Wielki biznes III RP ma rodowód służb specjalnych PRL.

Obrazek użytkownika Kowalsky
Artykuł

 Wielki biznes III RP ma rodowód służb specjalnych PRL. Czołówka postaci biznesu z tamtych lat tworzy dziś zwarty, zamknięty krąg rozgrywający karty w polskim biznesie. Przedsiębiorcy zaczynający w PRL przekazują dziś pałeczkę swoim dzieciom. Przypomnienie o tym wywołuje agresywną reakcję. Nie inaczej jest po słowach Jarosława Kaczyńskiego w wywiadzie prasowym o tym, że biznes jest przystanią ludzi z PRL.



Prezes PiS mówił w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej”, że po 1989 r. mechanizm selekcji negatywnej, charakterystyczny dla komunizmu, przeniósł się do biznesu. W reakcji na to z ostrą krytyką ruszyli politycy koalicji i wtórujący im dziennikarze. Szef klubu PO w Sejmie Rafał Grupiński  stwierdził, że Kaczyński wraca do swoich obsesji z czasów PRL-u. Tomasz Sekielski w TOK FM pointował wypowiedzi Kaczyńskiego z „Rz” mówiąc:„Boże, miej nas w opiece. Nadchodzi kolejna rewolucja moralna”.



Krytycy surowej oceny realiów biznesowych III RP próbują pomijać fakt, że przepustki do biznesu były rozdane już na samym starcie transformacji. Esencjonalnie wyraził to z porażającą szczerością jeden z takich graczy – Jerzy Mazgaj, dziś właściciel sieci delikatesów Alma, biznesmen z setki najbogatszych Polaków. Sam już w 1989 r. postawił przy krakowskim rynku pierwszy butik z ekskluzywnymi towarami. - Ja po prostu miałem dużo wolnej gotówki i mogłem ją natychmiast zainwestować - tak z obezwładniającą szczerością wyjaśnił okoliczności powstania fortuny. Gdy wprowadzono stan wojenny on był rezydentem Orbisu w Indiach. Podróżował po krajach Azji i dorabiał handlem. Nie wspomina ani słowem o aktywności w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej i ZSMP. W 1988 r. wstąpił jeszcze do ORMO.



Zamknięty krąg biznesu

Czas narodzin dzisiejszych fortun, to końcówka lat 70-tych, gdy w systemie prawnym PRL przewidziano istnienieprzedsiębiorstw z zagranicznym kapitałem. Wraz z wprowadzeniem stanu wojennego przez juntę Wojciecha Jaruzelskiego i nałożeniem restrykcji handlowych na PRL przez Zachód napływ takiego kapitału zyskał dla komunistycznej władzy jeszcze większe znaczenie. W 1982 r. weszła w życie ustawa ułatwiająca działalność firmom polonijnym. Do kontroli wszystkich takich przedsiębiorstw w PRL władze powołały Polsko-Polonijną Izbę Handlową Inter-Polcom. Nazwiska przedsiębiorców tam zrzeszonych pokrywają się z tymi, z listy najbogatszych Polaków.



W zakładaniu firm polonijnych w latach 80. uczestniczyła niemal cała późniejsza czołówka biznesu III RP, m.in. Ryszard Krauze, Jerzy Starak, Piotr Buchner, Zbigniew Niemczycki czy Jan Wejchert. We władzach Izby byli w latach 80-tych Jan i Henryk Kulczykowie, Jan Wejchert, Kazimierz Pazgan i wielu innych.



Czym była owa izba w artykule Piotra Lisiewicza w „Nowym Państwie” wyjaśniał poznański biznesmen Romuald Szperliński, w PRL właściciel firmy polonijnej Introl. Na pytanie o zobowiązaniach do współpracy przedsiębiorców Izby wobec SB odparł: - Wszyscy je podpisywaliśmy, ale później różnie wyglądało w praktyce. Szperliński przypomniał o przywilejach właścicieli firm polonijnych, w tym paszportach otrzymywanych na stałe, bez konieczności zwrotu ich po powrocie z zagranicy, co było obowiązkiem szarych obywateli PRL. W Inter-Polcomie wszyscy byli z SB, cały zarząd to były służby – potwierdził w rozmowie z nami Kazimierz Pazgan, jeden z najbogatszych Polaków, właściciel grupy Konspol. Sam przy tym zaprzecza, by był tajnym współpracownikiem.



Fortuny dziedziczone są często przez następne pokolenia, o czym przekonuje nas Jan Kulczyk, dziś najbogatszy Polak, wówczas wiceprezes oddziału zachodniego Inter-Polkom i współwłaściciel firmy Interkulpol.



Grunt to rodzinka

Ojciec Jana Kulczyka, Henryk Kulczyk, oprócz działalności przedsiębiorcy według dokumentów służb specjalnych PRL, został zarejestrowany przez SB w 1961 r., a w latach 70. przekazany na nieformalny kontakt Departamentu I MSW. Czołowi dziś w Polsce biznesmeni jak Jan Kulczyk przywiązują dużą wagę do znajomości z politykami.



Znajomość z Aleksandrem Kwaśniewskim eksponuje wielu najbogatszych Polaków, w tym Zbigniew Niemczycki, który sam przyznaje, że jest zaprzyjaźniony z Aleksandrem Kwaśniewskim i jego żoną.



Zbigniew Niemczycki w PRL był według akt IPN zarejestrowany od 1972 r. przez SB jako TW ps. Jarek. Zdjęto go z ewidencji kontrwywiadu w październiku 1982 r. Akta sprawy przekazano do Wydziału II wywiadu MSW. Pozyskano go na zasadzie dobrowolności w 1972 do zagadnienia dziennikarze i studenci do sprawy o krypt. "Mendoza". Materiały przesłano do Dep. I MSW w październiku 1982. W 1989 r. pojawia się informacja że Niemczycki zarejestrowany jest przez wywiad MSW. Z karty z 1990 r. wynika, że tym razem jako rozpracowanie operacyjne o krypt. Jarex. Akta sprawy zostały zniszczone. - Nie potwierdzam, bym kiedykolwiek był tajnym współpracownikiem SB – odniósł się do tego w rozmowie z nami Niemczycki. - Nie kontaktowałem się z oficerami kontrwywiadu. To sprawa w ogóle mi nie znana - mówił nam. Jako konferansjer na imprezach artystycznych znał świat dziennikarski. – Miałem też do czynienia z urzędnikami państwowymi w MSZ, ministerstwie gospodarki. – wyjaśnił. - To że musiałem być włączony w działania bezpieki, to pewne. Byłoby dziwne, gdyby to nie miało miejsca - mówił. Nie zainteresował się jednak materiałami IPN na swój temat.Zapytaliśmy miliardera o polityczne sympatie po stronie partii postkomunistycznej. – Wspieram Platformę. Sympatyzuję z tą partią otwarcie, nie kryję tego – mówił.

http://niezalezna.pl/45611-j-kaczynski-mial-racje-mamy-dowody-ze-grupa-trzymajaca-pieniadze-pochodzi-z-prl

 

-----------------------------------------------------------

Były komunista ma ponad półtora raza większe szanse na wejście do elity biznesu - twierdzi socjolog prof. Henryk Domański. 

" ...członkostwo w byłej nomenklaturze w znaczącym stopniu zwiększa szanse przynależności do obecnej elity biznesu. Zależność ta była silniejsza od dziedziczenia własności, czyli na przykład przechodzenia jej z ojca na syna. Wpływ nomenklatury występował zdecydowanie najsilniej w Rosji. W przypadku Polski zależność ta miała miejsce, ale jej siła nie odbiegała od tego, co było w Bułgarii, Czechach itd. Niemniej uprawnione jest wskazywanie na mechanizmy transmisji „kapitału społecznego”, znajomości, wpływów, stanu posiadania między PRL-em i III RP oraz że do obecnej elity biznesu rekrutują się/rekrutowali ludzie z byłej nomenklatury - powiedział socjolog.

Ksiązka na ten temat - Na progu konwergencji: stratyfikacja społeczna w krajach Europy Środkowo-Wschodnie-Henryk Domański

 

Fragmenty monografii pt 

Na progu konwergencji: stratyfikacja społeczna w krajach Europy Środkowo-Wschodniej- prof Henryk Domański.

 

str 107

 

Bezspornie, udział osób zajmujących pozycje objęte nomenklaturą

był wśród właścicieli relatywnie wyższy niż udział osób, które no

nomenklatury nie należały. Będąc w 1988 r. dyrektorem przedsiębiorst­

wa państwowego albo wysokim funkcjonariuszem w hierarchii partyj­

no-rządowej, miało się w latach dziewięćdziesiątych co najmniej 0,60

więcej szans na założenie własnej firmy. Mniej więcej taką przewagę mieli

członkowie nomenklatury nad osobami spoza tego kręgu w Czechach,

Polsce, Słowacji i na Węgrzech, niezależnie od poziomu wykształcenia,

 

 

 

Dane nie nasuwają wątpliwości, że w każdym z krajów samorekruta­cja była czynnikiem ważniejszym. Posiadanie w 1988 r. własnej firmy

dawało kilkakrotnie większe szanse na utrzymanie pozycji właściciela

w latach dziewięćdziesiątych w porównaniu z możliwościami wejścia do

tej kategorii z zewnątrz. N a Węgrzech stosunek tych szans kształtował się

jak l do 4,56 na korzyść osób będących właścicielami w 1988 r.

W Słowacji i Polsce przewaga ta była mniej więcej pięciokrotna, w Rosji

ponad siedmiokrotna, a mieszkańcy Bułgarii i Czech, którzy w 1988 r.

zajmowali się prywatną przedsiębiorczością kontynuowali ją w latach

dziewięćdziesiątych, jeszcze częściej - ponad 8 i 9 razy, w stosunku do

osób będących nuworyszami w tej branży .

 

 

 

str 109

W Polsce członkowie nomenklatury byli reprezentowani

wśród właścicieli o 0,65 częściej niż ludzie spoza tego kręgu, a w społeczeństwie czeskim o 0,67. Dawało to im ponad dwukrotną przewagę

nad korzyściami, które uzyskiwało się np. z tytułu ukończenia szkoły

wyższej w porównaniu do szkoły średniej - w Polsce każdy rok nauki

związany był z sześcio-, a w Republice Czeskiej z pięciopunktowym

przyrostem szans na wejście do kategorii prywatnych przedsiębiorców.

 

 

Bardziej opłacało się być prominentem niż studiować, jeśli priorytetem

w hierarchii wartości była własna firma - ten demagogicznie brzmiący

wniosek jest w świetle danych całkowicie uprawniony, choć trzeba mieć

świadomość, że w rzeczywistości ci, którzy mieli wyższe studia, zaj­

mowali też wysoką pozycję w hierarchii biurokratycznej; nie były to

rzeczy rozdzielne.

Po przyjrzeniu się różnym procesom kształtującym przynależność

do kategorii prywatnych przedsiębiorców, stwierdzamy więc, że na­

pływ z byłej nomenklatury nie był na pewno czynnikiem decydującym,

ale jednym z wielu. Właściciele byli zasilani przez reprezentantów

różnych środowisk w wyniku działania różnorodnych mechanizmów,

 

 

Brak głosów