Teleturnieje - teledurnieje

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Człowiek rodzi się mądry, a później głupieje przed TV

Autor: Daniel Sen (zredagowany przez: tino71, kambuzela)

Rokrocznie wzrasta czas, który statystyczny Polak spędza przed telewizorem. Co roku spada także merytoryczny poziom programów TV. Do czego nas to doprowadzi?
10 lat temu, kiedy w TVN pojawił się program Big Brother, większość ludzi wieściło, że jest to początek końca tego wspaniałego do tej pory medium przekazu - telewizji. Że to, co można w tym programie zobaczyć, to szczyt demoralizacji. Podglądanie, jak ktoś się kąpie pod prysznicem, załatwia potrzeby fizjologiczne w WC czy kopuluje w jacuzzi, miało być najgorszą rzeczą, jaką do tej pory pokazywała telewizja. Minęło 10 lat i prędzej większość nadawców (szczególnie prywatnych) zrównało poziom do poziomu Big Brothera, niż do telewizji "wyższych lotów".

Z telewizji znika coraz więcej programów dla widza rozumnego, a w miejsce tych programów pojawiają się różnego rodzaju ogłupiacze. Dawniej można było sprawdzić swoją wiedzę oglądając "Wielką grę", "Miliard w rozumie" czy "Jeden z dziesięciu" (nadawany trzy razy w tygodniu). Wchodzące obecnie w ich miejsce "teledurnieje" obniżyły wymagania stawiane przed uczestnikami i najczęściej poziom tych programów jest dostosowany do widzów, którzy muszą długo się zastanawiać nad odpowiedzią na pytanie: "Co to jest - po stawie pływa i kaczka się nazywa?".
Kiedyś, w "Miliardzie w Rozumie" należało pokonać piętnastu przeciwników w kilku etapach gry. Całość rozgrywek zajmowała prawie rok i można było wygrać co najwyżej 100 tys.zł. Teraz wystarczy odpowiedzieć na 12 pytań podpierając swoją niewiedzę czterema kołami ratunkowymi i milion złotych zdobyty. Albo nie mając w ogóle żadnej wiedzy odpowiedzieć w innym programie na pytanie, czy zdradzało się żonę, albo czy podglądało się siostrę w sytuacji intymnej i 250 tys.zł ląduje na koncie. Półgłówek przyznający się w programie "Moment prawdy", że uderzył żonę tak mocno, że ta wylądowała w szpitalu, albo że kiedyś pobił człowieka tak dotkliwie, że bał się, że go zabił - ma szansę w ciągu niespełna godziny wygrać ćwierć miliona złotych, zamiast od razu, wprost z nagrania trafić do aresztu! A człowiek, który gra w „1 z 10” i swoją wiedzą musi pokonać osiemnastu przeciwników, może co najwyżej wygrać 40 tys. zł.

Stanisław Lem powiedział kiedyś: "Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów!". Podpisuję się pod jego słowami wszystkimi swoimi kończynami. W komentarzach pod każdym z moich artykułów znajdzie się przynajmniej kilka przykładów na potwierdzenie słów Lema. Zawsze pojawi się ktoś (tzw. troll internetowy), kto nawet nie doczyta do końca artykułu, nie zrozumie jego sensu, ale postanowi zabrać głos. Coś tu w komentarzu wybełkocze i swój cyberobywatelski obowiązek uważa za spełniony. Czytanie ze zrozumieniem okazuje się coraz większą sztuką, więc jakże trudną rzeczą staje się pisanie z sensem?

Okazuje się, że dorośli ludzie (nieprzymuszeni koniecznością czytania lektur) czytają coraz mniej książek. Jak już sięgają po coś, co liczy więcej kartek niż instrukcja obsługi nowego urządzenia domowego, jest to najczęściej... książka kucharska albo telefoniczna. Gdy sięgają po gazetę, to najczęściej jest to... program telewizyjny, brukowce, albo plotkarska prasa "kolorowa". A do Internetu z największą ciekawością wchodzą na pudelka, kozaczka, itp.
Poważne kiedyś portale internetowe, których strony były kolebką polskiego Internetu, zamieniają się obecnie w targowiska próżności - plotki i zdjęcia wypełniają lwią część portalu. Tytuły największą czcionką "krzyczą" o zdradach, romansach, ciążach, operacjach plastycznych, zmarszczkach i cellulicie, a wszystko to okraszone zdjęciami robionymi z zaskoczenia. Nie należy się zatem dziwić, że większość nastolatków potrafi wymienić więcej plotek z życia gwiazd Hollywood, niż wydarzeń z historii Polski.

Nieczytanie książek kończy się dysleksją, której zdiagnozowanie przez przekupionego psychologa okazuje się wybawieniem dla coraz większej grupy młodzieży. Wystarczy jedno zaświadczenie i "jusz beskarnie morzna pisać z buendami". Dodatkowo, gratis, dostaniemy papierek o tym, że jesteśmy dysortografami oraz dysgrafami i przechodzimy przez gimnazjum, szkołę średnią i studia, bez martwienia się o ortografię i o błędy. Wchodzi się do internetu, takimi właśnie błędami się go wypełnia i tworzy się kolejne pokolenie analfabetów. A używając na wielu portalach społecznościowych prostej opcji KOPIUJ/WKLEJ, możemy egzystować w cyberświecie nie stawiając samodzielnie ani jednego znaku pisanego! Wklejamy znajomym gotowe liściki, e-mailowe i SMS-owe życzenia urodzinowe, świąteczne, taką samą kombinacją Ctrl+C/Ctrl+V odpowiadamy na e-maile od innych. Wszystko robi się takie "słitaśno - pokemonowe". Wtórność tych ludzi przeraża, bo z wtórności się raczej nie wyrasta i jest ona zaraźliwa!

Polskie media oburzają się, że w Holandii pokazują w telewizji kogoś, kto śmiertelnie chory zgodził się umierać na oczach telewidzów, by śmierć przestała być tabu. Że we Francji robią prowokacyjny teleturniej, w którym za złą odpowiedź prowadzący udaje rażenie gracza prądem. A żadne polskie media nie zastanawiają się, dlaczego polskie telewizje stają się medium dla idiotów. Począwszy od wspomnianych już teleturniejów, przez talk showy, w których 15-letnie notoryczne wagarowiczki wypowiadają się o tym, że z polskich szkół usunęłyby j. polski, matematykę, fizykę, chemię, a najlepiej to wszystkie przedmioty. I zrobiłyby 10 miesięcy wakacji i 2m-ce roku szkolnego. Dając tego typu idiotkom miejsce na antenie, stanowiące doskonałą trybunę publiczną, gloryfikuje się głupotę. Normalna nastolatka, która np. pisze wiersze, książki, jest wirtuozem jakiegoś instrumentu, tworzy inne rodzaje sztuki, czy po prostu robi coś pożytecznego, nigdy nie znajdzie się na antenie TV. Jej intelekt nie zostanie nagrodzony w żaden sposób. Dostanie co najwyżej szóstkę z j. polskiego albo z muzyki i tyle. Intelekt dla dzisiejszych mediów jest po prostu nudny, niezrozumiały dla statystycznego widza. Za to idiotka, która ubiera się w różową sukienkę, bierze pluszowego kucyka i przez pół godziny tłumaczy Ewie Drzyzdze, jak to cudownie być kopią Joli Rutowicz, ma swoje 5, a nawet 25 minut. Totalne dna intelektualne, które wcale nie mądrzejsze od nich media wypychają na wyżyny.

Teleturnieje - teledurniejami, talkShowy - tokSzołami, a co z programami informacyjnymi? Te to dopiero ogłupiają!
Wiadomości karmią się tragediami. Gdy danego dnia nie wydarzyła się żadna katastrofa, w której zginęło dziesiątki ludzi, nie wybuchła nigdzie bomba rozrywająca dziesiątki ciał, nie znaleziono żadnego utopionego dziecka, itp. to media kreują fakty samodzielnie. Wtedy właśnie poznajemy tzw. "newsy z dupy". Dawniej wysysało się takie informacje "z palca", ale teraz sięga się głębiej i wyciąga z zakończenia jelita grubego. W Polsce bida aż piszczy, bezrobocie, wielomilionowy exodus za pracą za granicę, afera goni aferę, a media serwują n-tą wiadomość o kolejnej kochance Tigera Woods'a. Przez pierwszy tydzień "afery woodsowej" wśród głównych wiadomości dnia było - czemu żona rozbiła mu samochód, ile kochanek przyznało się do sypiania z nim, do ilu kochanek przyznał się on, jak wielką skruchę wyraził, itd.

Gdy już wieści dotyczą czegoś "mądrzejszego", to dostaniemy je podane tak, jakbyśmy my, widzowie, byli debilami, którym nie ma co przedstawiać głębi wydarzenia, bo i tak tego nie zrozumiemy. W Kopenhadze zebrał się szczyt klimatyczny. Pojechał prezydent Kaczyński i... m.in. Barack Obama. Wszystkie polskie media będą donosić nie o tym, czego będzie dotyczyła ta konferencja (m.in. problemy z ociepleniem klimatu), co rządy zebranych tam państw zamierzają wprowadzić (np. limity emisji CO2). W Polsce dowiemy się tylko tego, jak blisko prezydenta Stanów Zjednoczonych usiądzie prezydent RP. Ile centymetrów albo cali będzie dzieliło lewy półdupek Baracka Obamy od prawego półdupka naszej głowy państwa. Czy będą mogli zamienić ze sobą kilka słów, co będą jedli na balu pokonferencyjnym. I tyle! To są FAKTY? Prędzej FUCKty!

Prócz podawania faktów, podchodząc do nich od tzw. "pupy strony", okazuje się, że w Polsce panuje jakiś niepisany zakaz analizowania faktów. Prócz próby analizy wydarzeń przez Jacka Pałasińskiego, wszystkie pozostałe programy informacyjne mają być proste i bez zagłębiania się w istotę sprawy. USA napada na Irak - to jest walka z terroryzmem, do której musimy się przyłączyć. Irak prócz jednej "wycieczki" do Kuwejtu 20 lat temu nikogo więcej napadać nie zamierzał. Pompował ropę, sprzedawał ją m.in. Ameryce i co najwyżej petrodolary zamiast iść na leki dla Irakijczyków szły na kolejne pałace Saddama. To była jedyna zbrodnia Iraku wobec świata. Bush pochodzi z Teksasu, w którym jego ojciec, wujowie, wszyscy przyjaciele mają udziały w firmach wydobywających ropę. Przed wojną w Iraku benzyna w USA była po niespełna 1$ za galon, przez wojnę podrożała 3-4 krotnie - czysty zysk dla Busholandu. A my się daliśmy zrobić Amerykanom w konia i pojechaliśmy tam walczyć niby to z terroryzmem. A pojechaliśmy, bo media tak właśnie "sprzedały" nam fakty.

Nawet rzeczowi wydawałoby się dziennikarze często "dają plamę". Włączam poranne wiadomości, a Konrad Piasecki pyta, czy to prawda, że większość telefonów na pokładzie Tupolewa była włączona i aktywnie używana (dzwoniono i SMS-owano z nich w trakcie lądowania). Dziennikarz, jakby nie miał pojęcia, że 100 włączonych telefonów, które aktywnie poszukują sygnału, które z maksymalną mocą nadają swoje "Zdrawstwoj, dajtie mnie roaming. - Spasiba!" - może poważnie zakłócać odczyty czujników Tupolewa. Czy ten dziennikarz nigdy nie leciał samolotem i nie wie, że zakaz używania telefonu jest najważniejszym z zakazów panujących na pokładzie statku powietrznego? Dziennikarza interesowało tylko to, czy może jakiś członek rodziny pozostawiony w Polsce rozmawiał ze swoim bliskim w samolocie w chwili jego śmierci. Bo nie ma to jak pójść z kamerą i wydobywać z zapłakanej żony, matki czy dziecka wspomnienia ostatnich słów kogoś bliskiego. Tak właśnie tworzy się FUCKty.

By zobaczyć coś mądrego w TV, trzeba być emerytem lub bezrobotnym, który ma czas siedzieć przed telewizorem po nocach, bo dopiero grubo po północy można zobaczyć np. w TVP2 filmy dokumentalne: "Narodziny Izraela", "Hitler i Stalin - śmiertelny pojedynek", film o Antarktydzie, tudzież programy kulturalno - artystyczne. Cały wieczór tylko seriale, "Barwy szczęścia", chwilę później "Barwy życia". A co, jeśli mamy już dość tych serialowych barw i chcemy zobaczyć coś, co aktywnie stymuluje nasz mózg? Wkrótce mózg i myślenie będzie rzeczą deficytową.
Wielu ludzi tzw. "starej daty" studiujący zaocznie z młodszymi rocznikami jest przerażona znikomym poziomem wiedzy ogólnej młodego pokolenia. Młodzież dzisiaj nie zna się na niczym. Nie zna podstawowych zagadnień z historii, nie wie, jak działają podstawowe urządzenia. Jak kręci się świat - dosłownie i w przenośni.

Będąc w USA dziwiłem się, że nauczyciele, których tam poznałem, nie mieli pojęcia, że twaróg robi się z mleka, że Azja to kontynent, a nie państwo, że Polska nie leży nad Atlantykiem (bo to jedyny obszar wodny jaki potrafią wymienić!), itd.
Czemu nawet wykształceni, wydawałoby się, Amerykanie są tak durni? Bo oni telewizję z setkami kanałów TV mają już od kilkudziesięciu lat, a my dopiero od niespełna dwudziestu. Ale niestety powoli ich doganiamy - a w tym co najgorsze, najszybciej...

http://interia360.pl/polska/artykul/czlowiek-rodzi-sie-madry-a-pozniej-glupieje-przed-tv,34940

Brak głosów

Komentarze

 Nie oglądam telewizji od dwóch lat z wyjątkiem jednej stacji.

Vote up!
0
Vote down!
0
#406881

Tego nie, ale inne można, o ile da się coś wybrać.
Problem w tym, że nie bardzo jest z czego wybierać. Niestety...

Pozdrowienia.

Vote up!
0
Vote down!
0

Ursa Minor

#406882

Kilkadziesiąt lat "tradycji" tej głupoty na zachodzie mówi wszystko o naszej przyszłości

A My, dinozaury? "Oglądaj albo giń"... wyrzucenie z domu telewizora nie zda się na nic...

Vote up!
0
Vote down!
0
#406883

... najważniejsze jest dla wielu być sytym, wypoczętym, mieć trzy, cztery karty kredytowe w portfelu i można żyć, niestety. Niestety także wielu z tych ludzi wie, że telewizja ogłupia, a po narkotykach traci się kontrolę nad sobą.
Pamiętam jeszcze jak wchodziły nowe programy, nowe audycje na antenę. Polak mający dość jednokierunkowego programu kontroli pragnął wyrwać się i wiedzieć więcej. I projektanci schludnych wiadomości, terapeuci zepsutego "ja" podawali jak na tacy info kierując mnie w kierunku wilka w lśniącej skórze owieczki. Tłumaczyli mi przecież, że jestem człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce. A ja szedłem w to bagno głupoty i bezmyślności, a chodzenie po bagnach wciąga. Dzięki Bogu pomyślałem, że coś w tym wszystkim nie gra. Moi przyjaciele zza oceanu nie wiedza gdzie ja mieszkam, a informacje znane mi podstawówce są im kompletnie obce. Podziwiamy jeszcze głupotę i póki co, na szczęście czasami, boimy się ją naśladować. No bo cóż zdrożnego w pani tulącej się do swojego różowego konika z pluszu? Niby nic, a jednak.
Wali nam się na prawo i lewo piękne komplementy jako narodowi i rośniemy w głupotę jacy my - Polacy - wspaniali jesteśmy.
Zapraszam serdecznie na tereny popowodziowe. Niech zobaczą ci, którzy mają nos przylepiony do ekranu jak ci ludzie tam żyją.
Ile jeszcze potrafimy sobie wmówić? Że koniecznością jest podniesienie podatków, że rząd nad wszystkim panuje, że płemieł strofuje Palikota, że wszystko jest cacy, a dług publiczny maleje.
Ile jeszcze ogłupiania się zmieści w naszej głowie? Ile jeszcze naród będzie bezczynnie siedział zarabiając 2 tysiące złotych, bo przecież może być gorzej? Pewnie już nie zatrzymamy czasu przemian. Ale spróbujmy je troszkę przyhamować.
Przysłowia są tylko przysłowiami i możemy, drogi Narodzie, wzbić się ponad to co plugawe.
Polecam myślenie. Może pomóc, na pewno nie zaszkodzi. Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#406888