Lecimy Wielgusem
<strong>"Rzeczpospolita" opublikowała fragmenty mającej się ukazać książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o współpracy Wałęsy z SB. Wynika z nich jasno, że Wałęsa nie pełnił roli zarejestrowanego "dla statystyk" nazwisk, ale donosił i brał za to pieniądze. Poza tym książka zajmuje się działaniami byłego prezydenta na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy przeglądał on i- najpewniej- zdekompletował teczkę z dokumentami na swój temat.</strong><p align="justify">Czas na zajmowanie się meandrami wałęsowskiej współpracy przyjdzie, kiedy książka się ukaże i zawarte w niej dowody można będzie poddać analizie. Dzisiaj ciekawsza jest sama obserwacja zachowania głównego jej bohatera. Gdyby ktokolwiek oskarżał Lecha Wałęsę o słuchanie Radia Maryja, dzisiaj otrzymałby ostateczny dowód na fałszywość takich pomówień- widać bowiem wyraźnie, że Wałęsa najwyraźniej sprawy abpa Wielgusa nie zna, w szczególności nie wie, do jakiej kompromitacji prowadzi przyjęta przez biskupa, a przez byłego prezydenta kopiowana postawa zaprzeczania faktom. </p><p align="justify"> Zachowanie Wałęsy już od jakiegoś czasu przypomina rozpaczliwą obronę abpa Wielgusa, dzisiaj jednak podobieństwo stało się wyjątkowe- tak Wałęsa, jak abp Wielgus szli zaparte w obliczu twardych dowodów, kłamiąc i klucząc. W obu przypadkach sama współpraca blednie wobec niehonorowego, kompromitującego zachowania w sytuacji jej ujawnienia. </p><p align="justify">Najbardziej jednak uderzającym podobieństwem jest podobieństwo medialnych i społecznych zapleczy "Bolka" i "Greya". Środowiska broniące abpa Wielgusa i Wałęsy charakteryzuje podobne, dogmatyczne podejście do rzeczywistości, wynikające ze ślepej wiary w <em>autorytety</em> (z jednej strony- autorytet o. Rydzyka i kilku jego współpracowników, z drugiej- grono <em>mędrców</em> podpisanych pod sławetnym listem w obronie byłego prezydenta), ignorowanie jakichkolwiek racji przeciwników, pogardliwy do przeciwników stosunek i- przede wszystkim- agresja przebijająca z ich zachowań i wypowiedzi (nadużywające lasek czy parasolek panie z rodzin RM oraz wściekłe tyrady Rydzyka z jednej strony, wysmarowany błotem samochód Cenckiewicza i notoryczne obrażanie i podważanie kompetencji obu historyków z drugiej). Szczególnie paskudnym chwytem są oskarżenia Wałęsy, który twierdzi, że przez pracę historyków wygrywa SB; sam Wałęsa traktuje bowiem oskarżanie siebie o taką współpracę jak przestępstwo mimo, iż historycy przedstawili konkretne dowody- jego słowa zaś nie są poparte niczym, może z wyjątkiem własnego przekonania byłego prezydenta. </p><p align="justify">Bezrefleksyjność obrońców tak Wielgusa, jak Wałęsy jest wręcz porażająca, bardzo utrudniając rozróżnienie członków obu obozów. Szczęściem zwolennicy Wielgusa chadzają zazwyczaj w beretach- przynajmniej w chłodniejsze dni pozwala to na zorientowanie się, z kim mamy do czynienia.</p><p align="justify">Lech Wałęsa miał szanse- wiele lat szans- na wyjście ze swej sytuacji z honorem. Jego działania w latach osiemdziesiątych spokojnie mogłyby usprawiedliwić niechlubną kartę wcześniejszej dekady. Niestety, Wałęsa wolał brnąć w kłamstwa i zacierać ślady licząc na brak zainteresowania swoimi dokumentami (?) lub siłę własnej legendy (?)- trudno określić. Być może liczył na osoby, które przeglądały (bezprawnie) archiwa na początku lat dziewięćdziesiątych. Trudno wypowiedzieć się jednoznacznie- pewne jest to, że Lech Wałęsa przegrał z własną przeszłością, a teraźniejsze kompromitacje są tylko tej porażki oznakami. </p>
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1562 odsłony