to, bo w obrocie prawnym funkcjonują dwie średnie zarobków. Jedna to średnia płac w „pięciu działach gospodarki” i tą publikuje GUS. Ta średnia jest wyliczana na podstawie zarobków w przedsiębiorstwach zatrudniających ponad 20 pracowników. Nie obejmuje ona zarobków, ani pracowników w mniejszych firmach, ani w sferze budżetowej, ani w rolnictwie. Różnica jest taka, że te większe firmy, poza wyjątkami, funkcjonują w monopolach lub oligopolach lub dla nich pracują i mają możliwość przerzucenia kosztów pracy na końcowego odbiorcę, bo są monopolami dostarczającymi rzeczy niezbędne. To powoduje, że rynek zbytu dla prywaciarzy w pierwszej kolejności musi sfinansować płace w tych „pięciu działach gospodarki” . Dodatkowo wszystkie obciążenia publiczno prawne czyli opłaty skarbowe, podatki od czynności cywilno prawnych itp. są zależne właśnie od tej średniej, czyli są wiele bardziej dokuczliwe dla osób spoza systemu, niż dla tych w systemie. Średnia zarobków wynikająca z PiT`ów , czyli średnia realna stanowi bowiem ok 60% średniej oficjalnej. Ten system szykanuje po prostu prywatną działalność gospodarczą.

A teraz musiał się cofnąć. To wielki plus epidemii, bo nie mówimy już o tym, czy system ma się cofną, tylko jak daleko.

 

Po trzecie sfera obyczajowa. Postępaki przez swoja propagandę przekonały wielu ludzi, że prawdziwe życie to życie „na zewnątrz”. Poza domem, za granicą, poza pracą a rodzina to tylko seks kłopot z dziećmi. Teraz okazało się, że można żyć w domu, że wyjazd zagraniczny to ryzyko poważnych kłopotów a i praca to nie musi być wcale innym światem niż dom, że życie ludzkie jest jedną całością i tak może być, że tak jest lepiej.

 

W sumie być może początek rewolucji.

To wyjaśnia dlaczego w państwach rządzonych przez postępaków i komunistów tak późno zareagowano na epidemię. Oni wiedzieli, że zwalczanie epidemii musi spowodować powstanie zarzewia rewolucji. To wyjaśnia dlaczego do epidemii różne kraje podchodziły tak różnie. Te kraje, których istnienie jest zagrożone, przynajmniej potencjalnie, a władze państwowe są pod presją postępaków zareagowały natychmiast. Były to przede wszystkim nie uznawany jako państwo Taiwan, i dalej Korea bojąca się inwazji z Północy, i dalej Japonia i zaraz za nią Polska. Natomiast kraje, które są liderami postępu opóźniały jak mogły podejmowanie niechcianych decyzji.

Tak mi to wszystko wygląda.

 

Uparty

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)