Zamach Co jest dzisiaj pewne?

Obrazek użytkownika Kajeka
Świat

Zamieszczam bez komentarzy przesłany mi przez córkę z USA artykuł z "Kurier Chicago"- napisany przez Rafała Klimuszko można zobaczyć też http://search.sweetim.com/search.asp?q=pl.netlog.com&ln=en&src=10
Zamach Co jest dzisiaj pewne?
Wydaje się, że dwie sprawy. Po pierwsze: samolot prezydenta Polski leciał prawidłowym torem korytarza powietrznego prowadzâcego do pasa startowego, tylko że w stosunku
do tegoż korytarza tor lotu był przesunięty” o 25 metrów do tyłu
i o 5 metrów w doł. To zaź wskazuje na jedynâ możliwâ przyczynę: sfałszowanie danych satelity nawigacyjnego,na podstawie sygnałów którego pilot automatyczny prowadzi samolot
do lâdowania. Bowiem przed podejściem do lâdowania kapitan samolotu włâcza “pilota automatycznego”
i te urzâdzenie już bezbłędnie prowadzi maszynę na lotnisko.Chyba, że sygnały satelity nawigacyjnego,
którymi “pilot automatyczny”sił kieruje - zostajâ sfałszowane...
Tu muszâ państwo wiedzieć, że urzâdzenie do fałszowania danych satelitów nawigacyjnych jest od ponad
10 lat znane w technice wojskowej.To ważne urzâdzenie, ono sprawia, że np. naprowadzana rakieta nie
trafi w cel, samolot wroga rozwali sił przy lâdowaniu, itp. Urzâdzenie takie popularnie nazywa sił “MECON”.
Ma ono postać przedmiotu rozmiarami podobnego do paczki papierosów. Wychwytuje ono sygnał satelity i przetwarza na sygnał o silniejszej mocy, jednocześnie przesuwajâc parametry celu do 30 metrów.
Takiej różnicy urzâdzenia kierujâce (w tym pilot automatyczny) nie sâ wstanie zidentyfikować. Efektem będzie jednak, że obiekt “naprowadzany”danymi satelitarnymi - poleci jednak w inne miejsce! I np. nie trafi:
czołgu, okrętu, budynku... Albo samolot “nie trafi” w lotnisko. “MECON” ma zasięg działania do100 km, wystarczy np. powiesić takie urzâdzenie na gałęzi drzewa w pobliżu lotniska. Technologię budowy
takich urzâdzeń posiadajâ wszytskie ważniejsze armie świata. Polska też. W USA i w UE powołano też
specjalne zespoły badawcze, by opracować sposób przeciwdziałania MECON’owi. Bowiem w dniu, w
którym taka zabawka trafi do râk terrorystów- samoloty pasażerskie przestanâ latać.
To co powiedziano powyżej jest pewne. Podpułkownik Arkadiusz Protasiuk podchodzâc do lâdowania w warunkach pogorszonej widoczności (mgła dopiero się tworzyła),po prostu włâczył pilota automatycznego
- jak zresztâ było do przewidzenia, że tak zrobi. Nadto w sprawie wypowiedziało sił z własnej woli
trzech ekspertów lotnictwa: rosyjski,amerykański i niemiecki. Ci dwaj ostatni to prawdziwe międzynarodowe
sławy tej branży. Wszyscy jednoznacznie wypowiedzieli sił, że samolot leciał w oparciu o sfałszowane dane satelitarnego systemu naprowadzania.
Przesunięcie toru lotu i tor idealnie pasujâcy do prawidłowego korytarza, tyle że “przesunięty” - nie pozostawiajâ innej możliwości.Tu możemy dodać w formie dygresji, że jeżeli samolot zdecydowanie przechylił sił na lewe skrzydło,jest możliwâ hipoteza, że w samolocie
“uruchomiło sił” dodatkowe urzâdzenie blokujâce sterowanie maszynâ. W Tu-154M można takie zainstalować, istnieje taka techniczna możliwość. O tej sprawie wypowiedział sił najlepszy polski ekspert od
katastrof lotniczych. Ale to hipoteza.
Po drugie: Kadłub samolotu został rozerwany poprzez eksplozję
bomby izowolumetrycznej. To zarazem pierwszy przypadek w historii,gdy użyto takiej broni w zamachu.
Dotychczas nie zdarzyło sił to nigdy wcześniej. Dodajmy, że podpukownik A. Protasiuk potrafił skutecznie wylâdować.Zabłocone koła Tu-154M widoczne na zdjęciach dowodzâ tego jednoznacznie. Prawdopodobnie dzielny oficer, gdy zrozumiał, że samolot jest w trakcie dokonywania
zamachu na życie prezydenta - postanowił posadzić maszynę na ziemi jak najszybciej. Teoretycznie
mógł nacisnâć przycisk “GO OFF” błyskawicznie zwiększajâcy moc silników (każdy pasażerski odrzutowiec
ma taki przycisk umożliwiajâcy wzbicie sił do góry w razie problemów z lâdowaniem). Ale wyrażnie
bał sił już cokolwiek dotykać, a miękkie bagniste podłoże i prędkość otu równa prędkości lâdowania dawały
realnâ szansę osłabienia siły uderzenia i uratowania pasażerów.
Tu muszâ Państwo Czytelnicy wiedzieć,że Tu-154M ma wyjâtkowo mocny kadłub. Składa sił on z bardzo silnych podłużnic, gęstych poprzecznic (wszystkie te elementy sâ wykonane
ze stopów wzmocnionego aluminium)oraz z blachy zewnętrznej i
wewnętrznej. Sama aluminiowa blacha zewnętrzna (dokładniej także
stop wzmocnionego aluminium) ma grubość... 5 cm.!
Poza tym brak decyzji o wzbiciu się w powietrze przemawia za jednym - piloci już nie mogli sterować samolotem (zablokowane lub częściowo zablokowane stery albo sterowanie przejęte z zewnâtrz).
Nadto, kapitan samolotu majâc świadomość, że jest dokonywany zamach, z prawdopodobieńeş-
stwem graniczâcym z pewnościâ wolał “lâdować nieco przed lotniskiem- w pierwszym odruchu na
pewno przypuszczajâc, że zamachu dokonujâ Rosjanie! I takie lâdowanie daje większâ szansę uratowania Prezydenta! Oddajmy cześć pamięci dzielnego oficera, błyskawicznie i poprawnie myślâcego.
Z Prezydentem RP rzeczywiście latali najlepsi! A poza tym, jeżeli samolot “przekręcił się na plecy” i tak uderzył w ziemię - jak wmawia kaskada
kłamstw Partii Oszustów i ubeckie telewizornie - to dlaczego koła sâ zabłocone?
Nie mógł wiedzieć kapitan prezydenckiego samolotu, że w momencie wylâdowania odpali sił zgoła nietypowy ładunek wybuchowy,który rozniesie cały kadłub w drobnestrzępy, nie większe niż 20-30 centymetrów.Najprawdopodobniej zresztâ zapalnik był “wstrzâsowy”,
czyli reagujâcy na silny wstrzâs. A wszyscy pasażerowie zginâ strasznâ śmierciâ.
Tu muszâ Państwo Czytelnicy wiedzieć, co to sâ bomby izowolumetryczne.
Najogólniej biorâc jest to odpowiednia ciecz pod bardzo wysokim
ciśnieniem. W momencie uruchomienia bomby (przeważnie jest to oddzielny wybuch) ta ciecz pod
wpływem różnicy ciśnieş natychmiast“paruje” - czyli zamienia się w aerozol szczelnie wypełniajâcy jakieś
pomieszczenie, a następnie, najczęściej zasysajâc i zużywajâc obecny w powietrzu tlen - z potwornâ siłâ
wybucha.Wybuchowi towarzyszy ogromne ciśnienie i temperatura do 3000 stopni Celsjusza. Rosjanie nazywajâ te bomby “termobarycznymi” -właśnie od ciśnienia i temperatury
Bomby izowolumetryczne sâ znane od czasów wojny wietnamskiej, z tym że poczâtkowo miały postać dużych bomb lotniczych opuszczanych na spadochronach. Przy zetknięciu z ziemiâ bomba uwalniała śmiercionośny aerozol, który następnie ekslpodował nad powierzchniâ dosłownie kilku kilometrów kwadratowych.US Army bardzo lubiła używać tych bomb np. dla “oczyszczenia”
terenu, na którym miały lâdować np. śmigłowce. Boom - i potężny teren oczyszczony z wszelkich
min i innych pułapek. Bomby izowolumetryczne to najsilniejsze bomby konwencjonalne i w ogóle najsilniejsze bomby po bombach atomowych. Do lat 80-tych ubiegłego wieku były to jednak
bomby fizycznie dużych rozmiarów.Ich siła wybuchu zależała bowiem od ilości cieczy, która zamieni się w
aerozol. Amerykańska najsilniejsza bomba izowolumetryczna nosiła nazwę MOAB. Jankesi nazywali jâ potocznie“Mother of All Bombs”.Jakby przez przekorę Rosjanie skonstruowali w latach 90-tych bombę jeszcze 4 razy silniejszâ - i nazwali jâ OWB (“Otiec Wsiech Bomb”).Jednak Rosjanie na potrzeby wojny z
Czeczenami skonstruowali także pociski termobaryczne małych rozmiarów i mniejszej mocy.
Taki pocisk może być odpalony ze zwykłej ręcznej rakietnicy np. sowieckiego
typu Trzmiel. Ma postać granatu, który zawiera w środku około1 litra odpowiedniego płynu. Gdy
taki pocisk rozerwie się np w środku jakiegoś pomieszczenia w budynku -płyn zamieniony w gaz natychmiast przeniknie wszędzie gdzie da radę (tak duża jest różnica ciśnień).
Szczeliny pod drzwiami - to naprawdę droga aż nadto szeroka. A po czasie dosłownie “sekundowym” w
budynku eksploduje całe piętro. Albo i w mniejszym trzy piętra..Tak sowieccy żołnierze (o przepraszam -
teraz rosyjscy) “oczyszczali” w Czeczenii podejrzane budynki z terrorystów.
W Polsce bomby termobaryczne sâ produkowane od 1988 roku, gdyż Polska jest jednym z nielicznych krajów,który również posiada technologię ich budowy. Znana jest polska bomba o kryptoninie “Tejsy” - oficialnie zademonstrowana po razpierwszy publicznie na Targach przemysłu obronnego w Polsce w roku
1988. Bomba izowolumetryczna (termobaryczna - jak kto woli) umieszczona w samolocie może mieć kształt
małej gaśnicy, umieszczonej np. w pobliżu kabiny pilotów. Technika nie zna innego wytłumaczenia przyczyny, dla której z potężnego kadłuba samolotu dosłownie nic nie zostało.
Tu muszâ Państwo wiedzieć, że “izowolumetryczna” oznacza, że wybucha cała powierzchnia (dokładniej
całâ objętość). Wybuch punktowy konwencjonalnego ładunku zostawia zawsze duże zniszczenia
blisko ładunku, a im dalej - tym mniejsze. I zachowane tym większe fragmenty kadłuba, im dalej było od
miejsca wybuchu. Tylko bomba izowolumetryczna rozniesie dosłownie cały kałűub w drobny mak!
Dowody
To o czym mówimy powyżej - to nie sâ żadne hipotezy. To sâ rzeczy pewne. Istnieje aż kilka niepodważalnych dowodów, że tak było.Tu musimy stwierdzić, że wybuch bomby izowolumetrycznej pozostawi charakterystyczne ślady tworzâcych jâ substancji na szczâtkach wewnętrznej blachy tworzâcej
kałűub samolotu. Sâ one do wykryciapoprzez najdokładniejszâ metodę rozpoznawania śladowych ilości
substancji - analizą spektrofotometrycznâ. Składnikiem wielu takichbomb jest np. sproszkowane aluminium.
Nadto z niczym nieporównywalne sâ ślady pozostawione na zwłokach ofiar. Z powodu bardzo wysokiej temperatury ubrania i odsłonięta skóra będâ po prostu zwęglone.
W dodatku w płucach powstanie charakterystyczny obraz. Mówiâc najkrócej - płuca zamieniâ się w
dwie powietrzne jamy. Taki obraz, zwany przez radiologów wojskowych“powietrznym motylem”
(płuca posiada człowiek dwa) powstaje tylko i wyłâcznie wskutek wybuchu bomby izowolumetrycznej.
Wystarczy zrobiĺ zdjĹcie rentgenowskie choć jednych zwłok z jako tako zachowanâ klatkâ piersiowâ.
Stâd tak ważna dla materiau dowodowego jest sekcja zwłok. Tu mówimy o dowodach eksperckich
Ale to nie wszystko
Wybuch takiej bomby i tylko takiej,doszczętnie rozkawałkuje kadłub- i to na bardzo drobne kawałki.
Siła wybuchu odrzuci też skrzydła i ogon samolotu - i te fragmenty “przekoziołkujâ” do góry nogami.
Zostanâ też odrzucone na odległość kilkudziesięciu metrów od kadłuba.
To samo stanie sił z kabinâ pilotów,chyba że bomba była umieszczona blisko kabiny - wtedy z kabiny nic
nie zostanie. W dodatku siła wybuchu rozniesie szczâtki na powierzchni o niespotykanej w katastrofach
lotniczych szerokości i na obszarze o powierzchni zbliżonej do kwadrata. I dokładnie tak jest. No i
oczywiście - w samolocie praktycznie nikt nie ma szansy przeżyć.Obiektywnie nikłâ szansę majâ jedynie
osoby w części kadłuba najbliżej ogona, i to tylko w takim samolocie jak prezydencki Tu-154M. Salon
prezydenta znajdował się bowiem tuż przy ogonie i wchodziło się do niego przez odrębny salon ministrów.
To sâ jakieś przeszkody dlarozprzestrzeniania się gazu, ale jest to obiektywnie szansa bardzo nikła.
Nie ma też dużej szansy na pożar benzyny w zbiornikach w skrzydłach samolotu, bo ciśnienie wybuchu
“wypchnie” benzynę na zewnâtrz, a samâ głównâ kulę ognia ciśnienie wybuchu zaraz zgniecie. Ot, gdzieś
tam w trawie jakieś małe poletka skropione rozbryzganâ benzynâ mogâ się tlić...
Wybuch będzie też doskonale widoczny na zdjęciach wykonanych przez satelitę amerykańskiego monitorujâcego ten region zgodnie z porozumieniami podpisanymi przez USA z Sowietami, a potem Rosjâ, o satelitarnej kontroli porozumień o ograniczeniu zbrojeń.. Nie obserwowałem tej wizyty, ale miałem sygnały, że Radkowi Sikorskiemu Amerykanie zaproponowali te zdjęcia, pytajâc czemu Polska nie poprosiła o pomoc NATO w sprawie śledztwa odnośnie przyczyn “katastrofy”. Ten ostatni zaperzył się, że Polska żadnych zdjęćnie chce (tak mi powiadano) - bo był to błâd pilota. (Oczywiście wszelkie
media, w tym polonijne, gdzie ubole i razwiedka majâ wplywy, teraz publikujâ artykuły, jak to zmęczeni pilocisię mylâ, i to na całym świecie.I jacy sâ przepracowani... Sam widziałem taki tekst w chicagowskim
“Monitorze”).And last but not least. Tylko że bomba izowolumetryczna wybucha w takim specyficznym “dwutakcie”.Sâ to akustycznie dwa oddzielne wybuchy - bo gwałtownie rozprężajâcy się gaz powoduje pierwsze“boom”, po którym zaraz następuje właściwy, następny wybuch. I to dokładnie słyszał świadek Sławomir Wiśniewski, montażysta TVP, który akurat jechał samochodem na lotnisko nagrywał lâdowanie Prezydenta i towarzyszâcej mu “ekipy”. Dwa wybuchy, niezbyt głośne, po czym
niewielkâ, zaraz stłumionâ kulę ognia...I dokładnie to do kamery “na gorâco” powiedział...
Wnioski
Oni zginęli strasznâ śmierciâ.I tylko ten kto wiedział, że na pokładzie jest bomba i jaka mógł zamieścić
wpis na stronach internetowych Gazety Wyborczej o godzinie 8:38:00, że prezydencki samolot
miał “wypadek” i że nikt nie przeżył. Przypomnijmy, że dokładna godzina “katastrofy” to 8:39:54 sek.
(Wszystko w przeliczeniu na czaspolski, czyli środkowoeuropejski.)
A takâ bombę można było zamontowaćw tym samolocie tylko w Warszawie...I ktoś, kto wiedział, co wybuchniei z jakim skutkiem, mógł robić taki wpis, gdy ten samolot jeszcze prawie 2 minuty leciał..
A dowód,na godzinę “katastrofy” jest również niezbity, nasz Tu-154M ściâł skrzydłem linię energetycznâ i
dokűadnie o godz. 8:39:50 sek. na osiedlu mieszkaniowym przyległym do lotniska zgasło światło...
Cóż, Michnika zgubiła tu pycha -chciał być koniecznie pierwszy, który“puści newsa” w świat!
Bombę musiano umieścić wWarszawie... Ale co z tego wynika -z tym że chłodno i bez emocji, ale z
poprawnâ logikâ - w następnym odcinkup.t. “Komu bije dzwon?” Awynika wiele i ważnego...

Brak głosów