EUGENIUSZ CYDZIK LEGENDA KRESOWEGO DZIEDZICTWA

Obrazek użytkownika Aleszumm
Kraj

EUGENIUSZ CYDZIK LEGENDA KRESOWEGO DZIEDZICTWA

Nie żyje Eugeniusz Cydzik - opiekun polskich mogił na Ziemi Lwowskiej, jeden z inicjatorów odbudowy Cmentarza Obrońców Lwowa i upamiętnienia profesorów lwowskiego Uniwersytetu Jana Kazimierza, zamordowanych w 1941 roku przez nacjonalistyczny ukraińsko- niemiecki batalion Nachtigall. Zmarł w poniedziałek we Lwowie. Miał 90 lat.

Cydzik urodził się 26 grudnia 1921 r. w Misiewiczach koło Grodna, w obronie którego walczył we wrześniu 1939 r. Był żołnierzem Armii Krajowej i po 1945 roku. za przynależność do AK został skazany na 15 lat katorgi w sowieckich łagrach. Po powrocie do Lwowa wspólnie z żoną Czesławą Chudzik (zmarła w 2008 r.) zaangażowali się w opiekę nad polskimi mogiłami i miejscami pochówku Polaków we Lwowie i na Ziemi Lwowskiej. Zainicjowali m.in. odbudowę Cmentarza Obrońców Lwowa . Prace porządkowe na tym cmentarzu Cydzik rozpoczął już na początku lat 80.

W latach 1984-1991 pełnił funkcję prezesa Polskiego Towarzystwa Opieki nad Grobami Wojskowymi, później przez lata pełnił funkcję honorowego prezesa. Był również jednym z inicjatorów ustawienia w 1995 roku na Wzgórzach Wuleckich, w miejscu kaźni profesorów Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, betonowego nagrobka i żelaznego krzyża.

Cydzik był bardzo aktywny w środowisku polskim we Lwowie. W 2006 r. został wraz z żoną laureatem „Nagrody Kustosz Pamięci Narodowej” przyznawanej przez Instytut Pamięci Narodowej, przyznawanej osobom szczególnie zasłużonym dla dokumentowania najnowszej historii i ocalania pamięci historycznej.

"Czesława i Eugeniusz Cydzikowie ze Lwowa to osoby najbardziej zaangażowane w opiekę nad polskimi mogiłami i miejscami pochówku Polaków we Lwowie i na Ziemi Lwowskiej" - można przeczytać na stronie internetowej IPN. Instytut zwraca również uwagę, że Eugeniusz i Czesława Cydzik wbrew wszelkim trudnościom i przeszkodom ratowali od zniszczenia polskie mogiły i miejsca pamięci. Państwo Cydzikowie, a wraz z nimi lwowscy Polacy, usuwali z Cmentarza Obrońców Lwowa gruzy i śmieci. „Pani Czesława Cydzik własnoręcznie wykonywała cegiełki, których sprzedaż zasilała fundusz odbudowy" - przypomniał IPN.

Przed wojną należał do harcerstwa, przeszedł pełny kurs przysposobienia wojskowego. 1 września 1939 r. zgłosił się na ochotnika do wojska. Został przyjęty do służby pomocniczej w Grodnie, po 17 września 1939 roku brał czynny udział w obronie miasta. Po kapitulacji wyjechał, ukrywał się pod Warszawą, do Grodna wrócił w 1941 r. W 1942 r. wstąpił do ZWZ/AK.

Służył w BIP, potem w Kedywie (Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej) – wydzielony pion organizacyjny Armii Krajowej).

Gromadził broń, wystawiał fałszywe dokumenty, był zwiadowcą. Walczył w oddziałach partyzanckich w Zgrupowaniu Nadniemeńskim. W 1945 roku aresztowany i skazany na 15 lat katorgi i 5 lat pozbawienia praw obywatelskich. Przebywał w więzieniu w Grodnie, potem w Moskwie. Wyrok odbył w Workucie, gdzie pracował początkowo przy robotach ziemnych w tundrze, w kopalni węgla i jako elektryk w łagrze dla więźniów politycznych.

Tam ożenił się z Czesławą Hnatów. Zwolniony został w 1956 roku, do roku 1957 pracował jako wolny robotnik, po zwolnieniu żony wyjechał z nią do Lwowa. Eugeniusz Cydzik był bardzo aktywny w środowisku polskim we Lwowie. Prace porządkowe Cmentarzu Obrońców Lwowa rozpoczął już na początku lat 80. W 1984 roku powołał do życia Polskie Towarzystwo Opieki nad Grobami Wojskowymi. Przez trzy kadencje był wybierany prezesem tego Towarzystwa, a od 1991 roku był jego Honorowym Prezesem.

Mirosław Rowicki redaktor naczelny „Kuriera Galicyjskiego” przeprowadził z Eugeniuszem Cydzikiem rozmowę („Kurier Galicyjski” 2 marca 2012):

Rozmawiamy z Eugeniuszem Cydzikiem – żołnierzem AK, więźniem radzieckich łagrów, założycielem i prezesem honorowym Polskiego Towarzystwa Opieki nad Grobami Wojskowymi we Lwowie.

Pod koniec ubiegłego roku obchodził pan piękny jubileusz 90-lecia. Pańskimi przeżyciami można by obdzielić kilka osób lub napisać filmowy scenariusz. Proszę przybliżyć naszym czytelnikom niektóre fakty z pańskiego bogatego życiorysu.

Moja rodzina pochodzi z Grodzieńszczyzny, z niewielkiego zaścianka Cydziki. Mieliśmy tam niewielki folwark. U nas nie mówiło się folwark, ani zaścianek, tylko okolica. Były to osady zamieszkałe przez drobną szlachtę, drobnych ziemian, Polaków. Wsiami określano tereny zamieszkałe przez chłopów, głównie Białorusinów.

Mój dziadek ze strony ojca ukończył szkołę oficerską w Petersburgu i jako adiutant generała-gubernatora służył w Tyflisie w Gruzji (obecnie - Tbilisi). Pradziadek brał udział w Powstaniu Styczniowym. Został zesłany na Syberię i zaginął w kopalni w Nerczyńsku. Choć jego majątek podlegał konfiskacie, udało się go uratować. Jego córka wyszła za mąż za Gorbaczewskiego, występowała pod innym nazwiskiem i majątek miał innego właściciela.

Po demobilizacji dziadek wrócił do domu i zaczął gospodarzyć. Na służbie udało mu się zaoszczędzić trochę grosza. Dokupił ziemi, poszerzył i modernizował gospodarkę – kupił trochę maszyn rolniczych. Tam urodził się mój starszy brat Antoni i moje dwie młodsze siostry, Alfreda i Bronisława. W 1920 roku ojciec wziął konia, zdjął ze ściany szablę dziadka i poszedł bronić ojczyzny przed bolszewikami. Szczęśliwie z tej wojny wrócił. Dalej gospodarzył na folwarku.

Dzięki staraniu ojca, kurator szkolny naszego okręgu ks. Kuryłowicz przysłał do nas nauczycielkę aby dzieci mogły uczyć się na miejscu. Pamiętam nazwisko mojej pierwszej nauczycielki – Hanna Łukosiówna, potem była Aleksandra Wiśniewska. Ojciec dał nauczycielce utrzymanie i przeznaczył jeden z pokoi na klasę. Schodziło się do nas około 10 dzieci z okolicznych osad. Od dzieciństwa, jak pamiętam, zawsze wszystko mnie interesowało.

Są różne zbiegi okoliczności, które mogą zaważyć na naszym życiu. W roku 1935, gdy było scalanie gruntów, w naszym domu mieszkał mierniczy. Całymi dniami chodził po polach z teodolitem i obmierzał ziemię. Mama wysyłała mnie do niego z jedzeniem. Zobaczyłem teodolit, zacząłem mu się przyglądać. Gdy zauważył, że mnie to interesuje, pokazał mi, jak się go ustawia, poziomuje, jak prowadzi się pomiary. Nie wiedziałem, że od tego kiedyś będzie zależało moje życie.

Po ukończeniu szkoły, poszedłem do gimnazjum kupieckiego w Grodnie. Byłem w 5 żeglarskiej drużynie harcerskiej im. Romualda Traugutta. Na lekcjach z przysposobienia wojskowego, dawał nam w kość instruktor Mazurek, sierżant zawodowy 81 Pułku Strzelców Grodzieńskich. Szczególnie, gdy mieliśmy zajęcia w jednostce. Ale na zajęciach teoretycznych zauważył, że wiele rzeczy mnie interesuje. Zaczął dawać mi dodatkowe zadania, wyjaśniał rzeczy ponad programem: jak oznaczyć odległość na podziałce w lornetce, jak wysokość, czytanie map i obliczenia balistyczne.

W 1939 roku brał Pan udział w obronie Grodna?
Naturalnie. Przed wojną w Grodnie stacjonowały jednostki wojskowe (76 Pułk Piechoty, 81 Pułk Strzelców Grodzieńskich i in.), ale w 1939 roku zostały przeniesione na linię frontu. W mieście pozostała policja, studenci i harcerze. Początkowo szykowaliśmy obronę przeciwko Niemcom od północy, od Prus Wschodnich. Po 17 września zaczęliśmy szykować się do obrony od wschodu.

Wojska sowieckie do miasta weszły od zachodu, a wprowadzali je dawni mieszkańcy Grodna – Abraszkin, Margolis i Lipszyc. Uciekli do Rosji, ale znając tereny, dokonali manewru okrążającego. Grodno trzymało się jednak dwa dni – 20-22 września. Sowieci stracili 10 czołgów, samochód-radiostację i około tysiąca żołnierzy. Po upadku miasta koledzy z drużyny rozeszli się do domów, przeważnie na Litwę, wróciłem więc do Cydzików.

„Kurier Galicyjski” 20 września 2012 r. po śmierci Eugeniusza Cydzika wspomina:

Eugeniusz Cydzik 17 września, w ten symboliczny dla Polski dzień, we Lwowie po długiej chorobie odszedł na wieczną wartę do Pana, Eugeniusz Cydzik.

Urodzony na ziemi Grodzieńskiej, po wejściu sowietów heroicznie bronił tego miasta. Nie mógł pogodzić się z utratą niepodległości i kolejnymi okupacjami Ojczyzny. Walczył w oddziałach leśnych, w AK – walczył tam, gdzie kierował go rozkaz, za co wielu po wojnie zarzucało mu współpracę z okupantem. Kres wojny nie położył końca walce. Kilka udanych operacji w oddziałach leśnych, aż aresztowanie i wyrok – 15 lat łagrów.

Trafia do Workuty na dalekiej północy. Pracuje w kopalni. Tu też wykazuje się sprytem i swoją postawą uzyskuje zaufanie zarówno współwięźniów, jak i władz. Daje mu to namiastkę wolności w obrębie kopalnianych „posiołków”. Kto wie, jak by potoczyły się jego dalsze losy, gdyby tu nie spotkał lwowskiej dziewczyny, Czesławy Chudzik. Dzięki niej osiadł we Lwowie i z tym miastem związał swe życie.

Tu podjął walkę o zachowanie pamięci o chlubnej historii Lwiego Grodu. To wspólnie z żoną na pierwszego listopada umieszczali na ułamkach grobów na Cmentarzu Orląt własnoręcznie wykonane lampiony z motywami patriotycznymi. Tak też wychowywał swoje dwie córki Krystynę i Wandę.

Gdy powstało Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej, jako jeden z pierwszych zaczął aktywną działalność na rzecz odrodzenia Cmentarza Orląt i renowacji pochówków na Cmentarzu Janowskim, mogił żołnierzy września 1939 roku, kwater powstańczych na Cmentarzu Łyczakowskim, kwatery w Polskich Termopilach – w Zadwórzu i innych miejsc pamięci.

Był jednym z inicjatorów ustawienia w 1995 r. na Wzgórzach Wuleckich, w miejscu kaźni profesorów Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, betonowego nagrobka i żelaznego krzyża. Eugeniusz Cydzik był bardzo aktywny w środowisku polskim we Lwowie. W 2006 r. został wraz z żoną laureatem Nagrody „Kustosz Pamięci Narodowej” przyznawanej przez Instytut Pamięci Narodowej, a nadawanej osobom szczególnie zasłużonym dla dokumentowania najnowszej historii i ocalania pamięci historycznej.
W latach 1984-1991 pełnił funkcję prezesa Polskiego Towarzystwa Opieki nad Grobami Wojskowymi, później przez lata pełnił funkcję honorowego prezesa. Miał wiele planów. Mimo swego wieku wiele jeszcze chciał zrobić dla upamiętnienia polskich żołnierzy poległych w okolicach Lwowa. Czekał, żeby tylko skończyła się zima, żeby mógł wziąć się do działania. Bezczynność nie była mu właściwa…

Niestety Bóg wydał mu rozkaz stawienia się przed jego oblicze. Jako żołnierz wykonał go z honorem.

Cześć Jego Pamięci!

„Legendarny Kresowianin nie żyje” takim tytułem red. Piotr Ferenc – Chudy - „Gazeta Polska Codziennie”- w środę 19 września 2012 roku żegna Eugeniusza Cydzika.

Aleksander Szumański

Brak głosów