Archeolog? Szuka w gruncie rzeczy...
...ale przecież nie zawsze znajduje. Takie czynniki, jak zimny, porywisty wiatr, opady śniegu, deszcz, lub rosyjski prokurator wojskowy mogą utrudnić lub nawet uniemożliwić najlepszemu choćby archeologowi znalezienie czegokolwiek.
Gdy parę dni temu ogłoszono wiadomość, że polscy archeologowie pojadą na miejsce katastrofy pod Smoleńskiem, nietrudno było natknąć się na rozentuzjazmowane lemingi, które nie tylko gardłem, ale całym sobą zdawały się wrzeszczeć: "widzicie, pisowscy podżegacze? Premier obiecał, Putin się zgodził, i jadą! Wszystko przebiega zgodnie z planem! Może i mieli po drodze jakieś drobne trudności, no ale kto kiedyś nie znalazł w oponie gwoździa wbitego pionowo? Nie ma co demonizować, wszystko jest w najlepszym porządku!". Ten entuzjazm osłabł troszeczkę, gdy okazało się, że jadą nie archeologowie, ale ich kilkuosobowa grupa zwiadowcza, i nie prowadzić badania, ale "rozpoznać teren". O tym, że poprzedni szef zespołu archeologicznego w osobliwy sposób zginął w wypadku samochodowym parę dni po ogłoszeniu sformowania tegoż zespołu, milczy Tacyt.
Dzisiaj kolejna odsłona tego żenującego spektaklu, o czym informuje między innymi dzisiejsza "Rzeczpospolita". No to jedziemy:
"Grupa biegłych przyjedzie do Smoleńska 12 października. W jej skład wejdzie 10-12 archeologów oraz trzech geodetów. Ci ostatni będą pracowali tylko przez dwa-trzy dni, tj. do 15 października."
12 października, to jest - już po postawieniu przynajmniej prowizorycznego zadaszenia nad wrakiem Tupolewa. Te prace budowlane niewątpliwie będą doskonałym pretekstem do kolejnego przekopania ziemi, i ewentualnego wydobycia resztek tego, na co archeologowie z Przywiślańskiego Kraju natknąć się nie powinni. W zespole pracować będzie 13-15 biegłych, jednak trzech w zasadzie zdąży tylko rozłożyć i złożyć z powrotem sprzęt. A szkoda, bo archeolog kopie i rozgrzebuje, ale geodeta mierzy; przy dalej istniejących wątpliwościach co do różnych odległości i kątów ważnych dla wyjaśnienia sprawy umiejętności geodezyjne przydałyby się tam dłużej, niż tylko dwa dni.
"- Tutaj przede wszystkim informacja od archeologów: jeśli będą problemy z bardzo silnymi opadami deszczu uniemożliwiającymi prace, ewentualnie z opadami śniegu, który nie pozwoli podejmować żadnych czynności mających na celu projekcję terenu, czyli dojdzie do jego zaśnieżenia, pracę będą musiały być wstrzymane, bo po prostu będą w tym momencie bezcelowe - oświadczył [ppłk Tomasz Mackiewicz, szef grupy]."
Prognozy pogody nie są optymistyczne - za dwa tygodnie przymrozki, za miesiąc - zima jeśli nie w pełnej krasie, to przynajmniej w zaawansowanym stadium. Cóż, państwo badacze wyjdą pewnego dnia z namiotu, zobaczą bajkową kołderkę z białego puchu na wszystkim dookoła i się ze Smoleńska wyniosą, nie wyjaśniwszy niczego. A jeśli ktoś nie wierzy moim prognozom - powołam się na portal onet.pl, należący do grupy ITI, do której należy również TVN. Staje się zatem jasne, że skoro medium towarzysza Waltera przewidziało zimę - to zima być musi, i nie ma przeproś.
"Ppłk Mackiewicz przekazał też, że polskim ekspertom towarzyszyć będą rosyjscy prokuratorzy oraz że w pracach weźmie udział prokurator wojskowy z Polski."
Oczywiście, w końcu jeszcze by się na coś Polaczki natknęli. Durny Wania po pijaku rzucał tymi drążkami, może gdzieś jeszcze leżą, trzeba mieć na paljaków oko.
"Przedstawiciel Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie podał również, że strona rosyjska zobowiązała się do usunięcia szaty roślinnej z terenu określonego przez specjalistów z Polski, ustawienia tam namiotów i udostępnienia zamykanych pomieszczeń, a także podciągnięcia wody i prądu."
A na krzakach, zamiast liści, wiszą sobie, być może, takie czy inne szczątki. Podciągnięcie wody i prądu wymaga chyba ponownego zrycia gleby na pewną głębokość? Kolejny pretekst do kompletnego przeobrażenia okolicy katastrofy.
"W imieniu archeologów wojskowy prokurator zaapelował, aby "osoby przybywające do Smoleńska na miejsce katastrofy z dnia 10 kwietnia tego roku od tej chwili poruszały się tylko i wyłącznie na betonowej drodze zbudowanej przez Rosjan"."
Zatem miejsce katastrofy jest dalej miejscem publicznym, skoro może je odwiedzić bliżej nieograniczona liczba osób. Betonowa droga? Już był taki, co proponował zalanie betonem akt IPN na pięćdziesiąt lat. Ciekawe, co spoczywa pod betonem w Smoleńsku?
"W swym wniosku skierowanym w maju do strony rosyjskiej polska prokuratura tłumaczyła, że uzupełniające oględziny miejsca katastrofy mają na celu "odnalezienie ewentualnych pozostałych szczątków ofiar, fragmentów samolotu, jego wyposażenia oraz ruchomości należących do osób znajdujących się na pokładzie". Wyznaczono do tego grupę 20 specjalistów - archeologów, a także geodetów i geofizyków."
Wniosek został skierowany w maju, pięć-sześć miesięcy temu. Tu mój komentarz jest chyba niepotrzebny.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1599 odsłon
Komentarze
ha ha
2 Października, 2010 - 12:45
Myślę że jeśli do 12 października nie będzie opadów śniegu lub nie będzie takich prognoz że jest spodziewany opad śniegu, to jest pewne że data "ekspedycji" znów zostanie przesunięta. Tym razem na listopad albo grudzień. Wtedy jest pewne że śnieg będzie. I tym sposobem Tusku obietnicy dotrzyma ale na przyrodę to już on nic nie poradzi.
Jeśli o mnie chodzi to archeolodzy mogą jechać lub mogą nie jechać(ze wskazaniem na nie jechać, przynajmniej grosza byśmy coś zaoszczędzili).Dla mnie to już nie ma znaczenia. Nie pojadą - nie będą szukać to nic nie znajdą. Pojadą- będą szukać też nic nie znajdą bo mają nic nie znaleźć. Jeśli pojadą to tylko dla pokazówki i ku łechtaniu tuskomatołków.
------------------------------------------------------------------------
http://www.kapela.info/mp3.php?id=578
Re: ha ha
2 Października, 2010 - 21:58
Pojadą po ogłoszeniu raportu przez MAK, a więc po wszystkim.
ixi band