UBpolen * Geschichte * * Krótki Kurs.
Radio Pomost<strong>Krótki kurs historii PRL i opozycji</strong>Napisał Jan Engelgardsobota, 26 lipiec 2008W dyskusjach na temat niedawnej przeszłości panuje ostatnio ogromny mętlik. Do obiegu wprowadzono nic nie mówiące słowo „komuna”, które ludzie nie mający pojęcia o historii po 1945 roku skłonni są interpretować dosłownie – tzn. uważają, że „komuna” (czyli system komunistyczny) panował u nas dokładnie w latach 1945-1989. Jest to nieporozumienie sprawiające, że nie można poważnie dyskutować, bo polemiści piszą o dwóch różnych rzeczywistościach.W dodatku ludzie dawnej opozycji wprowadzili do powszechnego obiegu termin „opozycja antykomunistyczna”, co też jest zakłamywaniem prawdy, bo wtedy, w latach 60. i 70. tego terminu nie używano. W dodatku trzon opozycji wywodził się z PZPR, czyli „partii komunistycznej”. Dlaczego ludzie ci się zbuntowali? Czy stali się „antykomunistami”? Nic bardziej mylnego. Oni zbuntowali się dlatego, że uznali, że PRL nie reprezentuje już ideałów komunistycznych, stając się państwem „nacjonalistycznym”.Żeby nie być gołosłownym, przypomnijmy kilka ówczesnych (a nie dzisiejszych) wypowiedzi ludzi „antykomunistycznej opozycji”. Właśnie ukazała się wydana przez IPN książka pt. „Marzec 1968 w dokumentach MSW – t. I Niepokorni” (Warszawa 2008, ss. 927). Są w niej przytoczone liczne dokumenty ilustrujące narodziny opozycji. Był rok 1963, kiedy w partii do głosu dochodzili moczarowcy, a grunt tracili ludzie z dawnej KPP. Płk Zbigniew Załuski opublikował książkę pt. „Siedem polskich grzechów głównych”, w której bronił polskiej historii przed szydercami, przed tymi, którzy w latach 50. pisali podręczniki dla szkół, w których całą polską historię przedstawiano po bolszewicku. Reakcja ludzi pokroju Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego (późniejszych współtwórców KOR) była charakterystyczna.**<strong>„Prawica” rządzi w PRL</strong>Podczas spotkania w Klubie Dyskusyjnym ZMS na Uniwersytecie Warszawskim w dniu 22 maja 1963 roku Jacek Kuroń, przy aplauzie zebranych, stwierdził: „Rząd twierdzi, że sam jest lewicą, a ci, co są przeciw niemu, prawicą. Trzeba to pojęcie sprecyzować. Zarówno [Bolesław] Piasecki, jak nasz obecny rząd, jak i jego agentury stawiają naród ponad wszystko. Kościół również tę sprawę stawia podobnie jak rząd. Piasecki zawsze reprezentował pogląd, że naród powinien być karny, posłuszny bezwzględnie rządowi. Rządowcy uważają, że oni tylko reprezentują socjalizm, kto przeciw nim, ten przeciw socjalizmowi (...) W Październiku episkopat poparł Gomułkę, wspólny im, zarówno rządowi, KC, jak i Kościołowi jest nacjonalizm. Polemika toczy się legalnie o to, która prawica będzie uciskać naród”. Jasno sprecyzowane – PRL to dla Kuronia i Modzelewskiego państwo rządzone przez „prawicę biurokratyczną” i „prawicę kościelną”. Kuroń, ożywiony duchem rewolucji, próbował przez kilka lat po 1956 roku skomunizować Związek Harcerstwa Polskiego, który był w tym czasie odbudowany przez ludzi przedwojennych, m.in. Stanisława Broniewskiego i Aleksandra Kamińskiego. Tzw. Drużyny Walterowskie były wylęgarnią komunistyczno-kosmopolitycznych kadr. Jak informował oficer operacyjny III Departamentu MSW, Jacek Kuroń podczas zbiórki 182. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej w dniu 22 września 1963 roku rzucił hasło: „Kto antysemita, bij w mordę”. W tydzień później, jedna z uczestniczek zebrania powiedziała, że nie podoba się jej polityka Chin komunistycznych. Na to Kuroń wyjaśnił jej: „Komunistyczna Partia Chin jest partią lewicy marksistowskiej. Natomiast Rosjanie, gdyby mogli, nie popieraliby walki narodowowyzwoleńczej, gdyż chcą zawrzeć pakt status quo z USA. Chcą podzielić świat między siebie i USA. To może doprowadzić do upadku rewolucji na Kubie”. Wyraził nadzieję, że w Polsce dojdzie do rewolucji, takiej jak na Węgrzech. Miłość do maoistowskich Chin była głównym wątkiem jego ówczesnych wystąpień. Np. według doniesienia TW „Wacław”, Kuroń: „kilkakrotnie wyraził z naciskiem opinię: każda rewolucja socjalistyczna jest lepsza od poprzedniej – chińska lepsza od rosyjskiej, jugosłowiańska od chińskiej, a kubańska od jugosłowiańskiej. W tej chwili intensywnie interesuje się Algierią, gdzie podobno w rządzie zasiadają trockiści z paryskiego centrum IV Międzynarodówki (...) Zdaniem Kuronia najpoważniejszym zagrożeniem dalszego rozwoju rewolucji jest biurokracja sowiecka, zatracająca cechy przywództwa mas ludowych”. Podczas szkolenia w Wojskowym Ośrodku Szkolenia Oficerów NR 1 w Łodzi, Kuroń precyzował: „Struktura organizacyjna Wojska Polskiego jest antyludowa i antydemokratyczna. Tezę tę wyprowadził ze struktury organizacyjnej Armii Czerwonej z okresu, gdy żył jeszcze Lenin i gdy dowódcy armii byli wybierani”. Wykazał też, że „w armii chińskiej dowódcy są w dalszym ciągu wybierani i taką armię można nazwać armią ludową w przeciwieństwie do naszej”.**<strong>Rewolucja jest konieczna</strong>.A oto wybór opinii Kuronia z roku 1964 na podstawie meldunków agenturalnych. „Kuroń uważa się za przedstawiciela lewicy socjalistycznej. Wg niego, obecne rządy w Polsce opierają się na skrzyżowaniu ideologii endeckiej (sic!) z socjalistyczną. Taka sytuacja nie jest w interesie mas i socjalizmu (...) Zdaniem Jacka Kuronia obecny system socjalistyczny w Polsce trzeszczy w szwach i niedługo musi runąć. Konieczna jest rewolucja, która zmieni ten stan rzeczy. Są dwie drogi poprawy tego stanu – reprywatyzacja lub dalekie posunięcie na lewo. Obecny system broni się przed zmianami. Dyskusja rozpętana przez Załuskiego ma na celu – zdaniem Jacka Kuronia – przygotowanie gruntu do „uchwycenia za pysk” przez wiernych systemowi pułkowników. To tylko krach systemu. Jacek Kuroń jest zwolennikiem rewolucji, która wprowadziłaby zmiany daleko idące na lewo”. Zalecał czytanie książek Trockiego i zapowiadał: „Rewolucja węgierska była rewolucją, do jakiej u nas dojść powinno, tylko we właściwym momencie”. Dokumentem wyrażającym poglądy tego typu był słynny List Otwarty do członków POP PZPR i do członków ZMS przy Uniwersytecie Warszawskim z 1965 roku. Dyktaturę PZPR proponowano zastąpić „prawdziwą” dyktaturą proletariatu. Powstaje pytanie – czy analiza dokonana przez Kuronia i Modzelewskiego była słuszna, czy PRL rzeczywiście ewoluowała w kierunku narodowym? Dla „prawdziwych” komunistów na pewno tak. Znamienne, że w krytyce Kuronia w ogóle nie był obecny okres stalinowski, kiedy naprawdę w Polsce panował terror. Ale wtedy u władzy byli „prawdziwi komuniści”, tacy jak Berman, Zambrowski czy Minc. Zagrożeniem był za to system łączący „endecję” i „socjalizm”. Taka analiza nosiła wszelkie znamiona klasycznego trockizmu, zresztą ani Kuroń, ani Modzelewski nie ukrywali, że są trockistami. Dla nich Rosja Sowiecka i PRL to kraje, które „zdradziły” rewolucję, a stały się „reakcyjne” i „prawicowe”.**„<strong>Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”</strong>W Polsce dodatkowym elementem „obciążającym” była rola Kościoła, który pomimo ideologicznej walki z PZPR – popierał państwo i bronił go, kiedy było zagrożone. Linię tę reprezentował Prymas Stefan Wyszyński, który nakazywał nie śpiewać w kościołach „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”, tylko „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”. Uważał bowiem, że państwo jest wartością samą w sobie. Dzisiejsze próby przedstawiania tego okresu jako nie kończącego się pasma prześladowań Kościoła są śmieszne. Dominującym obrazem była koegzystencja państwa i Kościoła, a nie martyrologia.Celem Prymasa Wyszyńskiego była ewolucja PRL w kierunku zgodnym z tradycją. Czy było to mrzonką? Bynajmniej, od roku 1956 narastała w Polsce tendencja do „nacjonalizacji” partii i państwa. Nawet spory z Kościołem na tle obchodów 1000-lecia Chrztu Polski zmuszały państwo do odwołania się do tradycji Mieszka i Chrobrego. Partia nie mogła być mniej patriotyczna niż Kościół – dlatego w latach 60. położono taki nacisk na odwołanie się do tradycji. Gomułka zarządził budowę 1000 szkół na Tysiąclecie, a w roku 1966 zorganizowano gigantyczną paradę historyczną, która otwierali wojowie Mieszka. Dla ortodoksyjnych marksistów była to zdrada, przejście na pozycje „endeckie”.Narodziny opozycji w połowie lat 70. miały więc swe źródło w doktrynie czysto trockistowskiej, bo KOR był agendą trockizmu. W tej sytuacji ludzie obozu narodowego nie tylko nie mogli jej poprzeć, ale ostrzegali przed jej działaniami. Wyrazem tego były listy otwarte Jędrzeja Giertycha do Kraju oraz publicystyka ks. Michała Poradowskiego, który w kolportowanej szeroko broszurze pt. „Aktualizacja trockizmu przez trockizm” stawiał tezę, że prawdziwy marksizm i komunizm (w sensie programowym) reprezentują nie ludzi z PZPR, lecz ludzie, którzy z niej wyszli. „Solidarność”, rzecz jasna, w swoje masie trockistowska nie była, ale ludzie KOR-u opanowali jej kierownictwo, sterując w kierunku Wielkiego Konfliktu. Dla Kuronia miała to być wymarzona rewolucja, którą widział już prawie za drzwiami. Pisze o tym szeroko i dokładnie w swoich książkach Lech Mażewski („W objęciach utopii” i „Niszczący dualizm”). Tylko jednoznaczny nacisk Prymasa Wyszyńskiego i jego wpływ na Lecha Wałęsę sprawił, że nie doszło do tragedii. Prymas przestrzegał przed ludźmi, których interesy były poza granicami Polski, a jego następca abp Józef Glemp jasno dał do zrozumienia delegacji kierownictwa „Solidarności” na jesieni 1981, że straciło ono mandat na reprezentowanie milionów członków. Dzisiaj nikt tego nie powie, bo wygrała lukrowana wizja historii i bajeczki o „dobrej” opozycji i wstrętnych komuchach.**<strong>Zwycięstwo ewolucji.</strong>Tak więc, ludzie obozu narodowego nie mogli stać się częścią „opozycji demokratycznej”, bo w swoje istocie była ona antypaństwowa a nie antykomunistyczna. Można było być antykomunistą i nie popierać opozycji, tak jak chyba największy antykomunista Jędrzej Giertych. PRL nie była – jak się to nieraz próbują wmawiać antykomuniści świeżej daty – państwem wyśnionym przez konserwatystów i narodowców. Była jednak państwem, które ulegało ewolucji. Konserwatysta Mirosław Dzielski pisał, że wrogami prawicy nie są ludzie systemu i państwo, lecz ideologia socjalistyczna. Jeśli ludzie władzy zgodzą się na dalszą ewolucję i wyprowadzą Polskę z socjalizmu – to trzeba ich poprzeć, nawet gdyby to państwo było nadal niedemokratyczne. A więc ewolucja a nie rewolucja. Tę ewolucję przyspieszyły zmiany z ZSRR, które wcale nie były wymuszone przez „Solidarność”, gdyż wtedy, kiedy zaczynała się „pierestrojka” (rok 1985) była ona w największym kryzysie. Potem były zmiany 1989 roku. Nie jest więc prawdą, że w Polsce ktoś „obalił komunizm”, bo – po pierwsze – w roku 1989 wcale go nie było, a po drugie – to sam system doprowadził do swojego „obalenia”. Trudno, taka jest prawda i zaklęcia niczego tu nie zmienią. Można ubolewać nad tym, kto objął w Polsce władzę po 1989 roku i jaki przyjęto program przemian, ale to jest już inna historia. Nie jest także prawdziwa teza o braku jakiejkolwiek łączności pomiędzy PRL w RP dzisiejszą. RP wywodzi się z PRL, a nie z II RP – i tego też nic nie zmieni. To że w tym państwie zmieniono ideologiczne paradygmaty, to inna sprawa, nie stworzono jednak żadnego nowego państwa. Dlatego rację mieli ci, którzy stawiali na ewolucję, bo ona nastąpiła, a racji nie mieli ci, co chcieli zrobić nad Wisłą rewolucję, bo byłaby dla nas tragedią.Jan Engelgardhttp://myslpolska.org--------------------------------------------------------------http://www.radiopomost.com/index.php?option=com_content&task=view&id=5216&Itemid=42&PHPSESSID=59c5783a3bb01b4b8feabbe5378dbf6d
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 592 odsłony