Niczym cesarz

Obrazek użytkownika Szeremietiew
Blog
Mamy za sobą bale i zabawy nocy sylwestrowej. W moim przypadku spędziłem ją w domu starając się uspokoić nasze zwierzaki przestraszone hukiem odpalanych petard i ogni sztucznych. Mieszkamy na terenie rzadko zabudowanym i dość daleko od kanonady urządzonej przez bawiących się sylwestrowiczów, a mimo to było głośno. Na szczęście poza przestraszonymi zwierzętami skutki nie były tak dramatyczne jak w roku ubiegłym – wówczas od fajerwerków spłonął dom na sąsiedniej ulicy. Jednak wszystko wskazuje, że zwyczaj pohukiwania na vivat w noc sylwestrową zakorzenił się na stałe. Gdyby jednak tylko o same huki chodziło.

Dzisiejsza prasa pisze o plenerowych zabawach sylwestrowych. „Rzeczpospolita” pod tytułem „Kraków wygrał z Warszawą” podaje, że najwięcej uczestników, aż 100 tyś. zgromadziło się na takiej zabawie w Krakowie. Warszawa miała tylko 90 tyś., a taka Łódź zaledwie „kilkanaście tysięcy osób”. Natomiast: „Całkowitą klapą, jeśli chodzi o frekwencję, zakończyła się impreza we Wrocławiu.” Gazeta podaje: „Według szacunkowych danych w zabawie wzięło udział ok. czterech tys. osób.

Obok tych danych o ilości zabawowiczów podano też związane z zabawami wydatki. I tak przygotowanie koncertu i pokazu sztucznych ogni kosztowało w skąpym podobno Krakowie 4,5 mln zł.; w Warszawie tylko 3,6 mln zł, „czyli o 200 tys. zł mniej niż ubiegłoroczna” podkreśla gazeta.  W Łodzi ubaw dla tych „kilkunastu tysięcy” kosztował ponad 3 mln zł.  A Wrocław wydał zaledwie 200 tys. złociszów.

Przyjmując, że kwoty wydatków i ilości uczestników są bliskie prawdy okazuje się, że obecność jednego balowicza na placu kosztowała miasto Kraków 45 zł, Warszawę – 40 zł, podobnie we Wrocławiu – 50 zł. Zaszalała Łódź wydając co najmniej 150 zł per capita, licząc te „kilkanaście tysięcy" obecnych.

 

Na stronie Polskiej Akcji Humanitarnej „Program Pajacyk” można przeczytać taki apel:

Problem niedożywienia dotyczy w Polsce jeszcze wielu dzieci. Program Pajacyk powstał, by ten problem ograniczyć. Kierujemy naszą pomoc do dzieci za pośrednictwem szkół i świetlic. Nauczyciele najlepiej wiedzą, które dzieci przychodzą głodne, bo obserwują je w czasie lekcji i zajęć pozalekcyjnych. Znają też środowisko lokalne i sytuację poszczególnych rodzin. Dzieci chętniej przychodzą do szkoły lub na zajęcia do świetlicy, jeśli wiedzą, że czeka tam na nie ciepła zupa. Najedzone mają więcej energii do nauki, chętniej sięgają po książki. Czują się też bezpieczniej, bo wiedzą, że ktoś się o nie troszczy. To poczucie bezpieczeństwa kosztuje tylko 2,50 zł. To średnia cena jednego posiłku dla jednego dziecka.

Za bal w Warszawie można było by zafundować około półtora miliona takich posiłków.

 

W starożytnym Rzymie organizowano imprezy pod zawołaniem -  panem et circenses (Chleba i igrzysk). W ich trakcie organizowano igrzyska gladiatorów, rozdawano pieniądze, organizowano publiczne uczty.  W okresie rządów cesarza Oktawiana Augusta liczba obdarowywanych wynosiła coś dwieście tysięcy osób. A celem było nie tyle wspomaganie potrzebujących, ile zdobycie popularności potrzebnej w działalności publicznej.

Ludzie mają prawo do zabawy. I nie mam nic przeciwko temu, aby bawiono się w noc sylwestrową na placach miast. Trzeba jednak zachować rozsądek przy organizowaniu takich imprez. W czerwcu 2009 r. prasa podawała, że w budżecie Warszawy zabraknie ponad 3 mld zł. Ostatecznie uchwalono budżet z deficytem 2,3 mld. Mamy też zdaje się kryzys gospodarczy, i jak wiadomo trzeba oszczędzać, zwłaszcza na wojsku. A pani prezydent Warszawy niczym cesarz Oktawian.

To wygląda na brak rozsądku i umiaru.

Brak głosów

Komentarze

Bufetowa zaszalala, a deficyt budzetowy pokryje sie kolejnymi podwyzkami skutkujacymi drenaz kieszeni mieszkancow

Warszawy. Proste jak budowa cepa.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#41910

Rzeczywiście proste.
RSz

Vote up!
0
Vote down!
0

RSz

#41990

Krąży duch IRCh-y nad Stolycą .
Czym jest miasto stołeczne, ośrodki regionalne?

Vote up!
0
Vote down!
0
#41996

o "Festung-u Breslau" było już w innym miejscu, więc nie będę się zbędnie rozwodził.
Wynikałoby jednak, że pokażna część wrocławian i to tych z Breslau "wyrwała" do Berlina, by się przypodobać swoim ziomalom.

A co do Warsiawki, no cóż - stolica!

Niczym tasiemiec pospolity gronkowiec walcuje się po jelitach, gdzie wiadomo - wszystko toczy się jedynie w tym zasr...nym kierunku,
babrząc się przy tym w tej przetrawionej masie naszych zeszłorocznych i noworocznych niestrawnych dla tej zarazy oczekiwań.
A to musi jak zwykle kosztować, bo bakterie mają to do siebie, że lecą na krzywika i brudzą po kątach...

Więc dobrze, że niebawem wybory.
Może znajdzie się coś skutecznego na przeczyszczenie,
albo nawet na uleczenie, czego zapewne wszyscy sobie życzymy.

Vote up!
0
Vote down!
0

chris

#42002