O tej petycji nie informują "wolne" media. Śledztwa boją się nie tylko "resortowe dzieci".

Obrazek użytkownika Uparta
Kraj

Znany dziennikarz śledczy i autor książek Wojciech Sumliński na]]> spotkaniu z czytelnikami w Lublinie 20 lipca 2015]]> roku zaapelował:

- Śmierć księdza Popiełuszki jest absolutnie kluczowa dla zrozumienia najnowszej historii Polski i jeżeli Andrzej Witkowski otrzyma to śledztwo po raz trzeci, to przekonacie się Państwo o tym, że mówię wyłącznie prawdę.

Ten rok jest bardzo ważny dla tej sprawy z jednego względu. Otóż, Andrzej Witkowski odchodzi w stan spoczynku. I tylko jedna rzecz może tę sytuację zmienić - zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości i przywrócenie Andrzejowi Witkowskiemu po raz trzeci tego śledztwa. Jeżeli to się nie stanie, to moje obawy są takie, iż ta sprawa zostanie już tylko sprawą dla historyków. Współcześni Polacy nie dowiedzą się, jak wyglądała ze wszystkimi szczegółami śmierć Błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki, kto zawierał pakty i układy z mordercami i z tymi, którzy wypracowali ten mord.

Jak wyglądała rola w ukrywaniu prawdy o tej zbrodni tzw. “autorytetów III RP“, panów Mazowieckiego, Geremka i wielu, wielu innych.

Polacy nie dowiedzą się, na czym polegały te wszystkie pakty i układy, które zawierano z mordercami.

Nie dowiedzą się również tego, kto mordował świadków, którzy podważali wersję toruńską.

Wreszcie, nie dowiedzą się wielu innych aspektów. Nie dowiedzą się o wielu innych sprawach, które są związane ze zbrodnią na ks. Jerzym Popiełuszce, niekiedy tylko pośrednio. Ot, choćby taka sprawa, jak Afera Żelazo, największa afera PRL, nigdy nie wyjaśniona, nigdy nikt za tę aferę nie odpowiedział. A jest to afera, przy której FOZZ to jest wielkie, wielkie nic. A ona wiąże się ze sprawą śmierci ks. Jerzego Popiełuszki w taki sposób, że pułkownik Adam Pietruszka był odpowiedzialny właśnie za tę aferę. 

Wyjaśniając wszystkie afery, wszystkie aspekty śmierci ks. Jerzego Popiełuszki Polacy dowiedzieliby się o wielu innych aspektach skrywanych przed nami przez 26 lat tzw. Wolnej Polski.

Ale żeby odkryć to wszystko, niezbędne jest zakończenie tego śledztwa.

Andrzej Witkowski mówił publicznie, że potrzebuje 6 miesięcy i albo się skompromituje i zamilknie w tej sprawie na zawsze i nigdy już nie odezwie się na ten temat ani słowem, albo pokaże Polakom, jak przez 25 lat byli okłamywani nie tylko w tej konkretnej sprawie ale także we wszystkich elementach, które wiązały się z tą sprawą.

Tak naprawdę ten rok jest decydujący dla wyjaśnienia tej sprawy dla współczesnych Polaków. Bo gdzieś tam, kiedyś, w przyszłości ta sprawa na pewno będzie wyjaśniana. Ludzie chcą znać prawdę, a prawda jest po stronie prokuratora Andrzeja Witkowskiego i ludzi, którzy go wspierali. Więc prędzej czy później ta prawda wyjdzie na światło dzienne. Ale myślę, że dla nas wszystkich jest ważne, żeby to się stało teraz, a nie gdzieś w przyszłości, za dziesięć, dwadzieścia czy trzydzieści lat, kiedy już nie będzie świadków, kiedy już nie będzie tych, którzy pamiętali księdza Jerzego Popiełuszkę i tych, którzy pamiętali tamte czasy.

(…)

Na ten moment jedynie chciałbym zaapelować. Będziemy zakładać taką petycję i skierujemy ją, bez podania imienia i nazwiska, do premiera, ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego z prośbą, żeby Andrzejowi Witkowskiemu przywrócić to śledztwo, właśnie ze względu na to, że w tym roku odchodzi w stan spoczynku i jedyną szansą na utrzymanie go w służbie prokuratorskiej jest przywrócenie mu tego śledztwa.

Prokurator Andrzej Witkowski to jeden z najlepszych specjalistów od spraw zabójstw, który w ciągu swojej ponad 30-letniej służby nie przegrał ani jednej z nich. Pod wrażeniem jego pracy prokuratorskiej był koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann, który w marcu 2007 roku w programie “30 minut extra” powiedział: 

- Prokurator Witkowski wyspecjalizował się w sprawach o zabójstwa. Eliminował zabójców z życia publicznego. Jego śledztwa w IPN zakończyły się wyrokami dla zbrodniarzy z SB i UB. W moim przekonaniu, tylko on może wyjaśnić do końca sprawę księdza Popiełuszki.

Niestety, sprawa zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki jest jedyną, której nie udało mu się dokończyć. Prokurator Witkowski dwukrotnie odsuwany był od śledztwa, zazwyczaj wtedy, gdy udawało mu się zebrać nowy materiał dowodowy i ustalić wiele faktów dotyczących przebiegu zdarzeń, w sposób fundamentalny podważających dotychczasową wiedzę na temat śmierci kapłana.

Śledztwo w sprawie zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki prokurator rozpoczął w 1990 roku. Dotarł wtedy do opatrzonych klauzulą najwyższej tajności dokumentów, które wskazywały na zupełnie inny przebieg zbrodni, niż ten znany szeroko opinii publicznej z ustaleń procesu toruńskiego.

Z dokumentów wynikało, że już od 15 września 1984 roku, na miesiąc przed uprowadzeniem księdza, kilku funkcjonariuszy WSW śledziło działania grupy oficerów SB - Adama Pietruszki, Grzegorza Piotrowskiego, Waldemara Chmielewskiego i Leszka Pękali - skazanych później w procesie toruńskim.

Również 19 października 1984 roku, w dniu uprowadzenia księdza Jerzego, sześciu funkcjonariuszy wojskowej bezpieki obserwowało grupę Piotrowskiego. Wojskowi byli zarówno w Górsku - miejscu uprowadzenia księdza, jak i kolejnych miejscach, do których przewożono Popiełuszkę.

“Andrzej Witkowski rozumiał, że już tylko odkrycie tego jednego faktu powinno spowodować rewizje ustaleń procesu toruńskiego. Miał przed sobą tylko dwie możliwości: albo wszystko to, co stało się 19 października 1984 roku, było reżyserowaną przez kogoś misterną grą, albo też ktoś wydał rozkaz obserwacji czterech oficerów SB w oparciu o niezwykłą intuicję pozwalającą przewidzieć, iż to właśnie oni zasiądą na ławie oskarżonych w procesie o zamordowanie księdza Jerzego Popiełuszki. Absurdalność drugiej hipotezy nie wymagała komentarza. Prokuratorowi zostało zatem skoncentrowanie się na pierwszej i uzyskanie odpowiedzi na najważniejsze pytanie: kto był reżyserem tej wielkiej gry?” - pisze w swojej książce “Z mocy bezprawia” dziennikarz Wojciech Sumliński.

Kto był reżyserem tej wielkiej gry? Gry, w której udział wzięło więcej osób, niż znani dotychczas, jedyni inspiratorzy i wykonawcy mordu na księdzu Jerzym Popiełuszce? 

Z zeznań świadków i dokumentów wynikał jeszcze jeden brzemienny dla przebiegu śledztwa fakt: że w nocy z 25 na 26 października 1984 roku zwłoki księdza Jerzego zostały wrzucone z tamy do Wisły, a następnego dnia, po otoczeniu terenu milicyjnym kordonem, odnalezione przez nurków. Kim były osoby wrzucające ciało księdza do rzeki w czasie, kiedy główni podejrzani o zbrodnie przebywali już w areszcie?

Odpowiedzi na te pytania miało dostarczyć przesłuchanie sześciu świadków uprowadzenia z 19 października 1984 roku, w latach 90-tych służących już w Wojskowych Służbach Informacyjnych.

21 listopada 1991 roku w siedzibie WSI w Bydgoszczy przesłuchano sześciu funkcjonariuszy, z których troje wyraźnie “miękło”. W opinii prokuratora Witkowskiego i jego zespołu następne przesłuchanie miało przynieść przełom w sprawie. Stało się jednak inaczej.

W przededniu drugiego przesłuchania Andrzej Witkowski został wezwany do Ministerstwa Sprawiedliwości przez ówczesnego ministra Wiesława Chrzanowskiego, który poinformował go o odsunięciu od śledztwa. Decyzje przełożonych od początku budziły podejrzenia Witkowskiego, zwłaszcza że nie przedstawiono mu żadnych merytorycznych argumentów. 4 czerwca 1992 roku nazwisko profesora Chrzanowskiego znalazło się na liście Macierewicza z adnotacją wskazującą, że był tajnym współpracownikiem bezpieki.

Do drugiego przesłuchania oficerów WSI, świadków uprowadzenia kapelana “Solidarności”, prawdopodobnie znających prawdę o rzeczywistych okolicznościach tej zbrodni, nigdy nie doszło.

Śledztwo prowadzone przez prokuratora Witkowskiego zostało przerwane w momencie, w którym nabierało największego rozpędu. Oficjalnie postępowanie było kontynuowane, ale rozbite na szereg mniejszych śledztw, utknęło w martwym punkcie na kolejne 10 lat.

Szansa na wyjaśnienie zbrodni powróciła w lutym 2002 roku, po powstaniu Instytutu Pamięci Narodowej. Ster śledztwa ponownie powierzono prokuratorowi Andrzejowi Witkowskiemu. Musiał zaczynać od początku, ponieważ wiele dokumentów i dowodów zebranych w latach 1990-1991 zniknęło w niewyjaśnionych okolicznościach.

Jesienią 2003 roku współpracownicy Witkowskiego dotarli do taśm i stenogramów z lat 1984-1990, opatrzonych klauzulą najwyższej tajności. Były to nagrania z podsłuchów rodzin i znajomych funkcjonariuszy SB skazanych w procesie toruńskim. Podsłuchy realizowano w ramach operacji pod kryptonimem “Teresa”, “Trawa”, “Robot”, które były największymi akcjami inwigilacyjnymi w historii krajów Bloku Wschodniego.

“Trwająca nieprzerwanie przez sześć lat kontrola przy użyciu tak wielkiej liczby agentów i tajnych współpracowników z zastosowaniem tak olbrzymich środków techniki operacyjnej i odnosząca się do tak dużej liczby osób nie miała odpowiednika w żadnym innym kraju Bloku Wschodniego. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że te gigantyczne operacje inwigilacyjne nakierowane były głównie nie na działaczy opozycji, lecz na przedstawicieli aparatu represji PRL, wysokich rangą pracowników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz ich rodzin, przyjaciół i znajomych.

Więcej niż wymowny jest fakt, że wszystkie  te działania podjęto w związku z wydarzeniami, które rzekomo zostały wyjaśnione, a wszyscy sprawcy skazani prawomocnymi wyrokami sądowymi. Zapytany przeze mnie kilka lat temu generał Czesław Kiszczak, czemu służyły te gigantyczne operacje inwigilacyjne, odparł bez zmrużenia oka, że wyłącznie wyjaśnieniu wszystkich okoliczności zbrodni i wykryciu wszystkich ewentualnych współwinnych zbrodni.

Biorąc pod uwagę już tylko zapisy z podsłuchów realizowanych w ramach operacji “Teresa”, “Trawa”, “Robot”, tłumaczenie takie można włożyć między bajki. Prawda jest zupełnie inna. Dysponując tak rozbudowanym aparatem inwigilacji, szef MSW był dobrze zorientowany w poczynaniach i zamysłach osób dysponujących wiedzą na temat okoliczności zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki. Jednak przez całe lata podległa mu instytucja czyniła skuteczne starania, by prawda o najgłośniejszej, a zarazem najbardziej tajemniczej zbrodni politycznej PRL nie wyszła na światło dzienne.” - Wojciech Sumliński, “Teresa, Trawa, Robot”.

Również żona pułkownika SB Adama Pietruszki była cały czas nagrywana. Jej zdaniem generał Jaruzelski zwrócił się do generała Kiszczaka słowami: “zrób coś, żeby on przestał szczekać!”. W efekcie tego żądania zainicjowano operację pod kryptonimem “Popiel”, w której jedynym figurantem był ksiądz Jerzy Popiełuszko, a która zakończyła się uprowadzeniem i zabójstwem kapelana “Solidarności”. Celem tej kombinacji operacyjnej było nie tylko zamordowanie księdza Jerzego, ale też próba przerzucenia odpowiedzialności za zbrodnię na przedstawicieli opozycji i duchowieństwa.

W październiku 2004 roku prokurator Andrzej Witkowski przygotował akt oskarżenia, według którego na ławie oskarżonych miało zasiąść kilka osób, w tym generał Czesław Kiszczak i Waldemar Chrostowski, były kierowca księdza Jerzego, którego rola w tragedii była inna, niż dotąd przyjmowano. Do przekazania aktu oskarżenia nie doszło jednak nigdy.

14 października 2004 roku, niemal dokładnie w dwudziestą rocznicę zbrodni, szef pionu śledczego IPN profesor Witold Kulesza ogłosił, że misja Andrzeja Witkowskiego jako prokuratora prowadzącego śledztwo w sprawie zabójstwa księdza Popiełuszki została zakończona.

”Nie darowano też samemu Witkowskiemu, dorabiając image fantasty i szaleńca. Spełniła się tym samym przepowiednia jednego z informatorów: jeżeli nie można podważyć ustaleń śledztwa, zawsze można zdyskredytować ich autora, a wtedy to, co ustalił, jest bez znaczenia.” - pisze w książce “Lobotomia 3.0″ Wojciech Sumliński.

Osoby zaangażowane w wyjaśnienie okoliczności zbrodni na księdzu Jerzym, traciły życie w tajemniczych, nie wyjaśnionych do dziś okolicznościach.

“Pierwszymi na tej liście byli dwaj oficerowie Biura Śledczego SB, pułkownik Stanisław Trafalski i major Wiesław Piątek, którzy 30 listopada 1984 roku wyruszyli z Krakowa do Warszawy. Na południu Polski, m.in. w Rzeszowie, badali wątki związane ze sprawą zabójstwa ks. Popiełuszki. Po wykonaniu zadania, jadąc prawidłowo i niespiesznie - jak wykazała późniejsza ekspertyza - zbliżali się do Białobrzegów. Prawdopodobnie dopiero w ostatniej chwili zauważyli, że drogę zajechała im ciężarówka ze żwirem. Obaj oficerowie SB wraz z kierowcą ponieśli śmierć na miejscu.

W następnych latach kilkoro świadków, w tym osoby z rodziny księdza Jerzego, których determinacja i zaangażowanie pozwoliły odkryć nowe fakty dotyczące zbrodni, zginęło w niewyjaśnionych okolicznościach. Prokuratorów i policjantów z zespołu śledczego Andrzeja Witkowskiego niszczono na niwie zawodowej, a nawet - jeszcze w roku 2009! - szantażowano i zastraszano, by nie angażowali się w dalsze wyjaśnianie sprawy.” - Wojciech Sumliński, “Teresa, Trawa, Robot”.

Ksiądz Stanisław Małkowski w przedmowie do książki “Teresa, Trawa, Robot” Wojciecha Sumlińskiego pisze: 

“Zakłamany proces toruński, który doprowadził do skazania czterech sprawców zamieszanych w zabicie księdza Jerzego, miał w założeniu umocnić władzę generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka. Zdawałoby się, że z chwilą politycznej transformacji rewizja tego procesu jest możliwa. (…) Tymczasem wyjaśnienia okoliczności śmierci księdza Jerzego nie chcą sprawcy, ale nie chcą też ci, którzy sprawców kryją - władza III RP poczuwa się do ciągłości z władzami i dziedzictwem PRL-u. W ten sposób morderstwo popełnione na księdzu Jerzym staje się aktem założycielskim III RP. Stąd się biorą zastraszanie i likwidowanie świadków, matactwa, gry operacyjne, zamykanie ust tym, którzy prawdy szukają i chcą być jej świadkami, mimo osobistego zagrożenia. Tak zwana demokracja bez prawdy przemienia się, zgodnie z przestrogą i proroctwem Jana Pawła II, w zakamuflowany totalitaryzm.”

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.8 (5 głosów)