NEXT, czy jednak NEXT
W 1998 r. ukazała się w USA książka "The Next War”. Napisali ją Caspar Weinberger, były minister obrony w rządzie prezydenta Ronalda Reagana, i Peter Schweizer, znany amerykański komentator polityczny, autor książki Victory o kulisach finansowania polskiej opozycji przez amerykańskie służby tajne w latach PRL. W 2008 r. ukazała się inna książka - "The Next 100 Years: A Forecast for the 21st Century”. Jej autorem jest politolog George Friedman. Obie książki ukazały się też w Polsce. Pierwszą pod tytułem „Następna wojna światowa” w 1999 r. wydało wydawnictwo Albatros. Drugą jako „Następne 100 Lat. Prognoza na XXI Wiek” wydała w październiku 2009 r. oficyna AMF Plus, z kuszącym polskiego czytelnika podtytułem „Mocarstwo nad Wisłą”. Obie książki kreślą wizje przyszłości naszego kraju, bardzo różniące się wizje - dodajmy.
Weinberger i Schweizer kreślą czarny scenariusz: Przedstawia on m.in.: inwazję Korei Północnej na Południową i Chin na Tajwan, objęcie władzy w Rosji przez dyktaturę, zajęcie Europy Zachodniej przez armię rosyjską, poprzedzone inwazją na Polskę i atakiem nuklearnym na wojska NATO, wojnę Japonii z sąsiadującymi z nią państwami rejonu Pacyfiku oraz USA z Iranem i Meksykiem. W tym scenariuszu Polska zostaje zmieciona z powierzchni Europy potężnym uderzeniem rosyjskich dywizji. W polskiej recenzji książki można przeczytać, że: „Zamieszczone opisy przebiegu wydarzeń tchną autentyzmem, dzięki dostępowi autorów do wiedzy na temat najnowszych technologii wojskowych, prognoz demograficznych, psychologicznych portretów przywódców państw i analiz sytuacji politycznej w różnych krajach świata. Autorką przedmowy do książki jest była premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher.”
Inaczej widzi przyszłość Polski profesor Friedman. W jego prognozie, optymistycznej dla USA, szczególne miejsce przypada Polsce. Scenariusz Friedman’a przewiduje, że wiek XXI będzie czasem wzrostu pozycji Stanów Zjednoczonych, osłabienia Rosji, Niemiec, Francji i Chin i pojawienia się nowych potęg światowych, jak Japonia, Turcja i... Polska. A polski recenzent pisze o książce: „Napisana z wielkim wyczuciem i zmysłem analitycznym, który przyniósł George’owi Friedmanowi sławę uznanego eksperta w dziedzinie geopolityki i prognozowania, książka ‘Następne sto lat’ przedstawia fascynującą wizję tego, co nas czeka.”
No to co nas, Polaków, czeka?
W październiku 2008 r. polskie media informowały, że grupa analityków wspierających amerykańskich Republikanów ostrzegała - w najbliższym czasie Rosja zechce odbudować swoje imperium, a USA pod rządami Baraka Obamy nie będą w stanie temu zapobiec. W prognozie amerykańskich ekspertów, przewidziany był atak na Polskę. Podkreślano, że Obama będzie spolegliwy wobec Rosji, gdy ta zacznie zajmować kolejne postkomunistyczne państwa – Polskę, Węgry, Czechy i Bułgarię. Nie będzie odpowiedzi militarnej ze strony USA. NATO potępi rosyjskie ataki, ale nie dojdzie do wysłania wojsk do obrony Europy Środkowo – Wschodniej. Polski komentator relacjonując powyższe prognozę zalecał „sporą dozę dystansu.” I wskazywał – „W zasadzie, trudno ją uznać za coś innego, niż przedwyborcza propagandę, i to dosyć bezczelną.”
Kwestia bezpieczeństwa Polski wróciła jednak w tym samym czasie w wypowiedzi dowódcy sił NATO w Europie generała Johna Craddock’a, który uznał, że po rosyjskiej inwazji na Gruzję Sojusz powinien przygotować plany postępowania w przypadku ataku wojsk rosyjskich na kraje bałtyckie lub Polskę. Generał uważał, że w natowskich „contingency plans” powinny się znaleźć gwarancje zbrojnej reakcji NATO na taki atak. Trudno uznać generała za kogoś niedoświadczonego, nieodpowiedzialnie oceniającego zagrożenia.
We wrześniu 2009 r. odbyły się wielkie białorusko – rosyjskie manewry tuż przy granicy z Polską. W tych ćwiczeniach Polskę ćwiczący Rosjanie obsadzili w roli agresora! W tym samym wrześniu, dodajmy 17-go września, rząd amerykański poinformował Warszawę o rezygnacji z budowy elementów tzw. tarczy antyrakietowej na terytorium Polski. W listopadzie minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podjął interwencję w NATO. Media informowały, że dla Polski największym problemem pozostaje brak wojskowych planów przyjścia przez zachodnich sojuszników z pomocą naszemu krajowi w razie ataku. Anonimowy polski wojskowy mówił dziennikarzowi – „Nie wiemy, którędy ma przebiegać linia obrony Polski przez NATO, jakie mają być zadania poszczególnych zachodnich dywizji”. I dodawał. "Takie plany sztaby wojskowe NATO mogą opracować, tylko jeśli zapadnie w tej sprawie polityczna decyzja przywódców". Z dyplomatycznych źródeł w Waszyngtonie wynikało, że sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Robert Gates miał zachęcać członków NATO do przyjęcia planów obrony Europy Środkowo-Wschodniej, czemu miały być przeciwne głównie Francja i Niemcy.
Czytam wywiad z ministrem Klichem („Nie żałuję tarczy”, Newsweek, 29.11.2009). Minister pytany o brak „contingency plans” (natowski plan obrony Polski) odpowiada: „To jeden z mitów”. Dziennikarz zdziwiony: „NATO ma takie palny? ”. A szef resortu obrony odpowiada: „...mogę potwierdzić z całą odpowiedzialnością, że NATO dysponuje planami na wypadek agresji na Polskę. Obecnie odbywa się ich uaktualnianie.” Nie wiadomo więc dlaczego minister Sikorski molestował kwaterę NATO w tej sprawie. Czy generał Craddock nie wiedział co mówi?
Dowiadujemy się też, że minister Klich „nie żałuje tarczy” bowiem po roku 2018 będą w Polsce zainstalowane rakiety SM-3, element „o wiele bardziej wartościowy niż wcześniejsza tarcza”. Rzeczywiście, baza w Redzikowie miałaby wyrzutnie do zwalczania rakiet dalekiego zasięgu. Ze względów operacyjnych użyteczność systemu przechwytującego rakiety krótkiego i średniego zasięgu jest dla nas wyższa. Jednak planowane do umieszczenia w Polsce rakiety SM-3 mają być na wyrzutniach mobilnych. To oznacza, że można je będzie łatwo do nas wprowadzić i równie łatwo stąd wycofać. Natomiast stacjonarna baza w Redzikowie stanowiłaby stały i trwały element amerykańskiej struktury obronnej. W tym przypadku to w interesie USA byłoby zagwarantowanie bezpieczeństwa swojej bazie, a więc także i Polsce. Tak więc stacjonarne wyrzutnie dalekiego zasięgu, operacyjnie mniej użyteczne, byłyby elementem poprawiającym bezpieczeństwo Polski w wymiarze strategicznym. Nie trzeba przekonywać, że poziom strategiczny ma większe znaczenie niż operacyjny. Jak żart trzeba też potraktować informację, że obronę powietrzną Polski wzmocni jedna bateria rakiet „Patriot” (po 2012 r.). Niemcy, kraj terytorialnie porównywalny z Polską, ochrania siedem dywizjonów rakiet Patriot - każdy dywizjon liczy kilka baterii.
Jeśli więc odwołamy się do wizji przyszłości Polski kreślonej przez Weinbergera i Friedmana możemy stwierdzić, że bliższy realiów ciągle wydaje się być były minister obrony prezydenta Reagana. Szkoda, bowiem wizja „mocarstwa na Wisłą” jest dużo sympatyczniejsza.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1605 odsłon
Komentarze
Według mnie - nie będzie wojny
2 Grudnia, 2009 - 13:18
Wojna się w dzisiejszych czasach nie opłaca.
Jednak Polska powinna dmuchać na zimne i zorganizować taką armię partyzancką, żeby było dla wszystkich potencjalnych agresorów jasne, że każda okupacja Polski wyjdzie im bokiem.
Pisałem:
http://www.niepoprawni.pl/blog/404/wojny
http://www.niepoprawni.pl/blog/404/armia-partyzancka
Pozdrawiam
Bacz
Pozdrawiam. Bacz
Re: Według mnie - nie będzie wojny
2 Grudnia, 2009 - 16:24
Wojna się nie opłaca, to fakt, ale opłaca się jej grożba.
Poza tym np. Chińczycy nie muszą napadać na Tajwan, po prostu przeczekają, aż Amerykanom odechce się finansować ten "niezatapialny lotniskowiec"...
Nie interesuję się tak dokładnie
2 Grudnia, 2009 - 16:47
Ale zdaje się, że Chiny pokojowo przyłączyły Hongkong i chyba jeszcze coś. Zdaje się Makau był na chinskim celowniku. Nie słyszałem o jakichś tragediach tam. Być może nawet jak dojdzie do przyłączenia Tajwanu to tragedyj tam nie bedzie. Ogólnie to jest niedobra tendencja jak państwa się łączą - im większe państwo tym łatwiej władza się demoralizuje. Polska też niepotrzebnie się włączyła do UE.
Bacz
Pozdrawiam. Bacz
Nie dokładnie tak
7 Grudnia, 2009 - 10:05
Chiny pokojowo przejmowały tereny będące koloniami W. Brytanii i Portugalii, za zgodą rządów tych krajów. Tajwan jest samodzielnym państwem, nie jest niczyją kolonią, ma armię, b. nowoczesną i silną i siły polityczne chcące utrzymać niezależny byt państwowy, niezależny od Chin kontynentalnych. A więc wariant pokojowy przyłączenia Tajwanu byłby możliwy, gdyby w Taipei (Táiběi) władzę objęli zwilennicy włączenia Tajwanu do chińskiej republiki (komunistycznej).
RSz
RSz
Re: Nie dokładnie tak
7 Grudnia, 2009 - 12:11
Pamiętajmy o tym, że Tajwan nie jest członkiem ONZ, a Chiny kontynentalne zagroziły zerwaniem kontaktów dyplomatycznych każdemu, kto nawiąże takowe stosunki z Tajwanem.
Po co Rosji Iskandery mając w W-wie Tuska, Klicha i Sikorskiego?
2 Grudnia, 2009 - 20:55
pzdr
antysalon