Religia w szkołach a integracja europejska?
Wczoraj rano w TVPInfo mignął mi obrazek, gdy reporter pytał jakiegoś profesora ze Szczecina (nazwiska nie pamiętam, ale zdaje się, że jest tam jakaś szkoła wyższa Integracji Europejskiej czy jakoś tak) na temat religii w szkołach.
Profesor wspomniał o tym, że sami katecheci narzekają, iż lekcje religii w szkołach to dla nich prawdziwa gehenna, bo… uczniowie, nie mając wyboru pomiędzy lekcjami religii a lekcjami etyki, zadają na religii głupie pytania. Wypowiedź zmierzała w kierunku, by uznać, że religia w szkołach jest niepotrzebna.
Przyznam, że byłem zaskoczony. Nie, nie tematem czy religia jest potrzebna, czy zbędna w szkołach, lecz stwierdzeniem, że uczniowie zadają głupie pytania. Mnie zawsze uczono, że głupich pytań nie ma, są tylko głupie odpowiedzi. A przecież powszechnie wiadomo, że kto pyta, ten nie błądzi. No chyba, że udzielający odpowiedzi wprowadza nas w błąd lub odpowiada w taki sposób, że trudno pojąć, o co mu chodzi.
Nieco później profesor wspomniał także, że wiele zależy od katechety oraz o tym, że zainteresowanie lekcjami religii lub etyki zależy od umiejętności prowadzącego takie lekcje.
Tak sobie teraz myślę, że jednak dobrze się dzieje, że młodzież zadaje pytania, nawet głupie na tych lekcjach religii, bo gdyby młodzież wiedziała wszystko na ten temat i nie musiała pytać, to niepotrzebne byłyby te lekcje.
Zastanawia mnie jeszcze jedno. Czy ten profesor nie słyszał o tym, że na innych lekcjach młodzież też zadaje często takie „głupie pytania”? Sam zadawał tylko mądre?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 773 odsłony