Jeszcze jeden Papkin w rządzie
Minister Bartłomiej Sienkiewicz już od dobrych trzech miesięcy był w drodze do Białegostoku, żeby zgodnie ze swoją obietnicą (Idziemy po was!) wziąć za mordę lokalnych skinheadów, kiedy nagle otrzymał pilne wezwanie nad morze. Na gdyńskiej plaży odbyła się bowiem bijatyka z udziałem gości zagranicznych. Minister bezzwłocznie skierował się na północ i pomaszerował rozpędzić awanturników. Niestety, w międzyczasie awanturnicy rozjechali się w różne strony, Meksykanie do Meksyku, Chorzowianie do Chorzowa i minister ponownie zawrócił na Białystok, na zgubę tamtejszych skinheadów. I pewnie jeszcze długo będzie tak szedł, wbrew buńczucznym zapowiedziom
Tyle tytułem wprowadzenia, Sienkiewicz jest pewnie gdzieś w okolicach Łomży, a może Zambrowa, mniejsza z tym, niech się martwią białostoccy faszyści. W każdym razie jedno jest pewne, że minister chodzi powoli, nawet czerscy się już zniecierpliwili jego tromtadracją i domagają się przyspieszenia przezeń kroku. Śledztwa w sprawie podpaleń mieszkań utknęły w martwym punkcie, pomimo że nasz chwacki minister chełpił się, że ma to środowisko rozpracowane i „policzone co do sztuki”. Może i ma policzone, ale żadnej sztuki złowić mu się nie udało.
Także na początku mają, zapewne idąc za ciosem, minister Sienkiewicz wypowiedział wojnę Wielkiemu Bratu (ustawa nosi roboczą nazwę „ustawa przeciw Wielkiemu Bratu), czyli wszechogarniającemu Polskę monitoringowi. Podobno bowiem już wkrótce nie będzie można się – za przeproszeniem - spokojnie wysrać, żeby nas przy tej prozaicznej czynności nie zarejestrowała kamera. Jak przystało na potomka wielkiego pisarza, minister nazwał powszechność podglądactwa Dzikimi Polami. Tyle że na bon motach Sienkiewicza chyba się skończy, bo minister wybrał taki dziwny sposób załatwienia tej sprawy, że nie ma szans, aby zrealizować to w tej kadencji. Czy to przypadek, że znowu skończy się na przechwałkach w stylu Papkina?
Minister odmawia także ujawnienia wykształcenia i stażu pracy swoich współpracowników, co może być zrozumiałe w przypadku prywatnej firmy, ale nie państwowej instytucji. Posłom także nie odpowiada na pytania dotyczące Smoleńska. Są dwie możliwości – albo ma coś wstydliwego do ukrycia, albo traktuje ministerstwo jak prywatny folwark. No dobrze, jest trzecia możliwość – jako były funkcjonariusz tajnych służb przesiąknął tajnością do tego stopnia, że wszystko wokół niego wydaje mu się tajne specjalnego znaczenia albo ściśle tajne. Jednak wtedy pojawia się pytanie, czy ma on aktualne świadectwo zdrowia i kto mu je wystawił?!
Przy okazji zadymy na gdyńskiej plaży, w której zresztą najbardziej skompromitowała się podległa Sienkiewiczowi policja, minister zadeklarował, że to państwo, czyli on ma monopol na przemoc. Po czym w swoim iście papkinowskim stylu zapowiedział spektakularne aresztowania w Krakowie, które to miasto określił „polskim Kigali”. I już tradycyjnie na określeniach poprzestał.
Ja mam wrażenie, że jeśli chodzi o spełnianie obowiązków, to ministrowi najlepiej wychodzą te reprezentacyjne. Szczególnie dobrze wypada na fotografiach prasowych, kiedy stoi z dumnie uniesioną głową, wysuniętym lekko podbródkiem i niezłomnym spojrzeniem sięga gdzieś hen, daleko, za horyzonty, gdzie wzrok przeciętnego śmiertelnika nigdy nie sięgnie. Kogoś mi przypomina, z kimś się kojarzy, ale nie mogę sobie przypomnieć z kim.
Minister Sienkiewicz ma ponoć całkiem bliskie koligacje z Henrykiem Sienkiewiczem, co powinno raczej zobowiązywać do powagi w traktowaniu obowiązków wobec państwa. W końcu jeśli mamy jeszcze w Polsce jakiś choćby szczątkowy etos służby publicznej, to na pewno w dużej mierze zawdzięczamy sienkiewiczowskim bohaterom, jak Skrzetuski czy Wołodyjowski, a nawet Kmicic, który z warchoła stał się wzorem poświęcenia dla ojczyzny. Minister Sienkiewicz w tym sensie nie wywodzi się od Sienkiewicza, prędzej z Fredry. Raczej Papkin niż Kmicic.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1306 odsłon
Komentarze
A propos bliskości koneksji
25 Sierpnia, 2013 - 21:04
Pozwolę sobie użyć porównania o nie zbyt ciekawym zapachu ale cała ta sprawa i tak brzydko pachnie.
Czy "guano" może mówić o dalekich kolikacjach z głową ? Może. Może bo jego droga zaczyna się w ustach.
Ale to samo "guano" ma bliższe koligacje z d**ą.
Mówmy więc raczej o bliższych koligacjach partyjnego despoty, niż o tych z naszym wielkim pisarzem.
Nathanel
Nie da się iść dwiema drogami na raz.
seaman!, Papkin jakże trafne określenie.Warzecha go dandysem
26 Sierpnia, 2013 - 20:30
nazwał w tekście w formie listu otwartego.
...
kak dandys londonskoj odet na kaniec uvideł sviet
...
to bodaj z Oniegina!?, ale głowy nie dam, bo to tak dawno przerabiałem na obowiązkowym rosyjskim-cztery, albo pięć? godzin w tygodniu!
pzdr
antysalon