Powódź tour

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

- Potrzebuję kasę - powiedział Łukaszek i popatrzył z nadzieję na swoich rodziców.
- Na co? - zapytał tata Łukaszka.
- Jak możesz mieć tak niskie zaufanie do naszego syna! - ofuknęła go mama Łukaszka. - Jeśli potrzebuje, to potrzebuje i już. Tata ci da pieniążki. A powiedz mamie, po co ci one?
- Przecież o to właśnie pytałem - obraził się tata.
- Nie! Nie o to! Ty jątrzyłeś, wywierałeś presję...
- ...na wycieczkę - przebił się Łukaszek.
- Jak to: na wycieczkę?! Dokąd?! Teraz?! - nie mogli uwierzyć rodzice. - A oceny?
- Już prawie są wystawione.
- A co z twoim angielskim?!
- Mieliście załatwić!
- Przecież można przejść dalej z jednym laczkiem - powiedziała uspokajająco siostra Łukaszka.
- Nie o to chodzi - do dyskusji włączyli się seniorzy. - Dobre oceny to podstawa! Chodzi przecież o...
- ...wycieczkę - wstrzelił się Łukaszek.
- No dobra, pokaż ten folderek, co to za wycieczka? - tata wyciągnął rękę po kolorową ulotkę. Kiedy ją przeczytał wyraził głośno swoje niezadowolenie i podał ulotkę dalej.
- Czy ktoś upadł na głowę? Jaja sobie robią? Jak tak można? - denerwowali się Hiobowscy. Wycieczkę pod nazwą "Powódź Tour" organizowało miejscowe biuro podróży. Wycieczka polegać by miała na spływie łodzią płaskodenną po terenach zaatakowanych przez żywioł.
- Rejs łodzią... - czytał na głos tata Łukaszka. - Pikniki fotograficzne... Spływ z przeszkodami, płoty, zatopione auta... Skrócony kurs pierwszej pomocy... Wyławianie zdechłych zwierzątek... Zjedzenie obiadu na strychu autentycznie zalanego domu... Wyścigi indywidualne pływackie w miskach w podtopionej oborze... Popołudnie z autentycznymi powodzianami... Pokaz rozpalania ognia w zalanym mieszkaniu... Dzielenie się żywnością z poszkodowanymi... Na koniec pokaz przewracania się obsuniętego domu.
Zapadła cisza.
- To jest chore - wycedził tata Łukaszka i zgniótł kartkę w dłoni.
- No i coś ty narobił! - Łukaszek runął do przodu, wyrwał mu kartkę i zaczął ją pracowicie wygładzać.
- Nie pojedziesz żerować na ludzkim nieszczęściu!
- Jakie żerować! Oni sami chcą!
Hiobowscy nachylili się nad ulotką. Z drugiej strony kartki patrzyła żałośnie z fotografii grupa ludności stojąca w gumiakach w wodzie. "Błagamy, przyjedźcie!" brzmiał dramatyczny apel. "My od takich wycieczek dostajemy procent! To nasze jedyne źródło utrzymania! Przyjedźcie obejrzeć naszą nędzę i ulitujcie się nad nami! Dla co dziesiątej wycieczki topimy specjalnie prosiaka gratis!".
Zapadła znowu cisza.
- A dokąd w ogóle mielibyście jechać? - wtrąciła się babcia Łukaszka.
- Koło Krakowa... - podrapał się po głowie Łukaszek. - Ta, no... Lanca... Korona... I jeszcze gdzieś...
- Lanckorona! - poprawił go dziadek.
- Wiem gdzie to jest! - zaświergotała siostra Łukaszka, szczęśliwa, że coś wie. - Mówili o tym dzisiaj w telewizji. To jest ta, no... Wałopolska!

Brak głosów