Rok rządów koalicji „liberalno – chłopskiej”

Obrazek użytkownika lesiu
Kraj

Rok rządów koalicji „liberalno – chłopskiej”

„Słońce Peru mistrz bajeru !”

Słuchając sejmowego wystąpienia premiera Donalda „Cudotwórcy” Tuska będącego podsumowaniem i ocenom rocznej pracy liberalno – chłopskiej koalicji omal nie spadłem z fotela. Okazało się, że do dnia dzisiejszego żyłem w nieświadomości i nie miałem najmniejszego pojęcia jaki to dobrobyt zapewnił mi przez rok obecny rząd. Doprawdy musiałem sięgnąć po szklankę wody i przetrzeć ze zdumienie oczy, gdyż obraz pasma sukcesów rządowych wyłaniających się z przemówienia premiera wprowadził mnie w stan oniemienia. Dowiedziałem się więc jak to spęczniał mój portfel i jak bez wątpienia spęcznieje po nowym roku, o ile obniżyły się w Polsce podatki, jak bardzo ułatwiono życie drobnym i średnim przedsiębiorcom, poprawiono byt emerytów i rencistów, wybudowano piękne autostrady, zreformowano szkolnictwo i służbę zdrowia, stworzono zawodową armię, i tak można wymieniać w nieskończoność.

Niestety ocena rocznej pracy własnego rządu przerosła możliwości premiera i zamiast rzeczowej analizy rzeczywistych dokonań i wpadek mogliśmy wysłuchać kolejnego bajkowego expose. Oczywiście na początku swojego wystąpienia premier wspomniał w jakiej to trudnej sytuacji politycznej przejął władzę, co oczywiście musiało wpłynąć negatywnie na tępo pracy nowego rządu. Przypomnę więc panu premierowi jakaż to trudna sytuacja panowała w kraju tuż po zakończeniu wyborów : odchodzący w niełasce rząd Jarosława Kaczyńskiego atakowany przez wszystkie niemal media i zdecydowane zwycięstwo Platformy Obywatelskiej nad głównym konkurentem, czyli Prawem i Sprawiedliwością. Rzeczywiście sytuacja „beznadziejna”. Warto przyjrzeć się bliżej rocznym rządom Platformy Obywatelskiej i PSL –u, aby dokonać rzeczowej i obiektywnej jego oceny.

Ukrywane i niewyjaśniane afery, czyli tzw. nowe standardy życia publicznego

W kampanii wyborczej Donald Tusk zapewniał, że po przejęciu władzy wprowadzi nowe standardy w życiu publicznym, które będą zupełnie odmienne od tych rzekomo kiepskich panujących za poprzedniego rządu. Miała być zdecydowana i bezwzględna walka z korupcją, nepotyzmem, kolesiostwem, partyjnictwem i wszelkim złem, które media przychylne Platformie Obywatelskiej ( czyli zdecydowana większość polskojęzycznych mediów ) utożsamiała z koalicyjnym rządem PiS – LPR – Samoobrona. Minął rok, a tu rzeczywiście widzimy zupełnie nowe standardy, ale zdecydowanie gorsze od tych, które rzekomo panowały przedtem.

W wyniku politycznego podziału łupów między koalicjantami w ręce ludowców dostał się KRUS i już niebawem dowiedzieliśmy się, że ludowcy są niezwykle rodzinną formacją polityczną. Okazało się bowiem, że obsadzili państwową przecież instytucję swoimi działaczami i członkami ich rodzin tłumacząc, że nie ma kompetentniejszych osób niż własna rodzina. Pomimo zapowiedzi zbadania tej sprawy przez panią minister pełniąca rolę szeryfa w spódnicy tropiącego wszelkie przejawy korupcji i innych nieprawidłowości, pani Julii Pitery, sprawie ukręcono łeb. Wicepremier Pawlak, strażak ochotnik w rządzie Tuska spec od gospodarki, lamentował nad zmową dziennikarzy przeciwko biednemu i nie winnemu ludowemu stronnictwu, i raz dwa dano mu spokój.

Niedawno ujawniono kolejną aferę tym razem związaną z fundacją PSL –owską, która niekoniecznie w sposób właściwy wydawała pozyskiwane pieniądze. Przypomnę, że podobny zarzut postawiono wcześniej fundacji ojca Rydzyka, którą to niemal od razu zajęła się prokuratura, a media opisywały rzekome przekręty dyrektora Radia Maryja. W przypadku fundacji ludowców sprawa przycichła.

Do kategorii afer należy również zaliczyć niewyjaśnione wciąż podejrzane kontakty marszałka Komorowskiego z agentami WSI. Jest to naprawdę bardzo ciekawa, ale i bulwersująca sprawa, w której zeznawało już kilka osób z marszałkiem włącznie oraz odpowiedzialnym z ramienia PO za spec służby Pawłem Grasiem, i ich zeznania są sprzeczne. Z ciekawością oczekuję rozwoju tej sprawy i jej zakończenia, ale już dziś odczuwam spory niesmak, że pan Komorowski pełni wciąż funkcję marszałka Sejmu RP. Moim skromnym zdaniem do zupełnego zakończenia śledztwa w tej sprawie powinien on zrezygnować z pełnienia tej funkcji, bądź też zostać odwołanym przez swój klub parlamentarny. Wszak Donald Tusk niejednokrotnie powtarzał, że pod jego rządami nie będzie możliwości wystąpienia sytuacji, w której osoba o cokolwiek podejrzewana będzie pełniła jakiekolwiek funkcje publiczne.

Kilka dni temu media ujawniły, że rzecznik Platformy Obywatelskiej, niejaki pan Nowak, miał ponoć załatwić miejsca w radach nadzorczych spółek skarbu państwa swoim znajomym. Pan Nowak obraził się na dziennikarza, który śmiał zadać mu takie pytanie i postanowił nie odpowiadać na dziennikarskie zarzuty.

Co w powyższych sprawach uczyniła Julia Pitera mająca ujawniać wszelkie afery ? Zupełnie nic, ale i tak może pochwalić się ogromnym sukcesem, gdyż ujawniła ogromną aferę finansową jaką bez wątpienia był zakup na służbową kartę dorsza wartości bodajże 8 złotych. Tylko tyle czy raczej aż tyle dokonała pani minister Pitera, na działalność której wydaje się całkiem pokaźne sumki z budżetu państwa.

Nowym szefem warszawskich Łazienek został kolega największej kompromitacji sejmowej, czyli posła Janusza Palikowa, niejaki Jacek Czeczot – Gawrak, którego na to stanowisko powołał sam minister Bogdan Zdrojewski. Oczywiście powołanie pana Gawlaka odbyło się bez żadnego konkursu, chociaż wiadomo, że nigdy nie kierował on tego typu placówką. Warto w tym miejscu przedstawić wymagania jakie stawia się kandydatom na dyrektora Muzeum Instrumentów Ludowych w 12 tysięcznym Szydłowcu : doskonała znajomość przepisów prawnych dotyczących muzealnictwa, posiadać co najmniej dwuletnie doświadczenie zawodowe na stanowiskach związanych z zarządzaniem instytucją kultury, wykształcenie w zakresie muzealnictwa, stopień bądź tytuł naukowy w obszarze nauk humanistycznych – to tylko część wymagań jakie stawia się osobom ubiegającym się o fotel dyrektora w niewielkich miejscowościach. „Gazeta Polska” ujawnia całkiem ciekawe fakty z życia nowego dyrektora łazienek : „przedstawia się jako absolwent Wydziału Historii Sztuki na UW ( nie ma takiego wydziału na tej uczelni jest tylko Instytut HS w ramach Wydziału Humanistycznego ) i konserwator. Jak poinformował nas nieoficjalnie jeden z członków Rady Naukowej przy Muzeum w Łazienkach, nowy dyrektor napisał pracę magisterską na temat motywów napoleońskich w malarstwie polskim. Obrona miała się odbyć w 1973r. Problem w tym, że Czeczot – Gawrak od 1971r. mieszkał w Anglii i do kraju przyjechał dopiero pod koniec następnej dekady. W jaki sposób dyrektor zdobył magisterium ?”. Niestety dziennikarze tej gazety nie uzyskali żadnej odpowiedzi na temat powyższych niejasności ani od ministra Zdrojewskiego ani od samego zainteresowanego. Dziwi również fakt wyboru dyrektora Łazienek, jednego z najważniejszych polskich muzeów, bez procedury konkursowej, choć ta obowiązuje przy wyborze dyrektora niemal każdego muzeum w Polsce, nawet w małych mieścinach. Już po objęciu funkcji dyrektora pan Gawrak udowodnił, że na historii Łazienek nie zna się wcale. Oto jakie to mądrości historyczne głosi dyrektor Łazienek : „ranga Łazienek została zdeprecjonowana przez cara, który otworzył je dla szerokiej publiczności ( tymczasem park udostępnił mieszkańcom Warszawy sam król Stanisław August Poniatowski ) (…) Łazienki wyszły bez szwanku z II wojny światowej ( co jest jeszcze bardziej kompromitującą pomyłką, bo podczas okupacji Pałac na Wodzie został przez hitlerowców spalony )” (cytat za „Gazetą Polską”).

Dlaczego osoba bez kwalifikacji wykazująca się zupełnym brakiem wiedzy dotyczącej instytucji, którą ma zarządzać zostaje mianowana jej dyrektorem i to bez konkursu takie pytanie ciśnie się do głowy po zapoznaniu się z powyższymi faktami. Dziennikarze „Gazety Polskiej” znaleźli odpowiedź na to pytanie : „dobrym znajomym nowego dyrektora Łazienek jest poseł PO Janusz Palikom. Obu panów łączą od wielu lat interesy. (…) W nominacji Czeczota – Gawraka może jednak chodzić o coś więcej niż załatwienie mu „po znajomości” wpływowego stanowiska. W „portfolio” firmy Czeczot – Gawraka znajdujemy bowiem także projekt… zabudowy rezydencjonalnej wokół Łazienek, m.in. przekształcenia architektonicznego Domu Pułku Huzarów – zabytku będącego własnością lubelskiej spółki „29 Listopada”. Firma ta należy do Polmosu Lublin, a jej prezesem jest Zbigniew Borowy – bliski współpracownik Janusza Palikota, członek zarządu Polmosu i były członek rady nadzorczej spólki Ozon”. Spółka „29 Listopada” powiązana z Palikotem kilka lat temu nabyła ten zabytkowy budynek, który wart był około 12 milionów. Nowy właściciel zamierzał przerobić ten obiekt w apartamentowiec, którego wartość byłaby nawet dwukrotnie większa. Poprzedni dyrektor Łazienek nie wyrażał zgody na żadne tego typu pomysły, ale spółka należąca do Polmosu wcale ze swoich planów nie zrezygnowała i konsekwentnie dąży do realizacji swojego planu. Jak zakończy się ta oburzająca sprawa można się tylko domyślać, gdyż media raczej nas o tym nie poinformują. Kilkudziesięciu pracowników Łazienek, którzy odkryli korupcjogenne powiązania nowego dyrektora z posłem Palikotem wystosowało natychmiast list otwarty do minister ds. korupcji Julii Pitery i złożyli go na ręce redaktora naczelnego „Dziennika”, który po kilku dniach odmówił jego publikacji, a następnie na ręce samej pani Pitery. Szeryf w spódnicy po dwóch tygodniach stwierdziła, że jako posłanka obrębu płockiego nie ma obowiązku zajmować się sprawami warszawskimi – zapomniała chyba, że jest też ministrem ds. korupcji i za pełnienie tej funkcji bierze wysoką pensję, a korupcja nie jest zjawiskiem ograniczonym terytorialnie. Jeszcze bardziej oburzający jest fakt nie przeprowadzenia przy zmianie dyrektora muzeum inwentaryzacji ze spisem z natury zakończonej protokołem zdawczo odbiorczym. O całej tej sprawie obszerniej pisze tygodnik „Gazeta Polska” z 19 listopada. Warto podkreślić, że w przypadku Łazienek gra toczy się o warte naprawdę duże pieniądze grunty i zabudowania, które w żadnym wypadku nie powinny trafić w prywatne ręce i być przeznaczone na apartamentowce itp., ale wszystko zmierza w najgorszym kierunku. Uważam, że należy bacznie obserwować rozwój tej dziwnej sytuacji, a opozycja powinna wykorzystać swoje możliwości do wyjaśnienia wszystkich wątpliwości.

Powyższe fakty są tylko kilkoma wybranymi przykładami, które dobitnie ukazują nowe standardy wprowadzane przez rząd „cudotwórców” w naszym kraju. Chcąc szczegółowo opisać wszystkie, które udało mi się znaleźć w prasie musiałbym napisać obszerną broszurę czy wręcz książkę.

Współpraca z ITI

Będąc kibicem Legii Warszawa temat relacji jakie panują na linii Platforma Obywatelska – ITI medialny koncern panów Wejcherta i Waltera jest mi szczególnie bliski. O samym konflikcie pisałem już niejednokrotnie więc nie będę się powtarzał, a jedynie zaznaczę, że rację w 100% mają kibice Legii. Okazuje się bowiem, że warszawski ratusz ( prezydentem Warszawy jest pani Hanna Gronkiewicz – Waltz ) zdecydował się przekazać bezzwrotną pożyczkę w wysokości pół miliarda złotych koncernowi ITI na budowę stadionu. Kibice protestowali przeciwko robieniu prezentów z budżetu miasta prywatnej firmie jaką jest przecież ITI wiedząc dobrze, że są to pieniądze wyrzucane w błoto, a korzyść z nowego stadionu i tak będzie miało tylko ITI. Jak wiadomo do ITI należy m.in. telewizja TVN, która słynie ze szczególnego rodzaju „obiektywizmu” wobec Donalda Tuska i jego rządu. Właśnie media należące do koncernu Wejcherta i Waltera wspomagane między innymi przez „Gazetę Wyborczą”, chcąc podważyć wiarygodność Stowarzyszenia Kibiców Legii, które stawia dość niewygodne pytania i ujawnia pewne niewłaściwości, ukazuje je jako bandę bandytów, chuliganów, którym zależy tylko na zadymie. Jednak kibice nie są tak prymitywni jak usiłują ich przedstawić rzeczone media i trwają w swoim bojkocie ITI, a protest popierają kibice innych klubów piłkarskich, nawet z bardzo odległych od Warszawy miejscowości.

Jednak przekazanie przez ratusz wysokiej bezzwrotnej dotacji koncernowi ITI nie jest jedynym dowodem na szczególne więzi łączące go z Platformą Obywatelską. Okazuje się bowiem, że niedawno koncern panów Wejcherta i Waltera przejął za śmieszną kwotę 1 miliona i 120 tysięcy złotych pozostałe sekcje CWKS Legia Warszawa łącznie z prawem do używania nazwy i herbu. W tym przypadku nieprawidłowości i wątpliwości jest naprawdę wiele. Za prawo do herbu i nazwy ITI zapłaciło tyle co za trzypokojowe mieszkanie w Warszawie, choć według specjalistów wartość ich jest zdecydowanie większa. Olimpijskie medale oraz liczne puchary zostały sprzedane za 10 złotych sztuka, czyli po cenie niższej niż kosz na śmieci. Cenne meble : m.in. XIX wieczny kredens gdański po 1500 złotych. Mało tego rzeczoznawca wyceniający te przedmioty nie miał do tego uprawnień, a na wycenie marki sportowej w ogóle się nie znał. Eksperci zdecydowanie twierdzą, że za klub taki jak CWKS LEGIA należało zapłacić o wiele więcej niż dało ITI. Warto podkreślić, że dzięki tej transakcji ITI stało się 100% udziałowcem klubu piłkarskiego KP Legia Warszawa, co umożliwi koncernowi wprowadzenie go na giełdę. O dość dziwnych kulisach sprzedaży warszawskiego klubu koncernowi Wejcherta i Waltera szerzej pisze wspomniana już wyżej „Gazeta Polska”.

Julia Pitera totalne nieporozumienie

Pani minister ds korupcji w rządzie Donalda Tuska, Julia Pitera, miała być tajną bronią do pogrążenia opozycji poprzez ujawnienie rzekomych nadużyć stosowanych przez poprzednią władzę. Dość szybko okazało się, że działalność pani minister to jedna wielka pomyłka, a jedynym jej sukcesem jak dotychczas było wytropienie afery dotyczącej zakupu za około 8 złotych, za który to zakup jeden z posłów zapłacił służbową kartą. Poważnymi rzeczami pani minister zajmować się nie zamierza, a zwłaszcza podejrzeniami dotyczącymi jej rządu. Szczytem bezczelności była przytoczona już wyżej odpowiedź pracownikom Łazienek, że jako poseł z okręgu płockiego pani minister do spraw korupcji sprawami warszawskimi zajmować się nie musi. Myśleliśmy, że minister do spraw korupcji ma zajmować się zwalczaniem zjawisk korupcyjnych na każdym szczeblu i w każdym miejscu Polski, a zwłaszcza gdy podejrzenie pada na czołowych polityków. Byliśmy w błędzie bo pani minister nie zajęła się ani opisywaną sprawą Łazienek, ani fundacją PSL -u, ani spotkaniami marszałka Komorowskiego z agentami WSI, ani zarzutami jakie panu Nowakowi z PO postawił publicznie jeden z dziennikarzy, a mianowicie załatwienie miejsc w radach nadzorczych spółek skarbu państwa swoim kolegom.

Polityka miłości – to tylko fikcja

Jednym ze sztandarowych haseł Donalda Tuska jest uprawianie tzw. polityki miłości oraz prowadzenie dialogu zamiast konfrontacji z przeciwnikami, co Tusk zarzucał swojemu poprzednikowi. Jak wygląda polityka miłości w wykonaniu Platformy Obywatelskiej możemy przekonać się obserwując występy panów Niesiołowskiego i Palikota. Sposób w jaki atakują oni polityków PiS –u z miłością nie ma nic wspólnego, a co więcej nie ma też zbyt wiele wspólnego z kulturą osobistą czy poczuciem przyzwoitości.

Podobnie ma się sprawa z dialogiem zwłaszcza ze związkowcami, których zwodzi się zapraszając na kolejne nic nie dające rozmowy, a zmienianie wcześniej ustalonych ze związkami postanowień nie informując o tym wszystkich zainteresowanych dolewa tylko oliwy do ognia niezadowolenia społecznego. Nie chcę rozstrzygać w tym miejscu kto ma rację rząd czy związkowcy, ale pragnę tylko przedstawić sposób prowadzenia dialogu przez rząd Donalda Tuska, który to obiecywał odejście od metod swoich poprzedników. Wszyscy pamiętamy krytykę Tuska pod adresem ówczesnego premiera Kaczyńskiego, który zapowiedział, że nie będzie rozmawiał z okupującymi jego kancelarię pielęgniarkami, dopóki te jej nie opuszczą. Tusk nazywał to skandalem i wyrażał swoje oburzenie taką bezwzględną polityką Kaczyńskiego. Dziś, gdy związkowcy okupują jego warszawskie biuro przenosi je w inne miejsce stwierdzając, że pod dyktatem nie będzie z nikim rozmawiał. Kto mieczem wojuje ten od miecza ginie panie premierze.

Polityka miłości nie ma zastosowania w relacjach z prezydentem RP oraz politykami PiS -u. Przypomnę tylko kompromitujące zachowanie premiera i jego otoczenia, które odmówiło samolotu rządowego dla prezydenta kraju na szczyt unijny, a później w Brukseli robiło wszystko, aby prezydentowi życie uprzykrzyć.

Podobne zachowanie możemy obserwować w sprawie Zbigniewa Ziobry, na którego przeprowadzono zmasowany atak stosują procedury nie do końca zgodne z zasadami parlamentaryzmu. Zbigniew Ziobro chcąc oczyścić się z zarzutów zrzekł się dobrowolnie mandatu, ale do dziś nie doczekał się postawienia żadnego zarzuty, choć od czasu sejmowej awantury minęło już naprawdę sporo czasu. Awantura wokół Zbigniewa Ziobry była potrzebna, aby odwrócić uwagę opinii publicznej od kompromitujących faktów dotyczących Platformy Obywatelskiej, gdy już ten cel udało się osiągnąć o Ziobrze zapomniano. Nikt nie chce postawić mu zarzutów, bo najzwyczajniej w świecie nie ma do tego żadnej podstawy prawnej, a więc każdy kto by chciał to uczynić musiałby się ośmieszyć.

Polityka wewnętrzna

O nowych standardach w życiu politycznym wprowadzonym przez rząd Donalda Tuska już pisałem, a teraz kilka słów o innych aspektach polityki wewnętrznej. Z zapowiadanej reformy służby zdrowia nic nie wyszło, a plany tzw. komercjalizacji muszą budzić strach u większości Polaków, gdyż zmierzają tak naprawdę poprzez oddanie szpitali samorządom do ich upadłości i przejęcia za grosze przez prywatnych inwestorów, którzy ośrodki zdrowia traktować będą jak firmę, czyli licząc na zysk. Można być więc pewnym, że szybko zrezygnują z nieopłacalnych zabiegów kosztem pacjentów. Oczywiście projekt PO nie mówi ani słowa o tym, że jak już zakończy się komercjalizacji służby zdrowia, to w kieszeni przeciętnego Kowalskiego znajdzie się więcej pieniędzy, gdyż państwo nie będzie zabierać mu już na państwową służbę zdrowia, a więc mielibyśmy sytuację, w której pacjent musi dwukrotnie płacić za swoje leczenie. Chociaż taka sytuacja i tak staje się normą. Każdy pracujący płaci nie małe pieniądze na państwową służbę zdrowia, ale gdy chce się dobrze wyleczyć zazwyczaj idzie leczyć się prywatnie i za to leczenie płaci.

Reforma edukacji to kolejna klapa ekipy rządzącej. Zamiast reformy możemy mówić o stopniowej destrukcji polskiego szkolnictwa, a pomysł obniżenia do 6 roku życia obowiązku szkolnego to najbardziej poroniony pomysł na jaki mogła wpaść pani minister Hall, chociaż obserwując jej „wesołą twórczość” możemy być pewni, że nie ostatni.

Walcząc z emeryturami pomostowymi Donald Tusk zapomina, że jest to prawo nabyte, którego nie może odebrać tym, którzy je nabyli. I nieważne czy nabywali je przed czy po 1999r. Można pomyśleć o tym, aby nowe uregulowania wprowadzić od teraz i objąć nimi tych, którzy będą rozpoczynać pracę. Prawo nabyte jest czym innym niż przywilej, które to mają w nadmiarze politycy. Jednak kwestia reformy systemu emerytalnego w naszym kraju jest sprawą niezwykle skomplikowaną i wymaga systemowego podejścia. Okazało się, że OFE to jedna wielka pomyłka, a przekonają się o tym ci, których zmuszano i zmusza się wciąż do uczestnictwa w tym niewypale. W wyniku kryzysu finansowego OFE źle inwestując nasze pieniądze sporą ich część najzwyczajniej w świecie straciły. Okaże się niebawem, że emerytury z OFE będą o wiele niższe niż te na poziomie jałmużny wypłacane przez ZUS.

Nic nie wyszło z zapowiedzi zniesienia podatku Belki grabiącego 19% naszych oszczędności, ale rząd mimo tego bezczelnie nawołuje Polaków do oszczędzania. W obliczu kryzysu finansowego ten podatek zostanie otrzymany. Ponadto należy spodziewać się licznych podwyżek. Unia Europejska postanowiła przekazać ogromną kwotę Euro jako dotację dla banków, w przeliczeniu na jednego obywatela Polski będzie to kwota około 3000 – 5000zł, a więc zedrze się z ludzi kolejne pieniądze. Już miała miejsce jedna podwyżka cen gazu zapowiadane są następne, a wraz z nimi podrożeją inne produkty i usługi obłożone vatem, aby zebrać kwotę mającą zasilić kasy banków. Warto podkreślić, że rząd tak naprawdę nie kontroluje transferu pieniędzy polskich ciułaczy z banków działających na naszym rynku do ich zagranicznych central, a skutki tego typu działań mogą być opłakane.

W sferze rolnictwa rząd nie robi zupełnie nic, a sytuacja na polskiej wsi pogarsza się systematycznie.

Autostrady ponoć się budują, ale z zapowiadanych setek czy wręcz tysięcy kilometrów niewiele oddano do użytku. Podobnie i stadiony, które mają powstać na Euro 2012 nie rokują zbyt dobrze, a „orliki” którymi chwali się obecny rząd to kopia projektu przygotowanego przez poprzedni rząd pod nazwą „blisko boisko”, który zaczęto realizować, ale nie było dane zakończyć.

Polityka zagraniczna – miłość i uległość

Minister Sikorski bez informowania opinii publicznej, bez żadnej debaty, nie przedstawiając żadnych konkretnych argumentów zdecydował o oddaniu naszego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ Bośni i Hercegowinie. Dodać możemy jeszcze brak jakiejkolwiek woli walki o prawa Polaków w Niemczech, Litwie i Białorusi; umizgi do Łukaszenki i Rosji; uległość wobec Niemiec i Brukseli. I mamy cały obraz kompromitującej uległości w polityce zagranicznej obecnego rządu. Uległości, która nic nam nie daje. Premier Tusk przekonywał, że załatwi nam EXPO we Wrocławiu oczywiście nie załatwił, miał załatwić Instytut Technologiczny nie załatwił, miał zmienić podejście Niemiec do kwestii odpowiedzialności za II wojnę światową i wymóc na pani Merkel zaniechanie żądań niemieckich wypędzonych nie załatwił, a więc uległość zupełnie bezowocna. Jednak dla premiera liczy się wydźwięk propagandowy, a takim jest sympatyczne poklepywanie się po plecach z przywódcami innych państw i wzajemne uśmiechy zamiast twardych negocjacji.

Nic nie przynoszące, poza oczywiście upływem funduszy z budżetu państwa, egzotyczne i niezwykle kosztowne podróże życia premiera to zapewne nowa formuła prowadzenia polityki zagranicznej. Jedynym widocznym skutkiem podróży pana premiera jest jak dotąd dumny order „Słońca Peru”. Rewelacyjne osiągnięcia, prawda.

Podsumowanie

Zapewne w powyższym tekście nie zamieściłem wielu istotnych spraw, które mogłyby mieć wpływ na ocenę rocznych dokonań rządu Donalda Tuska, co nie zmienia faktu, że nie wpłynęłyby one w żaden istotny sposób na moją poprawę tejże oceny. Z całą świadomością po naprawdę długiej i rzeczowej analizie rocznej pracy rządu właściwą oceną jest ocena niedostateczna i myślę, że wyżej przytoczone przez mnie, wybrane spośród naprawdę wielu innych, fakty przemawiają za słusznością tak niskiej oceny obecnego rządu po roku jego pracy. Jeśli uważacie, że pominąłem coś ważnego to zachęcam do komentowania, gdyż z ogromu zgromadzonego przeze mnie materiału musiałem wybrać kilka tylko spraw, na które chciałem szczególnie zwrócić Waszą uwagę.

Brak głosów