NIE JEDZIEMY DO USraela

Zastanawialiśmy się ostatnio, czy by nie ruszyć do Stanów Zjednoczonych nie nawiedzić rodziny, bo od dawna zaprasza.
Już prawie żeśmy się łamali, ale po przeczytaniu podania o wizę szlag nas nagły trafił i stwierdziliśmy, że po naszym trepie USrael się doczeka naszej wizyty.

Słyszałam, że jest to szczyt bezczelności, ale jednak czegoś takiego się nie
spodziewałam.

Mamy się im spowiadać, czy nie cierpimy aby na jaką zaraźliwą chorobę, albo czy nie
cierpimy na zaburzenia psychiczne lub fizyczne, które mogą stwarzać zagrożenie dla ludności Stanów Zjednoczonych.
Mamy im wyjawić, czy nie jesteśmy narkomanami, albo handlarzami narkotyków.
Mamy odpowiedzieć, czy nie byliśmy kiedy aresztowani lub skazani, choćby nas objęła
amnestia.
Mamy ujawnić, czy nie jedziemy tam aby głównie po to, aby zajmować się prostytucją
lub sutenerstwem i czy nie zajmowaliśmy się powyższymi w ciągu ostatnich 10
lat. ( a swoją drogą, dlaczego akurat tutaj jest klauzula 10 lat? Chodzi
o to, że w tym fachu wylatuje się z obiegu po tym czasie?
Mamy im wyznać, czy nie jedziemy tam przypadkiem, aby prać brudne pieniądze, ani czyśmy się tym już kiedy nie zajmowali.
A także ujawnić, czy nie zamierzamy się na terenie USA zajmować szpiegostwem,
sabotażem, lub nielegalnym wywozem dóbr.
Ani czy nie planujemy tam zająć się działalnością terrorystyczną.
Chcą też wiedzieć, czyśmy kiedy finansowali terrorystów, albo czy nie
zamierzamy robić tego podczas planowanego pobytu.
I czy nie jestesmy przypadkiem członkami lub przedstawicielami jakiej terrorystycznej
organizacji.
Chcą też znać odpowiedź na pytanie, czyśmy kiedy popełnili lub pomagali,
czy w jakiejkolwiek formie brali udział w ludobójstwie, torturowaniu, linczu,
morderstwie politycznym czy innym akcie gwałtu.
Lub czyśmy jako przedstawiciele państwowej administracji, nie ograniczali komu
jego wolności religijnej.
I czyśmy aby nie próbowali załatwić wizy kantem sobie lub bliźniemu.
Ani też czyśmy kiedy nie odrzucili obywatelstwa USA celem uniknięcia podatków.
Nie odpowiemy też na najbardziej tajemnicze pytanie, a mianowicie:
Czy kiedykolwiek odmówiłeś opieki nad dzieckiem obywatela USA poza granicami Stanów Zjednoczonych osobie, której sąd w USA przyznał prawo do tej opieki?
Jeżeli ktokolwiek wie, o co chodzi w tym ostatnim pytaniu, bardzo proszę o poinformowanie mnie, bo inaczej ciekawośc mnie zeżre do reszty.

W dodatku nie zapłacimy po $140 na łeba za rozpatrzenie naszych wniosków
przez jakiegoś dupka w ambasadzie, ani za telefon do tegoż dupka celem umówienia się na
spotkanie, który to telefon kosztuje 300 zł/godz.
Już nie mówiąc o
uniknięciu kosztów biletów do W-wy oraz opłaty za przesłanie zwrotne przez
DHL naszych paszportów, w których albo będzie promesa, albo nie.

Ale swoja drogą to jest zbiór pytań dla idiotów.
Nie wyobrażam sobie, że ktoś odpowiada prostodusznie:
- Tak, jestem sutenerem oraz narkomanem, a wolnych chwilach piorę pieniądze i jeśli da się komuś cichcem poderżnąc gardziołko, to ja z chęcią;)