Łukasz Karpiel: Kali z „Wyborczej” się oburza

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Brakowało zaledwie paru chwil, by pani Elżbieta w spokoju opuściła teatr. Stała w kolejce po płaszcz, gdy nagle zobaczyła plakat. O wszystkim opowiedziała „Gazecie Wyborczej”. Być może do dziś budzi się w nocy z uczuciem niepokoju, który wzbudził TEN i jemu podobne plakaty, które zobaczyła w foyer sceny Malarnia gdańskiego Teatru Wybrzeże.

Mrożące krew w żyłach przeżycia zapewniła widzom gdańskiego teatru wystawa prezentująca plakaty autorstwa Wojciecha Korkucia. Przy wejściu do teatru i szatni znalazło się kilkanaście afiszy, nie tylko o tematyce teatralnej. Jakież to hasła tak oburzyły panią Elżbietę, której świadectwo wraz z niemniej wstrząsającym opisem przeżyć innego z widzów stanowiły element relacji z „kontrowersyjnej wystawy”? Oto i one – „Jesteś gruba, brzydka i leniwa - zostań feministką albo zgłoś się do psychologa", "Jesteś homo - OK! Nie spedalaj nieletnich", "Feministko Środa - dniem walki o prawa kobiet (w przydrożnych lasach i parkingach!)", „Nie ufaj ko muchom (mają brudne łapki)”, „Nie wybieraj solidarności esbeków”.

Jak widać wyraźnie, autor uderza w dwa fundamenty profilu ideowego „Wyborczej”, nie dziwi więc oburzenie. Obrywa się „ludziom honoru”, z którymi dialoguje Czerska oraz lewakom. Cytując klasyka: „Są granice, których przekroczyć nie wolno”. Zwłaszcza w teatrze, czyli miejscu tak przyjaznym dla wszelkiej maści postępowych obrazoburców, gdzie osłonięci nimbem sławy i fenomenalności wydawali z siebie kolejne budzące abominację twory z miejsca uznawane za „wielkie i przełomowe”.

Druga z oburzonych pań o wdzięcznym imieniu Karolina zobaczyła te plakaty przed spektaklem „Amatorki”. Jak widać, wrażliwość niektórych ma charakter mocno - nomen omen - wybiórczy. Z jednej strony mamy gotowość zmierzenia się ze spektaklem, opartym na skandalizującym pisarstwie Elfriede Jellinek, w którym jak czytamy w jednej z recenzji, „w trakcie półtoragodzinnego spektaklu bohaterki wypowiadają swoje kwestie z zaskakującą, pełną determinacji seksualną drapieżnością” a z drugiej skrajne oburzenie na właściwie dość spokojne w treści plakaty.

Oburzona „Wyborcza” przypomina, że działalność artystyczna wzbudzała protesty organizacji „przeciwdziałających dyskryminacji osób homoseksualnych”. Nie mniej niż sama „GW” była oburzona p. Elżbieta, pod którymi słowami iż, „umieszczanie takich prac bez jakiegokolwiek komentarza wydaje się oburzające”, pewnie podpisałby się niejeden z redakcji na Czerskiej. Co mogłoby hipotetycznie znaleźć się w takim komentarzu? Po pierwsze, zdecydowane odcięcie się od twórcy, po drugie, wyraźne potępienie tez, po trzecie przeprosiny. Od biedy można także tak przedstawić zamysł twórcy, by wyszło, że to my mamy rację. Faktycznie, wtedy można pokazać taką wystawę. A może jednak pójść za głosem rewolucyjnego ducha i zakazać? W trosce o dobre samopoczucie pań Elżbiet i Karolin oczywiście.

Czy jednak ta sama „GW” z taką troską pochyli się nad urażonymi uczuciami katolików? Czy inna p. Elżbieta, czy p. Karolina, która poczuje się dotknięta filmem, na którym goły facet obmacuje krzyż będzie mogła liczyć na podobną empatię? A może usłyszy: przecież możecie tam nie chodzić, przesadzacie, robicie aferę?

Read more: http://www.pch24.pl/kali-z-wyborczej-sie-oburza,19483,i.html#ixzz2m2f2hU2s

Brak głosów