Kto powiedział, że Moskale...(1)

Obrazek użytkownika Max
Historia

"Kto powiedział, że Moskale

Są to bracia dla Lechitów

Temu - pierwszy w łeb wypalę

Przed kościołem karmelitów."

 

Rajmund Suchodolski

__________________________

Rusofilia ma w Polsce dość długie tradycje. I nie chodzi o niewinne wyrażanie sympatii względem braci Słowian ulokowanych dalej na wschód, ich kultury czy sztuki. Rusofilia w znaczeniu gorszym - jakoby państwo polskie "skazane" było na większe lub mniejsze uzależnienie, w łagodniejszej formie przejawiająca się w eufemizmie "z Rosją musimy się liczyć" bądź innym, pokrewnym.

 

1. Początki.

Zasadniczo, należałoby zacząć od upalnych dni lata 1698 roku, kiedy to w trakcie solidnej kilkudniowej popijawy w Rawie Ruskiej król polski Agust II oraz Piotr I, car Rosji, uzgodnili swój "genialny" (jak się post factum okazało, cudzysłów jest uzasadniony*) plan zdobycia szwedzkich Inflant. Guciowi Numer Dwa marzyła się kariera na wzór Ludwika XIV, a Piotruś z przyjemnością zaakceptował szansę nie tylko skutecznego dopchania się do Bałtyku, ale i roszerzenia wpływów rosyjskich dalej na Zachód.

Jak skończyła się Wojna Pólnocna (w której, nota bene, Rzeczpospolita Obojga Narodów formalnie udziału nie brała) wiemy. Sejm Niemy w 1717 roku to faktyczny kres polskiej suwerenności. Gucio poprosił o rosyjską "mediację" pomiędzy nim a uczestnikami konfederacji tarnogrodzkiej (między innymi), co zaowocowało, ni mniej ni więcej, jak zepchnięciem Polski do rzędu państw wasalnych. Odtąd Rosja "gwarantowała" nam byt, a poseł rosyjski stał się bardzo, ale to bardzo ważną figurą.

Zazwyczaj potrzeba kilku dekad, aby skutecznie przekonać obywateli danego kraju, że tak naprawdę już nimi nie są, a jeśli nawet są, nie ma to już najmniejszego znaczenia. Kolaboracja i oportunizm potrzebowały trochę czasu aby stać się kanonem zachowań. Na nieszczęście, u nas padło na podatny grunt - z dwóch przyczyn. Po pierwsze był to jeszcze wiek XVIII, coś, co jest współczesnie ładnie określane jako "świadomość narodowa", było w powijakach. Takie czasy - przełom miał miejsce dużo, dużo później. Sienkiewicz pisał ślicznie i "krzepił" - ale pod tym akurat względem się pomylił, zresztą może działał intencjonalnie - nieistotne. Po drugie, machina państwowa Rzeczpospolitej od dawna szwankowała, z powodów wszystkim znanych, z równie dobrze znanymi konsekwencjami.

Oczywiście mieliśmy dalej własne instytucje, nomenklaturę, administrację ba, nawet, w teorii, granice państwa. Było więc źle, ale niby dobrze, a przynajmniej szło się łudzić, że jest dobrze. Bo ogólnie żyło się lepiej dobrze - powiedzmy, niektórym.

Zwolna rodziła się również nowa definicja patriotyzmu. W mentalności ówczesnych "decydentów" (ale również "szaraczków") protektorat rosyjski stał się czymś oczywistym i naturalnym, niemożliwym do zakwestionowania. Wolności szlacheckie są? Są. Król jest? Jest. (Że Gucio Numer Trzy słynął głownie z pięknie wykonywanych wycinanek z papieru - miał chłop prawdziwy talent - to inna sprawa). Elekcja? Jest, wolna (nie czepiajmy się szczegółów, porządek w trakcie wyborów musi być!). A armia, a suwerenna polityka - e, takie tam drobiazgi, farmazony...

Coś Wam to przypomina? Bo mnie tak... Ale nieważne, jedźmy dalej.

 

2. Rozkwit

Streszczać dziejów agonii I Rzeczpospolitej nie będę. Wróćmy do tego wspomnianego już, nowego, lepszego i "szybszego" patriotyzmu. Patriotami byli wszyscy. I Familia (ci od Czartoryskich, ich pociotków Poniatowskich i innych Massalskich) i obóz hetmański. Jedni chcą reformować, drudzy bronią "tradycji" - a wszyscy pilnie spoglądają na wschód, co też Kasia Numer Dwa (właściwie Zośka Anhal-Herbzt, w niej było tyle Rosjanki, co...) powie. Przyśle garść sołdatów, czy nie, a może nie czekać, może od razu poprosić o pomoc...

Tutaj już widać całą paranoję i całą degrengoladę. Używano często gęsto takich określeń jak rozsądek, racja stanu, realia polityczne... No, bo jak to tak, bez przyzwolenia Najjaśniejszej Cesarzowej?

Wnikać w szczegóły nie będę, szkoda się w tym grzebać. Serwilizm wobec Rosji, strach przed większym sąsiadem, i, last but not least, zwykła prywata i pazerność. A wszystko pod płaszczykiem troski o Ojczyznę. Obrzydliwe.

Zaczęło się już wtedy... - a czy się skończyło?

 

3. Dzieje pewnego księcia. Egzemplifikacja.

Uwieńczeniem wspomnianej paranoi są pomysły godnego spadkobiercy Familii, księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Zasadniczo powinien nazywać się, po ojcu, nieco inaczej, jako że jego matka Izunia miała przyjemność przespać się wielokrotnie z niejakim Mikołajem Wasiliewiczem Repninem, "posłem nadzwyczajnym i ministrem pełnomocnym w Warszawie" - z nadania wyżej wymienionej Kasi... Ach, ta błękitna krew...

Książę Adam popełnił, co prawda, grzeszne błędy w młodości, biorąc udział w wojnie z Rosjanami w 1792, ale potem sprytnie myknął za granicę, po czym, po III rozbiorze, objawił się na dworze carskim, co by pieniążki i majątki nie przepadły. Pieniążki i majątki udało się z grubsza uratować, a "w pakiecie" Adaś poznał przyszłego cara Aleksandra I i zakochał się w nim miłością dozgonną, nie do końca odzwajemnioną. Nie, nic tak brzydkiego. Wręcz przeciwnie, zaprzyjaźnili się do tego stopnia, że mu Olek własną żonę sprezentował w wersji buduarowej, żeby się biedna nie nudziła, kiedy samodzierżca poświęca czas Marii Naryszkinie**, czy innej nadobnej istocie płci żeńskiej. Na plus trzeba Adasiowi przyznać, że jeszcze kilkanaście lat później carycę we wdzięcznej pamięci zachowywał.

Natomiast w Olku zakochał się Adaś platonicznie. Tak go ujął "liberalizm" młodego cara, jego nowoczesność, koncepcje, nie wspominając o charyzmie. Przy okazji dochrapał się stanowiska ministra spraw zagranicznych Imperium Rosyjskiego. Ot, ciekawostka.

W 1805 roku w głowie naszego bohatera zrodził się "śmiały" plan. Jak jego kumpel taki fajny, Polakom przyjazny (pozwolił po polsku wykładać na Uniwersytecie Wileńskim, niesamowite, dobry pan!) to super byłoby Polskę odtworzyć - całą - pod berłem cara. Nie tylko - pojawia się również idea federacji państw słowiańskich pod przewodnictwem Rosji. Nieszczęsny panslawizm... on jeszcze powróci.

Olek się nie zgodził, co Adasiowi nie przeszkodziło w dalszej wiernej służbie carowi. Nieprzerwanie, również przez kilka lat istnienia państwa polskiego (znanego pod nazwą Księstwa Warszawskiego), aż do Kongresu Wiedeńskiego, gdzie był czasowo jego półoficjalnym reprezentantem. Zdecydowane ochłodzenie wzajemych stosunków, fakt, że carski "liberalizm" dawno zamienił się w typowy dla władców Moskwy zamordyzm, narastające dziwactwa Olka, wreszcie mania religijna autokraty***  - nic nie osłabiło psiego oddania naszego księcia.  Car w jego oczach wielkim człowiekiem był, do końca życia (przynajmniej końca życia cara, chociaż cholera wie, jak tam z jego śmiercią...), i basta!

Wot', polski patriota...

Dalsze dzieje Jasnie Oświeconego Księcia Adama Jerzego Czartoryskiego są już lepiej znane. Z Kolą nie było tak fajnie, jak z Olkiem, przyszło pryskać za granicę, a o Hotelu Lambert kazali nam zakuwać jeszcze w podstawówce (diabli wiedza po co, tak, jakby ich działalność miał jakiekolwiek znaczenie dla czegokolwiek...****). Zmarł bodaj koło 90-ki, powszechnie szanowany, itd, itp...

Zapytacie, czemu się tak znęcam nad nieszczęsnym Czartoryskim. Wszak takich egzemplarzy, a nawet gorszych, mieliśmy w naszych dziejach pod dostatkiem.

Istotnie, tylko pies jest pogrzebany w tym "pod dostatkiem". Jego życie świetnie ilustruje dwie rzeczy. Stopień głupoty, skundlenia części Polaków (zwłaszcza elit), specyficznego czołobitnego podejścia do "naczalstwa" ze wschodu, wreszcie święte przekonanie, że jak coś budować czy zmieniać, to tylko i wyłącznie w oparciu o Rosję i, koniecznie, z jej aprobatą...

 

CDN

 

*Na początku wojny król Szwecji Karol XII, niedoceniany szczeniak, solidnie przetrzepał skórę obu "zdobywcom". Jego dobra passa skończyła się, zasadniczo, dopiero pod Połtawą, w 1709 r.

**Dla dociekliwych: de domo Czetwertyńska-Światopełk, Polka. Ponoć istotnie była nad wyraz powabna... :)

***Do annałów przeszła scenka kiedy w 1815 (mniej więcej wtedy, w każdym razie trakcie obrad Kongresu) na przyjęciu u cara pozostawiono jedno wolne nakrycie. Na pytanie, dla kogo ono, car objaśnił z prostotą: "Dla Jezusa Chrystusa".

****Autor złośliwie przesadza - coś tam robili... :)

___________________________________

Autor uroczyście oświadcza iż:

- nie będzie podawał bibliografii, bo jest na to za leniwy :)

- nie posiłkował się wikipedią :)

 

Brak głosów

Komentarze

Kto powiedział? Ano "Kronika Wielkopolska"... :-))).

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#295149

Już w 1831 wydawali? :))
Cholera... ;)

Vote up!
0
Vote down!
0
#295153

Z polotem.

Jedna tylko uwaga uzupełniająca: litewskie i ruskie elity ciągle jakoś tam łudziły się, że koligacje z domem panującym w Moskwie (i od Ruryka i od Giedymina) jakoś ich uratują. I ratowały niejednego - już po rozbiorze. A w Rzeczypospolitej, żeby się dochrapać stołka senatorskiego, trzeba było się nieźle spospolitować z biedotą na sejmikach...

Tak więc Rzeczpospolita dla wielu książąt oznaczała deklasację, a Moskowia - podwyższenie statusu (pozorne, ale kto by tam wnikał).

Drugi kłopot I RP to brak zrozumienia koroniarzy dla litewskich interesów na wschodzie. Dopóki I RP realizowała "litewską rację stanu" (nieważne czy w wersji Sapiehy, Ostrogskiego czy Radziwiłłów), dopóty Litwa czuła swój interes w unii z Koroną. Jak W4 oddał Moskwie Trubczewsk w 1644 roku, sejm 1645 roku się rozleciał, bo Litwini wściekli się do żywego. Zaczęła się smutna historia rozbratu obu narodów, której finałem były z jednej strony Kiejdany, a z drugiej strony - obietnica wyniesienia cara na tron polski, dzięki czemu zyskano na czasie i przepędzono Szwedów.

A potem smutne czasy ligi świętej, które otwarły drogę do tronu Wettynowi...

W kwestii cara na polskim tronie przypominam

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#295179

Jeszcze nadmienię, że Rzeczpospolita potraktowała litewskie i ruskie rody książęce z pewną rewerencją - honorując ich tytuły, co było już złamaniem pewnych zasad. Prawdopodobnie (właśnie) pewien ukłon w ich stronę. Cóż, nie do końca wystarczyło. Swoją drogą ciekawe, podejście od tej strony, nigdy tak na sprawę nie patrzyłem. :)

Koroniarze istotnie - nie nazwałbym tego może zaściankowością, ale mieli w pewnej "perspektywie" kwestie wschodnie.

Liga święta - to bardzo smutne czasy, zgadzam się w całej rozciągłości. Sam Wiedeń (odsiecz) jest i był dyskusyjny, jako wybór pewnej opcji politycznej (fakt, z Ludwikiem nie szło się dogadać, zresztą ten pan, wbrew pozorom nie grzeszył nigdy szerokimi horyzontami - vide finalny efekt, i nie piszę tego ze względu na "dzieje" opcji profrancuskiej w Polsce) - pozostaje żałować, że konszachty jaworowskie nie wypaliły.

Wettyni... Ktoś napisał (znany historyk), nie pomnę, że August II miał zadatki na króla-diabła, ten model. Osobiście wątpię, jego naiwność polityczna i - co tu dużo ukrywać, nieporadność - była faktem. Może, w lepszej "konfiguracji" politycznej miałby szanse. Na wymarzony absolutyzm, itd. Tmm niemniej, ciężko mi darzyć sympatią faceta, który traktował Polskę jako "bazę wypadową".

Na zakończenie dodam, ze, w zamierzeniu, miała być to jedna notka - natomiast, kiedy zauważyłem, że zaczyna się rozrastać - stwierdziłem, że podzielę. Ciężko wycentrować pomiędzy oglądalnością, wymaganą rzetelnością i faktami, o których, było nie było, trzeba jakoś napisać. Stąd formuła pseudo-eseju, tak mi, po prostu, najłatwiej :).

Vote up!
0
Vote down!
0
#295220

Dobry tekst.
U mnie 10.
Nb. to mój pierwszy komentarz od dłuższego czasu:-)
Pozdrawiam i dobranoc...

Vote up!
0
Vote down!
0
#295186

Podziękował :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#295224

"był to jeszcze wiek XVIII, coś, co jest współczesnie ładnie określane jako "świadomość narodowa", było w powijakach. "

Czasem mam wrażenie, że - mimo, iż becik czy kocyk zastąpił powijaki - "świadomość narodowa" nadal ....niemowlęca.
Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

mukuzani

#295190

Notka na dychę ! Bo zapomniałam.

Vote up!
0
Vote down!
0

mukuzani

#295194

Pięknie dziękuję , chwilę pisałem. ;)

Vote up!
0
Vote down!
0
#295232

niezły tekst uderza w sedno sprawy!; mam tu jednakże pewną refleksję: świadomość narodowa jakoś się jednak wykluwała równolegle z działaniami tych wielmożów co mieli raczej świadomość majątkową. Można to zauważyć obserwując wciąż ślady świadomości narodowej u co-poniektórych Polaków... Zdaje się że ludzie im wyżej "u szczytu waaadzy" tym gorzej sobie radzą ze świadomością narodową. Są na szczęście od tego wyjątki i te nieliczne wyjątki potrafią góry przesuwać - jest tego ważny powód - grają w inną nieco grę niż większość tych u szczytu...

Vote up!
0
Vote down!
0
#295203

Napisałem pokrótce o świadomości narodowej - że później.
Au general - XIX wiek, wojny napoleońskie były pewnym "wyzwalaczem", ale to też zależy od kraju i innych uwarunkowań - kiedy. Swoistym "spoiwem", paradoksalnie - aż do tego czasu - były dynastie, władcy, dalej działała spuścizna, nazwę ją chałturniczo (późno jest) - feudalna.
Końcówka XVIII wieku, Stany Zjednoczone, Rewolucja dały asumpt (powolutku) do postrzegania rzeczy inaczej.

Wojny, co jest może miarką nieładną, ale bardzo wymierną, wojny XIX-wieczne były już prowadzone pod sztandarami naród przeciwko innemu narodowi, w imię tegoż narodu interesów.

Vote up!
0
Vote down!
0
#295226

Kto chce klęczyć przed moskalem
Z michalikiem oraz tuskiem, -
Temu z mysliwskiej dwórurki
W łeb wypalę w budzie ruskiej!!!

Dziękuję Awtorowi za ciekawą historyczną wycieczkę i pozdrawiam.

PS: wydaje się że bohaterski poeta Suchodolski miał na imie jednak Rajnold :)

Jakub Wołyński

Vote up!
0
Vote down!
0

Jakub Wołyński

#295223

Bardzo ładny moskalik :))

Re - PS.
Szczerze mówiąc, imię Suchodolskiego sprawdzałem, sam nie byłem pewien. Znalazłem tak - być może chodzi o różne wersje tego samego imienia, w różnych językach.

Bardzo dziękuję za komplement, zamierzam kontynuować, ale będzie już mniej "historycznie", co by czytelników do imentu nie zanudzić :).

Vote up!
0
Vote down!
0
#295230

O, nie! ;-) Bardzo proszę historycznie. Zwłaszcza o tym jak endecja została poddana wrogiemu przejęciu. :-)))

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#295263

W kontekście dalszej kariery Nicka Wołyńskiego moskalik świetny inaczej.

Pozdrawiam

jwp - Ja też potrafię w mordę bić.

Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.

Vote up!
0
Vote down!
0

jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.

#297004

a pozmieniać nazwiska i wychodzi present. Continuous...

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#295291

Wolałbym w wersji coloured future, a najlepiej past perfect :) - ale, niestety, masz rację.

Vote up!
0
Vote down!
0
#295510