Casus płatnego szpicla bezpieki - od "służby państwowej" do biznesu i z powrotem

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

(...)– Bondaryk miał bardzo silną pozycję, kiedy kierował ABW. Według mnie, to była prawdziwa przyczyna, dlaczego premier nie ustanowił ministra koordynatora ds. służb specjalnych w pierwszej kadencji, a potem dokonał powierzenia tej roli ministrowi spraw wewnętrznych, co jest rozwiązaniem bardzo kontrowersyjnym. Potem, już w tej kadencji, doszło do jakiegoś przesilenia w tych relacjach. Wciąż jest otwarte pytanie, co je spowodowało – zastanawia się poseł Jarosław Zieliński (PiS), członek sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.

Niewątpliwie Bondaryk był bardzo wygodnym szefem dla układu rządzącego. Do tego stopnia, że służby pozostawione bez kontroli i nadzoru ze strony premiera emancypowały się coraz bardziej, tworząc hermetyczny układ.

– Zamiast wypełniać swoje właściwe zadania, a służba ta ma odpowiedni potencjał, ABW coraz bardziej angażuje się w politykę – stawia zarzut poseł Zieliński. I wylicza: działania ABW wobec Antykomora, wcześniej akcja związana z tzw. incydentem gruzińskim i przedsięwzięcia wymierzone wprost w prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego kancelarię, nieudolne działania w budowaniu tarczy antykorupcyjnej, zakończone aferami i korupcją w przetargach drogowych. Tajemniczy jest także udział ABW w aferze Amber Gold – właściwie kto kogo wodził za nos: ABW premiera czy Tusk służby, ukrywając rolę swego syna Michała w całej sprawie.
Człowiek służb

Tajemniczy, nieufny, skupiony tylko na pracy – 54-letni Bondaryk buduje swój wizerunek jako profesjonalista i państwowiec. W swojej biografii chętnie eksponuje opozycyjny wątek, bynajmniej nie afiszując się ojcem – działaczem partyjnym, m.in. wieloletnim instruktorem propagandy Komitetu Powiatowego PZPR w Sokółce i I sekretarzem Komitetu Gminnego PZPR w Kuźnicy Białostockiej.

W młodości Bondaryk junior swoje sympatie polityczne ulokował w Konfederacji Polski Niepodległej. Gdy w 1981 r. w Białymstoku, gdzie wówczas studiował, powstał białostocki Komitet Obrony Więzionych za Przekonania, został jego liderem, wydał jeden numer pisma „Czyn”.

W stanie wojennym został zatrzymany przez SB, w areszcie spędził pół roku. Po ukończeniu w 1983 r. studiów historycznych w filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku pracował jako nauczyciel w szkole. Próbował też pracy naukowej jako asystent w Instytucie Historii PAN.

Kariera Bondaryka nabrała przyspieszenia w 1990 r., gdy został szefem Delegatury Urzędu Ochrony Państwa w Białymstoku. Wtedy mówiło się: nowej służby. Ale nowa nie była – poza nazwą – bo rdzeń pozostał w dużej mierze stary: kadry, metody, powiązania.

– Była i jest kontynuacja. Nawet jeżeli ktoś nie pracował w starych służbach, to mógł mieć z nimi innego rodzaju związki, ale nie chcę niczego przesądzać, bo nie mam na to twardych danych. Moją nieufność budzą tacy ludzie jak Bartłomiej Sienkiewicz, którzy zaangażowali się w budowę rzekomo nowych służb, a jednak w jakimś stopniu współdziałali w przekształcaniu starych – mówi poseł Jarosław Zieliński.

Nie przypadkiem ojciec polskiej transformacji, gen. Czesław Kiszczak nakazał jeszcze przed Okrągłym Stołem szukać „nowych, doskonalszych rozwiązań operacyjnych”, by niczego nie uronić z aktywów komunistycznych służb. Zainicjowane przez niego masowe palenie akt bezpieki trwało niemal do końca 1990 roku.(...)

http://naszdziennik.pl/mysl/27462,elektroniczny-nadzorca.html

Brak głosów