My płacimy, kto inny zamawia muzykę
Czy pojednanie z Rosją zostanie wpisane do konstytucji III RP? Patrząc na determinację prezydenta Komorowskiego w dążeniu do pojednania nie można tego wykluczyć. Chodzi oczywiście o pojednanie w wersji Putina, czyli bezwarunkowe. Z całego dotychczasowego doświadczenia poczynań Rosji wynika, że postkagiebowska władza, która w tej chwili tam rządzi, nie ma zamiaru wziąć odpowiedzialności za zbrodnię katyńską. Poza pustymi, niezobowiązującymi gestami, zresztą z obu stron, nic się nie zmieniło od czasów komunistycznych – Rosja na forum międzynarodowym, w oficjalnych wystąpieniach w Strasbourgu wypiera się odpowiedzialności.
Polska w osobach prezydenta i premiera udaje, że ciepły deszcz pada. Komorowski kolejny raz nie omieszkał powtórzyć, że jego wizyta 11 kwietnia w Smoleńsku będzie kolejnym krokiem w kierunku rzekomego pojednania.
"Trzeba umiejętnie połączyć rocznice Katynia i Smoleńska, tak by rocznica katastrofy smoleńskiej nie przysłoniła tego, co jest zadaniem wolnej Polski od początku jej istnienia - pełnego ujawnienia prawdy o zbrodni katyńskiej i pełnej rehabilitacji jej ofiar".
Już dawno przestaliśmy się dziwić niezborności deklaracji lokatora Belwederu jako takich, ale zawsze zadziwia ich beztroska o elementarną logikę. Połączyć, ale żeby jedno nie przesłoniło drugiego – to po co się łączyć i dlaczego akurat z „ludźmi z resortu, który robił Katyń”? I skąd się bierze ta gradacja ważności prawdy o Katyniu i Smoleńsku?
Połączenie tych dwóch rocznic w jedną może być na rękę tylko Putinowi, któremu w obu przypadkach idzie o to samo – zdjąć odpowiedzialność Rosji możliwie jak najniższym kosztem. Stąd jest mu na rękę uczestniczenie w obchodach obu tragedii na równi z Polską, co uwiarygodnić ma intencje, a w rezultacie jedynie zagmatwa ocenę każdego wydarzenia z osobna. Wtedy już nikt na świecie nie będzie wiedział, o co Polakom chodzi, Katyń jest pod Smoleńskiem, czy odwrotnie, kto gdzie zginął, kiedy i dlaczego.
Nie ulega zatem kwestii, kto tu zamawia muzykę, a kto tańczy, jak mu zagrają. Wiadomo jedynie na pewno, że my za politykę Komorowskiego faktycznie zapłacimy dużo jako naród. Jednając się bowiem z putinowską Rosją, która nawet nie chce słyszeć o przyjęciu faktycznej odpowiedzialności za Katyń, sami kwestionujemy swoją suwerenność.
Z drugiej strony mamy bowiem premiera Tuska, który również nigdy nie zmarnuje okazji, żeby być głośno, gdy chodzi o pojednanie z Rosją. On z kolei działa na odcinku zachodnim i pilnuje, żeby w wyniku polskich poczynań nie ucierpiały wspólne interesy zachodniego i wschodniego sąsiada. Dowodzi tego postawa premiera w sprawie toru wodnego do przyszłego portu gazowego w Świnoujściu. Tusk wraz z ministrem Sikorskim cieniutko popiskiwali o negocjacjach z Niemcami, które miały zagwarantować Polsce pełną głębokość toru. Skończyło się na popiskiwaniu, a obecne milczenie naszego rządu w obliczu fiaska tych zabiegów jest tak wymowne, że należy sądzić, iż były to zabiegi symulowane.
Premier często przypomina swój sukces, jak to przywrócił eksport polskiego mięsa do Rosji, którego wartość przed wprowadzeniem embarga w listopadzie 2005 przekraczała 70 milionów dolarów. Podaję tę liczbę, gdyż premier nigdy nie pokusił się zbilansowanie osiągnięć swojego rządu w stosunkach handlowych z Rosją. Może ktoś będzie miał ochotę sporządzić bilans zysków Rosjan wynikających ze znacznie wyższej ceny gazu zakontraktowanego przez rząd Tuska, w porównaniu do naszych zysków z eksportu mięsa. Oprócz samych cyfr niesłychanie znamienne są daty. Embargo rosyjskie na polskie mięso trwało od listopada 2005 do grudnia 2007 roku. Dokładnie pokryło okres rządów PiS i skończyło się natychmiast po objęciu władzy przez Platformę Obywatelską. Wobec tych faktów staje się zrozumiała euforia rosyjskich mediów, które po objęciu władzy przez obecnego premiera nazwały go z miejsca „naszym człowiekiem w Warszawie”.
Mamy zatem upiorny taniec Komorowskiego i Tuska, do którego muzykę zamawia z jednej strony Władimir Putin, a z drugiej Angela Merkel. Zawsze stroniłem od porównań historycznych, ale w tym wypadku po prostu narzuca się odniesienie do siedemnastego wieku – recydywa czasów saskich. Wtedy to naczelną zasadą polityki Prus i Rosji było nie dopuścić do wzmocnienia siły obronnej Polski. Tym razem mamy do czynienia z identyczną grą na całkowite uzależnienie naszego państwa od woli tych samych sąsiadów. Paradoksalnie – jeszcze im dodatkowo za to płacimy. Całkiem odwrotnie niż w znanym rosyjskim powiedzeniu, że kto płaci, ten zamawia muzykę. My płacimy i tańczymy w takt muzyki, którą jednak zamawia kto inny.
Determinacja obecnej władzy w promowaniu niemieckich i rosyjskich interesów w Polsce jest szczególnie widoczna w postępowaniu prezydenta. W tym samym wywiadzie dla WPROST, w którym zadeklarował połączenie Katynia i Smoleńska w jedno, oznajmił już całkiem wyraźnie, że nie powierzy premierostwa Jarosławowi Kaczyńskiemu, nawet gdyby ten wygrał wybory.
"Chciałbym sprzyjać dobrym koalicjom. To nie jest kwestia tylko tego, jak szybko ukształtuje się rząd. To także kwestia jakości życia politycznego. Partia, która ma zerową zdolność koalicyjną, skazuje się na słabość i brak wiarygodności w wyścigu o władzę - mówi Komorowski. To właśnie PiS oceniany jest jako partia o najmniejszej zdolności koalicyjnej(...)Sądzę, że większość rodaków chce, w zgodzie z polskim obyczajem, potraktować zbliżającą się rocznicę katastrofy jako naturalne zakończenie żałoby. Wypowiedź Adama Małysza potwierdza moją opinię".
Ten ostatni argument jest nie tylko rozbrajający z powodu arcybolesnej prostoty, ale również znamienny dla prezydenta. Polityk, którego słabość intelektualna jest tajemnicą poliszynela, a słabość do postsowieckich służb specjalnych nie jest żadną tajemnicą, poucza nas o słabości życia politycznego w Polsce. Nie da się ukryć, że to jest nasz polski cyrk. Ale czy nasze małpy?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1526 odsłon


Komentarze
slabosc intelektualna
30 Marca, 2011 - 09:16
to baaaardzo delikatnie powiedziane.
rewelers
30 Marca, 2011 - 16:09
Zgadzam się, bardzo delikatnie...
seaman
seaman