Znowu ograniczenie wolności słowa - wyrok TK z 12.02.2015r.
Każde społeczeństwo ma tyle praw i wolności, ile sobie wywalczy i tyle bezprawia i zamordyzmu na ile pozwoli.®
W normalnych demokracjach ta regula dotyczy tak w szerokim rozumieniu funkcjonariuszy publicznych jak i osob w szerokim rozumieniu “publicznych” m.inn. takich, ktore maja wplyw na formulowanie pogladow i zapatrywan spoleczenstwa, czy czesci spoleczenstwa – a wiec powinna ta regula dotyczyc tak "dziennikarzy” jak i politykow. Kazdy kto korzysta z wolnosci slowa w spoleczenstwie demokratycznym winien miec pewnosc prawa, ktore bedzie efektywnie chronilo jego wolnosci i zapobiegalo “zamykaniu ust” w obawie ryzyka poniesienia odpowiedzialnosci prawnej w wyniku arbitralnego dzialania sadow.
W państwie szanującym prawo swych obywateli do swobodnego wypowiadania się, ludzie wyrażający niepopularne poglądy i ujawniający niewygodne fakty, kiedy zaangażowane są ewidentnie emocje, muszą mieć również prawo do ostrego, a więc często dosadnego i być może obrazliwego języka tak, aby od swobodnego wypowiadania się nie odstraszać innych, którzy mają do powiedzenia rzeczy ważne i kontrowersyjne.
Swoboda wyrażania pejoratywnych opinii o tych, którym społeczeństwo powierzyło sprawowanie władzy i o tych ktorzy uzurpuja sobie “rzad dusz” – jest w demokratycznym i szanującym prawa i wolności człowieka państwie rzeczą najważniejszą. Istnienie – lub brak - takiej swobody jest zasadniczym testem na charakter danego państwa i żyjącego w nim społeczeństwa
„żadne społeczeństwo, w którym istnieje przestępstwo znieważenia władzy (czy innej osoby publicznej) nie jest, bez względu na to, jakie są inne jego cechy, społeczeństwem wolnym”.
Harry Kalven wybitny konstytucjonalisyta amerykański
Wczoraj Trybunał Konstytucyjny orzekł, iż art. 226 § 1 Kodeksu karnego w zakresie penalizacji znieważenia funkcjonariusza publicznego dokonanego niepublicznie, jest zgodne z art. 54 ust. 1 w związku z art. 31 ust. 3 Konstytucji.
TK potwierdził, że zagwarantowana w art. 54 ust. 1 konstytucji wolność wyrażania swoich poglądów nie ma charakteru absolutnego i może podlegać ograniczeniom, z zachowaniem zasady proporcjonalności. Osobiście byłabym skłonna zgodzić się z takim dictum, ale w przypadku tej sprawy mam olbrzymi problem. Sprawa dotyczy znieważenia wójta przez jednego z radnych. Już samo znieważenie jest problematyczne. Panowie byli sami wgabinecie wójta, kiedy doszło do znieważenia i wprawdzie w pokoju obok pracowaa sekretarka wójta, ale roymowz nie słyszała. Abstrahując od oceny orzeczenia sądów powszechnych w sprawie, interpretacja TK zasady proporcjonalności jest delikatnie mówiąc kuriozalna. Wg Sędziów TK wartościami, które usprawiedliwiają wynikające z art. 226 § 1 k.k. ograniczenie wolności słowa są ochrona porządku publicznego, czyli sprawne wykonywanie powierzonych wójtowi zadań i powaga organu, który on reprezentuje oraz ochrona praw i wolności innych osób (godność sekretarki).
Ukaranie radnego miało na celu ochronę interesu publicznego związanego z właściwym i skutecznym działaniem organu państwa, a niezbędnymi warunkami tego skutecznego działania wójta, było poczucie własnej godności i należny mu szacunek pryznależny funkcjonariuszowi publicznemu.
Tak więc zdaniem polskich konstytucjonalistów, nasz “...system prawny nie może tolerować sytuacji, kiedy podejmowane przez organ państwowy działania byłyby utrudniane bądź paraliżowane przez zachowania noszące znamiona zniewagi... Odpowiedzialność karna, jaka grozi za znieważenie funkcjonariusza publicznego uzasadniona jest nie tylko znaczeniem zagrożonych dóbr prawnych (skuteczne działanie organu, autorytet państwa, godność funkcjonariusza), ale także wzmożoną ochroną osób, które ze względu na wykonywaną funkcję, związaną z rozwiązywaniem sytuacji konfliktowych, szczególnie narażone są na ewentualną agresję. Ta wzmożona (ze względu na zagrożenie karą pozbawienia wolności i publiczny tryb ścigania) ochrona, uzasadniona jest zarówno w przypadku publicznego, jak i niepublicznego ataku na te dobra.”
Ten wyrok jest niezwykle ważny dla zakreślenia, a raczej drastycznego zawężenia granic wolności słowa.
Jako komentarz przedstawiam fundamentalne orzeczenia w tej kwestii wydane przez SN USA i SN stanu Dakota.( w Stanach w kwestiach zgodności prawa z Konstytucją orzeka SN USA i SN stanu).
W dniu 26 kwietnia 1968 roku, na korytarzu sądu Los Angeles County policjant zauważył 19-letniego Paula Roberta Cohena w kurtce z napisem “ Pierdolę pobór“ ( Fuck the draft). Kiedy Cohen wszedł do jedenej z sal sądowych, policjant poprosił sędziego o ukaranie Cohena za obrazę sądu. Sędzia odmówił. Po wyjściu Cohena na korytarz, policjant aresztował go za zakłócanie porządku publicznego przez obrazliwe zachowanie.
Podczas procesu, Cohen oświadczył, że miał na sobie kurtkę, aby publicznie wyrazić swój protest przeciwko wojnie w Wietnamie i poborowi. Wykazał, że nie wywołał żadnej awantury i nie używał przemocy. Cohen został uznany winnym zakłócania spokoju publicznego i skazany na trzydzieści dni więzienia.
Odwołał się do Sądu Apelacyjnego, który podtrzymał wyrok sądu I instancji. Sąd uznał, że oskarżony zachowywał się „obrażliwie“ i zdefiniował "obraźliwe zachowanie" jako zachowanie, które zmierza do sprowokowania przemocy lub zakłócenia spokoju publicznego. Sąd stwierdził, że napis na kurtce mógł rozgniewać kogoś na tyle, aby go zaatakować lub spróbować zerwać z niego „obraźliwą“ kurtkę.
Cohen odwołał się ponownie, tym razem do Sądu Najwyższego Kalifornii, ale sąd ten postanowił nie badać sprawy. Zdesperowany Cohen odwołał się do Sądu Najwyższego USA. SN USA postanowił rozpatrzyć sprawę, albowiem uznał, iż będzie ona dla Amerykanów najważniejszym testem prawa do wolności słowa zagwarantowanej Pierwszą Poprawką do Konstytucji, która weszła w życie 180 lat wcześniej (15 grudnia 1791roku).
Sąd Najwyższy wydał wyrok 7 czerwca 1971 roku i decyzją 5 - 4, uchylił zaskarżony wyrok. Legendarny Sędzia John Marshall Harlan II był autorem opinii sądu. John Marshall Harlan II był Sędzią Sądu Najwyższego od 1955 do 1971.
Harlan był specjalistą w pisaniu opinii do orzeczeń SN dotyczących Pierwszej Poprawki - wolności słowa i zgromadzeń.
W sprawie Cohen v. Kalifornia Sędzia Harlan stwierdził, że napis na jego kurtce nie stanowił żadnej „napaści słownej” ponieważ nie był adresowany do żadnej konkretnej osoby. Wyrok skazujący nie był usprawiedliwiony również tym, że ludzie obecni na korytarzu sądowym byli narażeni na czytanie wulgarnego napisu wbrew swojej woli lub tym, że napis ten mógł sprowokować kogoś z nich do gwałtownej reakcji. Być może, stwierdził Sędzia, że w tej sytuacji mógł znalezć się ktoś, kto nie będzie umiał zapanować nad nerwami i posunie się do fizycznej napaści na osobę ubraną w kurtkę z wulgarnym napisem, jednak taka obawa nie jest dostatecznym powodem do ograniczenia wolności słowa. Argument, że Cohen powinien ponieść konsekwencje (być ukarany) dlatego tylko, że może się znaleźć człowiek, który zareaguje na jego zachowanie przemocą, byłby równoznaczny z propozycją, że w celu uniknięcia fizycznej reakcji i cenzurowania kogoś, kogo zamiarem nie było wywołanie takiej reakcji, przez hipotetyczną osobę - nerwowową i łamiącą prawo - właściwym jest, by władze stanowe same stosowały cenzurę.
Sędzia Harlan, uznał za sprzeczny z konstytucją argument, że słowo „f..ck” jest tak wulgarne i Pierwsza Poprawka nie chroni jego publicznego użycia. Stwierdził że „nie można pominąć faktu, który ilustruje incydent będący przedmiotem rozpatrywanej sprawy, że większość językowych ekspresji pełni podwójną funkcję: przekazuje nie tylko idee, które dadzą się w sposób względnie precyzyjny wyjaśnić, lecz także emocje, których nie sposób inaczej wyrazić. Tak więc sam fakt, że słowo „fuck” na kurtce Cohena być może jest bardziej ostre i ordynarne od innych słów podobnego rodzaju, to niemniej jest prawdą, że coś, co dla jednej osoby jest wulgaryzmem, dla innej jest poezją. Nie ma też żadnej prawnej zasady, by właśnie to jedno obraźliwe słowo miałoby zostać uznane za specjalnie wyróżniające się i wyjątkowe od innych.
Z pewnością Kalifornia nie ma prawa do tego, by “czyścić” publiczną debatę do takiego stopnia, by nie pojawiało się w niej nic, co mogłoby urazić czyjąś wrażliwość. Byłoby też naiwnością zakładanie, że można zakazać używania jakichś konkretnych słów bez popadania w fundamentalne ryzyko, że taki zakaz doprowadzi do tłumienia ekspresji emocji i idei. Konsekwencje byłyby takie, iż rząd mógłby z łatwością użyć prawa zakazującego używania pewnych wyrazów, jako wygodnego pretekstu do cenzurowania i karania za de facto wyrażanie niepopularnych i niewygodnych dla niego poglądów i opinii - a takie działania są nie do pogodzenia z prawem do wolności słowa.
Obywatel ma konstytucyjne prawo wyrażania swoich opinii, nie tylko przez formalną i odpowiedzialną krytykę, ale też przez inne swobodne i kontrowersyjne formy ekspresji.
38 lat pózniej Sąd Najwyższy Południowej Dakoty orzekł w sprawie Marcusa J.Suhna i uznał, że jego ekstremalnie wulgarne, obelżywe i chamskie wyzwiska pod adresem policjantów są chronione przez Pierwszą Poprawkę.
We wrześniu 2007 r. w liczącym około 18 tys. mieszkańców miasteczku Brookings w Południowej Dakocie, po 1 w nocy, na głównej ulicy miasta, Marcus Suhn z około setką innych zgromadzonych tam, podpitych ludzi, zauważył przejeżdżający radiowóz policyjny. Kiedy policjanci przejeżdżali obok zgromadzonych, siedzący obok kierowcy oficer David Gibson usłyszał, jak Marcus krzyczał:
„Pierdolony glina, kawał gówna! Ty pierdolony policyjny dupku! Gliny to banda pierdolonych odbytów w dupie!”
Oficer Gibson aresztował Suhna za zakłócenie porządku publicznego. Marcus J. Suhn oskarżony został o poważne zakłócenie porządku i spokoju publicznego. Kodeks przewidywał karę aresztu do 30 dni lub grzywny do 500 dolarów za takie wykroczenie i Suhn został uznany winnym i skazany. Odwołał się od tego wyroku, twierdząc, że skazanie go za obelgi pod adresem policjanta było naruszeniem gwarancji konstytucyjnych zawartych w Pierwszej Poprawce.
Sprawę rozpatrywał Sąd Najwyższy Południowej Dakoty, autorką opinii była sędzina Judith Meierheny. Sędzina stwierdziła, że „swoboda wypowiedzi jest jedną z naszych najbardziej cenionych i gorliwie strzeżonych konstytucyjnych wolności”. Wolność ta nie jest jednak absolutna – w wydanym w 1942 r. orzeczeniu w sprawie Chaplinsky v. New Hamshire Sąd Najwyższy USA uznał, iż „istnieją pewne dobrze zdefiniowane i wąsko określone kategorie wypowiedzi”, które nie podlegają ochronie przed sankcjami prawnymi, jak inne rodzaje wypowiedzi, albowiem „nie są zasadniczą częścią prezentowania jakichkolwiek idei i mają tak niewielką wartość społeczną jako krok do prawdy, tak że nad jakąkolwiek korzyścią, jaka może z nich wynikać, przeważa interes społeczny w utrzymaniu porządku i moralności…” i należą do nich „…wypowiedzi sprośne, obleśne, wulgarne, a także zniewagi lub napaści słowne, które same przez się wyrządzają krzywdę lub skłaniają do natychmiastowej reakcji naruszającej spokój…”.
Jednak od orzeczenia w sprawie Chaplinky’ego upłynęlo ponad pół wieku i gwarancje konstytucyjne dotyczące wolności słowa podlegały dziesiątkom testów w Sądzie Najwyższym i uległy znacznemu rozszerzeniu. Zwiększenie zakresu wolności słowa powodowało zawężanie kategorii wypowiedzi, które w opinii Sądu Najwyższego nie zasługują na ochronę Pierwszej Poprawki.
Dotyczyły te zmiany również kategorii napaści słownych, za jakie uznał wulgarne krzyki Suhna sąd I instancji. Sąd Najwyższy Południowej Dakoty rozważał więc kwestię – jakie racje powodowały potraktowanie obrazliwych krzyków Marcusa jako przestępstwo? i czy taka kwalifikacja była zgodna z duchem i gwarancjami Pierwszej i XIV Poprawki do konstytucji ?
Sąd doszedł do wniosku, iż obelg Suhna pod adresem policjantów nie można traktować jako napaści słownej nie objętej gwarancjami Pierwszej Poprawki, albowiem nie była to wypowiedz, „...którą przeciętnie inteligentny człowiek zrozumie jako zaproszenie do bójki ( agresji)...“ Nie było żadnych przesłanek w zachowaniu tak Suhna, jak i wśród ludzi w tłumie, aby policjanci mieli obawy, że zostaną zaatakowani czy pobici, nie zablokowano też drogi radiowozowi. Zachowanie Suhna nie wskazywało, iż jest agresywny i skłonny do przemocy, tak iż niezbędna jest interwencja policji, aby go powstrzymać. Tylko dlatego, że epitety oskarżonego pod adresem policji mogły ich albo kogoś innego obrazić, zirytować lub nawet zdenerwować, nie jest wystarczającą przesłanką, aby uznać je za napaści słowne wyłączone z pod ochrony Pierwszej Poprawki.
Sąd doszedł również do wniosku, że inwektywy wykrzykiwane przez Suhna pod adresem policjantów nie uniemożliwiały i nawet nie utrudniały im pełniania ich obowiązków służbowych. Prawdą jest, iz były one ektremalnie wulgarne i mogły być odebrane przez adresatów jako bolesne, nieprzyjemne, przykre i obrazliwe, ale nie jest to wystarczający powód, aby uznać je za nie objęte konstytucyjną gwarancją wolności słowa.
Co więcej w orzecznictwie amerykańskim funkcjonariusze policji jak i inni funkcjonariusze publiczni nie muszą być chronieni przed inwektywami obywateli w takim stopniu jak zwykli zjadacze chleba. W orzeczeniu w sprawie Lewis v. City of New Orleans SN USA 1974 Sędzia Louis Powell stwierdził, że gdyby obelgi wypowiedziane były „twarzą w twarz” przez zwykłego obywatela, powinny być traktowane jako napaść słowna i nie podlegałyby ochronie Pierwszej Poprawki, natomiast gdy skierowane były do wyszkolonego funkcjonariusza policji, można się po nim spodziewać znacznie bardziej powściągliwej reakcji i powstrzymania się od przemocy, podczas gdy zwykły obywatel w analogicznej sytuacji mógłby łatwo zostać sprowokowany.
Sąd Najwyższy Południowej Dakoty uznał, iż ani dążenie do zachowania elementarnej kultury i przyzwoitości w wypowiedziach obywateli, ani ochrona abstrakcyjnego autorytetu funkcjonariuszy policji, ani ochrona przed nieprzyjemnymi dolegliwościami, czy to psychicznymi, czy moralnymi jakie obelgi mogły wywołać u adresatów – nie są wystarczającymi przesłankami, aby wypowiedziane przez Suhna inwektywy nie podlegały konstytucyjnej ochronie wolności słowa.
Sahn został uniewinniony.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3143 odsłony
Komentarze
Nie zgadzam się z duchem
13 Lutego, 2015 - 22:31
Nie zgadzam się z duchem notki; wolność słowa nie może być nieograniczona, , nie może prowadzić do naruszania godności drugiego człowieka, a taką zawsze pozostaje wulgarna napaść. O ile w przypadku napisu na kurtce można się zgodzić (można nie patrzeć (mam tu dylemat - żeby przestać patrzeć, trzeba najpierw zobaczyć), to publiczna, chamska napaść werbalna nie może być dopuszczalna na nikogo, nie ważne, czy jest funkcjonariuszem publicznym, czy osobą prywatną.
Stasiek
Stanislawos
14 Lutego, 2015 - 01:03
Proszę Pana,
Duchem notki jest oburzenie na coraz jawniejsze - w *majestacie prawa* ograniczanie praw obywateli, w tym jednego z najistotniejszych - wolności słowa w Polsce. Przytoczone orzeczenia mają pokazać przepaść świadomości obywateli co do ich praw w Polsce i za oceanem. Mentalność niewolnika i wolnego człowieka. Ma także przedstawić przepaść pomiędzy argumentacją i myśleniem wolnego i niezawisłego sędziego, a rgumentacją zniewolonych i tkąwiących mentalnie w epoce, która podobno odeszła 26 lat temu, polskich sędziów.
Na marginesie osobiście zgadzam się z argumentacją sędzi Judith Meierheny.
Kwestia obrażania osoby prywatnej jest kompletnie innym zagadnieniem. W relatywnie normalnych krajach jest to kwestia sporu cywilnego . W naszej *wolnej Polsce* jest penalizowana. Nic dziwnego.że więzienia pękają w szwach, ponad 40 tys. czeka na miejsce w ZK, aby odbyć karę, płacimy odszkodowania za zbyt mały metraż na osadzonego itp., a utrzymanie systemu penitencjarnego kosztuje ca 2.500 zł X ca 87.000 osadzonych - miesiecznie. Ten rachunek płacimy my obywatele.
Pozdrawiam
faxe
Stanislawos
14 Lutego, 2015 - 01:03
Proszę Pana,
Duchem notki jest oburzenie na coraz jawniejsze - w *majestacie prawa* ograniczanie praw obywateli, w tym jednego z najistotniejszych - wolności słowa w Polsce. Przytoczone orzeczenia mają pokazać przepaść świadomości obywateli co do ich praw w Polsce i za oceanem. Mentalność niewolnika i wolnego człowieka. Ma także przedstawić przepaść pomiędzy argumentacją i myśleniem wolnego i niezawisłego sędziego, a rgumentacją zniewolonych i tkąwiących mentalnie w epoce, która podobno odeszła 26 lat temu, polskich sędziów.
Na marginesie osobiście zgadzam się z argumentacją sędzi Judith Meierheny.
Kwestia obrażania osoby prywatnej jest kompletnie innym zagadnieniem. W relatywnie normalnych krajach jest to kwestia sporu cywilnego . W naszej *wolnej Polsce* jest penalizowana. Nic dziwnego.że więzienia pękają w szwach, ponad 40 tys. czeka na miejsce w ZK, aby odbyć karę, płacimy odszkodowania za zbyt mały metraż na osadzonego itp., a utrzymanie systemu penitencjarnego kosztuje ca 2.500 zł X ca 87.000 osadzonych - miesiecznie. Ten rachunek płacimy my obywatele.
Pozdrawiam
faxe
Zamordysci chcą mieć święty spokój, nie tylko ochronę przed
14 Lutego, 2015 - 05:35
krytyką, ale i angażowaniem się osobistym w drogę sądową - by się nie "zbrukać", nie denerwować, by "panstwo" zalatwilo wszystko, by "zachować niewinność" na zasadzie: to nie ja nastawalem na mojego krytyka, takie jest prawo. Czyli by bylo bezpiecznie, latwo i przyjemnie.
Nie wiem jak w tym przypadku jak opisany, może "znieważony" musi zglosic "przestępstwo", a raczej, ze czuje ze popelniono "przestępstwo" wobec niego, ale czyz nie bylo tak, ze sędziowie "obrazeni" przez Korwina w sprawie chyba "lustracji Jurczyka", oczekiwali-względnie ktoś inny, ze zbliżonych kręgów, wyraził takie oczekiwanie - ze postępowanie o "znieważenie"/"zniesławienie " itp. zostanie wszczęte z urzędu. Obawiam sie ze wciąz tak jest.
2. Zastanawia mnie, ze w Polsce i w ogóle w "demokracjach" wiele jest pozorowania wolnosci i demokracji - czyli ze "rozgrzane" sądy potrafią wiele załatwić odpowiednio interpretujac przepisy i "odszukując" winę, a tu zrezygnowano z pozoracji. Utrzymywany jest przepis nie występujący w innych "demokracjach". Świadczy to zarówno o niepewnosci jak i ... pewnosci siebie waaadzy.
3. Niezaleznie od tego, ze podobają mi się przytoczone wyroki amerykańskie, zastanawiam sie jak duzo miala znaczenie dla wyroku "prowolnosciowego" i procohenowego, nawet nie etnicznosc pana Cohena, co tych którzy - w ramach chyba podejscia: wszystkie istotne strony "konfliktu" spolecznego, muszą byc nasze-wprowadzali w Stanach: lewość, polityczną poprawnosć, poglądy "liberalne" czyli lewackie.
Wyrok sądu, choc z pozoru wygląda na umiłowanie wolności, jest raczej dzieckiem swoich czasów, i broni "wolnosci" i "tolerancji" w rozumieniu lewackim. No, ale nawet jesli byl oparty na lewo-poprawnych/tresujacych spoleczenstwo w nowym podejściu, przeslankach, to i tak wolałbym, aby takie wyroki padaly w Polsce.
Widze ze komus co raz bardziej teskno za komuna w PRLubis
15 Lutego, 2015 - 06:19
zaczyna sie coraz czesciej mowic o ograniczeniu czy kontroli wolnosci slowa.
Nie ma czegos takiego jak ograniczona wolnosc slowa,bo albo wolnosc slowa jest albo jeje nie ma i nie ma posredniej alternatywy.