Stado baranów i majstersztyk Prezesa

Obrazek użytkownika M.PYTON
Blog

Gdy prezes Jarosław Kaczyński dowiedział się, że odcięta od koryta i wygłodniała Platforma Obywatelska wyszła z propozycją zwiększenia uposażeń dla polityków oraz zwiększenia dotacji dla partii - postanowił wciągnąć partię Borysa Budki w jej własną pułapkę. Dano więc Platformie do zrozumienia, że PIS poprze ustawę zwiększającą uposażenia i to w trybie pilnej legislacji…

Borys Budka - przywódca stada baranów – zebrał więc komitet centralny partii, który przez aklamację zalecił swoim baranom głosować za ustawą – i to bez zbędnej dyskusji. Gdy przegłosowana w Sejmie ustawa trafiła do Senatu Budka zorientował się w jaki kanał został wpuszczony przez prezesa Kaczyńskiego: „Przez cały weekend prowadziłem konsultacje, wsłuchiwałem się w głos osób, które wyrażały swoje negatywne opinie. Dziś rekomenduję senatorom odrzucenie ustawy w całości”.Projekt był procedowany w ekspresowym tempie, ważne jest, żeby wyciągnąć wnioski, bo każdy może popełnić błąd. Od lidera wymaga się refleksji. Wierzę, że wspólne rozmowy z koalicjantami doprowadzą do takiej decyzji” - oświadczył Budka zdumionym dziennikarzom...

I choć po rekomendacji Borysa Budki Senat ustawę odrzucił, to Platforma miała jeszcze nadzieję, że PIS tę ustawę przepchnie w Sejmie i na siebie zbierze gromy za próbę podwyższenia uposażeń polityków. Nadzieje przywódcy stada baranów szybko jednak rozwiali były marszałek Senatu Stanisław Karczewski i szef klubu PiS Ryszard Terlecki oświadczając, że projekt Platformy Obywatelskiej już przepadł. PIS nie będzie umierać za ustawę Platformy…

Wtedy do stada baranów dotarło, że na skutek mistrzowskiej zagrywki prezesa Kaczyńskiego - Borys Budka zaprowadził Platformę Obywatelską na skraj przepaści…

– Borys Budka powinien zrezygnować z przewodniczenia klubowi. Według mnie do dymisji powinno podać się całe kolegium – ocenił poseł KO Tomasz Zimoch. W ten sposób Zimoch skomentował głosowanie większości posłów ze swojego ugrupowania za ustawą o podwyższeniu pensji polityków.

Inni funkcjonariusze z kierownictwa partii usiłowali poddać się druzgocącej samokrytyce – tak, jak postępowali funkcjonariusze PZPR, którzy zbłądzili w czasach głębokiej komuny:

"Wiem, że wielu obywateli walczy dziś ze skutkami kryzysu[…] Jest mi wstyd, że ten projekt w ogóle pojawił się w tak trudnym dla Polek i Polaków czasie. W przyszłości powinniśmy wypracować uczciwy sposób wynagradzania najważniejszych osób w państwie, w oparciu np. o wzrost PKB Polski, bądź kwotę przeciętnych zarobków Polaków. A nie w oderwaniu od rzeczywistości" – bił się w piersi Waldy Dzikowski, który tydzień wstecz zalecał baranom z PO, by głosowali za ustawą..

"Chciałbym bardzo przeprosić tych z Was, których po ludzku zawiodłam - moich wyborców. Mam pełną świadomość jakim zaufaniem wielu z Was obdarzyło mnie jesienią zeszłego roku. To był wielki zaszczyt - większy niż poselski mandat. Wiem, że nie zmienię już tego, co poczuliście i nic tego nie zmieni, ale mimo to z głębi serca przepraszam" – przepraszała posłanka Magdalena Filiks z KO tłumacząc, że głosowała ze szpitala, do którego trafiła z wysoką gorączką (sic!)

Tak więc nie tylko głód odciętej od koryta Platformy Obywatelskiej ale i wysoka gorączka spowodowały, że partia nagle stanęła nad przepaścią. Ten fakt dostrzegła także nieodżałowana wiceministra finansów Iza Leszczyna – twórca loterii paragonowej:

„Nie pogodzę się nigdy z tym, że zagłosowałam w ten sposób za tą ustawą. Gdybym mogła cofnąć czas, to bym to zrobiła. Będą osoby wśród moich wyborców, którzy mi nie wybaczą i jakoś muszę z tym żyć”

Co gorsza dla Leszczyny - cała jej zjednoczona z Lubnauer (także głosowała za podwyżkami) Platforma Obywatelska musi żyć z myślą, że będzie traktowana jak stado baranów prowadzone na zatracenie przez kolejnego przywódcę stada.

PO Borysie…

Brak głosów