Korona himalajska i czwórkąt weimarski
Tyle ostatnio nawiązałem stosunków międzynarodowych z różnymi głowami państw, że nie wiem, gdzie stawiać pamiątkowe fotosy. Na biurku już mi się nie mieszczą, a ściany w gabinecie świeżo malowane i Anka nie pozwala wbijać gwoździ. Powiedziała, że jeszcze jeden kontakt nawiążę, to będzie tych mężów stanu wieszać w przedpokoju chyba, czy co? No, ale to jej zmartwienie, ja jestem głowa państwa, a nie domu.
Zresztą będzie jeszcze ciaśniej, bo właśnie mój doradca Romek powiedział, że zdobyłem koronę... jamajską albo himalajską, czy jakoś tak. Korona stała się moim łupem, bo nikt przede mną nie zaliczył tylu szczytów w tak krótkim czasie. Podobno tylko Adaś zna tyle głów państw co ja, ale on z wiadomych względów startuje poza konkursem. Oczywiście Anka jak zwykle kręciła nosem, że nie brali mi miary na koronę i może być przyciasna. Ale powiedziałem jej po dobroci - Anka nie pchaj się mnie do polityki. W tym domu ja poluję, a ty robisz bigos i tak już jest od Grunwaldu, a może i wcześniej. A koronę się najwyżej trochę rozklepie, ileż to roboty!
Zresztą ostatnio mam głowę zajętą czym innym, udzielam się bardziej w Europie niż w Himalajach. Właśnie tuż po zdobyciu korony siedzimy sobie z Romkiem w Pałacu i gramy w domino (taka gra strategiczna), kiedy nagle mi coś zaświtało. A co to było z tym trójkątem? - pytam Romka - pamietasz, z tym, co to wiesz, tak głośno kiedyś się mówiło, my byliśmy w nim, chyba Niemcy i jeszcze ktoś? Romek od razu pojął wagę tej idei i mówi, żebym skoczył szybko do radia, a on w międzyczasie podzwoni po sąsiadach. Od słowa do słowa, czyli od rzemyczka do koniczka, jak mówi staropolskie porzekadło i zanim się obejrzeliśmy, mamy z Romkiem gotowy plan na objęcie rządów w Europie.
I tak specjalnie się nie wysilając, wskrzesiłem trójkąt weimarski z Angelą i Nicolasem, chociaż nienawistna opozycja mówi, że to pic na wodę. Ale tym się nie przejmuję, bo czego można się spodziewać od ludzi, którzy oddali władzę pod idiotycznym pretekstem, że nie mogą realizować jakiegoś tam programu? No i właśnie przez Angelę miałem problem, bo Anka się oczywiście zaraz przyczepiła do mojej nowej inicjatywy. Jak wolisz trójkąty, to niech ci Merklowa gotuje – powiedziała do mnie, gdy przyjechałem na kolację jak zwykle 18.45 z minutami. I weź tu babie wytłumacz, że to trójkąt polityczny! Miał rację ten prorok, co ostrzegał, żeby nie prorokować we własnym domu – Anka ma za nic mój światowy autorytet.
Tymczasem moi doradcy, czyli Jasiu, Heniek i Romek ponaglali mnie ciągle, żebym szedł za ciosem: - Bronek, jesteś na fali, trójkąt weimarski to mało, idź za ciosem, uciekaj do przodu! No więc tak sobie myślałem w wolnych chwilach, co by tu wymyślić większego niż trójkąt i właśnie przed konferencja prasową trójkąta spadło na mnie olśnienie. Przecież to genialnie proste - czwórkąt! Zatem nie konsultując się nawet z Romkiem, żeby nie zapomnieć pomysłu, od razu doprosiłem Dmitrija i w ten sposób mamy czwórkąt weimarski.
Muszę się pochwalić, że nawet Nicolasa zatkało i tylko zdołał wyjąkać, że moje podejście jest bardzo odważne i inteligentne. Zapisałem to sobie od razu w kajeciku, który zawsze noszę przy sobie, a który właśnie stanowi zbiór moich podręcznych argumentów w negocjacjach zagranicznych. W krajowych zresztą też.
Z tym że niedługo się cieszyłem tym sukcesem międzynarodowym, bo zaraz pomyślałem, co powie Anka, która ledwie co przebolała trójkąt, a cóż dopiero będzie z czwórkątem?! Wtedy akurat podszedł do mnie Donek i pyta, co tak nagle pobladłem i zmarkotniałem, przecież odniosłem sukces. Opowiedziałem mu o swoich obawach i otrzymałem od niego zbawienną radę, bo on też niegdyś miał podobne problemy. Twierdzi, że powiedział wtedy swojej tylko trzy słowa, ale za to bardzo stanowczym tonem i po dziś dzień ma święty spokój.
Zapisałem sobie zaklęcie w kajeciku i wykułem na blachę, bo brzmi z cudzoziemska i w ten sposób uzbrojony moralnie udałem się do domu. Aha, przed samym wyjściem zajrzałem jeszcze do pałacowego kredensu i skrzepiłem się solidnym stakańczykiem, żeby nabrać stanowczości.
Wchodzę ci ja zatem do domu, a Anka już czeka w gotowości bojowej, ale zanim zdążyła coś powiedzieć, zaatakowałem pierwszy. Kinder, kirsze, kisze! – wypowiedziałem Donkowe zaklęcie bez zająknienia, patrząc jej w oczy przenikliwym do szpiku kości wzrokiem męża stanu. I wiecie, że osłupiała, jak nie przymierzając żona tego Lota? W końcu wykrztusiła: - Bronek... ty mówisz językami... i oczy ci tak błyszczą proroczo...!?
Tak działa na kobiety magia koronowanych głów. A ja wtedy przeszedłem płynnie na polski i mówię do niej: - W porządku, Anka. Kiedy jesteśmy sami w domu, to możesz mi mówić Bronek.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1249 odsłon
Komentarze
Prawie sie zgadza.
9 Lutego, 2011 - 18:46
Tylko że matodą macdonalda nie było nigdy KKK.PO prostu POwiedział himalaiście ,zresztą na POdstawie swoich przebogatych doświadczeń- "zanim otworzy jadaczkę walnij ją w nery bronek,to zawsze działa".
Pozdrowienia
zib1
Pozdrowienia
zib1
zib1
9 Lutego, 2011 - 19:06
Myślisz, że przeceniam jego wrażliwość?:)
seaman
seaman
Wrażliwość,ha,ha ,ha.
9 Lutego, 2011 - 19:16
Bronek musiałby "skonsutować " z wiki,a tusek sprawdzic w sondażu.
Pozdrowienia
zib1
Pozdrowienia
zib1
seaman!, ruska buda żyrandol quartet! prawie wieża Babel!
9 Lutego, 2011 - 19:01
pzdr
antysalon
antysalon
9 Lutego, 2011 - 19:08
W każdym razie klęska na miarę biblijną...
seaman
seaman
Seamanie
9 Lutego, 2011 - 19:25
Trzeba w koncu powiedziec prawde ale jakze smutna.DURNIA MAMY NIE REZYDENTA.KTO GLOSOWAL NA TE DRZWI OD STODOLY?????