Nepotyzm przyzwolony
W ostatnim moim artykule (Świat wg PO) pojawiła się cała lista 38 przypadków, w których Platforma Obywatelska zezwoliła na zatrudnianie swoich działaczy w najróżniejszych firmach, często należących do Skarbu Państwa, a także listę, na której znajdują się przypadki zatrudniania własnej rodziny przez działaczy PO w spółkach, w których polityk zajmuje wysokie stanowisko.
Niektórzy uważają, że takie zachowanie nie jest niczym złym, inni z kolei powiedzą, że to polityczna norma od wielu lat. Ja z kolei uważam, że nie może być społecznego przyzwolenia na takie zachowanie, a pozostanie w takich wypadkach biernym, jest niepisanym zezwoleniem na takie właśnie działania.
Warto jednak w oparciu o artykuł gazety.pl uzupełnić nieco listę "niefortunnych przypadków" w PO. Fragmenty:
"W urzędzie marszałkowskim w Opolu pracę dostają działacze PO i ich krewni, np. syn prezydenta miasta."
W urzędzie pracę znalazł syn należącego do PO wiceprezydenta Opola Janusza Kwiatkowskiego.
W urzędzie zatrudniony został Zbigniew Kubalańca, członek rady regionalnej PO, dyrektor biura poselskiego Tadeusza Jarmuziewicza, wiceministra infrastruktury.
W Opolskim Centrum Rozwoju Gospodarki, który jest jednostką podległą marszałkowi, do pracy przyjęto na kierownicze stanowisko radnego PO Arkadiusza Wiśniewskiego, a także Elżbietę Stolarczuk z rady regionalnej PO i Zenona Wereszyńskiego, polityka PO z Opola. [źródło]
Poseł Korzeniowski (oczywiście z PO) nie oszczędził komentarza na ten temat: "To nic złego". Jednak czy na pewno? Pamiętamy chyba obietnicę PO dotyczącą odpartyjnienia spółek państwa, w tym telewizji czy radia? Pamiętamy przy okazji reakcję liderów PO na nepotyzm w PSL? Dlaczego wówczas było to złe, a teraz już nie ma w tym nic złego? Punkt widzenia zależy od miejsca w którym siedzimy prawda?
A co na to wszystko same władze PO? Najpewniej nic. Oczywiście problemy, które pojawiają się w gazetach, na blogach czy innych portalach informacyjnych są już na tyle problematyczne, że politycy nie mogą udawać, że ich nie ma. Jednak czy w tym wypadku PO rozpoczęło jakieś działania? Czy gdyby Donald Tusk faktycznie nie popierał nepotyzmu, pozwoliłby na swobodny jego rozkwit?
Pozwolę sobie przedstawić inną sytuację, która z jednej strony pokazuje czym się premier faktycznie zajmuje, a z drugiej pokaże, że Jego zdanie jest najważniejsze. Tak więc gdyby Donald Tusk nakazał: "Zwolnić wszystkich bliskich działaczy PO ", najprawdopodobniej już by problemu nie było, a gazety opiewałyby Donalda Tuska wielkim i dotrzymującym słowa politykiem. No ale wróćmy do mojego przykładu:
Jakież było zdziwienie Donalda Tuska, gdy zajrzał do programu uroczystości pogrzebowych Bronisława Geremka. Dowiedział się, że będzie przemawiał na cmentarzu, ale w katedrze głos zabierze jego minister Radosław Sikorski. Zdziwienie zmieniło się w złość, gdy okazało się na dodatek, że Sikorski sam prosił o przemówienie.
Sławomir Nowak natychmiast wysłał do ministra SMS-a o treści: “Nie występujesz w katedrze, to decyzja premiera”. Sikorski odpisał, że ciężko pracuje nad trzecią wersją przemówienia. Ale Nowak powtórzył: “Nigdzie nie występujesz”. Tak się też stało. (…)[źródło]
Jak uważacie, czy można postawić tezę, że Donald Tusk przymyka oko, albo wręcz zezwala na nepotyzm w swojej partii i jednocześnie łamie kolejne obietnice wyborcze?
Niezależnie od tego, co odpowiecie, zgodzić powinniśmy się w jednym: Na takie zachowania akceptacji być nie może.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2126 odsłon