Bandyci się boją, że zmieniają fakty.

Obrazek użytkownika Anonymous
Artykuł

 

Kto i po co fałszował dokument o tragedii?

 

Szef Agencji Wywiadu zawiadomił prokuraturę o sfałszowaniu notatki AW w sprawie katastrofy smoleńskiej

W połowie roku m.in. wśród polityków zaczęła krążyć notatka opatrzona logo Agencji Wywiadu.

To relacja z rozmowy, jaką 13 kwietnia miał przeprowadzić oficer AW z Andriejem Mendierejem – Rosjaninem, który telefonem komórkowym nagrał słynny niespełna półtoraminutowy (84 sekundy) film z miejsca tragedii. Na obrazie, który trafił do Internetu widać palące się resztki prezydenckiego samolotu i słuchać dźwięki przypominające wystrzały z broni palnej. W pewnym momencie autor nagrania nerwowo zaczyna się wycofywać z miejsca katastrofy, rzucając przy tym liczne przekleństwa. Po tym filmie pojawiło się wiele teorii m.in. o dobijaniu rannych przez Rosjan.

 

Rosjanin prosi o azyl

 

„Rz” dotarła do treści tej notatki. Nie pada w niej jednoznaczne stwierdzenie, że na miejscu katastrofy dobijano rannych, tylko jest określenie, że to „mogło” tak wyglądać. Jej autor wskazuje, że to subiektywna opinia Rosjanina.

Czytamy w niej (pisownia oryginalna, nazwisko pisane jest na różne sposoby): „W trakcie rozmowy ze mną Andriej MEDIEREJ stwierdził, że jest przekonany, że po upadku TU 154 M, a przed włączeniem syren alarmowych widział funkcjonariuszy OMON, którzy biegli wokół wraku samolotu i strzelali. Jego zdaniem wyglądało to jak dobijanie rannych. Andriej MENDIREJ potwierdził gotowość złożenia w tej sprawie szczegółowych zeznań przed polskim prokuratorem. Poprosił również o azyl polityczny w Polsce, twierdząc, że po złożeniu zeznań jego życiu grozić będzie niebezpieczeństwo. Na koniec rozmowy zapewniłem Andrieja MENDIEREJA, że polska prokuratura będzie w stanie zapewnić mu ochronę”.

Dokument jest opatrzony klauzulą ściśle tajne. Zaznaczono w nim, że ma być przekazany do wiadomości szefa AW gen. Macieja Huni, p. o. prezydenta Bronisława Komorowskiego, premiera Donalda Tuska, prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta oraz szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztofa Bondaryka.

Według służb notatka została spreparowana. Gen. Hunia zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu fałszerstwa. – Prokuratura zleciła policji prowadzenie śledztwa w tej sprawie – potwierdza „Rz” Monika Lewandowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

 

Eksperci: to fałszywka

 

Eksperci, z którymi rozmawiała „Rz” i którzy notatkę widzieli, twierdzą, że osoba, która ją sporządziła, może być związana z tajnymi służbami, o czym świadczy język i sposób ujęcia treści, ale sam dokument prawie na pewno jest fałszywy.

Zaznaczają, że Rosjanin nie został przesłuchany przez polskich śledczych prowadzących smoleńskie śledztwo. A gdyby notatka była prawdziwa, uruchomiłaby takie czynności.

Dziwi także rozdzielnik osób, które miały pismo otrzymać. Z reguły dokumenty Agencji Wywiadu, które trafiają do premiera i prezydenta, to wyciągi najważniejszych informacji służb pochodzących z różnych źródeł wraz z krótką analizą. Tymczasem najważniejsze osoby w państwie miałyby otrzymać nieopracowaną informację, bez żadnej analizy, bez danych umożliwiających identyfikację oficera wywiadu.

Wątpliwości może budzić też to, że dokument nie trafił do szefów wojskowych służb: Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Służby Wywiadu Wojskowego, które w tym wypadku – wszak lot miał charakter wojskowy – są bezpośrednio zaangażowane w wyjaśnienie sprawy.

Także wygląd dokumentu nie pasuje do tych sporządzanych przez AW. Logo służby znajdujące się na ściśle tajnych dokumentach jest inne niż to na notatce. Z kolei na zaczernionym polu pod nim nie zmieściłby się numer dokumentu, którym w tym miejscu standardowo tego typu materiały są oznaczane.

Nasi rozmówcy ze służb wskazują też na drobne różnice w miejscach, gdzie w tego typu dokumentach powinny znajdować się podpisy i numery.

Eksperci uważają, że mogło być to fałszerstwo mające na celu polityczne rozgrywki. – W służbach są ludzie, którzy służą partiom politycznym, a nie krajowi – mówi gen. Marek Dukaczewski, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych.

 

Tajemnica autora filmu z miejsca katastrofy

 

Film i jego autor Andriej Mendierej od dłuższego czasu budzą ogromne emocje.

W kwietniu Biuro Badań Kryminalistycznych ABW poddało analizie nagranie umieszczone w Internecie. Niczego nie wyjaśniła, bo obraz był bardzo słabej jakości. W dodatku w wielu miejscach mógł odbiegać od oryginału. W sieci krążyło bowiem wiele wersji nagrania, które było modyfikowane, m.in. dograno dodatkowe dźwięki (okrzyki: „nie zabijajcie”, „Boże” itp.) i postaci (mężczyznę strzelającego z biodra z pistoletu), które sugerują, że dobijano rannych pasażerów Tu-154.

20 sierpnia polscy prokuratorzy otrzymali od strony rosyjskiej 11 tomów akt śledztwa, w których znajdował się też film Andrieja Mendiereja. Ale nie wiedzą, czy to oryginał. Jak podkreślał wówczas płk Ireneusz Szeląg, nagranie ma dużo lepszą jakość niż to z Internetu.

Sama sprawa autorstwa filmu też nie jest jednoznaczna.

Tuż po ujawnieniu go w sieci pojawiły się sensacyjne, wręcz nieprawdopodobne informacje, że Mendierej 15 kwietnia został zaatakowany przez nieznanych sprawców. Mieli mu zadać kilka ciosów nożem. Potem w ciężkim stanie miano go odwieźć do szpitala w Kijowie, gdzie – jak twierdzili internauci – ktoś odłączył niezbędną do podtrzymania czynności życiowych aparaturę, co doprowadziło do jego śmierci.

Do autorstwa filmu przyznawali się i inni. Najpierw był Władymir Iwanow, cytowany przez prasę rosyjską, a potem polską. Później w programie „Teraz my” w TVN wystąpił Wołodia Safonienko.

Z krążących wśród internautów doniesień wynikało, że podający się za autorów filmu byli podstawieni przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa.

Polska prokuratura wojskowa oświadczyła, że autor filmu został przesłuchany przez rosyjskich śledczych bez udziału polskiego przedstawiciela. Nie podała jednak jego nazwiska ani nie ujawniła, w jaki sposób ustalono, kto faktycznie jest autorem filmu.

Fragment książki „Kto naprawdę ich zabił”, opisującej okoliczności katastrofy smoleńskiej. Jej autorzy Krzysztof Galimski i Piotr Nisztor na podstawie materiałów śledztwa i własnych ustaleń analizują przyczyny katastrofy. Książka wydana przez oficynę Penelopa ukaże się 30 listopada

 

Źródło:

www.rp.pl/artykul/2,570084_Kto-falszowal-dokument-o-tragedii.html

 

0
Brak głosów

Komentarze

Eksperci uważają, że mogło być to fałszerstwo mające na celu polityczne rozgrywki.

– W służbach są ludzie, którzy służą partiom politycznym, a nie krajowi.

Jeżeli takie słowa wypowiada Dukaczewski, to za pewnik można przyjąć, iż dokument dotyczący Miendereja jest oryginalny.

„W trakcie rozmowy ze mną Andriej MEDIEREJ stwierdził, że jest przekonany, że po upadku TU 154 M, a przed włączeniem syren alarmowych widział funkcjonariuszy OMON, którzy biegli wokół wraku samolotu i strzelali. Jego zdaniem wyglądało to jak dobijanie rannych. Andriej MENDIREJ potwierdził gotowość złożenia w tej sprawie szczegółowych zeznań przed polskim prokuratorem. Poprosił również o azyl polityczny w Polsce, twierdząc, że po złożeniu zeznań jego życiu grozić będzie niebezpieczeństwo. Na koniec rozmowy zapewniłem Andrieja MENDIEREJA, że polska prokuratura będzie w stanie zapewnić mu ochronę”.

Jest to treść dokumentu, a teraz najlepszy fragment:

Dokument jest opatrzony klauzulą ściśle tajne. Zaznaczono w nim, że ma być przekazany do wiadomości szefa AW gen. Macieja Huni, p. o. prezydenta Bronisława Komorowskiego, premiera Donalda Tuska, prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta oraz szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztofa Bondaryka.

Czyli do kogo trafia dokument?

Dokument trafia do tych, którzy są bezpośrednio odpowiedzialni za zamach.

Jakiej więc opinii należy się spodziewać?

Oczywiście, że dokument jest fałszywy.

Fałszywa też jest opinia, że pod Smoleńskiem zamordowano 96 Polaków z głową państwa na czele oraz z całym Dowództwem Sił Zbrojnych.

W jakiś sposób omawiany dokument trafił do mediów i trochę może to popsuć szyki POlszewii.

 

Eksperci, z którymi rozmawiała „Rz” i którzy notatkę widzieli, twierdzą, że osoba, która ją sporządziła, może być związana z tajnymi służbami, o czym świadczy język i sposób ujęcia treści, ale sam dokument prawie na pewno jest fałszywy.

Zaznaczają, że Rosjanin nie został przesłuchany przez polskich śledczych prowadzących smoleńskie śledztwo. A gdyby notatka była prawdziwa, uruchomiłaby takie czynności.

Odnosząc się do ostatniego zdania cytatu, można zapytać, jakie czynności uruchomiła notka na którą trafił szef rudej kancelarii-Grzegorz Michniewicz.

Po co pytać skoro wszyscy wiemy, że powiesił się on na kablu od odkurzacza w przeddzień Wigilii tamtego roku.

Jakie to czynności podjęto, ażeby wyjaśnić tę zagadkowa śmierć tak ważnego urzędnika państwowego, który posiadał najbardziej tajne informacje i ewentualnie rozwiać wątpliwości towarzyszące tej śmierci?

Cała reszta reszta tradycyjna komunistyczna dezinformacja.

Nie mamy pojęcia jak wyspecjalizowani w dezinformacji społeczeństwa są WSIoki i ich POlszewickie marionetki typu gajowy, czy rudzielec.

Kładzie się nacisk na to, ze kopia filmu Miendereja, którą dysponowali prokuratorzy polscy, jest dużo gorszej jakości niż ta która posiadają ruskie.

Zaraz się pewnie okaże, że ta ruska kopia jest tak doskonała, że na niej nawet szczątków Tupolewa nie widać.

Taka to jest jej dobra, bo ruska jakość.

Tuż po ujawnieniu go w sieci pojawiły się sensacyjne, wręcz nieprawdopodobne informacje, że Mendierej 15 kwietnia został zaatakowany przez nieznanych sprawców. Mieli mu zadać kilka ciosów nożem. Potem w ciężkim stanie miano go odwieźć do szpitala w Kijowie, gdzie – jak twierdzili internauci – ktoś odłączył niezbędną do podtrzymania czynności życiowych aparaturę, co doprowadziło do jego śmierci.

Jak to "sensacyjne i wręcz nieprawdopodobne"?

Niemiecka prasa donosiła o śmierci Miendereja w kijowskim szpitalu.

Niegdyś ktoś zamieścił link na forum Onetu do niemieckiej gazety.

Nie zrobiłem niestety zrzutu, albowiem nie przypuszczałem, że i to może zniknąć.

Zniknęło.

Zresztą czy nieprawdopodobną jest likwidacja niewygodnego świadka przez służby i niezależnie od tego, czy polskie, czy ruskie?

Potem matactwa z rzekomymi autorami filmu.

Z krążących wśród internautów doniesień wynikało, że podający się za autorów filmu byli podstawieni przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa.

Przecież tylko idiota może twierdzić, że było inaczej.

Mamy też tu do czynienia z próbą obalenia wiarygodności opinii internautów.

Rzetelna opinia jest zarezerwowana dla skurwieli ze słusznych mediów (czyt. Wyborcza, TVN, no i Onet)

Polska prokuratura wojskowa oświadczyła, że autor filmu został przesłuchany przez rosyjskich śledczych bez udziału polskiego przedstawiciela. Nie podała jednak jego nazwiska ani nie ujawniła, w jaki sposób ustalono, kto faktycznie jest autorem filmu.

Jedno proste pytanie:

DLACZEGO?

Przecież to jest niezmiernie ważny element w sprawie.

Za wszelka cenę chce się zbagatelizować znaczenie tego dokumentu, który nakręcił nieżyjący już Mienderej.

Mam nadzieję, że przy pomocy amerykańskich ekspertów, za przyczyną komisji Macierewicza uda się potwierdzić autentyczność filmu oraz, że  środki techniczne zastosowane przez amerykanów, potrafią zidentyfikować głosy osób, które były tam dobijane.

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#408846

Bo chyba wiadomo jakie służby były na miejscu.
No Komorowski wiedział komu dać medale.
Skoro to wiadomo, to wiadomo kto miał broń, jakiego rodzaju broń, rodzaj i ilość amunicji itp.
Wystarczy zapytać: kto strzelał i w jakim celu.
Proste?
To retoryczne pytania są.

Vote up!
0
Vote down!
0

Remek

#408848

Wytłumacz mi proszę, kogo chcesz pytać?

Vote up!
0
Vote down!
0
#408850

To bym zapytał tych co strzelali.
Nie sądzę aby ustalenie tego było jakoś trudne.

Vote up!
0
Vote down!
0

Remek

#408851

Lubię Cię za Twój optymizm :)

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#408852