O blogerach, tożsamości i anonimowości

Obrazek użytkownika PiotrCybulski
Kraj

Wraca temat procesu, jaki Kataryna wytoczyła Dziennikowi, za to iż ujawnił jej tożsamość i tym samym, jak czytam w uzasadnieniu pozwu, “naruszył jej dobra osobiste”.

Cenię sobie bardzo Katarynę i to, co robi choćby w temacie afery hazardowej. Jednak nie bardzo mogę zrozumieć, jak jej własna tożsamość może choć w minimalnym stopniu naruszać jej własne dobra. Skoro wykonuje dobrą robotę, jest ceniona, to ma bardzo szanowaną tożsamość, która niczyich dóbr osobistych naruszyć nie może, a już tym bardziej jej własnych.

Zapewne temat anonimowości blogerów był już podejmowany wielokrotnie i nie będę się teraz w tym zagłębiać. Jednak życie polega na tym, że jedni stwarzają sobie klosz ochronny w postaci anonimowości i mają do tego prawo, a inni zajmują się demaskowaniem tej anonimowości i założę się, że też mają do tego jakieś tam prawo.

Anonimowość w dzisiejszych czasach jest już tylko wielką iluzją. Nie ma już ludzi anonimowych, są tylko tacy których dane można zdobyć łatwiej lub trudniej.  Nawet gdyby sobie pozdzierali linie papilarne to i tak zawsze można odczytać kod DNA albo zeskanować siatkówkę oka. Są komórki, które można namierzyć, GPS-y które lokalizują, PESELE które identyfikują i nasza obecność w co najmniej 50 bazach danych.

Tak samo w internecie, może i masz nicka, dzięki czemu pozornie nikt nie wie kim jesteś, ale wystarczy trochę wiedzy informatycznej i od IP-ka do IP-ka dojdziesz kto zacz. Niektórzy nawet mawiają, że wystarczy znieść anonimowość w internecie a tym sposobem będziemy mieć największy na świecie portal społecznościowy. Nasza-Klasa razem z Facebookiem niech się schowają.

Dlatego nie widziałem żadnego sensu w anonimowości, gdy zaczynałem swoją przygodę z blogowaniem. Imię mam całkiem niezłe, nazwisko nawet przyzwoite, tego co piszę też się nie wstydzę. Po co mi anonimowość? Przecież anonimowość jest jak zakazany owoc, zawsze kogoś podkusi by go zerwać, czyli ujawnić moje dane. Może dla zgrywy, może dla pokazania żebym nie fikał, bo wiadomo kto ja i skąd ja. Często też z czystej ludzkiej ciekawości.

I właśnie teraz zaczyna się proces, którego powodem jest któryś z tych w/w trzech powodów. I stawiam sobie i Wam pytanie: gdzie tu problem? Czy tożsamość blogerów jest jakoś specjalnie chroniona jakąś niesamowicie sprecyzowaną klauzulą tajności I stopnia, że jej ujawnienie musi znaleźć swój finał w sądzie? I jaką trzeba mieć tożsamość, by jej ujawnienie nie naruszało niczyjej godności?

Dotychczas cywilizacja wynalazła tylko jedną skuteczną receptę na utrzymanie anonimowości; “nie rzucać się w oczy”.

Piotr Cybulski

Brak głosów