Historie rodzinne. Kto budował sieci telefoniczne w Ekwadorze. (2)

Obrazek użytkownika Tomasz A.S.
Historia

Na zdjęciu:
Ekwador 1949 r.
Pod postumentem oznaczającym równik. Siedzą Kazimierz z córką Teresą, „na równiku” stoi na jednej nodze jego żona Teodozja.

Poprzedni (1) odcinek:
http://niepoprawni.pl/blog/5462/historie-rodzinne-kto-budowal-siec-telefoniczna-w-ekwadorze-1

Po wojnie, w roku 1945 Kazimierz Rogowski podejmuje pracę w Sztokholmie w firmie telekomunikacyjnej L. M. Ericksson.
W dniu 11.09.1946, jako pełnomocnik tej firmy, wyjeżdża do Ekwadoru, aby tam od fundamentów budować sieć telefoniczną i centrale automatyczne. Szybko wysuwa się na czoło społeczeństwa ekwadorskiego, staje się osobistością uczestniczącą we wszystkich ważniejszych wydarzeniach tego kraju. Jego córka Teresa wychodzi za mąż za Ekwadorczyka - Rodrigo de Paredes Chiriboga, siostrzeńca prezydenta.

Prasa ekwadorska przeprowadza z nim wywiady i poświęca mu wiele miejsca na swych szpaltach. Zwłaszcza w jesieni roku 1951 w związku z uruchomieniem automatycznych central telefonicznych w stolicy Ekwadoru Quito i w głównym porcie tego kraju Guayaquil znaleźć można było w prasie ekwadorskiej artykuły pełne słów najwyższego uznania:
„Dzięki jego zapałowi i wytrwałej, niezmordowanej pracy doszło do tego, że w naszym kraju telefony automatyczne stały się rzeczywistością” - pisze El Telegrafo dnia 10.10.1951. Prasa ekwadorska podkreśla, że tylko entuzjazm i uparta praca Seńor Ingeniero Rogowski mogła doprowadzić do rozpoczęcia i szczęśliwego zakończenia podjętego dzieła.
„Seńor Rogowski jest wspaniałym przykładem pracowitości” (un alto ejemplo de laboriosidad) - takim podpisem El Telegrafo opatruje dużą fotografię inżyniera Rogowskiego zamieszczoną na
pierwszej stronie tego dziennika.
Imię Kazimierza Rogowskiego trwale zapisało się w kronikach postępu technicznego Ekwadoru; stanął on w rzędzie tych Polaków, którzy położyli wielkie zasługi dla Ameryki Południowej. Stanął on obok Ignacego Domeyki, profesora mineralogii w Santiago, także Ernesta Malinowskiego budowniczego kolei w Andach.
Niestety, praca w niezwykle trudnych warunkach klimatu tropikalnego podkopała jego zdrowie. Bo należy mieć na uwadze niezwykłe różnice klimatyczne terenu, na którym inż. Rogowski prowadził budowę linii telefonicznych: port Guayaquil leży na poziomie morza i cechuje go klimat wybitnie tropikalny, stolica Quito zaś leży w Andach, na wysokości 2800 m nad poziomem morza. Jak pisze w jednym ze swych listów inż. Rogowski: „nieprzywykły do tych warunków przybysz z nizin nie może tu prędko chodzić i odczuwa brak powietrza”.
Zamiast trzech lat pracy w Ekwadorze, na które opiewał kontrakt inż. Rogowskiego z firmą L.M. Ericksson, pracował dużo dłużej. Jak pisze on w liście do mojej Mamy: „siedzę tu już przeszło 10 lat, ale już w górach pracować nie chcę ze względu na dolegliwości koronaryjne (wieńcowe), które mi dość dokuczyły”.
A w innym liście: „Prawdopodobnie nie tyle męczy ta temperatura, ile nadmiar wilgoci i straszliwa jednostajność klimatu: bez zimy, wiosny, lata i jesieni. Dzień zawsze taki sam od 6-tej do 6-tej. Jak nie ma dobroczynnych chmur, to słońce jest dosłownie zabójcze”. Stało się to słońce dla niego istotnie zabójcze. Przywieziono go ciężko chorego w grudniu roku 1960 do Sztokholmu - po czternastu latach wytężonej pracy w tropikach i w Andach.
Ostatnie trzy lata życia spędza na przemian albo w szpitalach sztokholmskich albo pracuje w biurze firmy L. M. Ericksson.
W uznaniu jego zasług i z górą czterdziestoletniej tak ofiarnej pracy, zostaje odznaczony złotym medalem na ratuszu w Sztokholmie. Posiadał biegłą znajomość rosyjskiego, ukraińskiego, niemieckiego, francuskiego, angielskiego, hiszpańskiego i szwedzkiego.
Zmarł 27 maja 1964 roku. Pochowany został w katolickiej i polskiej części cmentarza północnego Haga Norra w Sztokholmie.

Powyższych informacji nie znajdziesz w wikipedii.

Dwa miesiące temu napisałem:
http://niepoprawni.pl/blog/5462/zycie-codzienne-w-prl-1949-i-1950-dwa-dokumenty
Obiecałem wtedy w komentarzu, że napiszę o tym, kto przysłał Waterman's-a ze złotą stalówką. Powyższy tekst o nim właśnie mówi.
Tomasz A.S.

Brak głosów

Komentarze

Fantastyczna historia.

No i nieszczęsne pióro się wyjaśniło ;)

Gorąco namawiam do stworzenia hasła w Wikipedii. To Twój obowiązek Tomaszu. Jeśli Ty tego nie zrobisz to kto ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#347166

Kiedyś chciałem wnieść poprawki do hasła dot. mego Stryja Lucjana ppłka "Janczara". np. że nie urodził się na Podolu jak tam błędnie podali, a w guberni charkowskiej, w Białych Wodach. To odpowiedzieli mi, żebym podał źródła, publikacje.
Poprawili tylko, że został przedstawiony, a nie odznaczony VM jak błędnie podali.
Podają że Jego grób symboliczny znajduje się na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie, w Kwaterze "na Łączce". Do tego przecież źródeł nie ma, choć symboliczna tabliczka tam się znalazła, tak jak jeszcze w wielu innych miejscach (pomnik na Bródnie, Węgrów, Kościół na Senatorskiej).
Moje DNA przekazałem, ale tam szczątków Janczara nie znajdą.

A ciekawych historii rodzinnych 1939-1944 z listów rodzinnych i już z mojej dziecinnej pamięci, (nie mniej ciekawych a może bardziej) mam w zapasie trochę.
Opisana przeze mnie historia Pawiaka mej Mamy (i brata młodszego)
http://niepoprawni.pl/blog/5462/historie-rodzinne-1942-opowiadanie-mego-brata-jednego-z-najmlodszych-wiezniow-pawiaka
zainteresowała niestety bardziej dzięki nieszczęsnemu milionowi, i to było jak włos "dzielone na czworo", włącznie z zarzutem manipulacji. A ta historia to jeden z wielu znaków Opatrzności. Obawiam się, że znowu znajdzie się jakieś kuku na munio i zacznie wątpić: "Dużo w tym wątku legend i półprawd". Czy warto się wysilać?

Tak więc, jeśli ktoś by chciał, to proszę bardzo, mój wpis dość precyzyjnie podaje biografię K. Rogowskiego. Zezwalam na wykorzystanie.
**********************************
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

********************************** Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

#347192

Oczywiście, że warto się wysilać. To, że czas raz zaciera, a innym razem wyolbrzymia jakieś elementy opowieści nie jest niczym dziwnym, ani nagannym. Tak to już jest z historią mówioną. A czepialskimi dyletantami nie należy się przejmować.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#347193