Ustawa z dnia 5 lipca 1990 r. Prawo o zgromadzeniach. Władze Warszawy mają ją w ….

Obrazek użytkownika woj.slawek
Kraj

14 września 2012r. o godzinie 16.00 zjawiłem się na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się ,że w miejscu wskazanym przez BB i ZK, jako miejsce mojej pikiety, nie bardzo mogę rozstawić sprzęt. Miejsce to w większości zostało poodgradzane i zajęte przez jakieś namioty( nawet nie próbowałem dociekać kto to zrobił). Dla jasności zacznę od początku. Może nie od samego, bo pomysł pikiety wpadł mi do głowy prawie trzy miesiące temu.
17 sierpnia 2012.r osobiście zawiozłem formularz zawiadomienia o zgromadzaniu publicznym, na ul. Młynarską 43/45 . Dla Warszawiaków miejsce znajome, Biuro Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Parę dni później dostałem odpowiedź. Czytając ja trochę się zdziwiłem, ale widocznie podana przeze mnie lokalizacja nie była całkowicie dostępna. Opisana była jako skrzyżowanie ulic: Krakowskie Przedmieście i Tokarzewskiego –Karaszewicza w Warszawie. Mając takie informacje zacząłem przygotowywać pikietę.
14 września 2012r. o godzinie 16.00 zjawiłem się na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się ,że w miejscu wskazanym przez BB i ZK, jak miejsce mojej pikiety, nie bardzo mogę rozstawić sprzęt. Cała ulica Tokarzewskiego była zamknięta odgrodzona była nawet część chodnika. Stały tam jakieś namioty( nawet nie próbowałem dociekać kto to zrobił). Policjanci którzy przyjechali na miejsce pikiety po wylegitymowaniu mnie, zadali kilku pytań. Ostatnie brzmiało: Czy będę składał skargę? Nawet nie było żadnej rozmowy na temat nielegalnego zajęcia miejsca przeznaczonego na moją pikietę.
Spytacie dlaczego nielegalnego?
Według mnie: Moja zgromadzenie nie zostało , zgodnie z prawem odwołane. Nawet nikt mnie nie poinformował o fakcie potrzeby zmiany lokalizacji. Długo się zastanawiałem. Na formularzu widnieje pieczątka z data przyjęcia przez kancelarie BB i ZK. Praktycznie zmiana miejsca nie robiła by dla mnie żadnej różnicy. Nawet wrócił bym do pierwotnej lokalizacji. Niepokojący jest sam fakt, w jaki sposób cała akcja się odbyła.
Bez poinformowania mnie. Sprawdzałem jeszcze raz formularz, swoje dane podałem prawidłowo, łącznie z danymi kontaktowymi. Jak by nie było pismo z BB i ZK dotarło do mnie. Jeszcze raz powtórzę. Zgłoszenie zostało przyjęte, gdyby lokalizacja była niedostępna, to powinienem zostać o tym poinformowany i nie mógł bym w tym miejscu zwołać swojego zgromadzenia. Wszystko odbyło się za moimi plecami. Wydano zgodę na zajecie części chodnika i ulicy. Nie liczę się z możliwością, że namioty były postawione ,bez pozwolenia na terenach należących do miasta. Pamiętamy wszyscy w jaki sposób był traktowany namiot Solidarnych. Teraz liczą się układy ,biznes, a nie zwykły obywatel .
Mam zamiar złożyć odwołanie, będę czekał na odpowiedź i informacje na temat, prawnych obejść jakimi kierowały się władze. Musiało być drugie pozwolenie. Oczywiście mogę się nie doczekać, równie dobrze mogą mnie ignorować. Przecież jestem tylko zwykłym obywatelem w państwie „prawa i porządku” .
Po telefonie do BB i ZK, dostałem informacje, że 15 września miała się odbyć impreza komercyjna VERVA Street Racing. 14 września stały już tam namioty zaplecza tej imprezy. Z taka komercja to nie mam szans. Zezwolenie zostało wydane przez Zarząd Dróg Miejskich. Pani która udzielała mi informacji była również zdziwiona, bo do niej nie dotarło powiadomienie o imprezie komercyjnej, o wszystkim dowiadywała się w trakcie rozmowy.
Wspominając samą pikietę powiem o dwóch sprawach. Po pierwsze mam przed oczyma obraz młodego człowieka i jego reakcje na słowa: Jestem Polakiem i jestem z tego dumny. Popukał się palcem w czoło, ale to chyba na znak, że nic tam nie ma. Ciekawe czy zrobił by to samo gdyby usłyszał Amerykanina mówiącego: Jestem Amerykaninem i jestem z tego dumny. Druga konkluzja. Tak naprawdę ludziom jest dobrze, a narzekają tylko dla zasady. Jest im dobrze i wisi im co się stanie z Polską. Bo jak można interpretować fakt, że zdecydowana większość nic nie robi w kierunku zmian, widocznie ich nie potrzebują i jest im obojętne czy będą w Polsce, Europie czy ....

Brak głosów