Antykorupcyjna tarcza dobrej woli

Obrazek użytkownika seaman
Blog

W to deszczowe sobotnie popołudnie naszło mnie pragnienie, żeby napisać coś pogodnego o rządzie, bez specjalnych złośliwości, chociaż obawiam się, że mogę tej szlachetnej intencji nie sprostać. Nie ma lepszego kontekstu dla rządu niż pan premier, więc to jego słowa są oczywistą inspiracją tego postu. Donald Tusk wyraził przekonanie, że do walki z korupcją tarcza jest bardzo przydatna, ale bez dobrej woli traci swoje właściwości.

Ta teoria premiera wydaje mi się dość tuzinkowa, bo co tu dużo gadać – każdy wie, że oprócz tarczy, do walki z czymkolwiek niezbędny jest miecz. Nie wiem, czy premier przechodzi teraz spadek formy intelektualnej, czy jest może trochę wyjałowiony z powodu odesłania najbliższych doradców do parlamentu, ale nie wygląda to dobrze. Naprawdę, jak ktoś mi nie wierzy, to proszę sobie przeżuć następne jego zdanie w kwestii tarczy dobrej woli, a mianowicie, że „służby powinny się koncentrować wokół pozytywnej pracy”.

To jest fraza jakby żywcem wyjęta z ust Waldemara Pawlaka i kiedy ją usłyszałem, aż się żachnąłem, myślałem w pierwszej chwili, że dźwiękowcy z telewizji znowu nawalili albo, co gorsza, podłożyli premierowi tzw. świnię. Ale nie, Donald Tusk we własnej osobie prawi takie komunały i frazesy – czy to nie wskazuje, że premier jest bardzo podatny na wpływy i gdy zabrakło w jego otoczeniu trzeźwego Schetyny, to przybiera manierę „cyborga” z PSL-u, jak go dawniej zwano ?

Coś jednak musi być na rzeczy w twierdzeniu premiera, że tarcza antykorupcyjna nie działa bez dobrej woli, ponieważ nagle wszyscy dookoła premiera zaczęli powtarzać, że tarcza to jest takie porozumienie albo polecenie i to w dodatku przekazane służbom pośrednio przez koordynatora Cichockiego. Sama KPRM w oficjalnym dokumencie to przyznaje, że tarcza nie była formalna, nie było żadnych sił i środków, planów, harmonogramów ani funduszy, w ogóle nic nie było, jak by powiedział sławetny Kononowicz.

Z kolei przedstawicielka Fundacji Batorego twierdzi, że tarcza antykorupcyjna to tylko nazwa, puste słowa, idea jedna taka. Czyli to naprawdę mogło być tak, że Donald Tusk sobie coś tam głośno myślał w kancelarii o jakiejś tarczy antykorupcyjnej , że służby słabo się starają, coś trzeba z tym zrobić, a nadgorliwiec Cichocki od razu poleciał do służb, żeby montowali tarczę. Tymczasem premier po prostu miał tak zwany dzień Kubusia Puchatka, czyli wielkie myśli o niczym.

To się zdarza każdemu i nie trzeba od razu brać takiego sennego mamrotania dosłownie, wiem doskonale po sobie. To jest nawet niebezpieczne dla naszej suwerenności, bo wyobraźcie sobie, co by się stało, gdyby premier tak gaworzył o amerykańskiej tarczy antyrakietowej - że słaba, że się nie nadaje, że lepsza jest ruska tarcza, która by mogła stać na molo w Sopocie, a nie na jakimś zadupiu w Redzikowie. To co, wtedy Sikorski by poleciał dzwonić do Amerykanów i odwoływał tarczę ? A może tak było z tarczą antyrakietową ?!!!

Teraz premier zapewnia, że ujawni wszystkie dokumenty o tarczy, ale przedtem jego kancelaria zasłaniała się tajemnicą. Czyli co, tajemnica się wydała, że teraz już można ? Ale z kolei narzuca się pytanie, co tu ujawniać, skoro według samego premiera, on tylko „miał wrażenie” i „polecił wdrożyć projekt”; według jego kancelarii żadna formalna tarcza nie istniała; według Antykorupcyjnej Koalicji Organizacji Pozarządowych to była tylko „idea i puste słowa”.

Na domiar wszystkiego osobisty doradca premiera Nowak twierdzi, że opinia owej Antykorupcyjnej Koalicji jest „dla nas szalenie istotna”.

To jest konfuzja niesłychana nie tylko dla rządu i samego premiera – weźmy choćby tych wszystkich dziennikarzy, którzy tak radośnie piali, że CBA miało wyraźny rozkaz zasłonić nas przed Rychem, Mirem i Zbychem tarczą, a tymczasem ona w ogóle nie istniała.
Ileż to będzie roboty, żeby teraz to odkręcić ! No i pytanie ostatnie, ale wcale nie najmniej ważne – za co pójdzie siedzieć Kamiński ?

http://www.tvn24.pl/-1,1625446,0,1,premier-zapewnia--ze-ujawni-wszystkie-dokumenty,wiadomosc.html

Brak głosów