Carl Schmitt o III RP AD 2010
Smutnym alegorycznym obrazem obecnej sytuacji w Polsce są zdjęcia z Krakowskiego Przedmieścia na których widnieją metalowe płoty odgradzające od siebie dwie zwaśnione strony. W podobny sposób można potraktować informacje o mężczyźnie, który przyszedł tam wczoraj z autentycznym bojowym granatem. Jeszcze rzut oka na to co się pisze w internecie i uprawnionym staje się wniosek, że sytuacja zaszła już za daleko.
Może się jednak zdarzyć, że konstytucja przerodzi się w sam tylko zestaw reguł gry, a jej etyka w zasady fair play. Wówczas na skutek pluralistycznego rozpadu jedności politycznej całości, dochodzi do tego, że owa jedność staje się tylko kombinacją zmiennych porozumień zawieranych przez różnorodne grupy. Etyka konstytucyjna degraduje się wtedy jeszcze głębiej, mianowicie w etykę zasady pacta sunt servanta. We wszystkich wymienionych przypadkach etyki państwowej państwo pozostaje jednością, zarówno w razie podporządkowania go etyce, jak i uczynienia go nadrzędnym podmiotem etycznym, a także jako konkretnie istniejąca, uprzednio założona jedność, zawarta w powszechnie uznanym konstytucyjnym fundamencie bądź też w obowiązujących regułach gry.
Jedynie na zasadzie pacta sunt servanta nie może być oparta żadna państwowa jedność, ponieważ poszczególne grupy społeczne jako podmioty zawierające umowy są wówczas jako takie miarodajnymi jednostkami korzystającymi z umów, złączonymi ze sobą wyłącznie za sprawą więzi kontraktu. Występują wtedy naprzeciw siebie jako samodzielne siły polityczne, a wszelka jedność może być tylko rezultatem ich sprzymierzenia, które – jak każdy alians i kontrakt – podlega wypowiedzeniu. Umowa oznacza więc jedynie zawarcie pokoju między paktującymi stronami, a takie zawieszenie broni, niezależnie od paktujących, niesie ze sobą zawsze możliwość być może odległej, ale jednak wojny. W tle tego rodzaju etyki kontraktowej kryje się zawsze etyka wojny domowej. Natomiast na pierwszym planie jawi się oczywista niewystarczalność zasady pacta sunt servanta, która, mówiąc konkretnie może być niczym więcej niż tylko legitymizacją chwilowego status quo i, podobnie jak w życiu prywatnym, może zapewnić co najwyżej pierwszorzędną etykę lichwiarską.
Kiedy jedność państwa staje się problematyczna w rzeczywistości życia społecznego, prowadzi to do warunków nie do zniesienia dla ogółu obywateli, albowiem zanika wówczas sytuacja normalna, a wraz z nią wszelkie etyczne i prawne normy. Pojęcie etyki państwowej zyskuje wtedy nową treść i pojawia się nowe zadanie: praca nad świadomym przywróceniem owej jedności, obowiązek współpracy w urzeczywistnieniu konkretnego, realnego porządku i restytucji normalności. Wtedy też, obok obowiązku państwa, który polega na podporządkowaniu się normom etycznym, a także obowiązku wobec państwa, pojawia się jeszcze jeden, zgoła odmienny rodzaj obowiązku dotyczącego etyki państwowej, mianowicie obowiązek na rzecz państwa.
Carl Schmitt, Etyka państwowa i państwo pluralistyczne
Ten konflikt nie zaczął się od awantury o krzyż, ani od momentu smoleńskiej katastrofy. Toczy się on oczywiście już od kilku lat. Myślę, że nie ma sensu szukać ciągle winnych i formułować kolejne oskarżenia, zresztą wszystko już chyba zostało wykrzyczane. Winę z pewnością ponoszą obie strony, także i PiS. Rzeczywistość w której żyjemy, czy tego chcemy czy nie, jest pluralistyczna. To empiryczny fakt, którego żadna dzisiejsza koncepcja nie może ignorować. Słowa o ZOMO z ust premiera polskiego państwa nie powinny nigdy paść, tamta retoryka i sposób myślenia nie powinny mieć miejsca. Tak samo jak nie można prowadzić wojen w imię ludzkości, tak w partyjnej rzeczywistości żadna partia nie może ogłaszać się jedyną siłą tożsamą z interesem państwa, pozbawiając tego przymiotu inne. wspominam tu o PiS-ie, bo ten cytat jest w sumie dla Was, Pisowcy.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2098 odsłon
Komentarze
Pis- owcy głupsi od owcy?
19 Sierpnia, 2010 - 21:06
Panu bogu ogarek a diabłu pochodnie?
Uwielbiam stwierdzenie " winę z pewnością ponoszą obie strony" bez żadnej dalszej analizy - to ulubione powiedzenie mojej teściowej - milicyjnego psychologa, kwalifikującego do służby organicznych alkoholików . Jak dla mnie dycha - ale w dół. A czym rożni się dycha ujemna od dodatniej? Na przykład tym czym rożni się jakość od wartości.
Nie jestem pewien czy podążam we właściwym kierunku , więc na wszelki wypadek nie zbaczam z kursu.
Re: Pis- owcy głupsi od owcy?
19 Sierpnia, 2010 - 21:18
Twój komentarz to za to błyskotliwa analiza.
Re: Carl Schmitt o III RP AD 2010
20 Sierpnia, 2010 - 00:08
W porządku- analiza to nie była.
A więc po kolei: oto analiza mojej krytycznej wypowiedzi co do " winy obu stron".
Może przybliży ona powód dla którego stwierdzenie" winę z pewnością ponoszą obie strony" uważam za curiosum.
Najpierw o dwu zwaśnionych stronach. Aby zaistnieć mogły dwie zwaśnione strony obie waśń prowadzić muszą. Prowadzić waśń bowiem to nie to samo co stanowić zawadę komuś.Przypominam , że 'waśń" pochodzi od "zawada". Jaką waśń prowadzą ludzie spokojnie modlący się na placu? Religijną, światopoglądową? Z całym szacunkiem ale to retoryka hunwejbinów. Jeżeli ktoś występuje z czynną napaścią , fizyczną lub słowną , jeżeli ktoś wyszydza , poniża , urąga lub znieważa kogoś kto się za niego modli w miejscu publicznym a nie stanowi zagrożenia dla tego kogoś ani nie działa przeciw porządkowi prawnemu lub nie prowokuje zagrożenia masowego to agresor poza odpowiedzialnością prawną naraża sie na ostracyzm społeczny ponieważ występuje przeciw normom społecznym a tym samym za konstytuującym je i legitymizujacym je wartościom i to nie tylko w znaczeniu przymiotów czy jakości o charakterze religijnym.
Przypisywanie obu stronom zachowań napastliwych ich współsprawstwa na skutek wewnętrznego przekonania agresora o konieczności napaści jest nie tylko przejawem osłabienia dyscypliny intelektualnej ale tez elementarnym brakiem poszanowania dziedzictwa stanowienia i przestrzegania prawa. W tym prawa zwyczajowego. Na płaszczyźnie aksjologicznej a w rozważanym przypadku aksjosemiotycznej stanowisko to zdaje się implikować bardzo poważne konsekwencje. Jeśli przyjąć definicję kultury nie - redukcjonistyczną - to jest ujmować( w największym skrócie mówiąc) kulturę jako strukturę wartości o statusie względnej obiektywności oraz autonomiczności rzecz jasna.
Jeśli natomiast przyjąć definicję kultury redukcjonistyczną której status ontyczny tożsamy jest bezpośrednio ze sfera doraźnych działań ludzkich bądź sfery tych działań psychospołecznych korelatów , to takie stanowisko legitymizujące działanie agresora, bardzo eufemistycznie można potraktować jako ignorancję autora w dziedzinie samodyscypliny intelektualnej w obrębie nauk humanistycznych.
Nie jestem pewien czy podążam we właściwym kierunku , więc na wszelki wypadek nie zbaczam z kursu.