Trzykrotny wyrok śmierci. Rozmowa z Bożeną Przybyłowską-Sacharczuk, córką por. Jana Przybyłowskiego ps. „Onufry”

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Jak to się stało, że Pani ojciec został żołnierzem Polskiego Państwa Podziemnego?

– Urodził się w 1917 r. w Zbyszewie pod Dobrzyniem nad Wisłą. Tu się wychował, we Włocławku chodził do Gimnazjum Ziemi Kujawskiej, potem skończył podchorążówkę. Nie został zmobilizowany w 1939 r.; okazało się, że jest jednym z nielicznych mężczyzn zdolnych do pracy w rodzinie – pozostali byli nieletni. Jednak zgłosił się na ochotnika do wojska, walczył, dostał się do niewoli. Przetrzymywano go w obozie jenieckim aż w Bawarii. W 1942 r. uciekł z niewoli i udało mu się przedrzeć do rodzinnych stron. Gestapo go szukało. Babcia była przesłuchiwana, pobita, nawet miała raz wstrząs mózgu i była nieprzytomna. Ale rodzice mówili, że nic nie wiedzą o losie swojego syna, chociaż naprawdę przyjeżdżał do rodzinnej wioski. I do końca wojny nie został złapany. Tu, w Polsce, od razu wstąpił do Narodowych Sił Zbrojnych.
To wynikało z jego wcześniejszych poglądów politycznych?

– Nie, po prostu to była jedyna organizacja podziemna, która na tym terenie działała. Ponieważ ojciec w niewoli dobrze nauczył się języka niemieckiego, skierowano go do wywiadu. Wtedy też poznał mamę. To była Polka z USA. Przyjeżdżała do Polski na wakacje. W 1937 r. poślubiła swojego „korespondencyjnego” narzeczonego, ale wróciła jeszcze do Ameryki. W 1939 r. przyjechała znowu. Jej mąż był wtedy w wojsku i zginął. Została więc 19-letnią wdową z małą córką. Mieszkała tu, w pobliżu, u dalszej rodziny i tak się poznali z moim ojcem. Pobrali się i byli razem w organizacji już do końca. Była łączniczką, bardzo skuteczną, ponieważ jako obywatelkę amerykańską Niemcy traktowali ją zupełnie inaczej. Była nietykalna, dostawała bez problemu kartki na wszystkie towary – potem oddawała to żołnierzom.

Na czym polegała działalność wywiadowcza Pani ojca?

– Utworzono na naszych terenach komórkę Armii Ludowej, złożoną z ludzi przeszkolonych w ZSRS i tu przysłanych. Ojciec został skierowany jako wtyczka do nich. Był więc w AL, ale przekazywał informacje NSZ, a potem – po połączeniu w 1944 r.– Armii Krajowej. Jego informacje służyły m.in. do przejmowania sowieckich zrzutów. Dowiedział się o planowanym desancie specjalnego oddziału, który miał zlikwidować komórki AK. Dzięki tym informacjom, grupa ta została rozbita. O jego działalności właściwie niewiele wiadomo, wszystko było tajne. Ojciec nawet z mamą nie rozmawiał o szczegółach. Doszedł do funkcji szefa wywiadu 11. Grupy Operacyjnej NSZ.

Czy po zakończeniu wojny nadal posługiwał się fałszywą legendą przynależności do AL?
(...)

http://naszdziennik.pl/polska-kraj/49942,trzykrotny-wyrok-smierci.html

Brak głosów