Putin, zguba Rosji

Obrazek użytkownika Mind Service
Artykuł

Na dłuższą metę wojnę na Ukrainie - taką, jaką postanowiła prowadzić - Rosja może tylko przegrać, choć potencjałem militarnym przerasta przeciwnika miażdżąco. Kto mi nie wierzy, niech sobie przypomni, co działo się podczas zajmowania Krymu - jawna zdrada dowódców i miejscowych urzędników, policja bez oporu oddająca „zielonym ludzikom” broń i posterunki, całe pododdziały opuszczające bez walki koszary, lotniska i porty, a także zostawiające w nich sprzęt. A teraz? Dwóch bohaterskich ukraińskich oficerów, którzy woleli się rozerwać granatami, zabijając dwunastu Rosjan, niż się poddać, jest symbolem zmiany, która od tamtego czasu zaszła.

Nie sądzę, by rzucając do walki przebierańców rosyjskie kierownictwo liczyło się z tym, że za kilka miesięcy będzie zmuszone posłać ich śladem całe regularne pułki i dywizje. Samo w sobie jest to klęską, bo oznacza, że społeczne poparcie dla seperatyzmu i prorosyjskość na wschodniej Ukrainie jest znacznie mniejsza niż założono.

Z "zielonymi ludzikami" armia ukraińska poradziła sobie stosunkowo szybko, mimo zasilania przez Rosję bojówek bronią, "doradcami wojskowymi", a w końcu przebranymi sołdatami. Z regularną armią rosyjską zapewne sobie nie poradzi, ale jej pojawienie się na terenach formalnie należących do suwerennego państwa wszystko zmienia.

Powiedzmy, że Rosja zajmie przy użyciu swych wojsk tyle, ile będzie chciała. Powiedzmy, nie tylko Ługańsk i Donieck, ale nawet Kijów. No i co zrobi? To już nie będzie żadna "samozwańcza" republika małorosji, utworzona przez miejscowych czy choćby przebranych za miejscowych. To będzie aneksja. Nawet gdyby świat składał się tylko z Francji i Niemiec, i skwapliwie uznał, że podbój nie był podbojem (a nie uzna, bo Putin nie stworzył pozorów, których by się mógł świat uczepić), to przede wszystkim sami Ukraińcy uznają to za podbój.

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)