W oparach absurdu

Obrazek użytkownika sebastian jarczak
Kraj

W prawie naturalnym nie tylko jest łatwo stwierdzić jego złamanie, jak i nie wymaga ono od nas zbyt dużej widzy prawniczej. Wystarczy zastanowić się czy to co robimy, nie jest krzywdą dla innej osoby. Wiem jak wygląda to niepoważnie, ale im bardziej się nad tym zastanawiałem, tym bezsensowne wydawały mi się zapisy z konstytucji, tak naszych i innych, oraz rozmaitych projektów. Wygląda to jakby wprowadzało totalny zamęt, w rzeczywistości wprowadzy harmonię i ład, porządkuje chaos prawno-pojęciowy, jakiego na codzień doświadczamy.  Równierz obecna forma ustrojowa, opiera się na tych samych założeniach, odwołując się do sprawiedliwości, solidarności i równości, przynajmniej w formie deklaratywnej, bo realnie już nie jest to tak kolorowo.

Już w samej konstytucji mamy zapisy, które stoją jawnie w sprzeczności z tymi deklaracjami, bądź są one w taki sposób złożone, by nie znaczyły nic. W przypominanej tutaj przeze mnie formie (podstawie) ustrojowej, równość nie wynika z niczego, jest wyłącznie prawdą-określeniem stanu faktycznego. Sprawiedliwość jest pochodną nadzoru nad prawem (stanem) naturalnym, a solidarność wynika z samej istoty istnienia państwa. Jak widać nie istnieje żadna potrzeba deklarowania w jakimkolwiek dokumencie tak wzniosłych celów i ideałów, skoro można je wprost wyprowadzić, z istniejącej rzeczywistości. U nas jest przyjęta odmienna forma, będącą niemal urzędową egzaltacją, która zamiast pełnić funkcję pomocniczej (opisowej), pełni funkcję główną-coś nie zapisane „nie istnieje”.

Zapędziło nas to w ślepą uliczkę, w imię urzędowej próby posegregowania i uporządkowania całego otaczającego nas świata, co jest oczywiście niemożliwe, bo nie znamy do końca wszystkich jego aspektów, a część z nich wymyka się przyjętym przez nas regułom. W ten sposób tworzymy konstrukcje, która jest pełna dziur i niedomówień, ale maskuje się je i przedstawia jako solidną budowlę. Zamiast otwarcie przyznać, że jest to tylko nasza najdoskonalsza, ale i ułomna (bo nie oddająca wszystkiego) próba opisania rzeczywistości, ,my próbujemy ją przedstawić jako rzeczywistość i zaklinamy realia, uznając że nic ponad to „nie istnieje”. To oparty na kłamstwie dogmat, którego obrona nie tylko przypomina zaciekłość fanatyzmu religijnego, ale i samoogranicza nas w swej niedoskonałości, bo wszystko co wykracza ponad to, nawet jeśli jest prawdziwe (zgodne z rzeczywistością), jest bezwzględnie odrzucane, bo „nie pasuje”.

 

Wracając do spraw prawno-ustrojowych, tu również powinniśmy zastosować ten wzorzec, który powinien nam pomagać w zrozumieniu prawa, a nie próbować je „tworzyć” na swój niedoskonał sposób, naśladując naturę, która go dla nas stworzyła, i wyposażyła nas w instrumenty, dzięki którym możemy je rozumieć i rozpoznawać. Nasze dzisiejsze próby ustanowienia prawa, poprzez wypisanie wszystkich czynności, których nam nie wolno, jest tożsame z nauką matematyki na pamięć (bo prawo jest dyscypliną ścisłą), co samo w sobie jest absurdalne i niedoskonałe już w założeniu, a co dopiero w praktyce. Nic nie stoi na przeszkodzie, by tworzyć zbiory najczęściej powtarzalnych zachowań, które są przestępstwami (złamaniem prawa) dla przybliżenia znajomości prawa osobom mającym problem ze zrozumieniem go w swej istocie (nie krzywdź drugiego, byś sam nie był krzywdzony), tak jak obrazki i figurki w religii przybliżają istotę boga, ale nie możemy żadnego kodeksu traktować w sposób zamknięty, jako pełni prawa, tak jak bóg to nie dobrotliwy starzec, a aniołowie to nie ludzie ze skrzydłami.

To co powinno nam pomagać, nie może nam przeszkadzać, a do tego doprowadzamy, zamykając się w konstrukcji zbudowanej ze znanych już nam własnych możliwości i obaw przed tym co nieznane. Możemy to przyrównać do zbudowania statku i wypłynięcia w morze. Gdy żeglując napotykamy wyspę, nie opuszczamy statku z obawy przed tym co może nas spotkać na wyspie. Nie przewidywaliśmy tej wyspy w naszym planie żeglugi, więc nadal jej nie uwzględniamy, ona dla nas po prostu „nie istnieje”. Tak oto statek, który powinien nam służyć do podróży, poszerzania naszej wiedzy i horyzontów myślowych, stał się naszym „więzieniem” , jak sama idea tej podróży. Zamiast wykorzystać zdolności jakie posiadamy, my je wykorzystujemy jedynie do potwierdzenia tego, że je posiadamy-ten statek i ta żegluga, jak miś ze znanej komedii, są wyłącznie świadectwem naszych możliwości i …próżności która była wyłącznym motywem tej idei. Dodając do tego energochłonność całego projektu, i nasze zachowanie, gdzie ignorując istnienie nieznanej nam wcześniej wyspy, zakłamujemy rzeczywistość i świadomie pozostajemy w kłamstwie, jest to obraz końca-cywilizacji która się wyczerpała. Jej idee stały się hamulcem dla rozwoju, której osiągnięcia są już jedynie oznakami próżności (najwyższy, najdłuższe, itp) i nie mają wiele wspólnego z użytecznością, marnujemy na nie za to niepotrzebnie energię, tak jak na pasma ekranów dzwiękochłonnych w szczerych polach.

Trwa swoisty wyścig, kto w bardziej głupi sposób zmarnotrawi energię (pieniądz i emocje to nośniki energi na poziomie społeczeństwa), wymyślane są tak niedorzeczne koncepty, jak „handel” CO2 i tym podobne „udziwnienia”. Abyśmy nie mieli czasu protestować, „postęp” oferuje nam całą gamę zachowań odwracających uwagę, w tym spektakle i marsze obrazoburcze które nie tyle uderzają w tradycję, co w zdrowy rozsądek-i taki też jest ich cel. To nie jest tania demagogia, ale cywilizacja która z jednej strony pozwala na marnotrastwo takiej energi, a z drugiej strony stwarza warunki, w których ludzie umierają z głodu, pozwala na mordy rytualne (z powodów rasowych, religijnych lub innych tego typu), i panujące bezprawie,którego ofiarą padają ludzie tacy jak my-prości obywatele, to cywilizacja tak naprawdę opierająca się na krzywdzie ludzkiej, i choćby powtarzano nam tysiąc razy dziennie, że jej podstawą jest nasz dobrobyt, nie wierzmy w to co mówią, wierzmy w to co robią. Niech fakty przemówią same za siebie.

To nie dzieje się „gdzieś tam” gdzie nas nie dotyczy, to wszystko ma miejsce na naszym świecie, który jest każdemu z nas przynależny, i na którym wszystkie podziały i granice jakie znamy są sztuczne i wykreowane przez nas metodą opisową. Aby sobie to uświadomić, wystarczy wyobrazić sobie że nasze osiedle (wieś) przedzieliła granica. Po naszej stronie wszyscy mają zapewnione darmowe mercedesy co roku, a po drugiej stronie ludzie umierają z głodu, padają ofiarą bezprawia, itp. Ani my, ani oni nie mają wpływu na to co się dzieje, ani na fakt istnienia granicy. Czy choć przez chwilę powinniśmy uważać ten porządek za „naturalny”? Wiele z tych podziałów nadal jest wykorzystywana przez tych, którym jest to na rękę, wielu z nas ulega iluzji, że takie podziały zapewniają nam spokój i poczucie bezpieczeństwa. Dla niektórych z nas takie podziały są „naturalne”, bo za naturalna uznają to co znają i co towarzyszy im „od zawsze”, a nie to co jest realne i prawdziwe. Wszystko to bullshit, opierająca się na fałszywych przesłankach teoria, którą wtłacza nam się dzień i noc, od narodzin do śmierci, by trzymać nas w ryzach niedoskonałego i pełnego sprzeczności systemu wykorzystywania nas.

Jednym z podstawowych lęków jaki jest wykorzystywany, to lęk przed…innymi ludźmi, przed narzucaniem nam obcej woli. System podsyca ten strach, prowokując nas do…zajmowania zgodnie ze swoim światopoglądem jakiegoś stanowiska, i przedstawia to w ten sposób, jakbyśmy próbowali narzucić innym swoją wolę lub też tak czyni, utrwalając podziały i nasz wzajemny strach przed sobą-potrzebujemy wtedy systemu, który nas „obroni” i będzie „walczył” ze złymi przepisami. Tak przewrotnie działa demokracja, która działa jak straż pożarna na Antarktydzie, większość swojej energi poświęcając na wyszukiwanie czegoś palnego, podpalanie tego i uroczyste gaszenie, by wykazać potrzebę swojego istnienia.

Nikt nie kwestionuje potrzeby istnienia państwa, jednak jego rola powinna zostać ograniczona do tego, w czym jest nam niezbędne, a nie tworzenia kolejnych wyimaginowanych problemów i walka z nimi-bo wtedy przenosimy się w świat nierealny, w którym tracimy nasze realne zasoby.

Chociaż moje rozważania sprawiają wrażenie ogólnoświatowych, u ich podłoża leży moja troska o ojczyznę, a dokładniej o nas obywateli, żyjących w tym nieludzkim, zakłamanym systemie. Mimo że nie widać u nas umierających dzieci oblepionych stadem much, ani nie dochodzi co rusz do jakiś pogromów i rzezi, nie oznacza to wcale że jest u nas lepiej. Bezprawie, niepotrzebne podziały, brak perspektyw i zabezpieczenia podstawowych potrzeb, zbierają u nas żniwo tak pod względem osobowym jak i energetycznym. Odejście rządzących od rządzonych (okupacja) nie jest typowo polską specyfiką, to wynika z systemu jaki jest również i u nas stosowany, który rozdziela władzę (oni) od odpowiedzialności (my). W rzeczy samej prezydent PODEJMUJE się odpowiedzialniści za kraj, a nie jest kim komu trzeba kupić limuzynę traktować jak półboga, poseł powinien PODEJMOWAć się reprezentowania obywatela, a nie uważać się za wybranego do decydowania w jego imieniu, policjant powinien poczuwać się do ODPOWIEDZIALNOśCI za przestrzeganie prawa, a nie czuć się jak pan-władza, i uważać że może więcej z racji pełnionej funkcji. To poczucie odpowiedzialności zna każdy, komu przyszło prowadzić własną działalność, lub w inny sposób musiał się zmierzyć z czymś, co w swoim zakresie przekraczało jego pojedyńcze możliwości.

Jeśli chcemy coś zmienić, nie tylko tuszować, to musimy nie tylko patrzeć na objawy, ale zacząć od przyczyn, które są naszym prawdziwym probleme. Prawda jest uniwersalną wartością, jej poszanowanie, to podstawa jakiejkolwiek prawdziwej i realnej działalności. Uznanie prawdy za podstawę, to odrzucenie kłamstwa jako sprzecznego z naszym światem, bo tylko prawda istnieje, kłamstwo jest abstrakcją (nasza wiara je urealnia, ale nie sprawia by stała się prawdą, to po prostu niemożliwe). Biorąc prawdę za realność i odrzucając kłamstwo jako nierealny twór, odrzucić musimy wszystko co na kłamstwie się opiera jako nierealne…To że na świecie wszyscy patrzą i nie widzą (lub my po prostu nie słyszymy ich głosu), nie znaczy że nie czas powiedzieć na głos, że „król jest nagi!”.

Ktoś musi być pierwszy, i nie o pierwszeństwo nam chodzić powinno, bo to jest próżne samo w sobie i niczego nie wnosi, a o prawdę. Prawdę która powinna być kamieniem węgielnym naszego systemu-systemu opartego na służbie człowiekowi, a nie na zniewoleniu. System którego jesteśmy częścią jest nie tylko niewydolny, ale i przeszedł już do historii. Tego systemu, w którym się wychowywaliśmy i po którym nas uczono już nie ma, nikt nam o tym nie mówi, tak jak nikt by nam nie powiedział o zbliżającej się asteroidzie-powód jest ten sam.

Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, niech spojrzy z boku na to czego sam jest świadkiem. Milion (czy dwa, bez różnicy) nieuzbrojonych ludzi jest nam przedstawiane jako „wielki problem”. To nie jest nawet równoważnik 200 tysięcy uzbrojonych żołnierzy, bez czołgów, rakiet i lotnictwa. Nasze armie, policje, państwa są bezradne, lub na takie wyglądają. Jesteśmy nieustannie bombardowani wiadomościami o zagrożeniu płynącym z tej strony, i mu się często poddajemy. Narzucają nam kłamliwy obraz rzeczywistości, i my często mu ulegamy, przyjmując te kłamstwa za prawdę. Urealniamy coś, co jest nierzeczywiste. W obliczu możliwości naszych państw, jest tylko jedna opcja-wyolbrzymia się to zagrożenie i mu się nie przeciwdziała, bo celem jest zastraszenie obywateli, a państwo, wraz ze swoimi służbami, nie działa dla obywateli, ale przeciwko nim. Mamy tu dwa kłamstwa-jedno użytkowe, które jest ostatnio używane na potrzeby propagandy strachu, i drugie, które odnajdziemy w konstytucjach, deklaracjach i innych dokumentach opisowych, gdzie się kłamie, twierdząc że państwo ma służyć obywatelom. Tyle warte są wszystkie pisane prawa i konstytucje, na ile realne jest kłamstwo. Tylko wiara i nic ponad to.

W Polsce funkcjonuje system opieki społecznej, który nie pozwala na takie patologie, jakie mają miejsce na zachodzie. Uchodźca ma dach nad głową (w wieloosobowych salach), możliwość nauki języka i jedzenie na stołówce. Tylko tyle i aż tyle. Jeśli ktoś ucieka przed wojną, czuje się tu jak w niebie, jeśli ktoś szuka zasiłku i darmowego mieszkania, do nas nie przyjeżdża, bo nie ma po co.

Nikt nie zmusza inne kraje do przyjmowania naszego wzorca, więc niech i inni nie zmuszają nas do przyjmoiwania ich patologicznego wzorca, tak opieki społecznej, jak i całego funkcjonowania państwa. System demokratyczny to utopia oparta na kłamliwych deklaracjach, i jest nie tylko niewydolny, ale i szkodliwy dla ludzi. Czas coś z tym zrobić.

Jeśli naprawdę pragniemy zmian, jeśli chcemy odrzucić kłamstwo i abstrakcje, i wrócić do prawdy i rzeczywistości, to droga jest jedna. Ta droga wiedzie przez umysł i życie każdego z nas.

Nie zmienimy tego świata, jeśli nie zmienimy naszego kraju, a nie zmienimy naszego kraju, jeśli nie zmienimy sami siebie. a nie zmienimy się jeśli nie przestaniemy pragnąć i powielać kłamstw, jeśli nie zaczniemy pragnąć powrotu do prawdy. Nie ma innej drogi.

]]>https://krasekblog.wordpress.com/]]>

4
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.8 (4 głosy)

Komentarze

"Uchodźca ma dach nad głową (w wieloosobowych salach), możliwość nauki języka i jedzenie na stołówce. Tylko tyle i aż tyle. Jeśli ktoś ucieka przed wojną, czuje się tu jak w niebie..."

Pozwolę więc przypomnieć pewną historię z czasów, gdy z Grecji, po przewrocie, komuniści uciekali do tzw. państw demokratycznych: do Sowietów, do Czechosłowacji, skąd ostatecznie byli kierowani... do Polski.

Otóż mój Tatko, nauczyciel akademicki, miał studentkę - Greczynkę. Ojciec jej - grecki komunista, mieszkał z czteoosobową rodziną w kurnej chacie. "Podłoga" - polepa, otwór kominowy - dziura w dachu, koza, kury - w izbie wraz z ludźmi.

Podczas ucieczki - wszyscy się pogubili. Mała dziewczynka trafiła wpierw do Rosji Sowieckiej (bieda, głód, wszy), stamtąd - wysłana do polskiego Domu Dziecka. Przybyła - w dniu Wigilii.

Wykąpana, ubrana w czystą sukienkę, weszła do jasnej sali z cudownie przystrojoną choinką, z biało nakrytym stolem i pysznym jedzeniem (postnym!). A po kolacji - prezenty dla wszystkich dzieci!

Uznała że jest w niebie!

W Polsce zdobyła wykształcenie, ostatecznie odnalazła rodziców i siostrę. Ojciec absolutnie "wyleczył się" z komunizmu. 

Vote up!
3
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1517253

Chyba dla każdego, kto przeżyłby pobyt w sowietach, wszystko inne jawiłoby się jak niebo :) 

Pozdrawiam serdecznie.

Vote up!
2
Vote down!
0

Prawdę można przysypać stosem kłamstw- nie da się jej jednak nigdy zmienić

#1517293