i stały się r e k o l e k c j e zjadaczy chleba
" TO JUŻ ? "
To pytanie padło z ust Romualda Traugutta, ostatniego dyktatora powstania styczniowego, w momencie aresztowania przez Rosjan w nocy z 10 na 11 kwietnia 1864 r. w swej konspiracyjnej warszawskiej kwaterze. Traugutt nie miał wątpliwości, że jego misja tak się właśnie zakończy. A jednak moment ten odsuwał od siebie jak najdalej. Pytanie bohatera naszej walki z zaborcą dźwięczy mi w uszach od pamiętnego sobotniego poranka 10 kwietnia roku bieżącego. Czy komuś z ofiar tej, jak nazywają ją media, „katastrofy”, takie pytanie w obliczu męczeńskiej śmierci za Polskę też się nasunęło?
A zatem: czy już przyszło nam płacić za niepodległościowe mrzonki? Za wiarę w „pokojowy upadek systemu komunistycznego w Europie”? Za danie wiary w to, że od roku 1989 wszystko działo się naprawdę: że korona powracająca na głowę Orła, powszechne wybory pierwszego prezydenta Polski, wymarsz wojsk rosyjskich z terytorium naszego kraju – że to wszystko, oznaczało wolną Polskę, za którą przelewano krew? Wielu z nas nie wierzyło, czuło lub przekonało się, że rok 1989 to wielkie oszustwo, kolejne w dziejach sowieckiej dezinformacji. A jednak odsuwaliśmy te myśli od siebie. Może jednak nie jest tak źle? Może jednak należy dać szansę demokracji? Damy radę, powoli zdobędziemy przyczółki, przekonamy do siebie ogarnięte letargiem społeczeństwo – marzyliśmy. I oto coś drgnęło. W 2005 r. podwójne zwycięstwo obozu zmiany. Obozu Niepodległości. Elektorat wybudził się…
10 kwietnia 2010 r. nastąpiło okrutne „sprawdzam”! I trwa cały czas. Potrwa jeszcze jakiś czas, przynajmniej do czerwca.
6 czerwca br. nastąpi w Warszawie uroczysta beatyfikacja męczennika za wiarę i ojczyznę – ks. Jerzego Popiełuszki. Trudo nie zauważyć, że w obliczu smoleńskiej, jak to nazywają „niezależni eksperci”, „katastrofy”, to kolejny znak Opatrzności. Znak uczyniony niemalże w przeddzień przyspieszonych wyborów.
Tu mała dygresja dla tych, którzy uznają, że cynicznie wykorzystuję wiarę i Kościół, pisząc o bieżącej polityce. Mieszam to czego pomieszać nie wolno. Otóż przyznaje się bez bicia. Tak, wykorzystuję! Dokładnie tak samo jak wiarę „wykorzystał” Romuald Traugutt całując krzyż podany mu przez księdza przed egzekucją z rąk rosyjskiego kata na stokach warszawskiej cytadeli. Tak samo jak sprawy „brudnej” polityki z porządkiem boskim mieszał zgromadzony wtedy na egzekucji swego bohatera warszawski lud, intonujący pieśń „Święty Boże”. Jak księża, którzy w zrywie styczniowym z krucyfiksem i wizerunkiem Matki Boskiej w dłoniach stawali u boku powstańców naprzeciw szarżujących Kozaków. Po 10 kwietnia br. moje pokolenie ma prawo, podobnie jak pokolenia świadków powstań, mieszać wiarę i politykę jak nigdy dotąd. Zwłaszcza, że na pokładzie Tupolewa byli również kapelani…
A zatem czeka nas w tej żałobie uroczystość niezwykła. Długo wyczekiwana. Oto Ksiądz Niezłomny zostanie uroczyście przez Kościół ogłoszony szczęśliwym, bo to oznacza łacińskie słowo „beatus”. Dlaczego to ks. Popiełuszko miałby być szczęśliwym? Dlaczego zasłużył na przebywanie z Bogiem? Ano dlatego, że w swej posłudze odniósł się pozytywnie do innych łacińskich słów: „dulce et decorum est pro Patria mori”. W tym roku nasze narodowe rekolekcje się wydłużają…
No dobrze, ale co to ma wspólnego z bieżącą, „brudną” polityką?
Mord na księdzu Popiełuszce nazwano słusznie (w kręgach oszołomskich rzecz jasna) „mordem założycielskim III RP”. Oto elity komunistyczne wciągnęły do swej akcji cześć elit solidarnościowych, hierarchów Kościoła i zawarły z nimi diabelski pakt. Śmierć księdza z jednej strony poruszyła Polaków i zmobilizowała do podjęcia na nowo akcji antysystemowych, które były potrzebne do pokazania „burżuazyjnej”, zachodniej opinii publicznej, że system się wali oddolnie. Z drugiej strony szopka z pokazowym procesem, w którym ukarano „winowajców” była zachętą dla grona wybranej elity solidarnościowej i hierarchii do podjęcia rozmów z „konstruktywną” elitą władzy, gotową do karania pozostających na jej służbie oprychów. „Potrafimy być praworządni” – powiedzieli swym rozmówcom komunistyczni włodarze Polski. W razie odmowy nawiązania dobrych relacji z władzą przez stronę opozycyjną użyty mógł być bat, wiszący nad przyszłymi gospodarzami III RP – który symbolizował okrutny mord na niezłomnym księdzu. „Zobaczcie co z wami możemy zrobić!”. Sygnatariusze diabelskiego paktu z władzą zrozumieli.
Wydaje mi się, że to „pojednanie nad grobem” ks. Popiełuszki jakie miało miejsce w PRL, a które rozpoczęło całą operację „Odwrót” było drugą, tym razem udaną próbą wciągnięcia opozycji antykomunistycznej w ślepą uliczkę pojednania z komunizmem. Pierwszą jaką przygotowano był nieudany zamach na Jana Pawła II. I w jednym i w drugim przypadku Polaka była krajem kluczowym. Komunistom nie udało się z papieżem. Cudem uniknął śmierci. Zlikwidowanie głowy Kościoła zadałoby wszystkim katolikom (i nie tylko im) żyjącym w sowieckim bloku, taki cios, po którym daliby wyciągnąć się z saka niczym pieczone kasztany. „Przemiany” roku 1989 ruszyłyby pełną parą w 1981.
Dokładnie coś takiego odbywa się ponownie. Jesteśmy świadkami kolejnej brudnej gry (post)sowieckich planistów. Minęło zaledwie 26 lat od morderstwa dokonanego na ks. Jerzym a nasze elity znów poddane są tej samej próbie co wtedy. Po „katastrofie” smoleńskiej przekaz dla rządzących Polską oraz mających aspiracje rządzić naszą ojczyzną w niedalekiej przyszłości jest ten sam jak w 1984 r. kiedy towarzysze rozpoczynali akcję „Odwrót”. Dziś rozpoczyna się druga odsłona „przemian” roku 1989. Akcja „Wielki Powrót”. Byli towarzysze mówią nam dzisiaj: „zobaczcie co z wami zrobimy, jeśli nie będziecie skorzy do rozmów na naszych warunkach”. Jakie to warunki? Najważniejszy, będący papierkiem lakmusowym dla testujących, to niewątpliwie pozytywna odpowiedź na hasło „pojednanie polsko - rosyjskie”. Kto w porę, niczym sarmacki poseł na sejmie Rzeczpospolitej krzyczący „liberum veto!”, nie wykrzyknie „pojednanie – tak!” zostanie uznany za wroga. „Patrzcie jak kończą nasi wrogowie!”.
Wielu już to zrozumiało i rozpoczęło deklarowanie, na wyścigi niemalże, „pojednania z Rosją” niczym akces do spółki mającej przynieść krociowe zyski. No cóż, nie można się dziwić. Stawka jest rzeczywiście wysoka. Trudno potępić kogoś kto nie jest gotów „rzucić na stos” swego losu. Ważne jednak aby nie robił tego, udając zatroskanego losem Polski niepodległościowca. Ważne, aby nie przeszkadzał tym, którzy pojednawczej „lojalki” nie podpiszą.
6 czerwca, jeszcze przed wyborami prezydenckimi, które dadzą nam odpowiedź na pytanie czy jesteśmy już z powrotem w Układzie Warszawskim, modlić się będziemy do Tego, który żadnej lojalki nie podpisał. Polskie elity i nie tylko one – wszyscy Polacy, mają szansę przełamać ten przeklęty krąg komunistycznego kłamstwa. 10 kwietnia rozpoczęła się narodowa pokuta. Czas naprawić skutki grzechu jakim było fałszywe pojednanie części elit solidarnościowych z komunistycznymi zbrodniarzami w latach 80. Myślę, że 6 czerwca obóz niepodległościowy powinien ks. Jerzego przyjąć oficjalnie za swego patrona. Patrona nowo zawiązanej konfederacji niepodległościowej.
Dramatyczne pytanie Traugutta z 1864 r. „To już?”
zamieńmy na zawołanie „Już czas!”.
***
http://dejavu.salon24.pl/173527,to-juz
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 569 odsłon