O PRL-u

Obrazek użytkownika Błąd w systemie
Idee

Piotrków dołączył do ogólnopolskiej kampanii promowania Polskiej Republiki Ludowej, protektoratu Związku Sowieckiego na ziemiach polskich. Pozostaje tylko przypomnieć niektóre wydarzenia, także związane z Piotrkowem. Zapraszam do lektury wybranych fragmentów:
"Progresywne Więzienie dla Młodocianych Przestępców - istniejące w latach 1951-1956 w Jaworznie więzienie dla młodocianych więźniów politycznych, których wiek nie przekraczał 21 roku życia. Przez więzienie przeszło około 8 tys. osób. W latach 1943-1945 w miejscu więzienia był podobóz dla niemieckiego Auschwitz.
Teren obozu ogrodzony był dwoma wysokimi murami. Pierwszy, wewnętrzny, był pod napięciem, drugi zewnętrzny wysoki na 6 metrów wzmocniony był basztami z uzbrojonymi funkcjonariuszami pilnującymi porządku wraz z pasem śmierci, którzy stanowił obszar na którym można było strzelać bez uprzedzenia.
Więźniowie pracowali przymusowo w kopalniach. Przed każdym wyjściem i powrotem z kopalni poddawano więźniów procedurom liczenia, które przeciągały się w nieskończoność. Więźniowie pracowali po 16 godzin dziennie, również w niedziele i święta.
Młodociani więźniowie wykonywali bardzo ciężką pracę fizyczną, wyniszczającą ich. Dodatkowy wpływ na to miał panujący głód i choroby. Ciągle byli niedożywieni i wycieńczeni. Otrzymywali trzy razy dziennie posiłki, składające się z porcji chleba w ilości 300 gram na dzień, czarnej kawy zbożowej wydawanej rano oraz zupy lub kaszy na obiad."

"Piotrkowskie dzieci męczone przez UB - artykuł Tadeusza M. Płużańskiego
IPN - Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi wniosła do sądu akty oskarżenia przeciwko dwóm funkcjonariuszom Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Piotrkowie Trybunalskim - Tadeuszowi Królowi i Tadeuszowi Molendzie. Zarzuca im, że w latach 50. ub. wieku znęcali się nad... dziećmi, działającymi w niepodległościowych organizacjach. Molenda, razem z innymi piotrkowskimi ubekami - Henrykiem Piętkiem i Eugeniuszem Gabrysiakiem, był już wcześniej sądzony, ale proces stanowił farsę wymiaru sprawiedliwości.

Tadeusz Król i Tadeusz Molenda są oskarżeni o fizyczne znęcanie się nad uczniami ostatnich klas szkół średnich w Piotrkowie Trybunalskim i Wolborzu. Działalność organizacji, do których należeli, miała charakter wyłącznie propagandowy i ograniczała się do rozpowszechniania ulotek o treściach patriotycznych.
74-letni dziś Tadeusz Król był w latach 1950-1951 początkowo referentem, a później kierownikiem sekcji V PUBP w Piotrkowie Trybunalskim, która zajmowała się m.in. ruchem młodzieżowym. W czasie wielogodzinnych, często nocnych przesłuchań, bił pokrzywdzonych pięściami, kawałkiem kabla, gumową pałką. Przywiązywał pokrzywdzonych do drążka głową w dół, po czym kopał ich po głowie i żebrach.
77-letni obecnie Tadeusz Molenda był w latach 1950-1951 zatrudniony w charakterze referenta PUBP w Piotrkowie Trybunalskim. Podczas wielogodzinnych przesłuchań, prowadzonych najczęściej w nocy, przywiązywał pokrzywdzonych do drążka, po czym, wiszących głową w dół, bił kablem po pośladkach.
W toku śledztwa IPN ubecy do niczego się nie przyznali.

CZERWONY SĘDZIA

Na początku lat 50. ub. wieku w Piotrkowskiem UB rozpracował kilka młodzieżowych organizacji antykomunistycznych - "Małą Dywersję", do której należało 30 uczniów Liceum im. Batorego w Piotrkowie, piotrkowską "Młodzieżową Organizację AK", znaną bardziej pod nazwą "Słoneczko", i bełchatowską "Partyzantkę Podziemną". Ich założyciele mieli od 13 do 16 lat. Nie zgadzali się na likwidację polskiego harcerstwa i zrobienie z nich radzieckich pionierów.
Sprawa przeciwko ubekom rozpoczęła się w 1990 r., kiedy były członek "Małej Dywersji" Jerzy Biesiadowski złożył dokumenty w Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi. Od tego czasu trwało śledztwo i dopiero przejęcie sprawy przez IPN przyniosło nadzieję na skazanie części ubeków.
W aktach czytamy: "Członków tajnych organizacji bito rękoma i kopano nogami po całym ciele, krępowano im ręce w nadgarstkach uprzednio przełożywszy je pod nogami, a po przełożeniu kija pod ręce podwieszano (...) między dwoma biurkami, kneblowano ich, po czym wlewano wodę do nosa. Bito ich również prętem po całym ciele, ponadto znieważano ich słowami wulgarnymi, powszechnie uznanymi za obelżywe". To tylko część metod stosowanych w piotrkowskim UB.
Młodzi antykomuniści mieli proces przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Łodzi latem 1951 r. Jerzy Biesiadowski wspomina:
- Sędzia Bronisław Ochnio, który przewodniczył rozprawie, zdziwił się, dlaczego zeznaję inaczej niż w śledztwie. Wytłumaczyłem, że na UB byliśmy bici. Ochnio zrobił się czerwony, kazał mi zamilknąć i w końcu przemówił: "A co, mieli was masłem smarować?".
Większość nastolatków skazano. Długoletnie wyroki odsiadywali w obozie „reedukacyjnym” w Jaworznie, którego komendantem był Salomon Morel. Po wyjściu na wolność zostali obywatelami drugiej kategorii, przez wiele lat nie mogli znaleźć pracy.

STALIN, BIERUT I MARKS

Sprawę Henryka Piętka sąd wyłączył do odrębnego postępowania, ze względu na... zły stan zdrowia, na podstawie opinii... zakładu kosmetyczno-lekarskiego. Prawdziwa przyczyna jest inna - za Gierka był wiceministrem spraw wewnętrznych. Piętek uczestniczył jedynie w pierwszej fazie piotrkowskiego procesu, aby - jak mówił - "wyjaśnić sprawę". Jego wyjaśnienia ograniczyły się do trzech kwestii: w okresie objętym aktem oskarżenia nie było go w Piotrkowie, przedstawiony przez poszkodowanych rysopis nie odpowiada jego osobie, w całej sprawie nie wyklucza zmowy.
Elżbieta Poradowska, przewodnicząca składu sędziowskiego, po wyjaśnieniach oskarżonego: "Proszę o spokój na sali, bo nakażę opróżnienie".
Droga Piętka do UB była typowa, prowadziła z Armii Ludowej. Dwa lata przed przybyciem do Piotrkowa pracował w Końskich, gdzie szybko został kierownikiem sekcji śledczej UB.
Henryk Piętek zaprzecza, jakoby kiedykolwiek bił piotrkowskie dzieci. Tłumaczy, że szef powiatowego UB sam nie przesłuchiwał więźniów, gdyż miał do tego cały sztab ludzi. Odwrotnie - dbał o poprawę warunków w celach. Oskarżony musiał się jednak nieźle zasłużyć, skoro po służbie w Piotrkowie przeniesiono go na bardziej eksponowane stanowisko szefa bezpieki w Poznaniu, a potem we Wrocławiu. Piął się po szczeblach bezpieczniackiej kariery i trafił w końcu do Warszawy. Wiceszefem MSW został w 1971 r., awansując na stopień generała. Kilka następnych lat spędził na stołku wiceministra leśnictwa. Za zasługi dla "ludowego" państwa otrzymał Komandorię z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Jerzy Biesiadowski: - Podczas pierwszego spotkania na UB chciał, abym przyznał się do winy i wydał kolegów. W zamian otrzymałem obietnicę, że puszczą mnie wolno. Ale ja, zamiast odpowiadać, oglądałem portrety wiszące na ścianie jego gabinetu. "Ten to Stalin, ten Bierut, a ten trzeci to kto?" - zapytałem. Piętek wściekł się i przyskoczył do mnie. Straciłem osiem zębów. Ten trzeci to był Marks.

"DZIELNY CHŁOP"

Eugeniusza Gabrysiaka też nie było pod koniec 1950 r. w Piotrkowie: - Oczernia się mnie, a ja jestem uczuciowy. Za Niemców straciłem palec pod sieczkarnią.
Gabrysiakowi nie podobała się również obecność telewizyjnych kamer: - Takie światło mnie zabija. Mam rozbite oko.
Sędzia Poradowska: - Proszę nie kierować światła w ten sposób.
Gabrysiak: - Do UB trafiłem przypadkowo, dostałem przydział z wojska.
Kiedy prokurator zarzucił mu bicie po pijanemu dzieci i używanie wulgarnych słów, Gabrysiak odparł: - W życiu nie wypiłem nawet całej butelki piwa, a bluźnierstwa nie przeszłyby mi przez usta. Wychowałem się w rodzinie wielodzietnej, mieszkaliśmy obok kościoła.
Sędzia Poradowska: - Proszę o spokój na sali, bo nakażę opróżnienie.
Podczas procesu nie przyznał się do winy, ale obciążył innego funkcjonariusza (oczywiście nieżyjącego już) Kazimierza Mrozińskiego, nazywanego w UB "Cysorzem":
- Zdarzało się, że podpisywałem mu protokoły przesłuchań, bo miał tylko cztery klasy podstawówki, a ja miałem ładny charakter pisma.
Eugeniusz Gabrysiak popełnił jednak jeden błąd - potwierdził, że nadal korzysta z uprawnień kombatanckich. Po nagłośnieniu sprawy, Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych odebrał mu uprawnienia, które należą się przecież za szczególne zasługi dla Polski.
Wiesław Fijałkowski, członek młodzieżowej organizacji "Słoneczko" (siedem dni i nocy w karcerze): - Gabrysiak potrafił bić. Jak raz uderzył w prawe ucho, tak mi w głowie zaszumiało, jakbym dostał jakiś środek odurzający. Najbardziej bolało mnie to, że przesłuchiwał w mundurze oficera Wojska Polskiego.
Mecenas Mastalerz, obrońca oskarżonych, do jednego ze świadków: - Czy rzeczywiście miał pan jakikolwiek związek ze "Słoneczkiem", czy tylko sobie to dziś przypisuje?
Sędzia Poradowska do Mastalerza: - Panie mecenasie, pan wychodzi? Zostawia pan biednego Gabrysiaka?
Mecenas Mastalerz: - Nie szkodzi, on i tak jest przygotowany.
Sędzia Poradowska: - Dobrze, dzielny chłop.
Wiesław Fijałkowski: - Podczas ostatniej rozprawy Gabrysiak podszedł do mnie i powiedział, że jest mu wstyd przed rodziną, dziećmi.
Po wyjściu z UB Eugeniusz Gabrysiak był taksówkarzem, pracował też w inspektoracie ruchu.
Jan Pietrzak, inny członek "Słoneczka": - Kiedyś zatrzymał mnie na ulicy, gdy jechałem motorem. Powiedział, że mam niesprawny przedni hamulec i kazał wymienić.

WIEDZIAŁ, JAK BIĆ

Tadeusz Molenda od początku procesu w ogóle odmawiał wyjaśnień. Nie odpowiadał nawet na pytania swojego obrońcy. Uważał, że przedstawione mu zarzuty nie mają żadnych podstaw, a cała sprawa jest polityczną zemstą.
Zeznania składał jedynie podczas śledztwa, jeszcze jako świadek:
- Żadnych zbrodniczych czynów nie popełniłem, nad nikim się nie znęcałem się i nikogo nie torturowałem.
Jerzy Biesiadowski: - Molenda wiedział, jak bić, robił to z satysfakcją. Jak uderzał pięścią, to w szczękę albo nos, jak kantem dłoni, to w kark poniżej czaszki. Do dziś mam ślady z tamtych dni.
Tadeusz Molenda twierdzi, że nie tylko nie bił, ale również nie słyszał, aby inni bili. Podobnie, jak Eugeniusz Gabrysiak, mieszka w Piotrkowie. Skończył szkołę średnią, z zawodu jest mechanikiem lotniczym.
Prócz Tadeusza Molendy i Tadeusza Króla przed sądem powinni ponownie stanąć: Henryk Piętek i Eugeniusz Gabrysiak."

Dotarło? Tymczasem w Czechach: "Czeski Senat przyjął ustawę o uhonorowaniu i wypłacie rekompensat dla osób, które przed 1989 rokiem były zaangażowane w walkę z komunizmem.

Na mocy nowego prawa kombatanci jednorazowo dostaną od państwa po 100 tys. koron (ok. 16 tys. zł), a także otrzymają wyrównania emerytur, jeśli pobierają świadczenia niższe od średniej krajowej. Jeśli już nie żyją, ich bliscy dostaną 50 tys. koron (równowartość 8 tys. zł).

Za ustawą autorstwa rządzącej centroprawicy opowiedziała się także część socjaldemokratów. Przeciw byli komuniści."

Dotarło? A Czesi to przecież nie ciemnogród polski, to nie zaplute karły reakcji i katolickie mohery. Europejczycy i ateiści. Więc dlaczego? Bo komunizm to świństwo i nic poza tym.

Piotr Dunin

http://piotrkovskie.pl/index.php/glowna/miasto/137-o-prl-u

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)