Tydzień rozterek moralnych

Obrazek użytkownika seaman
Kraj

Jakiś internauta napisał, iż w uzasadnieniu niewinności Beaty Sawickiej zabrakło mu argumentu, że była dziewicą. To niezwykle celne spostrzeżenie doskonale oddaje charakter moralizatorskiej groteski, jaką było orzeczenie sędziego Pawła Rysińskiego. Jest jednak promyk nadziei, że wzmianki o dziewictwie nie zabraknie w uzasadnieniu pisemnym. Moralista w todze już się o to postara. Sądownictwo staje się tarczą układu, którego twarzą jest była posłanka Platformy Obywatelskiej. Przedstawicielem na kraj jest premier Tusk. Tylko sponsorzy są anonimowi.

Co może mieć w głowie dorosły mężczyzna, prominentny polityk i minister w rządzie, któremu drogie zegarki imponują do tego stopnia, że pożycza je od znajomych, żeby sobie ponosić? Jakie pragnienia zaspokaja w ten sposób konstytucyjny minister Nowak? Jakie kompleksy koi? Nie sądzę, żebyśmy się dowiedzieli, bo trzeba by Freuda, żeby doszedł do źródeł. Jego własna żona powiedziała mu co prawda, że jest durny z tymi zegarkami, ale ta diagnoza jest dalece nieprofesjonalna. Jednak mając w pamięci stosunkowo niedawne wyczyny pewnego senatora Platformy Obywatelskiej nie powinniśmy zbytnio narzekać. Przecież byłoby znacznie gorzej, gdyby delikwent pożyczał sukienki od koleżanek z rządu.

Katarzyna Kolenda – Zaleska dokonuje chłodnej analizy dotychczasowych efektów śledztwa smoleńskiego, chociaż paradoksalnie wychodzi z punktu widzenia globalnego ocieplenia. Ale najciekawsza jest konkluzja, która brzmi następująco: „Prawda już została ustalona, żadne fakty jej nie zmienią”. Trzeba przyznać, iż od logiki Kolendy-Zaleskiej idzie taki chłód, że normalnie mózg staje.

Premier Donald Tusk oświadczył, że promocja rosyjskiej inwestycji w polskie Azoty jest wbrew polskiemu interesowi narodowemu, ale jednocześnie nie widzi nic niestosownego w tym, że były polski prezydent Aleksander Kwaśniewski właśnie z taką promocją do polskiego premiera przyszedł. Pogadali więc sobie jak Kononowicz z Brzęczyszczykiewiczem.

Do tego specyficznego dialogu gigantów myśli państwowej dołączył minister Sikorski, który akcję Kwaśniewskiego tłumaczy, że on musi dorabiać do niskiej prezydenckiej emerytury. Sikorski wyskoczył jak filip z konopi, bo Kwaśniewski zaklina się, że za swoją działalność promocyjną od nikogo nie bierze ani grosza. Ale sprawdziłem w tabelach wiekowych, że do czasu, w którym jego rówieśnicy w Polsce będą odchodzić na emeryturę brakuje Kwaśniewskiemu jeszcze osiem lat. A to przecież rząd ministra Sikorskiego taki los Polakom zgotował, więc dlaczego on chce, żeby państwo dopłacało Kwaśniewskiemu, który wygląda jak okaz zdrowia? Skoro mu mało emerytury, to niech idzie do roboty, jak Donald Tusk przykazał.

Niewiedza premiera Tuska o poczynaniach ludzi z jego rządu i partii zaczyna już przybierać formę systemową. Od miesięcy było wiadomo, również z ogólnopolskich mediów, że mieszkańcy Elbląga chcą odwołać prezydenta swojego miasta, który został im nadany przez partie obywatelską. Wszyscy wiedzieli. Premier nie wiedział. A kiedy się dowiedział, to zadeklarował, że „gdyby był mieszkańcem Elbląga, to głosowałby podobnie jak ci, którzy głosowali za jego odwołaniem”. Jednak ponieważ jest mieszkańcem Sopotu, to nic nie wiedział. Trzeba także założyć, że o patologiach mianowańca Platformy Obywatelskiej nie wiedzieli jego partyjni koledzy. Przecież gdyby wiedzieli, to zawiadomili by premiera, żeby ukrócił patologiczne praktyki. Niewiedza partii obywatelskiej o własnych poczynaniach jest prawdziwie strukturalna.

Poseł Bodio, apostata z ruchu poparcia swojego przywódcy, dość przekonująco objaśnił dziwne zachowania członków i samego lidera. Otóż wszyscy posłowie na polecenie Palikota mieli się słuchać jego osobistego energoterapeuty: - „Janusz kazał się każdemu posłowi z nim spotykać, otrzymaliśmy potem różne dziwne zalecenia. Jednemu z posłów kazał się wykąpać w 13 kilogramach soli”. Ktoś inny dostał nakaz jedzenia większej ilości fasoli. Ponieważ imię Janusz powstało jako odmiana imienia Jan, więc chyba dorobiliśmy się w końcu swojskiego Jasia Fasoli.

Prezes Stronnictwa Demokratycznego Paweł Piskorski jest podekscytowany, bo obecny na kongresie jego partii Andrzej Olechowski zwrócił się do zgromadzonych w te słowa: „Jak nie teraz, to kiedy? Jak nie wy, to kto?”. Nie chciałbym psuć Piskorskiemu euforycznego nastroju, ale jest alternatywna odpowiedź na pytanie: kto? Olek Filipińczyk, rzecz jasna. A kiedy? Ano, jak tylko wytrzeźwieje.

Gazeta Wyborcza ma natomiast dobrą receptę na kłopoty premiera Tuska – pozałatwiać kilka spraw i "ruszyć w Polskę". Trzeba przyznać, że ta metoda radzenia sobie z kłopotami jest wśród Polaków bardzo popularna, ale ma też skutki uboczne. Polak bowiem kiedy idzie w Polskę, to faktycznie nastrój mu się znacznie poprawia. Natomiast pogarsza mu się mocno, gdy musi wracać do siebie. No, ale teraz przynajmniej Tusk ma jakiś wybór.

Brak głosów