Raport pelikana o komisji hazardowej
Wcale nie zamierzam dziś nawiązywać do filmu “Raport Pelikana” z Julią Roberts i Denzelem Washingtonem w rolach głównych, choć posmak analogii gdzieś tam pozostanie. Dlaczego więc akurat pelikana? No wiadomo, powiedzenie mówi, że pelikan to wszystko łyknie, zatem łyknie również to, iż Platforma Obywatelska szczerze pragnie, w ramach komisji do spraw afery hazardowej, wyjaśnienia tej sprawy i ukarania wszystkich winnych.
Póki co komisja funkcjonuje już cały miesiąc i nie wyjaśniła jeszcze niczego, łącznie z tym w jakim składzie będzie obradować. Oczywiście miała już swój ustalony skład, ale większość w komisji doszła do wniosku, że powinna przesłuchać mniejszość w komisji, w wyniku czego kopnęła się we własne kolano i teraz, lekko kuśtykając, próbuje sprawiać wrażenie, że idzie do przodu jak szalona burza. Dzięki Bogu, że chociaż ustalili kto gdzie będzie siedział podczas obrad.
Jakby tego było mało, teraz komisja za każdym razem napotyka na swojej drodze różne przeszkody w postaci okazji, które przeszkadzają jej się zebrać i zacząć normalną śledczą pracę. A to święta, a to Sylwester, a to Nowy Rok, a to ostatni pociąg posła Stefaniuka. I strach pomyśleć, że to dopiero miesiąc pracy, a przed komisją całe dwa miesiące wytężonego migania się od porządnej pracy.
Wystarczy spojrzeć na kalendarz, by zobaczyć ile to jeszcze tych okazji będzie. Przecież Trzech Króli po drodze a wiadomo, że parlamentarzyści PO to porządni katolicy. W lutym także czekają nas Walentynki a wiadomo, że Partia Miłości to święto gloryfikuje bardziej od Święta Niepodległości. Będą też i inne okazje, w postaci urodzin i imienin żon, mężów, matek, teściowych, sąsiadów, kuzynów, biznesmenów zaprzyjaźnionych i pieniądzem wspomagających, niektórym wypadnie pewnie Bar Micwa. Być może także niejedno wesele na którym grzechem byłoby się nie pojawić.
Na to już odpadną przynajmniej ze 3 tygodnie, bo przecież wytrzeźwienie też trochę czasu zajmuje. Zostanie jeszcze 5 tygodni na obrady, które jednak także nie zostaną zmarnowane. Np. 9 stycznia jest dzień Ligi Obrony Przyrody (musowo podlać w ogródku – nawet zimą), 11 stycznia Dzień Wegetarian (musowo przegryźć rzepę, więc jak tu potem iść między ludzi?), 21 i 22 stycznia kolejno Dzień Babci i Dzień dziadka więc poseł Stefaniuk znów będzie się spieszył na ostatni pociąg, bo prezenty czekają.
Do tego doliczmy 21 stycznia czyli Dzień Asystentki i Sekretarki (trzeba je gdzieś zaprosić, nawet jeśli nie łączy ich romans) oraz 28 stycznia Międzynarodowy Dzień Mobilizacji Przeciwko Wojnie Nuklearnej. Wisienką na torcie zapracowanego stycznia będzie dla komisji Dzień Sprzątania Biurka (obchodzony w drugi poniedziałek stycznia) oraz Światowy Dzień Pomocy Chorym na Trąd (przypadający zawsze w ostatnią niedzielę stycznia). Styczeń zawalony jak ruski wagon do Władywostoku.
I proszę nie myśleć bezczelnie, że komisja będzie miała czas zebrać się porządnie w lutym. Miesiąc ten, mimo że najkrótszy w roku, też obfituje w różne okazje i okoliczności godne upamiętnienia i świętowania. Choćby 2 lutego Dzień Świstaka, kiedy to większość w komisji będzie mogła świstać i gwizdać na robotę, ewentualnie 6 lutego Dzień Bezpiecznego Internetu, którym to przychodzą pytania do szefa komisji i nadal nie wiadomo, kto je zadaje i przysyła. A tu już za pasem Światowy Dzień Pizzy (9 lutego), kiedy trzeba wybrać się na pizzę zamiast obradować, bo nie przystoi przecież do tak świętego gmachu jakim jest sejm zamawiać pizzy. Gdzie sacrum sejmowe a gdzie profanum pizzowe.
A całą listę przecież także uzupełni Światowy Dzień Kota czy Dzień Darwina, że o Dniu Myśli Braterskiej nie wspomnę, bo właśnie akurat wtedy posłowie PO przypomną sobie, że wręcz kochają ruch skautowy i muszą porzucać się szyszkami. I tak nagle spojrzymy na kalendarz, data ostatniego dnia lutego uzmysłowi nam, że właśnie komisja zakończyła pracę, choć przecież wcale jej nie zaczęła. Ani się obejrzymy a nie będzie już śladu pamięci ani o aferze hazardowej, tym bardziej o komisji która miała ją wyjaśnić.
Carlos Ruiz Zafon, autor magicznej książki “Cień wiatru”, przypisuje jednemu z bohaterów słowa “Wszystko można stracić, poczynając od wstydu”. A jeśli ktoś nie ma wstydu i nigdy go nie miał? Wtedy on nic nie traci, za to wtedy my tracimy czas obserwując bezwstydne poczynania tych, którzy dobrze się bawią za nasze pieniądze. Tam gdzie nie ma wstydu, nie ma też uczciwości i sprawiedliwości.
Piotr Cybulski
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1297 odsłon
Komentarze
Chyba za dużo Pan objął .
30 Grudnia, 2009 - 20:31
Jakoś tak niewielu obejmuje w rozważaniach kategorię wstydu. A to przecież w niej odbija się jak w lustrze nasze sumienie.Zapytałem jednego i jak się masz do przysięgi małzeńskiej(po 30 latach) i usłyszałem : Gdybybym nie zamoczył na boku (nie zdradził) ,bym był nie spełniony, i drugiego nie musiałem pytać . Sam zaczerwieniony wyjaśnił iz pomimo że był na sanatorium nie był w stanie(blokada wewnętrznej uczciwości) ,pomimo że chciał zdradzić. Myślę ,stawiam diagnozę takie coś (to nie podlega pod opinię ścierwo, szmata, łajno) jak Sekuła nie poddaje się ludzkim drganiom sumienia ,a więc i wewnętrznemu wstydowi.
Proszę wybaczyć,to z głupoty