Strach i odwaga

Obrazek użytkownika Piotr Franciszek Świder
Kraj

Pilot do umysłu Tuska trzyma w rękach Putin. Tusk dzierży wciąż dziarsko w ręku pilot do umysłu wielu Polaków i kurczowo trzyma się kursu i ścieżki, na którą wszedł w związku z katastrofą smoleńską. Sterowany z Kremla premier polskiego rządu nie rządził nigdy Polską, a jeśli już nawet przez nieliczne chwile, to wybitnie nieudolnie. Od 9 miesięcy steruje głównie ruchem medialnych kłamstw i półprawd z Czarnej Wieży, w której posadziły go służby. I brnie, brnie w nigdy nie kończącą się walkę o władzę dla władzy, której - dla splendorów i ze strachu - stał się więźniem.
Czy taki scenariusz trzeba natychmiast odrzucić jako niedorzeczny? Kto chce, niech odrzuca. Ja wolę rozważyć to jako jedną z hipotez roboczych - przydatnych dla poszukania przyczyn katastrofalnej sytuacji stanu Państwa i gospodarki polskiej. Tuskiem rządzi co najmniej od 2005 roku nienawiść, a od 2010 roku strach i nienawiść. Nienawiść to zazwyczaj fatalny towarzysz życia, bo rujnuje duszę, ale Premierowi dawała wymierne korzyści. Siłę w parciu do władzy, gdy odbijał dwa razy, w 2007 i w 2010 roku, najważniejsze bastiony Państwa Polskiego od Kaczyńskich. Siłę wyrastającą z nienawiści i mrocznego poparcia służb, które również nienawidziły scenariuszów przyszłości z zarysowującą się coraz wyraźniej wizją stopniowej utraty wpływów towarzyszy na realne rządy.
Oddanie śledztwa smoleńskiego Rosjanom tylko przypieczętowało los wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Gdy mechanizm sterujący śledztwem trafił w łapy Anodiny, prawda o faktycznych przyczynach tej tragedii opuściła granice Polski. Na ekranach naszych umysłów pojawił się wyświetlany w różnych kalibracjach przez media napis: prawda to raport MAK lub nieprawda, że raport MAK to prawda.
Katastrofa smoleńska stanie się najważniejszym tematem kampanii wyborczej. Ten scenariusz ma wiele zalet z punktu widzenia interesu politycznego Tuska i PO. Skandalicznie nieprawdziwy raport MAK, zwalający całą winę na polskich pilotów przesądził o tym, że Tusk mógł sobie pozwolić na pozorną krytykę Rosjan. Nieprawda, że cała wina leży po stronie polskich pilotów, nasza wina jest nawet jeszcze większa niż wskazuje na to Anodina, lecz współwinni są również kontrolerzy ze smoleńskiej wieży - ogłosił Tusk ustami ministra Millera. I był to zabieg w ogólnym zamyśle sprytny, który kupiły polskojęzyczne media. Teraz celem będzie uwierzytelnienie polskiego śledztwa i niekończące się debaty o duperelach wtórnych, a prawda niech poczeka na lepsze czasy.
MAK swojego raportu nie zmieni, a świat ma już jasny przekaz. Źle wyszkoleni piloci, presja pijanego generała, ułańska fantazja i brak rozsądku, żeby nie lądować we mgle - oto prawdziwe przyczyny katastrofy. Winien, sam sobie, Kaczyński, Tusk niewinny, ani bezpośrednio, ani pośrednio. Mniejsza zresztą o świat i opinię o Polsce, mniejsza o polską rację stanu i polską gospodarkę. Liczą się tylko wybory, a te musimy wygrać.Ta nowa i stara mantra Tuska i bojowników PO opanowała umysły milionów, których serca karmią się na przemian nienawiścią lub pogardą do Kaczyńskich. Oto znów mają cel: wygrać, za wszelką cenę wygrać wybory.
Niestety, stan piekielnego rozpalenia polskich serc na stosach nienawiści - nic na to nie wskazuje - nie przygaśnie. Są oni, coraz bardziej zainteresowani, żeby dolewać oliwy do ognia. Oni są, bo się boją. Oni są, bo nie mają odwagi, żeby odejść. Strach przed utratą władzy i brak odwagi, żeby się przyznać do spieprzenia wszystkiego, co się dało, a nawet tego, co - wydawało się kilka lat temu - nie da się sponiewierać.
Spieprzono wszystko co się dało w obszarach gospodarki i finansów, polityki zagranicznej, bezpieczeństwa strategicznego Polski, reform i szeroko rozumianej modernizacji kraju na wszystkich możliwych obszarach. Ale przecież to było za mało: sponiewierano naszą godność w taki sposób, że wielu nie ma świadomości, że stają się niewolnikami i marionetkami władców, że wielu w to z lubością gra nawet przeciw sobie. Jakby rządził nimi odruch ćmy, która musi utopić się w ciemnym świetle nienawiści.
Premier Tusk - coraz wyraźniej to widać - jest marionetką, wciąż główną i najważniejszą w obozie władzy. Ale traci siłę i zdolność do hipnotyzowania innych marionetek. Chocholi taniec musi jednak trwać. Gdy ta marionetka straci zdolność do wybijania rytmu na bębnach władzy, władcy marionetek znajdą innego lidera. Już eksperymentują z alternatywnymi rozdaniami kart. A to Komorowski, a to jakaś inna konfiguracja znaczonych kart, które wrzuci się w odpowiednim momencie na stolik do pokera.
O co toczy się gra? Czy nie o to, żeby przegrać Polskę?
PiS słabo się uczy na błędach. Ta partia zamroziła się w lodówce traumy smoleńskiej wokół przekonania, że liczy się wierność przykazaniom zakonu. Taka postawa to samograj dla PO. Nie musimy oddawać władzy, jeśli minister Miller wygra bitwę na raporty z Anodiną o świadomość Polaków. Zostawmy Jarosławowi Kaczyńskiemu te 25 proc. oszołomów. Nic ich nie nawróci, są nawet potrzebni w naszym scenariuszu trzymania władzy. Zagrajmy o całą większość - wspólnie PO, SLD, PSL i PJN. A potem jakoś władzę się podzieli.
Donald Tusk a może ktoś inny z obozu nieudaczników spychających naszą Ojczyznę na skraj świata ma więc największą szansę, by wspólnie z Bronisławem Komorowskim rządzić długo i szczęśliwie. I to nic, że pojawią się jeszcze przed wyborami parlamentarnymi kolejne nieszczęścia i tragedie w Polsce i wokół Polski, to nic, że kolejne decyzje rządu w polityce wewnętrznej i zagranicznej będą wołać o pomstę do nieba. Nic nie znaczą takie drobiazgi. Liczy się wierność własnej nienawiści. I mgła.
Mgła zamrażająca życie i ruch w stronę odnowy myślenia o Polsce, odnowy serc, w których nadzieja rozpala iskry prawdy o nas samych, o naszej kondycji intelektualnej, gospodarczej, kulturowej i duchowej. Mgła.
Mgła, w której tania jest nienawiść, kłamstwo, manipulacja, myślenie frontowe o wojnie z wrogiem i pogarda...Mgła zabijająca odwagę, mroczna i pożądliwa.
Donald Tusk w tej mgle nie zdobędzie się na odwagę, by przyznać: tak spieprzyłem wszystko co się dało, podaję się do dymisji. Dziennikarze mediów nie zdobędą się na odwagę, by pisać o faktach wbrew interesom swoich mocodawców. A naród nie zdobędzie się na odwagę, by pogonić gdzie pieprz rośnie kłamców i nieudaczników.
Raz, bo komfort daje wiara w kłamstwa przyjemniej brzmiące dla ucha; dwa, bo strach w swych kosmatych łapach nienawiści więzi odwagę. I co z tego, że dodam: raz, to tylko do czasu, gdy przyjdzie nam spłacać dług za głupotę; dwa, że odwaga ma własny czas, gdy musi się objawić, żeby strach doszczętnie nie spustoszył naszych dusz i kraju. Co z tego! Dodałem, lecz jest to głos wołającego na puszczy.
Wołam o opamiętanie! Wołam o wyrwanie się z matni matriksu, w którym mgła naszej niezdolności do autonomicznego myślenia sieje strach i pożądliwość. Wołam o odwagę samodzielnego myślenia. Tak brzmi głos wołającego na puszczy. Do nikogo nie dociera. Nie przebija się przez medialną mgłę propagandy sukcesu i pożądania władzy dla władzy.

Brak głosów